Tanto pisze:a Olek OM2 - to kolejne cudo....chyba najmniejszy analog lustrzany....ech...
Nie, najmniejsze lustro to Pentax 110!
http://www.cameraquest.com/pentx110.htm
http://tnij.org/fpbs
http://www.electricedge.com/greymatter/ ... x110-2.jpg
http://img52.imageshack.us/img52/5929/dsc9313.jpg
Fredi pisze:a ja jestem ciekaw dlaczego ludzie wciąż hołdują zenitom, mimo iż w takich samych cenach można kupić kilkanaście innych aparatów o niebo lepszych od przypadkowych zenitów.
Siła głębokiego zakorzenienia tego sprzętu w świadomości Polaków dorastających przed otwarciem granic. Nadal bardzo często przy przeglądaniu rodzinnego archiwum słyszy się coś w stylu "a ten album zrobił wujek Stefan Zenitem*" Niestety to strasznie prymitywna konstrukcja. Toporność aż razi. Da się robić zdjęcia, ale to uczucie podobne do jedzenia zupy widelcem. Przesiadka na aparaty japońskie to fizyczna wręcz ulga.
* opcjonalnie FEDem, Zorką, Smeną, Kievem.
A co do aparatu na wyprawy ekstremalne - ja wybieram analogowe lustro. Dobremu slajdowi (choćby przeterminowanej 2 lata Velvii, Provii) do tej pory nie podskoczy żadna matryca do 4 kzł w dziedzinie koloru. Za grosze można mieć obiektywy o dużej jasności i ciekawym rozmyciu tła. A w tej chwili całkiem niezłe negatywy można kupić po ok 5zł/rolka 36 klatek (Fuji Superia X-tra 400). Wołanie to 6,50zł (za slajd i negatyw) w Rossmanie (aczkolwiek Warszawiakom bardziej polecam Foto-Relax - negatyw wołają w tej samej cenie, a robią to szybciej i pewniej). Skanować można za pomocą pierwszej lepszej cyfrówki z manualnymi ustawieniami, kilku kawałków kartonu, kawałka pleksi i ewentualnie lampy błyskowej z wbudowaną fotocelą za ok 30-40zł z allegro (ta ostatnia przyda się i w plenerze). Dla zainteresowanych polecam lekturę -
http://tnij.org/fpef .
No i kolejna sprawa - inaczej się "czuje" niekoniecznie drogi, ale dobry analogowy, manualny aparat. Mechanika, solidność ewentualnej elektroniki - powalają jakością. Serwisowałem Pentaxy (P50, MESuper), Chinony (CE4, CG5), Revueflexa (AC3). Te aparaty są doskonale przemyślane i wykonane. Materiały w środku są bardzo porządne. Wizjery są wręcz cudne (zwłaszcza P50 i MESuper).
Tak żeby zachęcić, bo to nie jest przesadnie droga impreza:
Po prawej Chinon CE4 z obiektywem 50mm f/1.9 i z widocznym potężnym lampiszczem - 100zł. Po lewej Chinon CG-5 z takim samym obiektywem, miniaturowym gripem z zapasowymi bateriami i z pokrowcem - 50zł.
Po lewej Pentax P50 (25zł) z obiektywem Pentax SMC-M 200mm f/4 (60zł). Po prawej korpus Pentax MZ-10 kupiony za 49zł, używany zazwyczaj z SMC-DA AL II 18-55mm 3.5-5.6 (od 100zł za używkę, a szkiełko jak na kita zacne).
(taak... przyznaję się... uwielbiam te aparaty i w ramach odprężenia bawię się nimi, macam, konserwuję... ...jestem chory, prawda?

)
Używanie sprzętu analogowego ma jeszcze jedną wielką zaletę - człowiek jakoś bardziej myśli nad każdym zdjęciem. I z pięciodniowego wypadu wraca się maksymalnie z trzema, czterema rolkami filmu (ok. 140 zdjęć), ale za to lepszej jakości. Ma to też kolejny plus - baterie w analogu z ręcznym przewijaniem filmu potrzebne są tylko do działania światłomierza i kontroli czasów migawki (a i to nie zawsze). Zatem dwie-trzy bateryjki wielkości tabletek aspiryny wystarczają na długie miesiące fotografowania. A jeżeli kupimy korpus z całkowicie mechaniczną migawką i do tego tabelkę naświetlań oraz film czarno-biały i chemię, to możemy z powodzeniem fotografować nawet po użyciu broni EMP w okolicy
Bajdełej, gdzieś już na forum wrzucałem zdjęcie, jak pływam z MZ-10
