Anegdotka z cyklu: "Przemyślenia Grigora - jak powiedzonka zlotowe doskonale pasują do rzeczywistości część I." (tak bójcie się, albowiem nic mądrego się po mnie nie można spodziewać


"Świat na trzeźwo jest nie do przyjęcia" - takie proste hasło, głupie by się wydawać mogło, lecz jakże celnie oddające pewne momenty w życiu każdego z nas. Powody są różne- nie idzie w pracy, domu, szkole/uczelni, kobita zrzędzi, kolega kuzyna szwagra ma imieniny, zmienił się front atmosferyczny, czy jak w utworze Łona - Kaloryfer dopadła nas melancholia związana z uciekającym czasem... Choć zdarza nam się nie raz wyolbrzymiać czasem problem tylko przez to, że znajdując pretekst nasz organizm podświadomie dąży do "wprowadzenia elementu baśniowego do rzeczywistości" w znacznej ilości... Jednak nawet z tą świadomością godzimy się upodlić, byle odsunąć na chwilę to co nas przytłacza. Jak nisko człowiek jest w stanie upaść w takiej chwili? Zwłaszcza gdy z małego zlepka myśli które zawadzały, staczająca się po równi pochyłej kulka zbiera śnieg by przywalić nam z siłą rozpędzonego składu towarowego....
Życie jest dziwne, choć od samego początku uprzedzało nas że "nie spotykamy się z nim dla przyjemności"
(Ps. Autor podczas pisania był trzeźwy i nic nie ćpał, a nawet choćby kuffa chciał to na chwilę obecną to mu brakuje siana
