Tomek13 ma rację. Prawie każde zdjęcie (poza niektórymi studyjnymi) w zasadzie wymaga dalszej obróbki. Nie ma sensu się napinać i imię "czystej fotografii" rezygnować z lepszej jakości. Przecież prawie nigdy nie zastaniemy doskonałych warunków.
A w czasach fotografii srebrowej też naciągaliśmy obraz do swoich (klientów) potrzeb. Filtry korekcyjne i konwersyjne zarówno na optykę jak i źródła światła. Wywoływacze wyrównawcze, drobnoziarniste, akutancyjne... Wywoływanie do określonego współczynnika gamma czy gęstości optycznej... zresztą densytometry są w powszechnym użyciu do dziś).
W gruncie rzeczy samo fotografowanie zmieniło się niewiele. Dalej trzeba mieć wyczucie chwili, widzieć "fotograficznie... Pomiar światła, w sensie ilościowym i jakościowym nadal wymaga wiedzy, doświadczenia i odpowiednich przyrządów. Trzeba wiedzieć, że ręczne światłomierze nadal znajdują zastosowanie w profesjonalnej fotografii, gdyż nawet te wbudowanie w najlepsze lustrzanki są nieprzydatne w pewnych okolicznościach.
Zmieniają się tylko niektóre narzędzia, dziś bez Photoshopa nie można wykonać wielu podstawowych zadań. Proszę pamiętać, że sprawa obrazka nie kończy się z chwilą zamknięcia migawki. Zarejestrowany obraz może być drukowany na ploterach atramentowych, solwentowych, na maszynach offsetowych, rotograwiurowych, naświetlany w minilabie na papierze światłoczułym, czy wreszcie publikowany na stronach
www... W każdym przypadku wymaga innej obróbki, ustawienia punktu bieli i czerni, dobrania właściwej rozdzielczości, stopnia wyostrzenia, rozbarwienia z odpowiednią generacją czerni, czy wreszcie przypisania odpowiedniego profilu icc.
Zresztą, ważny jest przekaz - wolę ciekawy, porywający obraz niż lichą czystą FOTOGRAFIĘ!
EDIT do postu Zirkau który ukazał się w międzyczasie.
Również nie mam nic do różnych rodzajów automatyki, co nie oznacza, że nie używam ustawień manualnych w niektórych sytuacjach. Ograniczanie się tylko do "manuala" jest niepojęte i niczemu nie służy! Bo tak po prawdzie, najczęściej pomiaru dokonuje ten sam wbudowany światłomierz, a fotografujący tylko kręci kółkami. Po co, jeśli może to za nas zrobić automatyka? Oczywiście odpowiednio dobrana do potrzeb.
No chyba, że mierzymy ręcznym światłomierzem światło padające, lub zbieramy wielopunktowy pomiar odbitego...to przepraszam.