Abscessus Perianalis pisze:Mhm.. Wyznaję zasadę, że jeśli mam ochotę na pomidora, to powinienem go zjeść bo mój organizm właśnie potrzebuje czegoś co tam się znajduje. Z mięsem i czymkolwiek innym jest tak samo. I jest to potwierdzone naukowo. Ten 'zmysł' jest w nas zabijany np. przez mamusię, która każe nam dojeść zupkę. Natomiast dziecko NIE potrzebuje więcej zupki, więc nie chce jeść (woli np. odejść od stołu i obgryzać ścianę).
Tu akurat tkwi ryzyko. Cejrowski w jednym z odcinków opowiadał o fanatycznym wręcz uwielbieniu słodyczy przez indian amazońskich. Jest to niejako uwarunkowanie genetyczne i wbrew pozorom wynika z ograniczonego dostępu do cukru w dźungli. Takie przystosowanie. Dla nich to problem, bo duża ilość cukru oznacza kłopoty z uzębieniem, otyłością i innymi schorzeniami, których dotąd nie mieli. A po słodycze potrafią płynąć kilka dni łodzią.
Ludzie nabijają się z tuszy amerykanów ale problem jest tego samego typu. Szybkie żarcie = tłuste żarcie. Pół biedy jeśli faktycznie spala się te pochłonięte kalorie. Ale siedząc przed TV lub w biurze nie da się tego zrobić. Swego czasu pewna popularna sieć fast foodów serwowała hamburgery i frytki smażone na smacznym ale ciężkim wołowym tłuszczu. Dopiero po naciskach z różnych stron zaczęli kombinować z tłuszczami roślinnymi i sztucznymi "regulatorami" smaku.
Oczywiście zgodzę się, że w części organizm sam reguluje zapotrzebowanie na odpowiednie składniki. To, że ktoś nie lubi lub nie toleruje mleka nie oznacza jego widzimisię. Po prostu mleko potrzebne jest na szybki start. A później te składniki otrzymuje się już w mniejszej ilości z normalnego pożywienia.
Abscessus Perianalis pisze:jest wytłuczenie większości populacji ludzkiej
Mniej więcej w ten sposób reguluje się populacja w krajach trzeciego świata. My jesteśmy pokoleniem, które prawdziwego głodu nie miało okazji poznać.
Czytając niektóre teksty ekstremistów ekologicznych dochodzę do wniosku, że próbują stworzyć świat (jako własną enklawę) z trybem życia zbieracko-łowieckim(to ostatnie nie vege) lub prostym rolnictwem. Właśnie problem jest tego typu, że nie biorą pod uwagę obecnej wielkości populacji.
Młody pisze:A co do aspektu ekologicznego o którym Ty pisałeś... W tej chwili nie potrafię udzielić odpowiedzi na ten wątek. Obiecuję, że kiedyś o tym porozmawiamy, nie teraz. Nie jestem tak bardzo obeznany w tym temacie żeby móc udzielić Ci sensownej odpowiedzi.
Jest też cykl zawierający w nazwie porę roku i "River Cottage". Kręcony przez herbaciarzy pokazuje mikro-gospodarstwa. Masz tam warzywa i owoce rosnące nie na przemysłowej chemii ale na naturalnym nawozie. Pozyskiwanym zresztą również z własnej hodowli. Wszystko jest kwestią zachowania odpowiednich proporcji i (niestety) poświęcenia dużej ilości czasu.
Vegetarianizm (jako dieta, nie religia) nie jest czymś złym, ale nie każdy i nie w każdej sytuacji może się na niego przestawić.