W ostatnich niespodziewanych spotkań w weekend pojechałam w Rudawy Janowickie na grzyby. Plan był taki, że przenocuję się na zamku Bolczów, przy okazji przetestuję nowy bivi, a następny dzień spędzę na polowaniu

Myślałam, że na zamku będę sama, na górze byłam ok 22 ..a tam przywitało mnie duże, miłe ognisko i grupka informatyków
Z takich spotkań twarzą w pysk - jakiś czas temu podczas biwaku na Jurze wokół namiotu z uporem maniaka kręcił się lis, który za cholerę nie chciał dać się przepędzić. Ostatecznie poszliśmy na kompromis - pozwoliliśmy mu ukraść kiełbasę. Poszedł sobie. Cwaniak
Z kolei będąc w Rumunii w rejonie Maramuresz podczas noclegu w górach obudziło nas szarpanie za namiot. Już myślałam, że przyjdzie nam przywitać się z gąską (w Rumunii żyje 1/3 populacji niedźwiedzi na całą Europę) ...ale okazało się, że to krowa, której zachciało się intensywnie wyczochrać

Dobrze, że nam namiotu nie przebiła..
Od znajomych słyszałam inną ciekawą historię z rumuńską krową. Obozowali na polanie przy jaskiniach i suszyli się po wyjściu z tychże. Ciuchy porozwieszali na tropikach namiotów i w ogóle wszędzie tam gdzie się dało. Zajęci sobą nie zauważyli jak jedno ze zwierzaków pasących się nieopodal podeszło i coś zaczęło kombinować przy jednym z namiotów. Zanim się kolega zorientował krowiszcze zdążyło mu zeżreć bieliznę termo i kawałek tropika..

Rumuńskie krowy są przebiegłe!

Na litość boską, królowo, czyż ośmieliłbym się nalać damie wódki? ...to czysty spirytus!