
Pierwszego dnia wędrowanie zakończyłam na Pustyni, gdzieś w połowie Doliny Białej Przemszy, może trochę dalej. Drugiego dnia wróciłam do domu (pierwotnie plany miałam nieco inne), wcześniej zwiedzając Górę Stołową w okolicach miejscowości Klucze, o której istnieniu nie miałam wcześniej pojęcia, a potem ruiny zamku w Rabsztynie (tylko z zewnątrz).
Podczas wypadu zjadłam pół jabłka, miałam przy sobie dwa. Piłam tyle, ile potrzebowałam, w Kluczach dokupiłam wodę, ale jej nie zużyłam.
Miałam ze sobą kompas, mapę, nóż (w pochewce*

Tu bardziej dane "techniczne". Szczegółowa relacja i zdjęcia na blogu.
Pozdrawiam

*jakby Kopek pytał
