
Plan był prosty. Krótka wycieczka ze Stogu Izerskiego do Chatki Górzystów na cudowne naleśniki z serem i jagodami (kto nie był niech żałuje).
Po drodze mijam dostojną parę. A że w locie zapytali czy idą dobrze w stronę schroniska, to tylko im potwierdziłem. Jak sie później okazało, szli do schroniska, ale do Stogu Izerskiego a nie do Chatki. Cóż, wektor podróży był prawidłowy tylko kierunek odwrotny.

Edyta: no może teraz. Jak na dziś, lepiej nie potrafię

Spotkałem po drodze, samotnego narciarza lecącego w tym samym kierunku co i ja. Jak się okazało, także nie miał konkretnego celu dalszego wędrowana. Więc zaczęliśmy dyskusję, zaczynająć od wychwalania nalesników a kończąc na wspólnym planowaniu trasy. Co by dwa razy nie leciec tą samą trasą z zaciekawieniem wybraliśmy szlak żółty .....

tylko pozornie wygląda tak prosto. Od Zółtej Budki poszlismy jakoś tak bardziej na zachód, poprzez granice az do skrzyżowania szlaku czerwonego z niebieskim na czeskiej stronie. na naszych mapach PLANu, przebieg trasy wygladał trochę inaczej niż na tej powyżej

Stan przetarcia szlaku, jak na fotkach niżej.

No cóż, skoro chmury nisko, to wpatrzeni byliśmy w ślady poprzednika. Dzięki temu zeszliśmy z wyznaczonego szlaku i ...... droga powrotną zrobilśmy przez Czechy


Stóg Izerski ma wysokość 1108 m a Czeski Smrek 1124 npm. Okrążyliśmy po prostu drugą górę, wspięlśmy się na nią a potem już tylko nocny zjazd. Na własne przygotowanie nie było co narzekać.

Kompas i 2 mapy papierowe (hehe, te sam wydawca PLAN, ta sama niby mapa, a dane w nich zawarte się różniły ) + czołówki, batony snikers i gorąca herbata z cytryną pozwalaly utrzymać dobre morale. Niestety góry to nie płaskie pole, i nie da się skrócić drogi na szagę. Skoro podróżowalismy na nartach, chcieliśmy na nich dojśc do celu, toteż trawers nie odbywał się w najprostszsej linii pod górę (byłby podwójny wysiłek, mocne nachylenie i głęboki śnieg).

Po prostu zaczęliśmy korzystać z istniejących ułatwień - a to wydeptanego szlaku po granicy przez pograniczników, a to drogi telefonicznej itd. po czeskie szlaki turystyczne. Jeden z nielicznych wypadów, po których czułem się "spełniony".