Po kawałku, czyli 2 województwa na rowerze w 4 dni...

Relacje, zaproszenia i pomysły na ...

Moderatorzy: Morg, GawroN, thrackan, Abscessus Perianalis, Valdi, Dąb, puchalsw

Awatar użytkownika
kamykus
Posty: 700
Rejestracja: 25 gru 2011, 19:47
Lokalizacja: Bielsko-Biała
Tytuł użytkownika: Leśny Dziad
Płeć:

Po kawałku, czyli 2 województwa na rowerze w 4 dni...

Post autor: kamykus »

Długo nie mogliśmy się z Kubushem zdecydować gdzie pojechać na kilka dni na wypad rowerowy, plany zahaczały o Bieszczady, Czechy, Padła nawet propozycja wyjazdu nad Bornholm czy wypad w okolice Borów. Propozycja zakończyła się na wypadzie na wschód Polski zaczynając z miejscowości Poraj (koło Częstochowy).
Obrazek Obrazek

W piątek 10 sierpnia, po południu wyruszyłem z Bielska aby w Katowicach odczekać 2.5h na pociąg do Częstochowy w którym czekał już Kubush.
Około 23:00 byliśmy w Poraju, zrobiło się strasznie zimno. Po drodze w kierunku Biskupic pędzili porozpinani ludzie na swoich rowerach, zapewne do strażnicy nieopodal która sygnalizowała pożar przystanku kilkanaście metrów od dworca...
Po lewej widać światła Olsztyna, piękne widoki mimo późnej pory, zaczyna kropić :/
Po 40 minutach od startu z dworca Poraju zaczyna się ulewa, postanawiamy zamelinować się w pobliskim lesie, co z tego że od głównej drogi dzieli nas 200 metrów a od ścieżki 30, ważne aby nie przemoczyło nas za bardzo.

W nocy padało dość konkretnie, Kubush zawitał pod moim tarpem o 2:00 mówiąc że jego plandeka przemokła i śpi w kałuży. Mój tarp na szczęście jest w stanie pomieścić nawet 3 osoby, niestety nie wytrzymał wiele dłużej, choć nie przemokł totalnie, to do rana odczuć można było na twarzy "kapanie" wody z przesiąkającego tarpa. Noc była chłodna ale mój super profesjonalny alpinistyczny śpiwór z Tesco za 35zł dał radę po raz kolejny!

Rano nieco połamani ruszyliśmy w stronę złotego potoku z planem zjedzenia śniadania, dalsze plany i kierunek wyprawy nie był jeszcze znany.
Obrazek Obrazek Obrazek

Po dotarciu do Złotego potoku, zaczęło padać. Postanowiliśmy przejąć kontrolę nad miejscowym przystankiem, rozłożyliśmy swoje noże, kuchenki, w pobliskim sklepiku zaopatrzyliśmy się w bułki, serek topiony i pomidora.
Obrazek Obrazek

Najlepsze śniadanie na wypadzie jakie kiedykolwiek jadłem, zresztą Kubush twierdził to samo. Po zjedzeniu śniadania pogoda się poprawiła. Ruszamy w stronę Koniecpola, po drodze mijamy zagrodę dzików.
Obrazek ObrazekObrazek

W końcu mam możliwość przyjrzenia się temu zwierzęciu które jeszcze rok temu budziło we mnie strach niczym chupacabra. Jedziemy przez wsie w których nawet krowy dziwnie się na nas patrzą, nie dziwie się - jedziemy drogą wzdłuż torów ciągle driftując na rozłożonym na niej gnoju, błocie i piasku. Właściwie to mijamy tylko kilka domów przez kilkanaście kilometrów.

Obrazek Obrazek Obrazek

W Koniecpolu trafiamy na Biedronkę w której kupujemy kolację, "napoje" na wieczór i jedziemy dalej, zahaczamy o pobliski zabytkowy pałacyk po czym kierujemy się w stronę słynnej Włoszczowej. Trafiamy na jakiś stary młyn, za Krasocinem zatrzymujemy się na odpoczynek, po czym dochodzimy do wniosku że trzeba szukać miejsca na nocleg, Kubush wypatrzył wspinając się na szczyt kamieniołomu lasy na Płn.Wschód od nas, jedziemy.

Obrazek Obrazek Obrazek

Po drodze Kubush łapie gumę, na szybko pompowanie i jazda dalej, dętkę załata się na miejscówce.

Docieramy do niewielkiego lasu w którym każde dosłownie drzewo ustawione jest w rządku a na ziemi mech nasiąknięty wodą która aż tryska z pod butów. Szukamy dalej... Po dłuższym czasie w końcu znajdujemy miejsce w niewielkim młodniku sosen i brzozy, do dyspozycji mamy szerokości liczone w dziesiątkach centymetrów ale nie ma co wybrzydzać, idą chmury trzeba się rozbijać. Oczywiście zanim już rozłożyliśmy swoje tarpy nieco nas zmoczyło po czym gdy obozowisko było gotowe deszcz ustał. Po kolacji znów zaczęło padać, mimo że widać gwiazdy to leje centralnie na naszą miejscówkę :/ Tym razem deszcz nie był wielki, padało do 3:00 ale nie przynosząc większych szkód, no chyba że na zdrowiu. Kubush coraz bardziej przeziębiony :(

Obrazek Obrazek Obrazek

Wstajemy dopiero koło 10:00, plan jest taki aby jechać na Kielce w których znajdę aptekę i kupię maść na bolące kolano, po drodze tradycyjnie zatrzymujemy się na śniadanie, tym razem już na bogato... 2 Bułki, większy serek topiony i pomidor.

Obrazek Obrazek Obrazek

Gdzie jedziemy? Kolana bolą coraz bardziej, nie jedziemy do Kielc. Szatański plan zawiódł nas na dworzec w Wolicy. Po drodze mijamy zamek w Chęcinach, piękne tereny Gór Świętokrzyskich, mijamy też górę o nazwie Miedzianka przy której jest jakieś muzeum górnictwa.

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek


Cz.2
W Bukownie dopada nas deszcz, przeczekujemy pod przejściem podziemnym na dworcu po czym ruszamy po zakupy na kolację. Dalej wycieczka wiedzie przez spalone przez ostatni pożar tereny leśne, docieramy na miejsce. Na razie nie pada.

Obrazek Obrazek Obrazek

Rozbijamy swoje tarpy, zaczyna się deszcz, ale postanawiamy upiec zakupione w Biedronce piersi z kurczaka, kukurydzę. Siedzimy mimo deszczu, ognisko coraz lepiej się pali, ciepło miło i ciekawe rozmowy w miłym towarzystwie. Zjadamy kolację i idziemy spać, znów nie mając konkretnych planów na ten dzień.

Obrazek Obrazek Obrazek

Rano, chciało by się napisać ale nie, jest prawie południe... Wygrzebujemy się ze swoich śpiworów po czym tracimy kolejną godzinę na błąkamy się po obozowisku bez sensu, dochodząc do wniosku że trzeba by się zwijać. Tak więc robimy.

Obrazek Obrazek Obrazek

Dziś lecimy w stronę Dulowej, plan zakłada przejechanie przez puszczę i pstryknięcie fotki zamku w Rudnie, tak też się staje. Puszczą Dulowską jedziemy praktycznie cały czas drogą rowerową mijając piękny las który ciągle się zmieniał. Po wspinaczce z obciążonymi rowerami na zamek Tenczyn, ruszamy w kierunku sklepu w celu kupienia czegoś do picia. Zatrzymujemy się w Alwerni po czym dochodzę do wniosku że nie tylko kolano coraz bardziej odmawia posłuszeństwa, to w naszą stronę nadchodzą kolejne deszczowe chmury. Zdecydowaliśmy się zakończyć wycieczkę, i dojechać rowerami do Pszczyny.

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Cała droga z Alwerni do Pszczyny została pokonana międzynarodową ścieżką rowerową która ciągnie się od Krakowa przez Pszczynę do Wiednia. Znów mijamy piękne tereny, tym razem jest już mniej podjazdów ale kolano boli coraz bardziej. We wsi Gromiec nieco zgłodnieliśmy, po czym tym razem postanowiliśmy zjeść konkretny i pełnowartościowy posiłek nie licząc się z pieniędzmi. Zakupiliśmy więc po 2 kajzerki, serek i pomidora.
Wszystko wszamaliśmy na jedynym w okolicy moście który pomógł przeprawić się przez Wisłę.

Dalsza część wycieczki prowadziła przez Oświęcim, po drodze mijaliśmy obie części obozu po czym w końcu dotarliśmy do Pszczyny. Ja jednak postanowiłem do domu wracać pociągiem, kubush dalej do Zabrza rowerem.

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Cały wypad jak najbardziej udany, i jeden z najlepszych jakie w życiu przeżyłem, nie chodzi tylko o widoki ale i o towarzystwo. Było super, trochę szkoda że cała wycieczka skończyła się dzień wcześniej ale jak się okazało cała noc i następny dzień były deszczowe i super zimne, więc akurat nie szczególnie jest mi przykro że postanowiliśmy wracać! Zwiedziliśmy jednak kawałek Polski, przeżywając jednak fajną przygodę, zwiedzając ciekawe miejsca. Łącznie w 4 dni przejechaliśmy ponad 250km

Cała trasa (Mapa+gpx) i więcej fotek na: Blogu :)
Ostatnio zmieniony 16 sie 2012, 21:16 przez kamykus, łącznie zmieniany 2 razy.
Awatar użytkownika
birken1
Posty: 844
Rejestracja: 11 sty 2010, 18:59
Lokalizacja: Świętokrzyskie
Płeć:

Post autor: birken1 »

kamykus pisze:po drodze mijamy zagrodę żubrów.
tyś widział żubra :-P Fajnie. Szkoda że ostatecznie mnie nie odwiedziliście ;-)
Awatar użytkownika
kamykus
Posty: 700
Rejestracja: 25 gru 2011, 19:47
Lokalizacja: Bielsko-Biała
Tytuł użytkownika: Leśny Dziad
Płeć:

Post autor: kamykus »

Też żałuję, nie starczyło czasu, bo ostatecznie mieliśmy tylko 4 pełne dni, za mało aby dotrzeć w twoje okolice i wrócić. Chcieliśmy uniknąć powrotu pociągiem, ale w głowie tysiąc planów na minutę i cały czas zmienialiśmy kierunek jazdy :p
PS: Błąd poprawiony :p :oops:
"Nie cierpię mojego rozdwojenia jaźni, jest świetne"
Awatar użytkownika
Młody
Posty: 898
Rejestracja: 01 sty 2009, 19:19
Lokalizacja: Tychy
Gadu Gadu: 9281692
Płeć:
Kontakt:

Post autor: Młody »

No no... graty 8-)
Forum to nie agencja towarzyska-NIE DOGODZIMY KAŻDEMU !

Życie należy przeżyć tak, aby gołębie przelatujące nad Twoim grobem zesrały się z wrażenia.
https://www.fasttrans.com.pl/
ODPOWIEDZ

Wróć do „Imprezy, wyprawy oraz spacery”