Jak pomyślałem, tak zrobiłem.
Potrzebne:
- koszyczek na baterie
- lutownica, cyna
- koszulka termokurczliwa, czy taśma izolacyjna
- kabel - przedłużacz usb
- klej epoksydowy
Na znanym portalu aukcyjnym zakupiłem "koszyczek na baterie AA" - fajna sprawa.
Za pomocą swojego świetnego noża mordujemy kabel-przedłużacz USB w ten sposób, że ucinamy mu łeb (d...pę?) z gniazdem USB zostawiając przy tym łbie (d...pie) ok. 5 cm kabelka. Później nadal z premedytacją rozpruwamy jelita kabelka i wydobywamy na wierzch dwie żyły - czarną i czerwoną (najprawdopodobniej). Z koszyczka wystają dwa kabelki - czarny i czerwony. I w tym momencie intuicyjnie lutujemy, izolujemy, zalewamy epoksydem i MAMY NASZĄ ŁADOWARKĘ!!!!

Działa, testowałem z wieloma urządzeniami dającymi się ładować przez USB: smartfony, odbiorniki GPS, telefony, etc. Nie zadziałało mi tylko z jednym testowanym loggerem GPS, reszta urządzeń ładowała się bez problemu.
Zakładając, że 4 akumulatorki po 2000mAh dają 8000mAh, to bez problemu napełnimy do fula telefon czy GPSa.
[center]



Przetestowane na Małym Zlocie Wiosennym 2012: viewtopic.php?t=3826 - bakteria w telefonie padła, do samochodu z ładowarką było daleko i przez bagno, więc wyciągnąłem swoją magiczną ładowarkę i podładowałem sobie tel. Po kilku minutach mogłem cieszyć się rozmową z moją Ukochaną...

Nie ładowałem jeszcze nic na full ale myślę, że trwa to tyle samo co z gniazda USB kompa, czy z ładowarki USB...
W awaryjnej sytuacji wyciągamy świeże baterie czy akumulatorki, ew. wyciągamy z latarki i przelewamy pałer do urządzenia.
