Wycieczkę zaczęliśmy od akcentu humorystycznego. W czasie gdy ja już dotarłem na parking, chłopaki wyjechali z Sosnowca do Bukowna. Niestety tego pod Częstochową. Na szczęście w porę się połapali i metodą nawigacji telefonicznej udało mi się ich doprowadzić do celu. Przywitanie i szybki marsz w teren. Zwiedziliśmy odcięty zbiornik wodny z pływającymi w nim okonkami, przeszliśmy przez krawędź osady Polis i przy resztkach ogrodzenia z drutu kolczastego (pozostałych po jednostce wojskowej) znaleźliśmy sarenkę.
 
  Miała rozprute podbrzusze. Obok leżał kłąb pordzewiałego drutu kolczastego. Myślę, że po prostu zaplątała się nieszczęśliwie w resztki ogrodzenia.
Dalsza droga wiodła przez rozpoznaną wcześniej strzelnicę do źródła. Na miejscu zrobiliśmy krótki popas. Ja napiłem się kawy z termosu, Offtime coś sobie zaparzył wykorzystując kubek i esbita a Kalyk3 pił herbatkę miętową z manierki.
Od źródła odbiliśmy w kierunku Kozłowej góry. Cały ten teren pokryty jest buczyną rosnącą na skałach węglanowych.

W tamtym rejonie intrygowała mnie nazwa "Szyby" na mapie z topo (z geoportalu).
Teren faktycznie poryty warpiami a w miejscu gdzie na mapie zaznaczona była powyższa nazwa pojawiło się nawet kilka dziur.

Offtime rzucił hasło "pogryllsowania" i skrócenia sobie drogi poprzez przejście przez jamę. Oczywiście i tak wleźliśmy te kilka metrów wgłąb szybiku.

Pokręciliśmy się jeszcze trochę po buczynie i wracając przez nieckę źródliskową przeszliśmy na prawy brzeg Sztoły. Idąc w górę rzeki osiągnęliśmy punkt gdzie wąwóz był suchy a jego szerokość nie przekraczała 7-8m. W drodze powrotnej zagadnęliśmy dwóch miejscowych raczących się piwkiem w pięknych okolicznościach przyrody. Nowo poznani koledzy okazali się całkiem równymi gośćmi. Jako posiadacze łuków klasycznych zaproponowali nam wspólne strzelanie przy źródlisku gdzie planowaliśmy przekąsić małe co nieco. Ostatecznie w ramach nieplanowanych atrakcji zrobiliśmy sobie kurs jak używać łuku i dlaczego przy strzale puszcza się cięciwę a nie łuczysko
 
  

W trakcie strzelania, korytem rzeki nadjechało 3 quadowców ale widząc grupę umundurowanych ludzi (lub wkurzonych łuczników) zawrócili.
Pod koniec dnia pożegnaliśmy się z łucznikami, którzy wspomnieli że woda ze źródła nie nadaje się do picia ze względu na zawartość metali ciężkich (nie widzieli wody z Długiej) i wyrazili zdumienie, że survivalowcy bytują w terenie również zimą. Dostaliśmy też zaproszenie na imprezowe Święto Kupały.
Wracając zgarnęliśmy jungle hata Offtime'a, zgubionego przy strzelnicy i obejrzeliśmy już przy samym parkingu, zalew zasilany wodami z kopalni.
Uff.
 
			


 Po drodze spotkaliśmy psy łuczników i stwierdziliśmy, że są one cennymi źródłami białka i witamin, a po za tym są mniejsze od beagl'a więc kwalifikują się na ruszt
 Po drodze spotkaliśmy psy łuczników i stwierdziliśmy, że są one cennymi źródłami białka i witamin, a po za tym są mniejsze od beagl'a więc kwalifikują się na ruszt  




 
  Ale nie będę się upierał, każda okazja coby coś nad ogniem pokręcić jest dobra
 Ale nie będę się upierał, każda okazja coby coś nad ogniem pokręcić jest dobra 

 
 