Więc tak:
Ultrabiegacz - ultrabiegaczem, za osiągnięcie - szapoba. Użyteczność informacyna materiału tekstowego jest bardzo niska, ale materiały wideo dają niezłe pojęcie o rzeźbie terenu i problemach na trasie.
Odn. drugiego gościa - naprawdę fajnie się go czyta. Bez pitolenia, same ciekawe bądź istotne szczegóły. A jak pointa, to w jednym zdaniu.
Gość, wbrew pozorom, sporo napisał o trasie. Do problemów nawigacyjnych na petetekoskich szlakach jestem jako tako przyzwyczajony - PTTK się stara oznakować, ja się staram przejść i z reguły wszystko w końcu jakoś zagra tak, że się nie pogubię.
Dobrze wypatrzyłem ten nieciekawy moment - oto fragment z tego opisu:
"(...) za Rabką zaczyna się jeden z niewielu odcinków szlaku, których nie przechodziłem. Widać od razu, że nikt tam nie chodzi (bo po co?), oznaczenia są beznadziejne, ja jestem zmęczony a do tego jest beznadziejnie brzydko. Odcinek przejścia przez Zakopiankę to syf, kiła i mogiła. Potem następuje dłuuugi asfaltowy przelot do Jordanowa. Tu akurat ktoś beznadziejnie wymyślił szlak na dłuższym odcinku już na etapie jego projektowania. Jest nieciekawie i nużąco. "
Co jeszcze wynalazłem:
Godzinna, raczej nudna relacja z nieodległej trasy - - gość mówi o wszystkim - od błota na szlaku przez pogodę i wszechobecną wilgoć po problemy różnic kulturowych, jak fakt, że nie można dostać wkładów do filtrów do wody w sklepach sportowych. Daje jakieś pojęcie o terenie i problemach.
i - trochę inna relacja z samego GSB, z Rabki do Wołosatego. sporo widoków, mało narracji.
Dodano radośnie:
Dotarł do mnie przewodnik po GSB wydawnictwa Compass. Opis trasy jest bardzo lapidarny, ortografy jakoś mi się nie rzuciły w oczy (przy pobieżnym przeczytaniu znaleziono jeden), mapy dali 1:50k, wyglądają porządnie. Zbieram się na wyjście w tym roku w pierwszym tygodniu czerwca i liczę, że trasa zajmie mi około 25 dni do miesiąca.
Pierwszych 10km mnie przestraszyło nie na żarty: po 20-23h w pociągu - od razu 1000m przewyższenia w dwóch ratach. Prawdopodobnie nocleg wypadnie mi gdzieś na granicy, za Czantorią, dalej nie śmiem niczego szczegółowo planować.
I tu mam takie pytanie - szukałem odpowiedzi i nie znalazłem. Mianowicie jak wygląda sytuacja prawna z biwakowaniem w lasach po czeskiej i słowackiej stronie? Pomijam ichniejsze parki, bo pewnie bywa różnie, ale czy normalnie w lesie czeskim/słowackim można legalnie rozwiesić tarpa, hamak, rozpalić ogień i kimać?
: 11 mar 2014, 17:47
autor: kamykus
Kiedyś czytałem na outdoor.org.pl że jest tak jak w Polsce, czyli nie można biwakować i palić ognisk, mandat.
Ale słowaccy leśnicy (nie wiem jak Czescy) są podobno przyjaźnie nastawieni.
: 20 cze 2014, 22:39
autor: Bastion
Q_x to wytrawny marszer i człowiek lasu, ma za sobą wiele kilkuset kilometrowych wędrówek (np. 20.06.2012 - 2.07.2012 pokonał trasę Władysławowo- Świnoujście 330 km)
Łukaszu- wiem, ze dasz rade i za miesiąc spotkamy się w Komańczy na zimnym piwie:)
Trzymaj się!!!
: 02 lip 2014, 21:10
autor: Q_x
No więc rady nie dałem, zlazłem "jedynie" 135-140 km, z Ustronia doszedłem do Jordanowa.
Walczyłem od samego początku z drobną kontuzją kolana (doraźnie pomógł Diklofenak i Ibuprom, stan nie pogarszał się od chodzenia), ale ze szlaku zlazłem dopiero po parodniowych ulewach/mgłomżawkach. Okazało się, że nie mam możliwości nie zmoknąć w deszczu - poncho nie dało rady, w dzień mokłem, nocami - suszyłem co się dało ciepłem własnym, trzęsąc się z zimna pod letnim śpiworkiem dopóki nie wyschło. Odpuściłem z powodu dużej ulewy wejście na Babią - całe szczęście, bo mogło się to dla mnie skończyć dużo gorzej, niż tylko wcześniejszym powrotem do domu.
Pomyślałem, że nie ma co gdybać, mieć nadziei na dobrą pogodę itp., itd., nie w sytuacji, kiedy jeden wypadek w rodzaju chłodny deszcz wieczorem i później chłodna, mglista albo wietrzna noc mogą się skończyć hipotermią i wzywaniem na ratunek GOPRowców. Zamiast tego - wróciłem do domu, zaoszczędzoną kasę wydam na porządne poncho i tyle. Na GSB wrócę jak się odkuję, może za rok. Za parę dni napiszę więcej - będzie i relacja, i jakieś spostrzeżenia okołowyprawowe.
Dziękuję jeszcze raz za zainteresowanie, pomoc i dodawanie otuchy.
: 02 lip 2014, 22:06
autor: GawroN
gratuluję i czekam na opis
: 02 lip 2014, 22:30
autor: Treasure Hunter
Jakiego poncho używałeś?
: 02 lip 2014, 23:25
autor: Q_x
A no widzisz, samoróbki, żeby było tanie, duże i lekkie. W innych warunkach dawało radę, przy krótszych wypadach w ogóle nie było problemu, bo mogłem wybrać sobie pogodę. A tu klops, lało się na mnie i przez kołnierz/kaptur, i bokami, nawet górę plecaka (czyli dotroczoną karimatę) miałem mokrą, czego do tej pory nie rozumiem.
: 03 lip 2014, 05:50
autor: Kopek
Z niecierpliwością czekam na relacje.
Q_x, witaj z powrotem cały i zdrowy.
: 03 lip 2014, 07:45
autor: kubush
Zrobiłeś kawał dobrej trasy. Pogoda niestety nie zawsze jest łaskawa.
Decyzja o odwrocie nigdy nie jest łatwa, ale w górach czasem tak właśnie trzeba.
Czekam na relację
: 03 lip 2014, 21:11
autor: vojwoj
Jak kolano? Powiedz mi ,to pierwsza kontuzja kolana, czy coś już było wcześniej?.
Polecam chodzenie na kijach. Żona miała długo problemy z kolanem (przy cięższym plecaku na zejściach). Dd czasu gdy zaczęła używać kijów problem zniknął. Pozdrawiam
: 03 lip 2014, 22:19
autor: Q_x
Nie mogę sobie pozwolić na wpakowanie się w poważne kłopoty, nie ważne czy chodzi o kontuzję, zniszczone chłodem zdrowie czy wypadki spowodowane ryzykanctwem albo głodem adrenaliny. Raczej posypię głowę popiołem, wyciągnę wnioski, tym bardziej, że nie było źle... A następnym razem będzie lepiej. Obiecuję przysiąść jutro na cały dzień do pisania relacji, dam znać jak skończę :-/
To była pierwsza kontuzja kolana, wcześniej miałem problemy ze stopą ale po ponad roku męczenia się stopa wyzdrowiała mi w marszu.
Kolano bolało mnie przy unoszeniu (jak przy kopaniu z kolanka), i to niezależnie od tego, czy w ogóle dźwigałem ciężar nogi - tzn. bolało też na leżąco. To nie była kontuzja spowodowana dźwiganiem ciężaru ciała i plecaka, tylko samej nogi . Kiedy nie chodzę albo chodzę po płaskim albo z górki, z kolanem nic się nie dzieje - nie boli, nie dokucza. Cokolwiek to było - na Czantorii wiedziałem już, że coś jest mocno nie tak, przed Węgierską Górką miałem problem przy dosłownie każdym podejściu, tam zaszedłem do apteki. Po dawce ibuprofenu i diklofenaku ból znikał przynajmniej na kilka godzin. Kolano uspokoiło się po jednodniowym odpoczynku - tzn. tego dnia do godz. 14 zrobiłem maks kilometr spod samego podnóża Mędralowej do strumyka przy żółtym szlaku odchodzącym na stronę słowacką, po południu odrobinę pochodziłem, bo następnego dnia miało zacząć padać.
Gdyby nie pomagały maść, tabletki i odpoczynek, albo gdyby stan się pogarszał, pewnie poleciałbym do lekarza.
Ostatniego dnia leciałem prędko na pociąg bez tych farmakologicznych mecyj (dość strome wejście na Cyl Hali Śmietanowej z Mosornego, później na Police, przy zejściu z Polic do Jordanowa były jeszcze dwa pomniejsze fragmenty pod górkę i w samym Jordanowie trzeci) i też nie było najgorzej, tzn. coś tam czułem, ale kolano nie utrudniało już marszu.
Kijki pewnie by mnie trochę odciążyły. Kiedyś miałem, zgubiłem i nie tęsknię, może czasami. Jest to jedna z tych rzeczy, które kiedyś może się pojawią w domu ze względu na takie sytuacje, kiedy trzeba dać z siebie więcej, iść szybciej, przejść dalej i mniej się przy tym zmęczyć. Ale ponieważ miałem bardzo lekkie kijki bambusowe (200g/szt), ciężko mi się zdecydować na jakieś 2-3x cięższe (przy tym 20-30x droższe). Myślałem też o jakimś porządnym monopodzie, który mógłby udawać kijek, bo mi się łapy trzęsą i monopod by się przydał, ale nie badałem głębiej tematu.
: 04 lip 2014, 07:52
autor: kubush
Kijki to bardzo dobra opcja, warta rozważenia. Ja odkąd na próbę wziąłem kije kilka lat temu w góry, już zawsze je zabieram. Przy ciężkim plecaku cholernie pomagają na zejściach i podejściach.
Sam miałem zawsze problem z kolanem, jak zacząłem używać kijów wszystko minęło. Po prostu ciężar ciała+plecaka rozkładasz na cztery a nie tylko dwie kończyny.
Dodatkowo kije można wykorzystać jako element nośny do rozpięcia zadaszenia.
: 04 lip 2014, 09:00
autor: GawroN
Q_x, niestety muszę potwierdzić co kubush mówi - ale na przykładzie swojego ojca który od czasu "odkrycia" kijków mniej narzeka na kolana
: 04 lip 2014, 14:35
autor: vojwoj
Q_x , kije naprawdę pomagają. Ja mam jakieś takie z włókien węglowych. prawie nic nie ważą. I druga sprawa. Jak wygląda twoja kondycja. ja przed pierwszym przejściem GSB oprócz normalnych treningów(Biegi na orientację) dodatkowo wzmacniałem nogi i kręgosłup. W moim przypadku musiałem dużo nieść na plecach. Wzmacnianie organizmu uchroniło mnie przed poważniejszymi kontuzjami, chociaż chodziłem dużo i na "ciężko". Może powinieneś przygotowania do przejścia GSB rozpocząć od biegania i przysiadów.
: 04 lip 2014, 22:41
autor: Q_x
Tutaj wszystko opisałem, przygotowania też: http://wędrówki.blogspot.com/2014/07/gs ... iecki.html
Sporo chodzę, możliwie świadomie. Nie pojechałem tam totalnie na wariata, trochę poćwiczyłem
Popoprawiam to jeszcze pewnie jutro.
: 05 lip 2014, 07:37
autor: vojwoj
Trochę . ja nie licząc 10 km biegiem codziennie robiłem kilkaset przysiadów i wiele innych cwiczeń . ale wtedy nie było nic w sklepach i trzeba było dość szybko iść. konserwy na wyjazd to cała rodzina zbierała. Miałem też litrowy słoik smalcu i dżem. Lekko nie było.
: 05 lip 2014, 23:38
autor: Bastion
Łukaszu
Wielki szacunek!, "Co nas nie zabije to nas wzmocni"!
Szykuj graty.
Pozdrawiam
Bastion
: 07 lip 2014, 18:22
autor: kamykus
Odnośnie kijków, ja też odkąd je mam to przestały mnie boleć kolana. Idąc na dłuższy spacer z psem bolą mnie kolana, a z kijkami i 14 kilogramowym plecakiem jestem w stanie przejść w głębokim śniegu po górach 35km i nawet nie pamiętam że mam problem z kolanami.
I nie trzeba drogich kijków, ja w jakimś sklepie turystycznym w Szczyrku wziąłem najtańsze kijki (45zł) trzymają się 3 sezon, lato zima. Praktycznie co weekend gdzieś w górach.
A trasę walnąłeś niezłą, czytając jakie masz problemy z kondycją. Góry to nie płaski teren, tu chodzi się inaczej.
Narobiłeś mi smaka na GSB, od przyszłej wypłaty odkładam kasę na zimowe jego przejście, zaczynając jednak od Bieszczad.
: 07 lip 2014, 18:37
autor: Q_x
Szykuję graty, Bastion, co innego mogę robić w takie upały. Generalna, totalna rewizja sprzętu. Zacząłem od kubka do gotowania obiadokolacji: z 1000 zszedłem do 500 ml. Paradoksalnie, najlżejszy plecak miałem na pierwszej dużej wyprawie, później robił się coraz cięższy i chyba przyszła pora, żeby coś z tym zrobić.
Kamykus, przejście z Bieszczad w stronę Ustronia wydaje mi się rozsądniejsze - te "duże" góry warto zostawić na koniec. Nie wiem jak w PTTKu uzasadniają odwrotny kierunek przejścia, może mają jakieś mądre powody poza "ma być z zachodu na wschód i już". Trzymam kciuki!
: 07 lip 2014, 19:01
autor: kamykus
Osobiście wolał bym zostawić na koniec niższe górki.
Ale jest kilka innych powodów dla czego od drugiej strony.
Ja nie zamierzam być aż tak wierny szlakowi.
Ominę lekko idąc jego granicą, Bieszczadzki Park Narodowy. No i zacznę dużo wcześniej bo z Ustrzyk Dolnych. Wszystko ze względu na psa. Liczy się przygoda a nie zaliczenie szlaku który zresztą nie jest zbyt ciekawy, omija często o pół godziny drogi od niego wiele fajnych terenów, i szczytów.
Druga sprawa to taka że chyba łatwiej mi będzie iść w stronę domu niż się od niego oddalać. Szlak kończy się przecież 25km od Bielska
Nie wiem jak w PTTKu uzasadniają odwrotny kierunek przejścia
Można iść w tą lub z powrotem.
A co jeszcze bardziej mnie podkręca, przejście zimowe tego szlaku zaliczyło zaledwie kilka osób
W lato ten szlak niewielu przechodzi, nawet górskich łązęgów.
Dla tego wielki szacunek dla każdego kto się podejmuje tego zadania. Szczególnie jeśli nie chodzi na co dzień po górach.