
Produkowane w byłym Związku radzieckim składane kajaki Taimen II są po dziś dzień dobrym wyborem, jeżeli idzie o turystykę śródlądową. Przeznaczone dla dwóch osób z bagażem na krótkich trasach pomieszczą swobodnie trójkę wioślarzy. Kiedyś dla próby wsadziliśmy szóstkę dzieciaków z wiosłami - fajnie wyglądało, jak kajak regatowy.
Aluminiowy szkielet daje się dość łatwo poskładać w pół godziny w dwie osoby. Samodzielnie też się da, ale trzeba się troszkę nagimnastykować przy tym. Warto mieć kombinerki - sworznie z automatycznymi zawleczkami i blokady łączeń wzdłużnych rurek lubią się zacinać, zwłaszcza zapiaszczone.

Na fotce połowa szkieletu Taimena. Jak widać składa się on głównie z duralowych rurek. Kręgosłup konstrukcji stanowi rodzaj drabinki na nieco grubszych owalnych rurkach. Składanie odbywa się tak, że najpierw składa się dwie połówki szkieletu, następnie wsuwa się je w powłokę i naciąga się ją przez podniesienie końców połówek szkieletu aż dadzą się o siebie końcami zahaczyć i opuszczenie ich razem. Przed złożeniem zabezpiecza się je sworzniami z automatycznymi zawleczkami, albo dopasowanymi śrubkami - jak się sworznie zapodzieją. Potem wystarczy zamontować elementy trzymające górną powłokę poszycia, ster i siedzenia i kajak gotowy do drogi.
Kajak nie posiada żadnych komór wypornościowych - po przedziurawieniu lub wywrotce niestety zatonie. Ale wcale nie tak łatwo go przedziurawić. Gumowana i otramowana część podwodna wytrzymuje nawet dość ostre starcie z kamieniami czy gałęziami.
Dwie osoby mogą zabrać ze sobą nawet ponad sto kilo bagażu, co pozwala na długie rejsy z dala od cywilizacji.
W Polsce firma Neris produkuje do nich nowe poszycia z PCV, co umożliwia kajakowi przedłużenie żywota - aluminiowy szkielet w zasadzie jest niezniszczalny.
Jako żem pełnowymiarowy, miejscówka sternika jest dla mnie nieco za wąska, a i do przedniego przedziału wchodzę na wcisk. Ale jak już wlezę, to płynę
