idealna racja żywnościowa

mniam, mniam...

Moderatorzy: Morg, GawroN, thrackan, Abscessus Perianalis, Valdi, Dąb, puchalsw

Awatar użytkownika
dziul
Posty: 199
Rejestracja: 06 mar 2010, 14:27
Lokalizacja: Warszawa
Gadu Gadu: 1399656
Płeć:

Post autor: dziul »

śfiść pisze: wybiorę się w Beskidy na 2-3 dni, wezmę to jedzonko i zobaczę czy się sprawdzi
No w końcu zaczynasz rozsądnie gadać ... :-P

Jest taka zasada ...
"Jedz małą łyżką , chochlą jak będziesz żarł to się zachłyśniesz " :mrgreen:

A inne tego samego znaczenie
"Mierz siły na zamiary"

[ Dodano: 2012-02-13, 21:48 ]
Q_x pisze:Nie każdy ma taki zapas sadła, który wystarczyłby do przejścia z Estonii na Gibraltar

A widzisz :D :P ... a ja mam ... Bo do WYPRAWY trzeba się najpierw przygotować :P :D
Ja to ... i do RPA bym się nie "wypalił " :P :D

yaktra
Na "zasiadkach" to chyba z nudów tyle wtrajasz ... :)
Awatar użytkownika
Q_x
Posty: 589
Rejestracja: 19 lut 2011, 15:30
Lokalizacja: G-dz
Tytuł użytkownika: człowiek-samodział
Płeć:

Post autor: Q_x »

Świściu - widzę, że to wyprawa jeszcze kompletnie w proszku.

Jak możesz, jak już tu wcześniej pisali - zacznij spacerować jak najszybciej, nabierzesz kondycji (tej takiej do chodzenia pod górę - to co innego, niż ta np. do biegania). Jak możesz - zabieraj plecak, stopniowo coraz cięższy, aż dojdziesz do docelowej wagi, przy okazji możesz się zatrzymać i popróbować jak Ci się najwygodniej gotuje, jakie duże te racje przygotować, ile garów naprawdę potrzebujesz (poprawne odpowiedzi: 2, 1 lub 0) co się jak odgrzewa, co ile czasu musi się namaczać zanim rozmięknie, co z czym się je. Zanotuj potem na tych racjach, szczególnie jeżeli coś będzie odbiegało od "zalać 0,5l wrzątku i poczekać chwilę" - jak człowiek jest zmęczony, to zapomina jak się rozstawia namiot, nie mówiąc już o tym co jest w jakim worku i jak trzeba to odmaczać.
Wariackie pomysły kulinarne najlepiej mi się testowało na takich właśnie spacerach - z jednej strony mogłem sprawdzić ile czasu i jak soczewica musi się moczyć, z drugiej - w przypadku wystąpienia komplikacji żołądkowych, w momencie, w którym mogłyby wystąpić, byłem już w domu.

Kuchenkę i paliwo warto na tak długi czas zabrać, na pewno. Na wypadek deszczu/silnego wiatru/katastrofalnej suszy/dla świętego spokoju. Chyba, że na tydzień przestawisz się na surojadztwo, co też jest jakimś pomysłem - wtedy do "gotowania" wystarczy Ci manierka i zapas jodyny do odkażania wody. (I dobre zdrowie, żeby to przeżyć).
To, czy to będzie prymus i benzyna, palnik i kartusz, kuchenka na paliwo stałe z zapasem "białego szaleństwa", czy palnik z puszki po koncentracie pomidorowym i ćwiartka dynksu - zależy od tego co już masz i lubisz, od budżetu i od tego, na co pozwala prawo w Bułgarii. Wszystko ma swoje wady i zalety, dodatkowe zastosowania i różne swoiste narowy.

To samo tyczy się garnka, schronienia, odzieży, wszystkiego. Najlepiej nauczyć się wszystkiego w "praniu wstępnym".

Te wszystkie wybory wiążą się też ze sposobem, w jaki lubisz podróżować (i Ty, i Twój organizm, ten może mieć inne zdanie od Ciebie) - są tu osobnicy napierający po 60 km/dzień po górach, są i tacy, którzy przejście 15 km po pagórkach z 15 kg plecakiem wspominają jako traumatyczne doświadczenie (moja skromna osoba nie jest w stanie przejść więcej, niż 30-35 km po płaskim dziennie). Każdy plecak przez pierwsze 2h będzie lekki, a później... Może obetrzeć Cię do żywego mięsa, albo zmusić do odpoczynku co 15 minut.
Awatar użytkownika
Daredevil
Posty: 14
Rejestracja: 13 mar 2012, 11:28
Lokalizacja: Wrocław
Płeć:

Post autor: Daredevil »

Zgadzam się z przedmówcami, warto skoncentrować się na lekkich (wagowo) i pożywnych posiłkach niż dźwigać niepotrzebne kilogramy (liofilizaty, chałwa, kuskus, czekolada, kisielki tid). Ja na Mont Blanc dowaliłem z 6 puszek tuńczyka z 6 fasoli, trochę makreli w puszkach i masę innego jedzenia. Do tego dogniotłem się 80 metrami liny, której nawet nie użyłem ;) Oczywiście miało to swój urok. Wyglądaliśmy jak "woły" objuczone mandżurem, kiedy to zespoły włoskie, francuskie śmigały jak kozice, my powoli poruszaliśmy się do przodu.
Najważniejszy jest survival!
Awatar użytkownika
trumpor113
Posty: 118
Rejestracja: 09 lut 2011, 21:37
Lokalizacja: Małopolska
Płeć:

Post autor: trumpor113 »

Witam wszystkich .
Właśnie przeczytałem moje starsze posty co do racji żywnościowej .
Muszę powiedzieć że wpadłem w śmiech :D .

Teraz wam opiszę jakie racje zabieram na wyprawy . Jeśli kogoś to nie interesuje może sobie zjechać w dół :mrgreen: . Ale polecam zostać :P . Może być dość zabawnie :D .

Zacznijmy więc :D

Na wyprawy jednodniowe (bez noclegu ) zabieram do jedzenia :
- własnoręcznie upieczone suchary .
- jakąś konserwę ,głównie rybę lub fasole,groch i inne warzywka .
- Do picia zabieram herbatę w termosie (niesłodzoną) , butelkę wody,orężady lub pepsi :P . Wiadomo zawsze miło się napić czegoś słodkiego ;D .

Jest tego dość mało ,ale w terenie nie chcę się zbytnio jeść :D .

Na wyprawy z noclegiem
-własnoręcznie upieczone suchary
-Kilka konserw
-Napoje wymienione wyżej
-Jakiś batonik lub czekolada
- Rzadko zabieram zupki chińskie ( w proszku ) .Głównie dlatego że się ciężko nimi najeść :mrgreen: .
-Czasem zabieram torebkę ryżu lub 2-3 laski kiełbasy :D .
- Zdarza mi się także zabrać trochę chlebka :D .

Co do żywności liofilizowanej to ciężko mi się wypowiedzieć . Jeszcze nie zdarzyło mi się jeść czegoś takiego :-D . Głównie dlatego że to wyrzucanie pieniędzy w błoto . Jeden posiłek kosztuje około 30 zł ;/ . Za 30 zł mógłbym kupić sobie jedzenie na 3 dni i codziennie mieć śniadanie,obiad,kolacje i coś do przegryzania w wędrówce :-P .

Dziękuję kolegą z forum za rady co do racji żywnościowej .
Pozdrawiam ! :mrgreen:
Awatar użytkownika
Q_x
Posty: 589
Rejestracja: 19 lut 2011, 15:30
Lokalizacja: G-dz
Tytuł użytkownika: człowiek-samodział
Płeć:

Post autor: Q_x »

Konserwy niestety sporo ważą. Mogę sobie coś dokupić po drodze, ale nie zabrałbym konserw z domu, wolę zabrać coś, co trudniej kupić w wiejskim sklepiku (małą buteleczkę oliwy, mleko w proszku wymieszane z płatkami, soczewicę). Za 30 zł obkupię się na parę ładnych dni.

Alternatywą dla zupek chińskich jest kuskus - jest to kasza instant, nie jest solony ani pompowany aromatmi, wzmacniaczami, polepszaczami itp. (w przeciwieństwie do zupek - dobrze smakuje i na słono, i na słodko)
Awatar użytkownika
Zirkau
Posty: 1972
Rejestracja: 29 maja 2010, 09:38
Lokalizacja: Zirkau
Płeć:

Post autor: Zirkau »

trumpor113 pisze: Co do żywności liofilizowanej to ciężko mi się wypowiedzieć . Jeszcze nie zdarzyło mi się jeść czegoś takiego :-D . Głównie dlatego że to wyrzucanie pieniędzy w błoto . Jeden posiłek kosztuje około 30 zł ;/ . Za 30 zł mógłbym kupić sobie jedzenie na 3 dni ...

Jesteś jeszcze w wieku pewnie, że możesz jeść byle co i nie znalazłeś się w sytuacji, że to co masz na plecach to jedyne jedzenie na conajmniej 3-4 dni.
Większa liczba konserw czy słoiczków zaczyna nadmiernie ciążyć. Ale na dłuższą metę, nie znajdziesz nic lepszego niż liofilizaty. ( choć smakowo, hm, można zrobic się wybrednym :D )
Na przeciętny wypad, w tych samych pieniądzach zjesz w schronisku czy restauracji. Ale nie deprymuj proszę posiłków, szczególnie tych których nie miałeś okazji nigdy jeść. Ich ogromna zaleta to waga. A na drugim wartość odżywcza.
Awatar użytkownika
yaktra
Posty: 823
Rejestracja: 05 kwie 2010, 18:57
Lokalizacja: z krainy szaraka
Tytuł użytkownika: tropiciel/ fotograf
Płeć:
Kontakt:

Post autor: yaktra »

yaktra
Na "zasiadkach" to chyba z nudów tyle wtrajasz ... :)
Yaktra na zasiadkach nie może walnąć cybucha, więc co? no właśnie, żrę...
Q_x pisze:Konserwy niestety sporo ważą
Zgadzam się, są również nieporęczne. Trza je dobrze ułożyć aby nie hałasowały. Ja je wszystkie sklejam taśmą izolacyjną i okręcam ręcznikiem. Konserwy turystyczne to moje takie nieco zboczenie zza kierownicy. Są dla mnie wartością DOSŁOWNIE odżywczą. Po konserwie czuję się syty bom ja mięsiarz nie lada. Pochłaniam tnąc nożem na kawałki zagryzając chlebem. Jedna konserwa daje mi poczucie sytości na 6 a nawet 8 godzin (porcja duża). Na zasiadkach niema pospiechu jednak na szlaku wchłaniam w ciągu (góra) pięciu minut popijając niegazowaną wodą mineralną. Aby nie tracić czasu. Myślę, że wartość energetyczna takiej konserwy dorównuje dobremu obiadowi. Nie zabija kiszek jeno daje kopa...
Okiem naszych obiektywów http://yaktrafotografia.jimdo.com/
Awatar użytkownika
ArturZ
Posty: 151
Rejestracja: 21 sty 2012, 01:34
Lokalizacja: Kurpie
Tytuł użytkownika: Przechadzający się
Kontakt:

Post autor: ArturZ »

A co powiecie o słoiczkach z zupkami dla niemowlaków i małych dzieci, W grę wchodzą raczej te dla dzieci powyżej 1 roku - są objętościowo największe.
U mnie obecnie schodzi tego mnóstwo, chyba świsnę dzieciakom i przetestuje na najbliższej wyprawie icon_twisted
Awatar użytkownika
Qasz
Posty: 463
Rejestracja: 19 paź 2010, 22:14
Lokalizacja: Jaworzno
Gadu Gadu: 1987028
Tytuł użytkownika: Tata psychopata
Płeć:

Post autor: Qasz »

Szkoda że tego w puchach nie robią :P ale za to jest fasolka. Na ogół podróżuje na suchym żarciu ale zawsze są 2-3 puszki konserwy, żelazna porcja musi być.
Lotus Turbo Challenge II
Don't Fak-up, Pack-up and Let's go!
Awatar użytkownika
Zirkau
Posty: 1972
Rejestracja: 29 maja 2010, 09:38
Lokalizacja: Zirkau
Płeć:

Post autor: Zirkau »

słoiczki to przecież cieżar całkiem spory. Wodę po drodze zawsze zbierzemy. Natomiast mleko w proszku czy kaszki dla dzieci to całkiem smaczny i pożywny posiłek. Ale trzeba lubić kaszki.
Ja długo bez mięsa nie pociągnę. Musi byc i basta.
Awatar użytkownika
Q_x
Posty: 589
Rejestracja: 19 lut 2011, 15:30
Lokalizacja: G-dz
Tytuł użytkownika: człowiek-samodział
Płeć:

Post autor: Q_x »

Artur - Chodzi o te papki typu "potrawka z gęsi w smaku niepodobna do niczego"? Jeżeli tak - podziwiam, nie zazdroszczę :P

Poszedłbym krok dalej: jak już trzeba jeść brejkę (smaczną zupę-krem znaczy), to można ją przyprawić jakoś po ludzku i wysuszyć w suszarce do grzybów. Później może służyć jako sos w proszku (płatkach?) do jakiejś soczewicy albo kuskusu.

Jedną pierdołę zawsze można jeden dzień ponieść. Tylko żeby to było warte dźwigania... Nosiłem różne rzeczy, m. in. twarożek, dżem, piwo, ziemniaki, mleko, jajka. Osobiście, jak już mam coś wodnistego dźwigać w teren, to zamiast słoika wolałbym podobnej wagi schaboszczaka albo innego stejka do usmażenia na żarze pierwszego wieczoru - na pewno taniej, prawdopodobnie smaczniej. Cokolwiek by to było - chodzi o coś, co nie będzie miało uroku zupy instant albo ziemniaczanego pjure.

Wszystko sprowadza się do tego, kto co chce robić w terenie - co innego wymyśli miłośnik ASG, co innego podpasuje piechurowi weekendowemu, co innego "tygodniowemu", co innego pakuje się do auta na biwak albo na ryby itd.
Awatar użytkownika
trumpor113
Posty: 118
Rejestracja: 09 lut 2011, 21:37
Lokalizacja: Małopolska
Płeć:

Post autor: trumpor113 »

Zirkau pisze:Jesteś jeszcze w wieku pewnie, że możesz jeść byle co
Jeśli posiłek nie kosztuje 30 zł za 200 gramów, to znaczy że jest śmieciem i się nie nadaje do jedzenia ;/ ?? Dobrze zrozumiałem ??
Zirkau pisze:Ich ogromna zaleta to waga. A na drugim wartość odżywcza.
A trzecią jakże ich niska cena :lol: .

Co do kaszek dla dzieci , trzeba lubić ten smak (czy raczej brak smaku) . Ja tam nie biorę na wyprawy bo nie przepadam :-/
Awatar użytkownika
Zirkau
Posty: 1972
Rejestracja: 29 maja 2010, 09:38
Lokalizacja: Zirkau
Płeć:

Post autor: Zirkau »

trumpor113 pisze:
Zirkau pisze:Jesteś jeszcze w wieku pewnie, że możesz jeść byle co
Jeśli posiłek nie kosztuje 30 zł za 200 gramów, to znaczy że jest śmieciem i się nie nadaje do jedzenia ;/ ?? Dobrze zrozumiałem ??
Zle. Cena nie gra roli, nie skupiaj się na niej. Ale znajdź mi prosze pełnowartościowe odżywczo zestsawy pokarmów które dają tyle lub więcej kcal z 1g masy która można zabrać ze sobą. Gwarantuje, że nie będzie to proste. Czyli nie jest to wyrzucanie pieniędzy w błoto jak to sam określiłeś.

Ja wcześniej też żywiłem się zupką oświęcimką (chińskie zalewajjki), jadłem chleb z kiełbasą i cukrem, potrafilem nie jeść caly dzień a mimo to nie czułem braku zmęczenia. Mogłem pic całą noc, by następnie iść na wykłady.
Obecnie odczuwam każdy zbędny gram niesionego ekwipunku, muszę zjeść pełnowartościowy posiłek i czuję czy coś jest lekko strawne czy też nie i ile wysiłku kosztuje mój organizm trawienie niektórych pokarmów.
Przerobiłem liofilizaty i musze przyznac ze sa bardzo wygodne. A jeśli jeszcze dodatkowo wydajesz 30 zł jak 3 zupełnie nie przejmujesz się ceną a patrzysz wyłącznie na korzyści. NIe zawsze trzeba szukać kompromisu.

Na spływach kajakowych np. takich 1-2 dniowych moim koronnym przysmakiem obecnie jest Gulasz Angielski z Biedronki - przysmażony na ognisku z królową musztard Stołową firmy Pegaz :D

I uwierz, jeśli mialbym do wyboru obiad w restauracji czy liofilizat to wybrałbym zdecydowanie restaurację.
Ostatnio zmieniony 15 mar 2012, 16:23 przez Zirkau, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Q_x
Posty: 589
Rejestracja: 19 lut 2011, 15:30
Lokalizacja: G-dz
Tytuł użytkownika: człowiek-samodział
Płeć:

Post autor: Q_x »

Ale znajdź mi prosze pełnowartościowe odżywczo zestsawy pokarmów które dają tyle lub więcej kcal z 1g masy która można zabrać ze sobą.
Jak bardzo "pełnowartościowe"? Chodzi o zawartość mikroelementów i ilość kalorii? Jeżeli tak, to: pemmikan, owsianka i olej. Albo ryż, serwatka w proszku i smalec. Jeżeli chodzi też o wysokie walory estetyczne (smakowe, zapachowe, dotykowe) i zawartość witamin, to niestety muszę się zgodzić, gotówka+restauracja to jedyna opcja naprawdę smaczna, dostatecznie lekka i o długim czasie przydatności. :P
Awatar użytkownika
Zirkau
Posty: 1972
Rejestracja: 29 maja 2010, 09:38
Lokalizacja: Zirkau
Płeć:

Post autor: Zirkau »

pemmikan to już prawie liofilizat, owsianka blisko tego leży. Natomiast tłuszcz hm, no nie da się zmniejszyć jego wagi. Ale jadasz owsianką ze smalcem ? :p
Serwatka w proszku + smalec => toż to biegunka gwarantowana :D

To ja już wolę liofilizaty :)

Brać należy także pod uwagę: liofilzaty to już 1 opakowanie i gotowy posiłek. I nie ma sensu stwierdzać że jest zły bo drogi. A kupując tanio:
- kuskus
- smalec
- owsiankę
- mleko w proszku

staniemy w końcu z dylematem - braku sosu pomidorowego czy sosu ciemnego. No bawić się z sosami typu Knorr czyli gotujemy na 2-3 garnki czy tylko jeden ?

Jeśli czyta nas Rzez, fanatyk filozofi UL - czym się żywi ? w spisie też widać liofilizaty:
http://akson.sgh.waw.pl/~mb39356/Norway ... _draft.xls
Awatar użytkownika
miśka
Posty: 190
Rejestracja: 02 mar 2011, 20:00
Lokalizacja: 3miasto
Gadu Gadu: 13946836
Płeć:
Kontakt:

Post autor: miśka »

Zirkau pisze:słoiczki to przecież cieżar całkiem spory. Wodę po drodze zawsze zbierzemy. Natomiast mleko w proszku czy kaszki dla dzieci to całkiem smaczny i pożywny posiłek. Ale trzeba lubić kaszki.
Ja długo bez mięsa nie pociągnę. Musi byc i basta.
mleko i kaszki to najgorsza rzecz jaką można dać dzieciom. Jedyne wartości to tłuszcz (bo małoprzyswajalnych i sztucznych witamin nie licze). Dodatkowo mleko i jego przetwory silnie wychładzają i zafegmiają organizm.
Lubie mleko podobnie jak czekoladę, ale raczej spożywam je tylko w domu pomiędzy naprawdę wartościowymi posiłkami, z nie zasmarkanym nosem i zatokami.

Liofilizatorem ktoś mnie zapewne kiedyś częstował, ale nie rozumiem po co jeść takie wymysły skoro mogę sobie strzelić np kasze jaglaną z odrobiną oleju lnianego i np suszonymi malinami czy rodzynkami. I po takim jedzonku mam odpowiednią ilość: wolnorozkładające się węglowodany, białko, wit. B (ryboflawiny, tiaminy...), żelazo, miedź, krzem, lecytyna, błonnik, kwasy omega, miliard innych witamin ;)
robi się 20 min, pięknie pachnie i można później całe godziny napitalać po górkach np ;]
Q_x pisze: Poszedłbym krok dalej: jak już trzeba jeść brejkę (smaczną zupę-krem znaczy), to można ją przyprawić jakoś po ludzku i wysuszyć w suszarce do grzybów. Później może służyć jako sos w proszku (płatkach?) do jakiejś soczewicy albo kuskusu.
ciekawy pomysł ;)
Awatar użytkownika
Q_x
Posty: 589
Rejestracja: 19 lut 2011, 15:30
Lokalizacja: G-dz
Tytuł użytkownika: człowiek-samodział
Płeć:

Post autor: Q_x »

Dyskusja powoli zjada własny ogon. Idealnych racji nie ma i nie będzie. Nic "idealnego" nie ma. Dobre jest to, co odpowiada czyimś potrzebom.

Ma być lekko, smacznie, tanio, niepsująco, pakownie, różnorodnie, bez zbędnego wysiłku, tak, żeby rybka z wody dobrze smakowała :D

Pemmikan i owsiankę z olejem jadł Kamiński przy okazji chyba Transantarktiki, więc rozwiązanie jest raczej dobrze sprawdzone - i wiadomo, że niesmaczne. Na dzikim ryżu i serwatce człowiek też przeżyje raczej długo - smalcem można "doprawić" ryż.

Lekkie jest to co jest suche i nie wymaga 20 min. gotowania. Najlżejsze jest to, czego się nie nosi (woda...).
Tłuszcz ma najlepsze proporcje kaloryczności do wagi, ponad 2x wyższe od białka i skrobii. Pewne pokarmy wymagają szczególnej obróbki (np. rośliny strączkowe). I tyle. To, co się przegotuje naprzód, co rozdrobni, wysuszy, czym przyprawi - to zależy wyłącznie od ludzkiej fantazji, prawda?

Pjure ziemniaczane smakuje byle jak, więc dodaję zupy w proszku jako przyprawę, smażę z tego tłustawe placki i jest git. 125g proszku, 20g tłuszczu, rezultat to pow 600 kcal czegoś - jak na składniki - niespodziewanie smacznego. Albo soczewica z sosem - tylko trzeba namoczyć jakiś czas wcześniej.
Awatar użytkownika
miśka
Posty: 190
Rejestracja: 02 mar 2011, 20:00
Lokalizacja: 3miasto
Gadu Gadu: 13946836
Płeć:
Kontakt:

Post autor: miśka »

Q_x pisze: Lekkie jest to co jest suche i nie wymaga 20 min. gotowania.
haha xd

ale chyba zgadzamy się że jeśli ktoś ma ochotę zjeść coś wartościowego, co go wręcz nie osłabi musi przygotowanie zająć jakieś 20 min.
No chyba ze ktoś uważa że to o 10 min za dużo to niech sobie wciąga lio ;p

Opowiadał mi współtowarzysz wypraw w dżungle i góry Am. Płd o Marku Arcimowiczu (fotograf NG), który jakiś czas pracował w Indiach w restauracji i podczas wyprawy robił za kucharza, bo wszyscy byli zachwyceni jego przyprawianymi posiłkami z liofilizatorów Oo
Awatar użytkownika
Q_x
Posty: 589
Rejestracja: 19 lut 2011, 15:30
Lokalizacja: G-dz
Tytuł użytkownika: człowiek-samodział
Płeć:

Post autor: Q_x »

Miśka, szybko i ciepło to jest garść orzechów (dwie garście, pół czekolady, emenemsy jakieś) i do tego kawa. Albo po całości - z almanachu technik uberlightowych: surojadztwo. Palnik, czy nawet kubek jest wtedy niepotrzebny.
Jak ktoś musi napchać sobie bęben, żeby się najeść (ja tak mam), wystarczy pamiętać o tym, że skrobia najbardziej ze wszystkiego pęcznieje po spożyciu - można wciągnąć trochę ciastek/sucharów/płatków i popić.
ODPOWIEDZ