Na forum miłośników kanu zarejestrowałem się za sprawą Puchala i jeszcze tego samego dnia zgłosiłem swój akces na spływ rzeką Skrwą (jedna z niewielu nieuregulowanych i uczęszczanych przez kajakarzy rzek w Polsce). Impreza rozpoczynała się od piątkowego spotkania przy ognisku w gospodarstwie organizatorów - Ewy i Tomka (bardzo zacni ludzie). Po zapoznaniu się z uczestnikami, wypiciu i zjedzeniu tego i owego, została omówiona trasa spływu. Rankiem ruszyliśmy ze sprzętem do Sierpca, skąd w okolicach skansenu rozpoczęło się nasze randez vous. Siąpił deszcz, było zimno, co zapowiadało, że łatwo nie będzie. Już po kilkudziesięciu metrach pierwsza przenoska, później stały się standardem. Dodatkowo mnóstwo podwodnych gałęzi, belek, kamieni, liczne zakręty, bystrza, pozostałości po młynach, elektrowniach, czyli to, co na spływie najwartościowsze. Nocleg oczywiście na dziko na jakiejś polance - ciężko było znaleźć miejsce ze względu na strome i bardzo grząskie brzegi (syn wpadł w bagnisko prawie po pas szukając dogodnego miejsca na biwak). Tu mogłem obejrzeć sprzęt, który tylko nieco się rożni od naszych trapersko-turystycznych gadżetów. Przede wszystkim mniej istotna jest waga i objętość, gdyż kanu dużo może przyjąć na swój pokład. Z drugiej jednak strony lekki sprzęt to większy komfort przy przenoskach.
Drugi dzień okazał się pod względem pogody łaskawszy - słoneczko i temperatura powyżej 20 stopni C. Atrakcji też było multum: zwały belek, bystrza, przepusty, którymi dało się spłynąć z wyskokiem. Pod koniec zaliczyliśmy z synem wywrotkę. Musieliśmy szybko zatopić kanu, by się nie przełamało na pół na olbrzymim głazie. W pół godziny łódka była gotowa do dalszej drogi i po kilku kilometrach dołączyliśmy do grupy, czekającej pod mostem. Tu, pośród siąpiącego deszczu, podjęliśmy decyzję o zakończeniu pierwszej części spływu. Zamieszczone poniżej fotki są autorstwa jednego z uczestników, Leszka - bardzo fajnego człowieka. Proponuję też wejść na jego stronę - realizuje takie turystyczne przedsięwzięcia, że tu i ówdzie włos się zjeżyć może.
https://picasaweb.google.com/lech.flacz ... directlink
Druga część spływu to podwyższenie atrakcji: więcej bystrzy, dłuższe przenoski, burza na rzece. Koniec spływu miał miejsce w Murzynowie, gdzie Skrwa wpływa do Wisły. Tu dzikość miejsca od razu zmieniła się na dzikość obyczajów (debile na skuterach wodnych, lalunie z przechodzącymi kryzys wieku średniego lansującymi się panami, kicz i komercja). Na szczęście nie musieliśmy tam nocować, lecz szybko przemieściliśmy się do Raciąża, gdzie rozstałem się z sympatyczną ekipą, by po dwóch tygodniach znów spotkać się w Tumianach.
Zdjęcia Leszka z II części spływu. Oglądać i zazdrościć icon_twisted
https://picasaweb.google.com/lech.flacz ... directlink
Mały Jastrzębiu, była też ekipa z Mińska - Maciek i Sławek (robi super noże, więc pewnie go znasz). Pod koniec września planowany jest spływ na zamknięcie sezonu, zapraszam więc chętnych.
Dwuetapowy spływ Skrwą - 23-24.07 i 13-14.08.2011r.
Moderatorzy: Morg, GawroN, thrackan, Abscessus Perianalis, Valdi, Dąb, puchalsw
- Parthagas
- Posty: 816
- Rejestracja: 28 sie 2007, 08:46
- Lokalizacja: Mława
- Tytuł użytkownika: kumpel staffików
- Płeć:
Dwuetapowy spływ Skrwą - 23-24.07 i 13-14.08.2011r.
"Mężczyzna musi mieć nałogi, najlepiej wyszukane, w przeciwnym wypadku nie ma się z czego wyzwalać."
http://prymitywnetechnikiprzetrwania.blogspot.com/
http://prymitywnetechnikiprzetrwania.blogspot.com/
- puchalsw
- Posty: 1742
- Rejestracja: 07 lis 2009, 13:36
- Lokalizacja: Zielona Białołęka
- Tytuł użytkownika: Skandynawski Oprawca
- Płeć:
Matko! Epicko po prostu! Bardzo żałuję, że mnie z Wami nie było. Mam nadzieję że uda mi się przyjechać na wrześniowe spotkanie.
Ponieważ wspomniałeś o Leszku i sprzęcie, dodam coś od siebie jeśli można.
Leszek kurde wymiata - facet jest starszy od większości z nas na tym forum. W dorobku ma Jukkon na kanu, Alaskę, teraz podczas zlotu dowiedziałem się o Evereście (ale nie na kanu
). A! Zapomniałem wspomnieć o kajakarstwie sportowym (jak ktoś nie wie na czym to polega to dowiedzcie się to to znaczy zrobić eskimoskę w styczniu
) robi maratony MTB i biegowe. A do tego skromnym i ciekawym człowiekiem jest. Po prostu ręce opadają.
Co do sprzętu. Pewnie niektórzy Reconnowcy mogą się uśmiechać z powątpiewaniem patrząc na kanuistów i ich obozy. Ani to taktyczne, ani to UL, ani outdoorowe. Oni po prostu chcą pływać. Sprzęt, palniki, namioty ubrania są nieistotne, jak tylko spełniają swoją funkcję. Napieraja na wodę, ale też na lekką i miła atmosferę kiedy się spotykają. Bez zwarcia, bez dyskusji, bez wyścigów... tak trochę hipisowska ale bez zadęcia atmosfera tam panuje...
Dlatego sądzę, że razem z pozostałymi kolegami z Recona, którzy bywają na kanu.pl, powinniśmy informować o zbliżających się spływach i spotkaniach.
Wynajęcie kanu, czy pożyczenie łódki od któregoś z uczestników kosztuje niewiele. Jeśli dwie "świeże" osoby wsiądą do łódki spokojnie spływ powinny zrobić (i tak pewnie większość z Reconnowców ma kajakowe doświadczenia). Pływanie solo to już inna historia.
A przeżycia naprawdę niesamowite są. A jak tutaj już jeden kolega pokazywał, za cenę średniej klasy roweru MTB można kupić kanu.
Ponieważ wspomniałeś o Leszku i sprzęcie, dodam coś od siebie jeśli można.
Leszek kurde wymiata - facet jest starszy od większości z nas na tym forum. W dorobku ma Jukkon na kanu, Alaskę, teraz podczas zlotu dowiedziałem się o Evereście (ale nie na kanu


Co do sprzętu. Pewnie niektórzy Reconnowcy mogą się uśmiechać z powątpiewaniem patrząc na kanuistów i ich obozy. Ani to taktyczne, ani to UL, ani outdoorowe. Oni po prostu chcą pływać. Sprzęt, palniki, namioty ubrania są nieistotne, jak tylko spełniają swoją funkcję. Napieraja na wodę, ale też na lekką i miła atmosferę kiedy się spotykają. Bez zwarcia, bez dyskusji, bez wyścigów... tak trochę hipisowska ale bez zadęcia atmosfera tam panuje...
Dlatego sądzę, że razem z pozostałymi kolegami z Recona, którzy bywają na kanu.pl, powinniśmy informować o zbliżających się spływach i spotkaniach.
Wynajęcie kanu, czy pożyczenie łódki od któregoś z uczestników kosztuje niewiele. Jeśli dwie "świeże" osoby wsiądą do łódki spokojnie spływ powinny zrobić (i tak pewnie większość z Reconnowców ma kajakowe doświadczenia). Pływanie solo to już inna historia.
A przeżycia naprawdę niesamowite są. A jak tutaj już jeden kolega pokazywał, za cenę średniej klasy roweru MTB można kupić kanu.
F..k it, I'll Do It Myself!
- Parthagas
- Posty: 816
- Rejestracja: 28 sie 2007, 08:46
- Lokalizacja: Mława
- Tytuł użytkownika: kumpel staffików
- Płeć:
To nie była żadna technika, tylko impuls chwili. Kiedy kanu stanęło w poprzek rwącego strumienia zatrzymując się na głazie, który idealnie znalazł się na środku kadłuba, nie wymyśliłem nic mądrzejszego, niż szybkie zeskoczenie z łódki i wepchnięcie jej pod wodę od strony dziobu, a później, pełnej wody, ściągnięcie na mieliznę. Nie wiem, czy tak robią fachowcy w podobnej sytuacji, ale wtedy wydała mi się najlepsza. Skoro uratowałem kanu przed złamaniem na pół (a już zaczynało nieźle trzeszczeć), uważam, iż postąpiłem słusznie.
"Mężczyzna musi mieć nałogi, najlepiej wyszukane, w przeciwnym wypadku nie ma się z czego wyzwalać."
http://prymitywnetechnikiprzetrwania.blogspot.com/
http://prymitywnetechnikiprzetrwania.blogspot.com/