W niedziele byłem na małej przechadzce w lesie w górach i rozpoznałem orlicę pospolitą. Nazbierałem trochę młodych pastorałów, aby przetestować zjadliwość :] Niestety nie pamiętałem sposobu z książki Łuczaja jak rozpoznać nadające się do jedzenia od za starych (jak się łamię pastorał równo to dobry i do 20 cm wysokości), więc trochę w domu wyszło strat. Pokroiłem i ugotowałem z łyżką sody oczyszczonej (z powodu braku w mieście popiołu z drzew liściastych

) Gotowane mdłe ale nie gorzkie, trochę gumowate. Nie smaczne. Ma takie żyłki i bierze na wymioty lekko przez to. Ale. Według japońskiego przepisu usmażyłem te ugotowane kawałki, przyprawiając solą pieprzem i suszonym lubczykiem (w zastępstwie sosu sojowego) i smak był zdecydowanie lepszy

Coś przypominał... Tak! Farsz do uszek w barszczu na wigilię!

Zjadłem z makaronem i było bardzo dobre. Smak wyraźnie grzybowy.
I teraz pytanie. Bo wyczytałem, że orlica jest rakotwórcza. Więc chciałbym się dowiedzieć, czy może ta substancja rakotwórcza rozkłada się przy wysokiej temperaturze. Mnie tam nie przeszkadza zjeść raz do roku orlicy, nie będę się tym żywił na okrągło (dość krótki okres zbioru pastorałów), ale to jest całkiem smaczne i chciałbym poczęstować ludzi, lecz przez to mogą nie chcieć jeść :]
Czy ktoś wie coś na ten temat może?