Obejrzałem sobie na spokojnie ostatnio ten serial......miodny
I po pierwsze : Nie jest to żadna ekranizacja! Nie jest również na motywach!
Jest TYLKO INSPIROWANY powieścią M.Rodziewiczówny!!
No i rzeczywiście...w filmie non stop przewija się ta książeczka, wciąż ją czytają, pokazują.... leśni ludzie, czyli Leśniczy, jego brat i doktor, wzięli imiona właśnie z książki, i także książką inspirowani nadali imię COTO - nowemu.
Bardzo ładnie i rozwlekle, choć moim zdaniem odrobinę z przepychem pokazana przyroda.... szczególnie te żubry mi tam nie pasują....nie jestem pewien czy akurat w tamtych rejonach żubry buszują/buszowały w latach 80tych. Moim zdaniem powinny być sporo na południe, no ale pewnie w ten sposób filmowcy chcieli oddać "ducha puszczy".
Pozazdrościłem temu chłopaszkowi takich wakacji....trzeba będzie kiedyś wynająć jakąs małą chatkę nad cihcym jeziorem.... i wziąć długi (co najmniej miesiąc) urlop....
Coś cudownego.
Jak to w prastarej puszczy - przeplatane wspomnienia partyzanckie, legendy, tajemnice i wojenne skarby...
Jak to nad jeziorem....plażowicze, łobuzeria, kłusownicy....
Bardzo przyjemnie spędzone 5 godzin przed ekranem

.
Pierwszy poranek młodego.....dobiera się do ciuchów...i co? na wierzchu leży pasek z finką...od razu wiadomo co najważniejsze dla człowieka lasu
I...zastanawiające...jak szybko młody przeszedł metamorfozę z miejskiego dyletanta w leśnego skrzata

.
Uważam, że dla pełni szczęścia należy przeczytać książkę i obejrzeć film, jako uzupełnienie obrazów przyrody i nowoczesne (może już nie takie nowoczesne) spojrzenie na życie w lesie.
