Piątkowy wieczór został spożytkowany na pakowanie plecaka. Sen przyszedł po północy ,a budzik wzywał do pobudki już o 4 rano. Za oknem jest ciemno. Śniadanie, spacer z psem i o 5.00 ruszam w kierunku przystanku. Jest sobota, pierwszy autobus ,więc nie dziwi mnie panująca pustka na przystanku i ulicy. Takie ciche i śpiące miasto lubię.

Nadjeżdża MPK. Wsiadam do środka i jak zwykle czuje na sobie wzrok wszystkich pasażerów którzy ze zdziwieniem patrzą na takiego zielonego ludka. Rozglądam się w około i pierwsze co mi się rzuca w oczy to to że na ok. 20 osób w autobusie włącznie ze mną jest 4 mężczyzn. Reszta to kobiety. Stare i młode piękne i brzydkie do wyboru do koloru. Usadawiam się wygodnie. I nagle do moich uszu zaczyna dochodzić trajkotanie. Kobietki siedzą grupkami ,nachylone ku sobie i rozmawiają. Postawa mężczyzn jest całkiem inna. Siedzą cicho wpatrzeni w jakiś punkt za oknem… O czym można tak p…..ć o 5 rano bez przerwy. Czyżby coś strasznego wydarzyło się w jakimś serialu "G jak głupota"? Ta ciągła paplanina zaczynała mnie męczyć - przypomniałem sobie dla czego nie lubię komunikacji publicznej. Już zaczynałem myśleć ,że za chwilę stracę cały dobry humor gdy przed oczami przeleciała mi pewna scena z filmu analogiczna do tego co się działo wokół mnie tak mniej więcej od 55 sekundy.


Z Bananczykiem spotkałem się chwilę przed 6 jeszcze jeden przejazd na szczęście krótki i wchodzimy w las. Kierujemy się przez poligon "Zielona" w kierunku Krasnych Stawów.

Krasne Stawy


I ruszamy to lasami to wrzosowiskami w kierunku wsi Ciasne gdzie chcemy wskoczyć na zielony szlak.

A Ciasne się rozbudowują. Słupy wszystkie nowe. Skrzyżowań też jakby tak więcej -wieś się rozbudowuje . Nie tracimy czasu na szukanie szlaku kierujemy się na jezioro Komosa. Idąc w kierunku tego zbiornika spodziewałem się , znanego już sobie widoku. Jakże byłem zdziwiony zastanym krajobrazem. Ktoś skradł wodę.

Pozostała jedynie wijąca się po dnie Krasna Rzeczka.

Tu już nie mamy problemu z odnalezieniem szlaku. Jak po sznurku idziemy w kierunku Supraśla. Jak najszybciej staramy się przejść przez miejscowość , ale tak aby ominąć centrum. Widok z jednej z ulic .

Rzeka Supraśl

Przerwa za Posupraślem. Na wiacie o nazwie „Dębowik” z którą mam parę dość miłych wspomnień z dawnych wędrówek.

Jakbyśmy wyczuli nadchodzący deszczyk bo gdy tylko się rozsiedliśmy zaczęło dość mocno mżyć.

"Ulewa" nie trwa długo. I zgodnie z opisem szlaku ten odcinek jest trudniejszy. Błotniste drogi.

Dość spore podejścia. Można się zdziwić.


Marsz "szczytem". I niespotykany w lesie dźwięk który dotarł do naszych uszu. Z wieży kościoła Supraskiego ulatywała w świat pieśń odegrana chyba na trąbce „ Z dawna polski tyś królową”. Las, jego odgłosy, mżawka i ta melodia. Od razu na myśl mi przyszły wszystkie nasze zrywy narodowe, powstańcy i partyzanci dla których te lasy były domem. Niesamowity klimat.


Prawie jak w górach



Czas schodzić ku dolinom i zacząć szukać miejsca na spoczynek


Dochodzi godzina 15. Miejsce na obóz już wybrane. Było tak dzikie i nie nosiło żadnych niedawnych śladów gospodarki leśnej, że zacząłem się obawiać czy to nie rezerwat jest. Po chwilowym wahaniu doszedłem do wniosku ,że jednak to „zwykły” las jest.

Gdy Bananczyk kręcił się przy obozie ja biegałem po okolicy zachwycając się miejscem. Szybko też odkryłem dlaczego wszędzie jest pełno stojącej wody – byliśmy blisko rz. Supraśl.



Leśne schronienie powstało w mgnieniu oka. W godzinę byliśmy rozbici. Drewno na ognisko zostało zebrane, zostało tylko rozpalić ognisko i przygotować ruszt na kurczaka.

Zapada zmrok. Ostatnie prace w świetle ogniska i lampy naftowej.

I można się cieszyć widokiem pieczonego kurczaka.


I dyskutować przy kropelce czegoś mocniejszego.

Tak się zagadaliśmy ,że nie dopilnowaliśmy ogniska. Trzeba było obniżyć ruszt. Późnij lampa zaczęła szwankować (wypalił się knot) i mimo ostrzeżeń Bananczyka ,że w tej chwili moje zdolności manualne pozostawiają wiele do życzenia zacząłem rozbierać lampę i kombinować z dorobieniem knota . Jak się pewnie domyśliliście Bananczyk "wykrakał" i nie szło mi składanie do kupy tego ustrojstwa. ;( ( rano złożyłem to to w minutkę



Noc była ciepła. Wyspani i wypoczęci zabraliśmy się za sprzątanie, pakowanie i poranną toaletę.


Jeszcze tylko mała sesja zdjęciowa.



Znalezione przez Bananczyka czaszki. Chyba sarnie ?Wogule w okolicy walało się sporo części szkieletu. Dużych i małych.



Wracamy na szlak i po krótkiej wędrówce trafiamy na Krzemienne. Jest tam tylko jeden budynek.

Z tego miejsca mamy widok na dorzecze Supraśli i wpadającą do niej rzekę Płoskę.

I dalej przed siebie. Dochodzimy do dębu którego wiek oceniany jest na ok. 250 lat.

Tu również umiejscowiona jest galeria rzeźb inspirowana powstaniem styczniowym. Kilka z nich.




Dalej w kierunku Surażkowa Puszcza jest co raz bardziej uporządkowana.

Łąki nad rz. Sokołdą

No i sama Sokołda

Dalej w kierunku wsi Łaźnie.

Pojednanie

Ostatnie sekundy w Puszczy

I widok z przystanku.

Dziękuję i do zobaczenia na szlaku.