Parthagas pisze:Z tego, co wyczytałem, wnioskuję, iż chcą wyprzedać najfajniejsze tereny, czyli odludne, z marnym dojazdem.
Żeby cokolwiek sprzedać to jeszcze niestety ktoś musi chcieć to kupić, a z tym w przypadku nie będzie łatwo. Po co komu byłby „fajny kawałek” ze słabym dojazdem, pofałdowany, podmokły, czy jeszcze jaki? Co by z nim zrobił? Chciałbyś umoczyć kasę w jakiś grunt na zadupiu tylko po to by przed innymi się chwalić, że go masz?
Grunty kupuje się albo pod budownictwo, co w przypadku lasu, biorąc pod uwagę dzisiejsze przepisy o zagospodarowaniu przestrzennym, jest zupełnie bez sensu albo dla zysku. Zysk może się natomiast pojawić z dwóch źródeł – wzrostu wartości gruntu w czasie bądź też dochodów generowanych przez prowadzoną w oparciu o grunt działalność (uprawy, hodowla, wydobycie itp.) albo „niedziałalność” – eurokołchozowe dopłaty. Czy w najbliższym czasie można się spodziewać wzrostu wartości nieruchomości? Nie, bańka na tym rynku najwyraźniej flaczeje, nieruchomości mieszkalne lecą na łeb, na szyję, podobnie grunty budowlane w egzotycznych lokalizacjach. W cenie jest ziemia rolna ale tu sytuacja jest bardziej skomplikowana przez kołchozowy system dopłat. Co do zysków z hektara lasu to myślę, że Zirkau byłby bardziej kompetentny coś powiedzieć, mnie na oko nie wydają się zbyt zachęcające – gdyby na raz wyciąć i sprzedać to może jeszcze ale czekanie na nowe drzewa to proces bardzo długoterminowy, mało kto byłby skłonny w coś takiego inwestować bo zanim dzisiejsza sadzonka będzie się nadawać do ścinki to mogą minąć znów dwie wojny światowe i kolejna epoka sprawiedliwości społecznej. Sytuację pogarsza brak dopłat – dopłaty są do zalesiania na gruntach wyłączonych z produkcji rolnej. Dla samych lasów nie kojarzę żadnych form wsparcia finansowego.
Do tego trzeba się zastanowić co właściwie ta sprzedaż miałaby dać państwu. Licząc 10 kawałków za hektar to przy sprzedaży nawet 100.000 ha dałoby to miliard złotych wpływów do państwowej kiesy. Wydaje się, że to dużo ale to nieprawda, to kropla w morzu zamordystycznych potrzeb. Dlatego celem nie są raczej tereny zalesione ale inne składniki majątku LP – wspomniane ośrodki wypoczynkowe, grunty budowlane itp. z punktu widzenia leśnego łazika praktycznie bez znaczenia, a ponadto trzeba wziąć pod uwagę, że na rynku jest już cała masa ośrodków wypoczynkowych na sprzedaż i nikt tego nie chce kupić. 2 tygodnie w Egipcie wychodzą taniej niż 2 tygodnie nad Bałtykiem, a i dolecieć do Afryki jest szybciej niż dojechać naszymi drogami z centralnej Polski nad wybrzeże, to i nie dziwota, że tych ośrodków nie kupują skoro nie ma potencjalnych klientów.
Słysząc słowo „prywatne” ludzie naznaczeni piętnem PRLu reagują wysypką, moim zdaniem bezpodstawnie. Jeździcie rowerami wśród prywatnych łąk i pól? Jeździcie. Ktoś do was strzela, goni? Nie strzela i nie goni. Czy można sobie nazrywać owoców z rosnącego przy drodze na prywatnym polu zdziczałego drzewa? Można. Czy można sobie prywatne pole odgrodzić 5-metrowymi zasiekami z drutu kolczastego pod prądem? Można, tylko nikt tego z jakieś przyczyny nie robi. Czy grunty rolne mogą wykupić „obcy”? Mogą, tylko jakoś tego nie zrobili. No więc właściwie w czym problem? Dlaczego nagle tacy sami ludzie, jak ci, którzy mają te pola mieliby gonić, grodzić, strzelać i w ogóle robić cuda – niewidy w przypadku lasów? Jak jakaś firma kupiłaby X tysięcy hektarów pod produkcję drewna to gówno ją będzie obchodzić czy ludzie zbierają prawdziwki przy drodze albo jagody z krzaczka bo to nie będzie przedmiot jej działalności.
Oczywiście, wraz z postępami naszego „cudu gospodarczego” władza będzie coraz bardziej nerwowa i coraz głupsze pomysły będą się pojawiać bo jak w każdym przypadku piramidy finansowej tak i tutaj bankructwo jest oczywiste już pierwszego dnia i tylko jego moment pozostaje niewiadomą. Spodziewałbym się jednak innych zagrań, ostatnio np. sporo się znów mówi o podatku katastralnym.
P.S. Ustawa o lasach, art. 2 „Przepisy ustawy stosuje się do lasów, bez względu na formę ich własności”.