Beskid Mały

Relacje, zaproszenia i pomysły na ...

Moderatorzy: Morg, GawroN, thrackan, Abscessus Perianalis, Valdi, Dąb, puchalsw

Awatar użytkownika
Hillwalker
Posty: 271
Rejestracja: 03 wrz 2009, 09:10
Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza
Płeć:

Beskid Mały

Post autor: Hillwalker »

Budzik miał zadzwonić o 3:30. Obudziłem się dziesięć minut wcześniej. Jak napisał kolega Rzez: „I don't know why, but I love this shit” Normalny człowiek mając dzień urlopu, o tej porze smacznie śpi, podczas gdy taki oszołom jak Hillwalker wstaje i parzy poranną herbatę, zerkając z satysfakcją na spakowany plecak. Gorący napój, mycie, ubranie, ostatnie spojrzenie na śpiącą rodzinkę i pędem na autobus pośpieszny do Katowic. Tam na dworzec PKP, zakup biletu u zupełnie zielonej pani w okienku, której sam musiałem powiedzieć, o której odjeżdża pociąg do Wilkowic Bystrej, bo miała zupełnie inne informacje niż te zamieszczone w internecie.

Jakie są pociągi w Polsce, każdy wie. Wsłuchując się w dźwięki jazdy, myślałem: Jak ten pociąg, stuk stuk, strasznie wolno, stuk stuk, jeeeeedzie. Stuk stuk.

Dopiero po minięciu Czechowic-Dziedzic przyspieszył, i to tak, że obawiałem się czy nie wyleci z wiekowych torów. Czy wiecie, że średnia prędkość pociągów w okresie międzywojennym była na terenie Polski większa niż obecnie? To nie jest żart.

Postanowiłem przejść z zachodu na wschód niemal cały Beskid Mały, od Wilkowic do schroniska pod Leskowcem.

Wszystkie moje plany na pierwszy kwartał tego roku, z poważnych przyczyn, zupełnie się rozsypały. Cud, że udała się wycieczka w Pieniny z kolegami z forum. Przy okazji pozdrawiam Wolfshadow i Puchala. Czułem prawdziwy głód wędrówki.

Pierwszy odcinek jest mało atrakcyjny, trzeba minąć miasteczko, właściwie małą miejscowość. Za to po wejściu do lasu przez dobrych kilka godzin nie widziałem nikogo, nawet w okolicach schroniska na Magurce, do którego przezornie nie wszedłem. Na tym etapie nie chciałem się rozleniwiać.

Potem Czupel, kilka zdjęć, zejście do Czernichowa. Pogoda na razie dopisywała.

Zapora w Tresnej jest spora, ale i tym razem, podobnie jak rok temu, nie spędziłem na niej wiele czasu. Zdjęcia zrobiłem szybko, by jak najprędzej minąć to ruchliwe miejsce, pełne pędzących ciężarówek i mniejszych aut.

Jak na złość po drugiej stronie zobaczyłem liczącą co najmniej trzydzieści osób grupę uczniów gimnazjum. Co gorsza, skręcili tam, gdzie i ja miałem zamiar.

Oznaczało to konieczność zwiększenia tempa, a teren robił się trudny, męcząco stromy. Najpierw łudziłem się, że młokosy dadzą radę i utrzymają przyzwoite tempo, a ja będę szedł w pewnej odległości za nimi. Niestety, nie dali.

Grupę zamykała nauczycielka. Zamieniłem z nią parę słów, akurat stała z mapą wahając się, czy grupa wybrała dobrą drogę. Pokazałem swoją mapkę, pocieszyłem, że idą jak należy. Teraz chciałem jak najszybciej minąć dzieciaków i znowu wędrować samotnie. Podzielili się na kilkuosobowe zespoły, niektórzy szli samotnie. Co chwilę mijałem odpoczywających nastolatków. Nie powiem, niektóre dziewczyny były całkiem urodziwe, mimo wywieszonych języków.

Stary koń pokazał młodzieży, co to znaczy dobre tempo na stromym stoku. Tętno skoczyło jednak w górę i wydolnościowo dotarłem do granicy bezpieczeństwa, musiałem przystanąć.

Młodzież szła na Górę Żar co oznaczało, że jeszcze na dość sporym odcinku będą mi towarzyszyć. Szczęśliwie wysforowałem się do przodu. Nareszcie sam. Po kilkunastu minutach zobaczyłem przed sobą kolejną młodą ekipę z panią wyglądającą na nauczycielkę. Czołówka tej samej wycieczki. Szli w przeciwną stronę.

- Przepraszam, wydaje mi się, że minęliśmy rozgałęzienie szlaku.

- Na pewno nie – odparłem – Idę w tamtą stronę, tylko że ja skręcę w prawo w stronę Leskowca, a wy w lewo.

Młodzi się załamali.

- No nie, słyszy pani?

- Ja wracam do autokaru.

Kilkoro pochyliło się do przodu, wspierając ręce na kolanach.

- A nie wie pan, jak daleko do rozwidlenia?

- Planuję dotrzeć tam około 14:15. To nie taki krótki odcinek.

- Jezu – usłyszałem kolejne głosy rozpaczy. Brakowało jeszcze sporo minut do pierwszej po południu.

Zostawiłem zawiedzione towarzystwo, nauczycielka dzwoniła do kogoś, by się naradzić.

Ku własnemu zdumieniu do rozwidlenia szlaków dotarłem po dziesięciu minutach. Szok. Zatem wprowadziłem ich w błąd, jeśli chodzi o odległość do tego miejsca. Sprawdziłem jeszcze raz mapę. Według podanych w niej czasów powinienem tu być po piętnastej, a nie przed pierwszą po południu. Dla kogo twórcy mapy podali te czasy? Dla emerytów po osiemdziesiątce?

Postanowiłem nie wracać do szkolnej wycieczki. Usłyszałem potem w oddali głosy młodzieży, więc chyba na szczęście nie zawrócili.

Zacząłem pokonywać odcinek pozbawiony turystów, tylko dwie panie w średnim wieku stały niepewne, czy dobrze idą. Zapytały o drogę na Żar. Powiedziałem o miniętym rozwidleniu, stwierdziły, że go nie widziały.

Rany boskie! - pomyślałem – To rozwidlenie naprawdę było dobrze widoczne. W ogóle oznakowanie szlaków w Beskidzie Małym jest na rewelacyjnym poziomie, czasem miałem wrażenie, że zostało pomyślane o krótkowidzach, którzy zapomnieli okularów. Nie sposób się zgubić, nawet we mgle. Tylko trzy razy sięgałem po kompas, i to raczej z przyzwyczajenia.

Kobiety zawróciły a ja wszedłem na tereny niemal zupełnie pozbawione turystów.

Szlak stał się monotonny, a może to mnie ogarniało znużenie wielogodzinnym marszem. Straciłem chęć sięgania po aparat. Co jakiś czas mijałem małe kapliczki. Takiej ilości symboli religijnych nie ma chyba w żadnym paśmie górskim w Polsce. Nic dziwnego. W latach 50-tych, a może i wcześniej, wędrował po tych okolicach Karol Wojtyła.

Niestety, zaczął padać deszcz. Założyłem kurtkę na polar i radykalnie zmniejszyłem tempo. Nie chciałem się spocić a kurtka z membraną na deszczu przestaje działać. Krok za krokiem zmierzałem we właściwym kierunku, po wielogodzinnym marszu czułem już znużenie i nawet przestałem sięgać po aparat, Potrójną minąłem bez zatrzymywania się, przestało na moment padać przy rezerwacie Madohora, gdzie minąłem pierwszy raz od dłuższego czasu dwójkę turystów idących w przeciwną stronę.

Madohora widokowo raczej mnie zawiodła, ot parę wychodni skalnych, wcale nie dużych. Spodziewałem się czegoś więcej. Za to nastrój jakby się zmienił. Nawet ptaki zamilkły. Czytałem kiedyś, bodaj w Npm-ie, że ta grupa górska ma takie klimatyczne miejsca. Coś w tym jest, w dodatku wokół nie było żywej duszy a mgła gęstniała z każdą chwilą. Chłonąłem tą atmosferę przez chwilę, potem cyknąłem dwa zdjęcia i ruszyłem dalej.

Ostatnia część wędrówki to już był zupełny automatyzm. Deszcz, mgła, krok za krokiem, krótkie postoje na kilka łyków napoju i znowu nużąca wędrówka. Wiedziałem już, że tego dnia zaliczę niemal dwunastogodzinną trasę, niby niewiele, ale to moja najdłuższa wędrówka od czasu trwającego 25 godzin XII Marszonu Kuby Terakowskiego, trzy lata wcześniej.

Kiedy wreszcie wyłoniło się z mgły schronisko pod Leskowcem, poczułem ulgę. Miałem jednak pecha, tego dnia w pobliskim Sanktuarium zorganizowano jakąś mszę, poza tym nie uświadczyłem ciepłej wody i musiałem umyć się w zimnej, choć odkręciłem kurek z optymistycznym napisem “Hot”. Jadalnia zapchana takim tłumem ludzi, że musiałem zrezygnować z gorącej kawy.

Nie ma jednak co narzekać. Za 20 złotych, dzięki zniżce PTTK, dostałem do dyspozycji duży pięcioosobowy pokój. Jak się okazało, na wyłączność. Kaloryfery grzały aż miło, szkoda tylko, że zasypiałem przymusowo słuchając niezwykle długiego zawodzenia księdza i zgromadzonych przy nim katolików.

O następnym dniu nie ma co pisać, opuściłem schronisko po wypiciu dużej kawy około wpół do dziewiątej. O wiadomej katastrofie samolotu dowiedziałem się dopiero po 12 tej, po telefonie do żony z dworca PKP w Andrychowie. Przykre, chociaż ja w tym roku doświadczyłem bardziej dotkliwej tragedii, więc śmierć grupy polityków i wojskowych nie zrobiła już na mnie takiego wrażenia.

Dwudniowa wycieczka, choć samotna i męcząca, okazała się całkiem udana.

Zachęcam do łazikowania po Beskidach. To niegroźne, przyjemne góry. Poza sezonem szlaki często puste, szczególnie jeśli na wędrówkę wybierzemy dni robocze.

Oto kilka zdjęć z wyjazdu.
" YOU create your own reality "
Awatar użytkownika
Młody
Posty: 893
Rejestracja: 01 sty 2009, 19:19
Lokalizacja: Tychy
Gadu Gadu: 9281692
Płeć:
Kontakt:

Post autor: Młody »

Fajna wyprawa, widoki piękne jak to bywa w Beskidach. Zamierzam w tym roku poświęcić więcej uwagi właśnie tym pasmom górskim ponieważ do nich jest mi najbliżej. Nie chwaląc się...przy dobrej pogodzie widzę z balkonu szczyt najokazalszej beskidzkiej góry, Babiej Góry. Powodzenia w dalszych samotnych wędrówkach.
Forum to nie agencja towarzyska-NIE DOGODZIMY KAŻDEMU !

Życie należy przeżyć tak, aby gołębie przelatujące nad Twoim grobem zesrały się z wrażenia.
https://www.fasttrans.com.pl/
Awatar użytkownika
Rzez
Posty: 667
Rejestracja: 03 mar 2008, 23:16
Lokalizacja: Mölndal
Gadu Gadu: 2437677
Tytuł użytkownika: F&L
Płeć:
Kontakt:

Post autor: Rzez »

Gratsy, fajnie się czyta :) i te brązowe, wiosenne wzgórza...
,,I don't know what's wrong with me, but I love this shit.''
Awatar użytkownika
slaq
Posty: 675
Rejestracja: 20 wrz 2007, 08:39
Lokalizacja: Warszawa
Płeć:

Post autor: slaq »

Zacnie Panie Hillwalker. :-D
Pozdrawiam.
Awatar użytkownika
wolfshadow
Posty: 1050
Rejestracja: 17 kwie 2008, 07:30
Lokalizacja: Jaworzno
Tytuł użytkownika: tuptuś leśny
Płeć:
Kontakt:

Post autor: wolfshadow »

Całkiem ładny spacerek. Gratuluję pogodoodporności :-) ;-)
.:fortes fortuna adiuvat - Terencjusz:.
.:Miej odwagę posługiwać się własnym rozumem - I. Kant:.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Imprezy, wyprawy oraz spacery”