Pogoda dopisała, urokliwe, późne lato okazało całą swą krasę.
Tu link do Picassy, gdzie jest album, ze zdjęciami Mateusza:
https://picasaweb.google.com/1063358395 ... SkrwyLewej#
Spacer Doliną Skrwy rozpoczęliśmy nie od Gostynina, jak to pierwotny plan zakładał, ale od miejscowości Lisica pod Gostyninem, skąd właściwie zaczyna się rezerwat. Szlak wiedzie wschodnią stroną doliny, jednak my wybraliśmy zdecydowanie bardziej urozmaicony a przez to - ciekawszy teren, rozciągający się na zachód od rzeczki. Zdecydowaliśmy się tam skierować swoje kroki...
Kiedy ranne wstają zorze a rosa chłodzi strudzone stopy...
Skrwa, wypływająca z rezerwatu... Otulona w mgłę i szept klonów.
Początek drogi...
I zaczyna się prawdziwa przygoda.
To jest rezerwat.
Piękny rezerwat
Ale, żeby oddać to piękno - trzeba poświęceń.
A słoneczko coraz wyżej.
Mała przeprawa.
Dalej wcale nie było lepiej.
Chociaż właściwie to dopiero poczatek i jeszcze płaski teren
Trzeba tę chwilę uwiecznić.
Chcieliśmy tam wejść i popatrzeć na okolicę z góry, ale prawie na progu uwite było, zajęte, ptasie gniazdo...
Diś jest tu podmokła łąka. Wiosną - wielkie rozlewisko.
Las łęgowy.
I spacer po łęgu.
W głębokim jarze, jakimi pocięta jest cała okolica.
I kolejny jar do przebycia - a ścieżek brak.
A po wydostaniu się z niego robi się lekko, łatwo i przyjemnie.
Panie mrówki gorączkowo szykują się na nadejście chłodnych dni.
I znów zanurzeni w miły chłód.
Znaleźliśmy niezłą miejscówkę.
Niezłą, bo ze zbocza jaru tryskało krystaliczną wodą leśne źródełko.
Widać, że jacyś surwiwalowcy trafili tu przed nami i zostawili spragnionym chochelkę i puszkę na wodę.
Strumyk, który niesie w głąb lasu wody źródła.
A tak wygląda otoczenie. Jak się później okaże, to miejsce i samo źródło musiało być magicznym miejscem druidów i emanować ich mocą. Skuszeni krystalicznie czystą wodą zaparzyliśmy sobie herbatę na źródlanej wodzie i napełniliśmy bukłaki.
I samo źródełko, gdzie ktoś próbował nawet cembrowinę układać.
A tu - wyraźnie widać świetlistość, która otacza Mateusza. Czyż to nie magia wody ze źródła sprawiła?
No, i Skrwa wpływająca do rezerwatu.
Powoli żegnamy się z rzeczką i gostynińskim ozem. Ale do domu jeszcze kilkanaście kilometrów pozostało.
Jednak po drodze nie zabrakło atrakcji - ot, choćby ten bunkier z kompletnym wyposażeniem.
W środku widać pełen komfort.
Z drzew zwisają liany, na których nawet Tarzan miałby używanie.
Stary, zdewastowany cmentarz - pozostałość po przedwojennym, holenderskim osadnictwie. Ciekawe, zapewne władze gminy doskonale orientują się, że tego rodzaju obiekt znajduje się w jej granicach i nie robią nic, żeby chociaż utrzymać stan zachowania.
Obrazu dewastacji ciąg dalszy.
I dalszy... A to tylko fotka - bo po bliższym przyjrzeniu się, ot, choćby pod nogi tylko - makabra... Powyciągane z mogił obuwie, resztki ubrań... A żyjemy w cywilizowanym, XXI wiecznym kraju w środku kulturalnej Europy.
Herbatka smażona na patelni to hit tego wypadu - tym bardziej, że na wodzie z magicznego żródła.
Magiczna moc druidów, zachowana w wodzie z leśnego źródła zadziałała jeszcze raz - połączona z kosmiczną technologią rodem z NASA spowodowała, że zwykła, liofilizowana zupka dodała nam większych skrzydeł, niż Red Bull... Tak pędziliśmy, że zapomnieliśmy o foceniu... Z tym, że dalsza droga i niewielkie lasy, to zarówno dla Mateusza, jak i dla mnie niemal chleb powszedni, więc co tu uwieczniać ?
W każdym razie obaj mamy wiele wspólnych tematów i nadzieję na kolejne, udane wyprawy. A kto nie był - niech żałuje...