SSS czyli Szwecja szlakiem Sörmlandsleden

Relacje, zaproszenia i pomysły na ...

Moderatorzy: Morg, GawroN, thrackan, Abscessus Perianalis, Valdi, Dąb, puchalsw

Awatar użytkownika
Apo
Posty: 740
Rejestracja: 28 lis 2011, 17:36
Lokalizacja: Lasy Pomorza
Gadu Gadu: 3099476
Tytuł użytkownika: WATAHA Z POPRAWCZAKA
Płeć:

SSS czyli Szwecja szlakiem Sörmlandsleden

Post autor: Apo »

Dwa lata temu, będąc na największej wyspie Bałtyku – Gotlandii (recka tutaj), już wiedziałam, że chcę zobaczyć Szwecję. Ale tak naprawdę zobaczyć, więc… ruszyliśmy!

Wszystko zaczęło się od oglądania książki „ Skandynawia - parki narodowe i rezerwaty przyrody” – tam znalazłam informacje o Parku Narodowym Tyresa i wzmiankę o przebiegającym przez niego szlaku Sörmlandsleden. Im więcej czytałam o owym szlaku, tym bardziej się przekonywałam, że właśnie tam poniosą mnie nogi. Szlak ten ma ponad 1000 km długości i jest najdłuższą trasą turystyczną w Szwecji. Około 100 odcinków szlaku przechodzi przez tereny odludne, a także przez obszary o znaczeniu historycznym i kulturowym. Na szlaku są przygotowane liczne miejsca odpoczynku (często z kominkiem) oraz wiele miejsc noclegowych.

No i wpadłam w szał, stronka www.sormlandsleden.se była jedną z najczęściej odwiedzanych przeze mnie witryn. Ściągnęłam nawet sobie (przez znajomą znajomego ;) ) przewodnik po szwedzku „Vandra Sörmlandsleden” (który mnie kosztował, bagatela ~200 PLN :p ) i spędziłam długie wieczory w towarzystwie tłumacza google, ale przetłumaczyłam każdy etap 1000-kilometrowego szlaku na angielski i na polski. Na polski tłumaczył tłumacz i wyszło mu… zabawnie ;)

A teraz zabieram Was w podróż po szwedzkich ostępach..

dzień 1 25.08.2015
Wstajemy o 3 i dygamy z gratami na autobus, który zabiera nas na lotnisko w Gdańsku. Rozsiadamy się niewygodnie w WizzAirze i po krótkim locie jesteśmy już na szwedzkiej ziemi, niedaleko Nyköping. Startujemy od etapu 46, przewodnik nakreśla nam rzeczywistość: „noga idzie do przodu w łatwym terenie!”. O przejściu 4 km zaczynamy etap 46:
„Szlak owy wiedzie w kierunku Trumpetarberget - przebiega wzdłuż Nyköping River, gdzie piękne widoki rzecznej doliny będą cieszyć twe oczy. Przyleciałeś na Skavsta Airport - zajefajnie, bo masz blisko. Możesz kimać na brzegach jeziora Hovrasjön – twoja noclegownia znajduje się na jego południowym brzegu. Butuj człecze dalej nieopodal przedszkola „Söraskogen” a od Söra drałujesz drogami i lasami aż etap zakończysz.”
No to idziemy nad to jezioro. Plecaki trochę ciążą – jeszcze nie jesteśmy przyzwyczajeni. Po drodze mijamy dwa kamienie runiczne i cmentarzysko. Po 8 kilometrach, które nam jawiły się jak 80, dotarliśmy do jeziora Hovrasjön, gdzie miał być pierwszy zbudowany shelter (schronienie). Niestety okazało się, że jest zajęty, poszliśmy więc kawałeczek dalej i rozbiliśmy tarpa na ślicznie płaskiej zielonej trawce. Słońce świeci, woda w jeziorze ciepła, jest bezwietrznie, pełnia szczęścia! Jemy kolację, na którą składa się kasza jęczmienna, suszona wołowina, jagody i borówki zebrane w lesie i marchewka zabrana koniowi :P. Zasypiamy.

Obrazek
Pierwszy wpis w Księdze Gości

Obrazek
Kolacja godna królów ;)


dzień 2 26.08.2015
Wstajemy, kontynuujemy etap 46 do Vittenberga. Po drodze mijamy źródło wody, parę saren i całą masę grzybów jadalnych. Mijamy De Sjungande Stenarna – „labirynt z kamieni” i ciekawe stelle. Z Vittenberga butujemy do Svärta (etap 47), gdzie zatrzymujemy się pod kościołem na popas i uzupełnienie wody („cmentarnianka”), mijamy Ullabergs masun (pozostałości założonego w 1646 roku, według tabliczki, „miejsca do spalania drewna i wykuwania sztab żelaza” ) i dalej nad jez. Masugnssjön, gdzie znajdujemy zacny shelter i postanawiamy zostać na noc. Na kolację kasza z suszonym mięsem, świeżą cebulką i posiekaną pokrzywą, dorzucamy suszoną włoszczyznę. Pyyyycha :) Woda w jeziorze brunatna i nieco nieprzyjemna w smaku. Ale za to jak super jest się w niej wykąpać! Przy myciu menażek podpływają do nas małe rybki. Jest ich mnóstwo! Rąbiemy drewno (przy shelterze były dwie siekiery), idziemy spać.

Obrazek
Agent T. zdobywa dla nas wodę

Obrazek
Gotowa by stawić czoła trudom wędrówki!

Obrazek
De Sjungande Stenarna

Obrazek
Ullabergs masun


dzień 3 27.08.2015
Rano na śniadanie kasza kuskus z mlekiem w proszku, kakao i jagodami. Wciskamy buty i kontynuujemy trasę przez jez. Holmsjön (etap 48) do Tystberga. Odczuwamy problemy z wodą. „Jeziorankę” gotujemy 10min, ale cały czas mamy jej za mało. Nigdzie na trasie nie ma sklepów. Z ulgą dochodzimy do Tystberga, gdzie kupujemy kartkę pocztową i wysyłamy ją do babci: „Pozdrawiamy, żyjemy, jest ciężko, ale jesteśmy szczęśliwi”. Już wiemy, że nie damy rady iść cały czas szlakiem – głównie ze względu na wodę. Niestety nie zawsze po drodze jest jezioro albo źródło. Otwieramy mapy, przeglądamy rozkłady busów i ustalamy dalszą marszrutę tak, żeby codziennie gdzieś trafić na jezioro. Ruszamy busem do Vagnhärad a następnie do Kalfors. Chcieliśmy wodę, to mamy – zaczęło lać. Szybkim marszem próbujemy dostać się do sheltera nad jez. Björken (etap 54). Żeby było szybciej idziemy „na szagę”, GPS lata, my prawie biegniemy, leje, leje! W końcu po nieudanych „skrótach” :P docieramy na miejsce. Jesteśmy przemoczeni do suchej nitki, w butach kałuże. Gotujemy kolację na 4heacie i idziemy spać pod dachem. Jutro się zobaczy, co dalej.

Obrazek
Widok z miejscówki...

Obrazek
... a kolacja się robi


dzień 4 28.08.2015
Wody pod dostatkiem :P Miejscówka okazała się przeurocza – to według mnie najpiękniejsze miejsce w jakim mogliśmy nocować. Śniadanie na bogato – bagietka z twarożkiem i papryką. Postanawiamy zostać tutaj jeszcze cały dzień, noc i ruszyć jutro o świcie. Zbieramy drewno, suszymy ciuchy na mega wietrze. Jezioro przepiękne, cudowne, skałkowe zejście do kąpania. Agent T. bawi się świdrem ręcznym, odpoczywamy, świeci słońce. Bajka! Kolacja w pięknych okolicznościach przyrody – kasza, suszone mięso, świeża papryka słodka i ostra + bruschetta. Pycha! Idziemy spać. Nasze plecy lekko już zaczynają odczuwać spanie na deskach.

Obrazek
w czasie suszenia ciuchów dzieci się nudzą..

Obrazek
... ale dobrze jedzą ;)


dzień 5 29.08.2015
Butujemy do Bråfall (etap 50:1, 50 i 49) a potem do Bälinge aż na „przedmieścia” Tystberga. Po drodze przechodzimy przez zniszczony pożarem las, gdzie trafiliśmy na tabliczki wyraźnie mówiące, że trzeba iść naokoło, gdyż istnieje zagrożenie powalenia drzew. Ignorujemy – idziemy dalej (tabliczka była po szwedzku a obejście miało dodatkowe ~5km). Widok bardzo niepokojący, smutny a zarazem fascynujący. Po drodze zaopatrujemy się w „cmentarniankę” i zapadamy w lasy przed Tystberga. Rozbijamy tarpa, nocujemy.

Obrazek
pozostałości pożaru nad jez. Frillingen

Obrazek
typowy, szwedzki, sielankowy, rolniczy krajobraz


dzień 6 30.08.2015
Podchodzimy do Tystberga, wsiadamy w busa i jedziemy do Nyköping. Mamy w planie przejechać jeszcze kawałek na zupełnie inną część szlaku. Nic nam się nie udaje, autobusy nie pasują, albo uciekają nam z przed nosa. Automatem biletowym na kolejkę nie umiemy się obsługiwać (wtopione 2x37 koron). Robi się późno a my cały czas w mieście. Brudni, zmęczeni, zniechęceni :( Postanawiamy się przespać w jakimś hostelu i jutro o świcie ruszyć dalej na szlak. Po ~2-godzinnym chodzeniu po mieście i grymaszeniu (bo drogo) trafiliśmy w końcu w jedyne miejsce gdzie o tej godzinie były wolne pokoje – do 3-gwiazdkowego hotelu :P Wchodzimy do pięknej recepcji ubłoceni i śmierdzący jak bezdomni. Pokój 2-osobowy w Sunlight Hotel Spa & Conference kosztował nas 1250 koron. Po prysznicu i ogarnięciu się ruszamy na miasto pozwiedzać – mają tam całkiem ładny zamek. Pijemy 3,5% piwo, zasypiamy w pachnącej pościeli.

Obrazek
Na zamku

Obrazek
Nyköping i rzeka Nyköpingsån


dzień 7 31.08.2015
Śniadamy w wielkiej sali hotelowej, jak królowie. Śmiejemy się, że jeszcze przed chwilą piliśmy „jeziorankę” a dziś sok pomarańczowy z nalewaka sterowanego iPadem. Zwiedzamy hotel, bo mają tam muzeum starych samochodów. W końcu pakujemy manatki i ruszamy na szlak (etap 44:1). Do naturki! Mijamy rezerwat Svanviken och Lindbacke i örstas alla gravar (cokolwiek to jest – chyba coś z grobami ;) ), po drodze objadamy się jagodami. Na krzakach są ich całe tony! Po dość wyczerpującej wędrówce znajdujemy shelter. Rozbijamy obozowisko, robimy inwentaryzację żarcia. Śpimy na deskach, ale na gałęziach sosnowych. Pachnie cudownie! Niedaleko jest droga szybkiego ruchu, która niestety dość psuje efekt leśnej sielanki :(

Obrazek
zadbana trasa - całym szlakiem opiekują się wolontariusze

Obrazek
jagodowy szał, każdy z nas ich 500 miał ;)

Obrazek
shelter


dzień 8 01.09.2015
W nocy obudził nas deszcz. Leje, jak cholera. Rano leje. Masakra – dobrze, że wczoraj przygotowaliśmy suche drewno. Sprawdzamy prognozę pogody – ma lać do jutra popołudniu. Jesteśmy zasmuceni, nie możemy kontynuować podróży, boimy się, że nie będzie jak jutro wysuszyć ciuchów, które dziś zmoczymy (i kolejną zmianę jutro byśmy zmoczyli a mamy w sumie 2.5 zmiany). Brak wody w pobliżu, więc zbieramy deszczówkę. Wynudzeni, zasypiamy.

Obrazek
deszczowo i nudno


dzień 9 02.09.2015
Wstajemy. Pada. No szlag by to! Nie chcemy już dłużej marudzić – okutani w przeciwdeszcze ruszamy w dalszą drogę do Oxelösund, gdzie zahaczamy o sklep. Butujemy dalej na wyspę Jogersö (etap 44:1). Pada, ale się przejaśnia. Krążymy w poszukiwaniu zaznaczonego na mapie sheltera. Mijamy kilka urokliwych miejsc na barbecue i w końcu rozbijamy tarpa w centrum wyspy, lekko na uboczu. Godzinę męczymy się z utrzymaniem ognia. Drewno mokre jak cholera pomimo, iż pieczołowicie zbieraliśmy to najbardziej suche. Ale opłacało się – zjadamy kiełbaski i zapijamy 3.5% browarkiem. Idziemy się wykąpać na pobliski camping. Zasypiamy. Jest dobrze :)

Obrazek
pogoda nas nie rozpieszcza :(

Obrazek
ale na miejscówce już jest ok :)

Obrazek
zasłużony posiłek

dzień 10 03.09.2015
W dobrych humorach wstajemy rano i przemieszczamy się do Oxelösund na autobus. Znów niemiła niespodzianka – w autobusach można płacić za bilety tylko kartą a karta..straciła ważność 30.08.2015 a nie wzięliśmy innej :P Miły kierowca pozwala nam się przejechać za friko (inaczej czekałoby nas 15-kilometrowe butowanie). Dziś dużo jeździmy, bo chcemy się przemieścić w dość odległe miejsce, skąd ruszymy w ostatni przemarsz. Oxelösund > Nyköping > Katrineholm > Djupvik. W Nyköping zahaczamy jeszcze o informację turystyczną, gdzie miła pani drukuje nam bardzo fajne mapy kolejnych etapów, które mamy zamiar przejść. Popołudniu ruszamy z plecakami w dalszą wędrówkę (etap 29). Przed nami iście mazurskie krajobrazy. Docieramy nad jez. Näsnaren, gdzie jest shelter z pięknym widokiem i wygodna wygódka ;) W jeziorze zimna woda, ale dość smaczna. Kolacja i do spania.

Obrazek
widok z sheltera

Obrazek
piękny zachód słońca


dzień 11 04.09.2015
Pełnia szczęścia, ładna pogoda, wszystko cacy. Zakładamy plecaki i butujemy (etap 29 i 28)> Hjulbo > Simonsbol > Fredriksborg > Sundstugan > shelter nad jez. Storsjön. Bardzo ładna trasa, po drodze mijamy miejsca po piecach węglowych. Koło sheltera jest nawet wyznaczone „kąpielisko”, jest też latryna, piły, siekiery, miejsce na ognisko i miejsce grillowe. Skrobiemy w drewnie, robimy łódki, które potem puszczamy na jeziorze. Trochę się chmurzy, ale wieczorem się przejaśnia – może jutro zaświeci słońce? Na kolację kasza z mięsem, cebulą i borówkami (zaskakujące, co nie? ;) ). Śpimy.

Obrazek
"kąpielisko"

Obrazek
trzeba uważać, wysokie buty to podstawa

Obrazek
Obrazek
prace obozowe

Obrazek
łódka Agenta T. płynie w siną dal...

Obrazek
kolacja

dzień 12 05.09.2015
Wstajemy i patrzymy w niebo. Jest nie za fajnie. Szybkie śniadanie, pakujemy manatki i ruszamy. Chmurzyska się kłębią a my kolejne nocowanie zaplanowaliśmy pod tarpem. Przeliczamy szanse zmoknięcia i suszenia ciuchów. Słabo. Postanawiamy wrócić do sheltera. Czekamy. Po oberwaniu chmury deszcz po prostu pada. Przybywa do nas parka starszych Szwedów, którzy zakładają taśmy na trasie, na której ma niebawem jechać rajd rowerowy. Zbieramy się w sobie, opatulamy się przeciwdeszczami i postanawiamy przejść dalej, niż zamierzaliśmy. W drogę! Kalvshäll > Björnkälla > Forssjö > Kolugnen > shelter niedaleko bajora Skogasjön. Śpimy.

Obrazek
idziemy w deszczu

Obrazek
i nadzorujemy prace leśne ;)


dzień 13 06.0.2015
No oczywiście pada. Ale nas czas już nie goni. Z resztą i tak nie bardzo mamy plany, co zrobić z dzisiejszym dniem, bo zaplanowaną trasę ze względu na pogodę przeszliśmy nieco inaczej i szybciej. Chill’outujemy się cały dzień, zjadając resztę zapasów. Woda z pobliskiego źródła wali zbutwiałą padliną. Generalnie pogoda brzydka i ponura. Robimy podsumowanie wyjazdu i planujemy jutrzejszy dzień, mając wieeeelką nadzieję, że będzie ładnie.

Obrazek
Agent T. dba o ciepło domowego ogniska ;)


dzień 14 07.09.2015
Wstajemy bardzo szybko i bez śniadania ruszamy w trasę. Jest ładnie! :D Butujemy znaleźć Glysas grav - 35-metrowy grób z epoki brązu, w którym według legendy została pochowany olbrzym zabity przez gobliny. Mijamy jakieś stosy kamieni, ale do końca nie jesteśmy pewni czy to to :/ Zniesmaczeni idziemy do Katrineholm skąd busem wracamy do Nyköping. Udajemy się na wielkie zakupy – dziś świętujemy ostatni dzień urlopu :) Wódeczka, kiełbaski i inne pyszności ładujemy do plecaka i kierujemy się na naszą pierwszą miejscówkę na urlopie – do sheltera nad jez. Hovrasjön. Kąpiel w lodowatej wodzie, ogień, %, pyszne jedzenie. W szampańskich humorach zasypiamy.

Obrazek
pogoda piękna, szlak lekki, radość! :)

Obrazek
nasze ostatnie ognisko... :(

Obrazek
prezentujemy wypite trunki ;)


dzień 15 08.09.2015
Wstajemy na luzaku, piękna pogoda. Nieco bzyczy w głowie, ale to nic. Na spokojnie pakujemy manatki i wracamy do Nyköping. Szwędamy się po mieście, kupujemy pamiątki, jemy obiad. Popołudniu ruszamy na lotnisko, gdzie wydajemy resztę kasy na mega drogie piwa (97 koron jedno). W dobrych humorach wsiadamy do samolotu. Po 23:00 jesteśmy w Gdańsku. Do domu i … spaaaaaaaać! :)

Obrazek
Obrazek
mój prezent urodzinowy i pierwsza odegrana pieśń na APOlele ;)

Obrazek
zdjęcie pamiątkowe na koniec wyjazdu

Obrazek
puchar zwycięstwa na lotnisku ;)


Podsumowanie i informacje praktyczne:
- data wyjazdu świt 25.08.2015, powrót późny wieczór 08.09.2015
- lecieliśmy samolotem WizzAir Gdańsk – Skavsta, Skavsta – Gdańsk. Ceny biletów ~360 zł za jedną osobę w dwie strony (bagaż podręczny mały i jeden bagaż główny do 32kg)
- kasa na wyjazd: 5500 koron na dwie osoby (połowę wydaliśmy przez ostatnie 3 dni, bo szybciej nie było specjalnie gdzie ;) )
- waga plecaków: w czasie odlotu (ważona na lotnisku): mój 10.6 kg, Agenta T. 11.4 kg (bez wody!)
- jedzenie: zapakowana hermetycznie kasza jęczmienna i kasza kuskus ~20 sztuk, zapakowane hermetycznie suszone mięso (wołowina i karkówka) ~20 sztuk, suszona włoszczyzna - 3 woreczki, przyprawa (bruschetta) - 1 woreczek, batony energetyczne (bakalie + miód) ~70 sztuk, mleko w proszku + kakao ~400g, kilka herbat i kaw 3w1 – jedzenie było przeliczone na 14 dni na dwie osoby. Batonów było za dużo ;)
- pogoda – zdecydowanie mogłaby być lepsza. Ze względu na zbyt małą ilość ciuchów nie mogliśmy sobie pozwolić na bezkarne moknięcie, bądź przemoczenie. Ale mimo wszystko nie było źle.
- szlak Sörmlandsleden - dość trudny i ciężki, zwłaszcza z obciążeniem na 2 tygodnie. Dużo zejść i wejść, wąskie dróżki, dużo kamieni, trzeba uważać na stopy. Mieliśmy wrażenie, że układający te trasy specjalnie je utrudniali ;) Ale za to z ładnymi widokami, bardzo czysty, miejsca noclegowe praktycznie bez śmieci, niektóre bardzo dobrze zaopatrzone (siekiera, piła). PS. Miejscami kompletnie nie nadaje się do jazdy rowerem.
- warto zaopatrzyć się w dobre mapy w informacji turystycznej, bądź uzyskać do nich dostęp na stronie. W przewodniku były mapki każdego etapu, ale w bardzo słabej skali, zaktualizowany OsmAnd nie widzi wszystkich dróg
- z apteczki przydała nam się tylko jodyna (do odkażania wody)
- rzeczy nieużywanych (prócz lekarstw z apteczki) a zabranych - brak, co według mnie jest bardzo dobrym wynikiem. Niczego nie brakowało, ale i też nie było rzeczy zbędnych. Bardzo dziękuję za wszystkie rady (temat z weryfikacją sprzętu )


PS. Mam nadzieję, że zdjęcia się wyświetlają i od razu przepraszam, za zamieszczanie fot "na forum", ale imageshack mi coś nie działa :( link do zdjęć z tematu: http://chomikuj.pl/Apocalypsis/foty+szwecja
Ostatnio zmieniony 30 wrz 2015, 14:10 przez Apo, łącznie zmieniany 9 razy.
look deep into nature and then you will understand everything better

I've got the power to fly into the wind, the power to be free to die and live again. This power's like fire, fire loves to burn!
Awatar użytkownika
Prowler
Posty: 782
Rejestracja: 28 wrz 2009, 18:38
Lokalizacja: Białystok
Tytuł użytkownika: motórzysta
Płeć:

Post autor: Prowler »

czy tylko mi zdjęcia nie działają ?
Podobno grzeczni chłopcy idą do nieba, a niegrzeczni idą ... tam gdzie chcą
"boga nie ma jest motór"
kanał yt https://www.youtube.com/user/83Prowler/ ... shelf_id=0
Awatar użytkownika
kubush
Posty: 285
Rejestracja: 16 lut 2012, 21:11
Lokalizacja: Silesia
Gadu Gadu: 25553
Płeć:

Post autor: kubush »

Mi tez się nie wyświetlają :-( APO popraw, czekam niecierpliwie :-)
Awatar użytkownika
Apo
Posty: 740
Rejestracja: 28 lis 2011, 17:36
Lokalizacja: Lasy Pomorza
Gadu Gadu: 3099476
Tytuł użytkownika: WATAHA Z POPRAWCZAKA
Płeć:

Post autor: Apo »

Tak sądziłam, że z fotkami będzie kaszana :(
Postaram się coś naprawić...
look deep into nature and then you will understand everything better

I've got the power to fly into the wind, the power to be free to die and live again. This power's like fire, fire loves to burn!
Awatar użytkownika
Marshall
Posty: 694
Rejestracja: 25 lut 2011, 23:27
Lokalizacja: Gdańsk, Łomża
Gadu Gadu: 63140
Tytuł użytkownika: f o t o g r a f
Płeć:
Kontakt:

Post autor: Marshall »

Super!

Przeczytałem od dechy do dechy. Mam nadzieję, że w podobny sposób nawiedzę Szwecję...
Sent from my Baobab Tree. Marshall® | Adam Marczak
Awatar użytkownika
Dźwiedź
Posty: 690
Rejestracja: 22 wrz 2013, 21:25
Lokalizacja: GoldenCity
Tytuł użytkownika: brat cebka
Płeć:

Post autor: Dźwiedź »

puchar zwycięstwa na lotnisku - zaplułem ekran ze śmiechu :mrgreen:

Fajna wyprawa i zwięzła relacja.
Fotki mi się otwierają całkiem ładnie. :mrgreen:
BUK, HUMOR i DZICZYZNA
Awatar użytkownika
Q_x
Posty: 589
Rejestracja: 19 lut 2011, 15:30
Lokalizacja: G-dz
Tytuł użytkownika: człowiek-samodział
Płeć:

Post autor: Q_x »

Łoo matko, jak fajnie!
Ceny - bandyckie! :D

Myślałem sam o ukulele, bo coś tam kiedyś brzdąkałem, ale stanęło było na harmoszce :D
Awatar użytkownika
Apo
Posty: 740
Rejestracja: 28 lis 2011, 17:36
Lokalizacja: Lasy Pomorza
Gadu Gadu: 3099476
Tytuł użytkownika: WATAHA Z POPRAWCZAKA
Płeć:

Post autor: Apo »

Dzięki, że czytacie, fajno, że się podoba :)
look deep into nature and then you will understand everything better

I've got the power to fly into the wind, the power to be free to die and live again. This power's like fire, fire loves to burn!
Awatar użytkownika
martyna
Posty: 92
Rejestracja: 18 sty 2011, 13:33
Lokalizacja: Poznań/Swarzędz
Tytuł użytkownika: Weissfrau
Płeć:

Post autor: martyna »

No super fajnie! Teraz jak już przeczytałam całość zadzwonię jeszcze raz i dopytam dokładnie jak tam było w tej Szwecji A nie jak ostatnio. :mrgreen: Bardzo podoba mi się Apolele :-D
Awatar użytkownika
Apo
Posty: 740
Rejestracja: 28 lis 2011, 17:36
Lokalizacja: Lasy Pomorza
Gadu Gadu: 3099476
Tytuł użytkownika: WATAHA Z POPRAWCZAKA
Płeć:

Post autor: Apo »

Martyna, teraz możemy już tylko plotkować, bo "jak było w Szwecji" masz już na ekranie 8-)
look deep into nature and then you will understand everything better

I've got the power to fly into the wind, the power to be free to die and live again. This power's like fire, fire loves to burn!
ODPOWIEDZ

Wróć do „Imprezy, wyprawy oraz spacery”