Wyjazd polarny

Relacje, zaproszenia i pomysły na ...

Moderatorzy: Morg, GawroN, thrackan, Abscessus Perianalis, Valdi, Dąb, puchalsw

Awatar użytkownika
Rzez
Posty: 667
Rejestracja: 03 mar 2008, 23:16
Lokalizacja: Mölndal
Gadu Gadu: 2437677
Tytuł użytkownika: F&L
Płeć:
Kontakt:

Post autor: Rzez »

Dragonfly pisze:Rzez - sprawdzałem o tyle, o ile... O ile - bo nigdy żadnych firmowych rozwiązań, nic takiego nie mam, nic takiego nie eksploatowałem... O tyle - pisałem już, że w wojsku, kiedy np. był przestój na mrozie po forsownym, wylewającym litry potu, wysiłku, kiedy zaczynało telepać, zakładaliśmy OP1. Początkowo było cieplutko, za kilkanaście minut gorzej a po pół godzinie telepało w najlepsze. I inne doświadczenie - moi znajomi mieli poszyte takie ortalionowe wory. Pojechaliśmy w Biesy, pochodziliśmy trochę i wieczorem oni, przepoceni, ubrali się w te wory i zapakowali w śpiwory. Kompletna klęska !.
Wiem, wiem... To zakłada się na mokrą bieliznę a ma stanowić warstwę zabezpieczającą przed zawilgotnieniem dalszej, bardziej zewnętrznej warstwy ubioru. Ale ta filozofia ubierania, przebierania, spania czy siedzenia w mokrym mnie nie przekonuje - albo ma działać wbrew prawom fizyki, albo wymaga sporego zachodu żeby jej prawidłowo użyć.

Rzez - nie bierz tego do siebie, ale nazwiska, które wymieniłeś to faktycznie, i osiągnięcia i doświadczenie, ale też "sprzedaż obwoźna". Ja to widzę tak - jak będę chciał wyciągnąć zalety reklamowanego podejścia, zawsze znajdę czas i miejsce, gdzie te zalety da się wyizolować.
Popatrz wszakże na zagadnienie VB z innej strony - słyszałeś o wadach tego rozwiązania ? Jeżeli nie - nie zastanawia Cię to ? Technologia idealna ? :-)

I jeszcze coś - bez względu na ilość zrobionych kilometrów, nigdy nie pocą mi się stopy w butach zimowych, to raz, a dwa - nigdy nie przemokły mi buty... Może dlatego nie potrzebuję niczego z pod znaku VB ? :-)
No to masz szczęście, mi buty dosyć szybko wilgotnieją od potu. Nie jestem w stanie temu przeciwdziałać, taki już mam metabolizm.

VB - pamiętaj, że w większości przypadków jest to po prostu worek na śmieci/gruz, więc żaden producent odzieży/sprzętu praktycznie furory marketingowej tutaj nie robi (jedyny dedykowany producent to RBH Designs i Warmlite). Wady są - wstając z rana i wychodząc ze śpiwora musisz przetrzymać te kilka chwil mrozu. Po drugie - wymaga większej dbałości o skórę stóp. Po trzecie - VB na całe ciało nie nadaje się do czynności o bardzo zmiennym wysiłku - np. zimowa wspinaczka wielkościanowa - wspin/stan.

Szczerze powiedziawszy, akurat mnie VB przekonuje bo już nie raz miałem tak, że zimą warstwy zewnętrzne zamarzały od wewnątrz - nie wyrabiały w wyrzucaniem potu/pot zamarzał natychmiast w kontakcie z przechłodzoną odzieżą.
,,I don't know what's wrong with me, but I love this shit.''
Awatar użytkownika
Dragonfly
Posty: 313
Rejestracja: 06 wrz 2010, 20:53
Lokalizacja: Mazowsze
Tytuł użytkownika: Sceptyk
Płeć:

Post autor: Dragonfly »

Rzez - nie chciałbym sprawiać wrażenia, że się mądrzę... Ale pamiętam czasy, kiedy nikt o membranach paroprzepuszczalnych nie słyszał, podstawą outdoorowej (pojęcie to też wówczas nie istniało) odzieży był lekki brezent lub nowoczesny ortalion. Biorąc pod uwagę doświadczenie z tamtych lat powiem tak: nie jest tak, że moje stopy w ogóle się nie pocą, znam też osoby, którym stopy naprawdę pocą się mocno. Ale wiem też, że czasami nadmierne pocenie się stóp wynika ze źle dobranego rodzaju czy rozmiaru obuwia. Stopa w bucie, nawet w grubej skarpecie, powinna mieć pewien, niewielki bo niewielki, ale luz. But wraz ze skarpetą nie powinien opinać ściśle stopy. Również cholewka nie powinna być zasznurowana ściśle. Chodzi o to, żeby podczas ruchu stopy z buta było "wytłaczane" i "zasysane" powietrze. Oczywiście, bardzo niewiele tego powietrza, ale wymiana powinna być zapewniona. No, zagadnieniem jest w takim wypadku ochrona przed dostawaniem się do cholewki śniegu. Ale to inna bajka...
To samo, jeśli chodzi o zamarzanie wilgoci od wewnątrz na warstwach odzieży zewnętrznej. Rozważ, czy aby zestaw odzieży nie był trochę źle dobrany ? Tylko nie weź tego do siebie, proszę i nie myśl, że chcę wytykać jakieś błędy, czy coś takiego...
Bo to jest tak, że nawet najbardziej wydajna membrana, w idealnych warunkach może odprowadzić zaledwie do 25 % wody, wydalonej z potem. Jak więc pozbyć się reszty ? Kiedyś, kiedy nikt nie liczył na membrany zagadnienie to rozwiązywano odpowiednio dobierając materiały i odpowiednio konstruując odzież. Kożuchów i futer znanych z czasów "gorączki złota" nie polecam... :-) Ale konstrukcji odzieży warto się uważnie przypatrzeć - w odróżnieniu od dzisiejszej, typu "blisko ciała" tamta była z a w s z e luźna ! Płaszcze były długie, ale miały wysokie rozcięcie z tyłu, gwarantujące właściwe ułożenie się na osobie siedzącej w końskim siodle, ale też umożliwiające właśnie kontrolowanie ruchu powietrza - przewietrzanie wewnętrznej przestrzeni. Rekawy wszyste były w trzech czwartych - dół był otwarty. Poniżej karku była tzw. pelerynka, która luźno zakrywała otwory w materiale pleców. Zawiewający wiatr pelerynkę unosił i ułatwiał odprowadzenie nasyconego wilgocią powietrza spod płaszcza. Nieco inaczej skonstruowany był anorak, ale analogicznie - umożliwiał płynną i dokładną regulację stopnia przewietrzania przestrzeni wewnętrznej pod odzieżą.

Teraz tak - często używam kurtki Columbia Boulder Ridge a jeszcze częściej zwykłego goretexu Bundeswehry. Jedno i drugie nie ma ocieplenia - bo nie lubię zewnętrznej odzieży ocieplanej. I teraz tak: jeżeli np. pod goreteks BW założę dwie warstwy dobrego polaru, od wewnątrz, na goreteksie będzie osadzał się szron. Jeżeli jedną - nie...
Oczywiście, w tym drugim przypadku tracę zdecydowanie większą ilość ciepła. Co nie oznacza, że jest mi zimno, ale ciepełko odpływa w siną dal. Czy coś w tym złego ? Jest tak - pocenie się to nic innego, niż działanie organizmu, usiłującego pozbyć się nadmiaru produkowanego ciepła. Jeżeli się pocę - powinienem pomyśleć nie tylko o odprowadzeniu wilgoci od ciała - to sprawa wtórna. Powinienem pomyśleć przede wszystkim o odprowadzeniu ciepła. Niewiele osób zdaje sobie z tego sprawę i opuszcza zamek pod szyją, rozwiązuje szalik, luzuje zapięcie w pasie czy dole kurtki, żeby przewietrzyć i tym samym odprowadzić ciepłe, nasycone parą powietrze. Niewiele też jest konstrukcji nowoczesnej odzieży, które byłyby pod tym właśnie kątem przemyślane. Bo membrana wszystkiego nie załatwia - właściwie załatwia niewiele.
Wspomniałem o brezencie - uważam, że był lepszy niż ortalion... Dlaczego ? Ano, dlatego, że był w pewnym stopniu, niewielkim, przewiewny. Więc nawet lekki wiaterek powodował odprowadzanie ciepła. Jeżeli było ono zbyt intensywne - zakładano dodatkową warstwę cienkiej bielizny. Najlepiej z mieszanki bawełny z jedwabiem. :-) Regulacja była precyzyjna i skuteczna...

Bardzo pouczające może być przestudiowanie konstrukcji odzieży, której używano w czasach Amundsena, Scotta, Pearyego czy innych... Lekka i skuteczna.
Zawsze jest tak, że technologia, jedną ręką coś nam dając, drugą coś zabiera. :-)

Jeszcze raz proszę: nie weź tego za puste wymądrzanie się w rodzaju: gdziejaniebyłemiczegotojaniewiem.
Może jednak coś z tych przemyśleń się komuś przyda ? :-)
Odszedł Jon Lord, jeden z największych herosów rocka, mistrz organów Hammonda. Ku pamięci - http://tinyurl.com/yzbkwyk
Mistyk wystygł, wynik - cynik...
Awatar użytkownika
thrackan
Posty: 911
Rejestracja: 16 cze 2009, 03:38
Lokalizacja: Warszawa
Gadu Gadu: 2123627
Tytuł użytkownika: Manufaktura strużyn
Płeć:
Kontakt:

Post autor: thrackan »

Dragonfly pisze:Niewiele też jest konstrukcji nowoczesnej odzieży, które byłyby pod tym właśnie kątem przemyślane.
Zauważ, że wiele obecnie jest robionych kurtek z wywietrznikami pod pachami i/lub z siatkowymi kieszeniami, które po rozpięciu (najczęściej bryzgoszczelnych) zamków błyskawicznych umożliwiają solidne przewietrzenie. Sam zamykam te wywietrzniki tylko w razie silnego wiatru lub opadów - chociaż najczęściej i tak chodzę z rozpiętym zamkiem głównym. ;-)
Awatar użytkownika
Rzez
Posty: 667
Rejestracja: 03 mar 2008, 23:16
Lokalizacja: Mölndal
Gadu Gadu: 2437677
Tytuł użytkownika: F&L
Płeć:
Kontakt:

Post autor: Rzez »

Dragonfly pisze:Rzez - nie chciałbym sprawiać wrażenia, że się mądrzę... Ale pamiętam czasy, kiedy nikt o membranach paroprzepuszczalnych nie słyszał, podstawą outdoorowej (pojęcie to też wówczas nie istniało) odzieży był lekki brezent lub nowoczesny ortalion. Biorąc pod uwagę doświadczenie z tamtych lat powiem tak: nie jest tak, że moje stopy w ogóle się nie pocą, znam też osoby, którym stopy naprawdę pocą się mocno. Ale wiem też, że czasami nadmierne pocenie się stóp wynika ze źle dobranego rodzaju czy rozmiaru obuwia. Stopa w bucie, nawet w grubej skarpecie, powinna mieć pewien, niewielki bo niewielki, ale luz. But wraz ze skarpetą nie powinien opinać ściśle stopy. Również cholewka nie powinna być zasznurowana ściśle. Chodzi o to, żeby podczas ruchu stopy z buta było "wytłaczane" i "zasysane" powietrze. Oczywiście, bardzo niewiele tego powietrza, ale wymiana powinna być zapewniona. No, zagadnieniem jest w takim wypadku ochrona przed dostawaniem się do cholewki śniegu. Ale to inna bajka...
Dawniej było dawniej, teraz jest teraz :) Skoro wszystko co kiedyś produkowano bylo takie super, to wynika z tego, że przez dajmy na to czasow Amundsena nie zaszedł żaden postęp ;)

Miałem, przerabialem na Meindl Engadin, butach BW, Corcoranach etc. Bez względu na model, zawsze wewnątrz było mokro od potu. Swojego metabolizmu nie pokonam ani nei zmienię. Poza tym, nie wiem czemu wyjaśniasz oczywistości...?
Dragonfly pisze:To samo, jeśli chodzi o zamarzanie wilgoci od wewnątrz na warstwach odzieży zewnętrznej. Rozważ, czy aby zestaw odzieży nie był trochę źle dobrany ? Tylko nie weź tego do siebie, proszę i nie myśl, że chcę wytykać jakieś błędy, czy coś takiego...
Bo to jest tak, że nawet najbardziej wydajna membrana, w idealnych warunkach może odprowadzić zaledwie do 25 % wody, wydalonej z potem. Jak więc pozbyć się reszty ? Kiedyś, kiedy nikt nie liczył na membrany zagadnienie to rozwiązywano odpowiednio dobierając materiały i odpowiednio konstruując odzież. Kożuchów i futer znanych z czasów "gorączki złota" nie polecam... :-)
Nie jestem zwolennikiem membran. Dlatego na wyjazd biorę tylko kurtkę membranową która ma służyć jako VB (ponieważ wszystkie wiatrowki z Decathlonu maja krój na grubasa z krótkimi rękami), a nie jako kurtka zewnętrzna oraz rękawice.
Dragonfly pisze:Ale konstrukcji odzieży warto się uważnie przypatrzeć - w odróżnieniu od dzisiejszej, typu "blisko ciała" tamta była z a w s z e luźna ! Płaszcze były długie, ale miały wysokie rozcięcie z tyłu, gwarantujące właściwe ułożenie się na osobie siedzącej w końskim siodle, ale też umożliwiające właśnie kontrolowanie ruchu powietrza - przewietrzanie wewnętrznej przestrzeni. Rekawy wszyste były w trzech czwartych - dół był otwarty. Poniżej karku była tzw. pelerynka, która luźno zakrywała otwory w materiale pleców. Zawiewający wiatr pelerynkę unosił i ułatwiał odprowadzenie nasyconego wilgocią powietrza spod płaszcza. Nieco inaczej skonstruowany był anorak, ale analogicznie - umożliwiał płynną i dokładną regulację stopnia przewietrzania przestrzeni wewnętrznej pod odzieżą.
Ad1. Zauważ, że ludzie którzy żyli w zimnym klimacie:
a) bardzo często wykorzystywali zwierzęta pociągowe - psy, konie etc. coś co nie wymaga od ciebie zbyt wiele wysiłku;
b) nie byli bardzo aktywni (przykład - eskimos stojący na przeremblem kilka godzin w oczekiwaniu na fokę);
c) nie przygotowywali się na wyczynowe (np. nie biegali ultramaratonów jak to się dzieje obecnie na Antarktydzie) działanie w warunkach zimowych.

I bynajmniej, nie kwestionję tutaj używania naturalnych materiałów - takich jak bawełna - na anoraki/kurtki polarne - Ventile jest wciąż do tego wykorzystywany i widać sprawdza się ok.
Dragonfly pisze:Teraz tak - często używam kurtki Columbia Boulder Ridge a jeszcze częściej zwykłego goretexu Bundeswehry. Jedno i drugie nie ma ocieplenia - bo nie lubię zewnętrznej odzieży ocieplanej. I teraz tak: jeżeli np. pod goreteks BW założę dwie warstwy dobrego polaru, od wewnątrz, na goreteksie będzie osadzał się szron. Jeżeli jedną - nie...
Jeżeli nie osadza się szron to widocznie wysiłek jest mały. Przy dużym wysiłku zazwyczaj się pocisz, nawet mając cienką koszulkę przy -20 st C - wystarczy szybciej pobiec. A ciągnięcie za soba pulek raczej wymaga dosy sporo energii...
Dragonfly pisze:Oczywiście, w tym drugim przypadku tracę zdecydowanie większą ilość ciepła. Co nie oznacza, że jest mi zimno, ale ciepełko odpływa w siną dal. Czy coś w tym złego ? Jest tak - pocenie się to nic innego, niż działanie organizmu, usiłującego pozbyć się nadmiaru produkowanego ciepła. Jeżeli się pocę - powinienem pomyśleć nie tylko o odprowadzeniu wilgoci od ciała - to sprawa wtórna. Powinienem pomyśleć przede wszystkim o odprowadzeniu ciepła. Niewiele osób zdaje sobie z tego sprawę i opuszcza zamek pod szyją, rozwiązuje szalik, luzuje zapięcie w pasie czy dole kurtki, żeby przewietrzyć i tym samym odprowadzić ciepłe, nasycone parą powietrze. Niewiele też jest konstrukcji nowoczesnej odzieży, które byłyby pod tym właśnie kątem przemyślane. Bo membrana wszystkiego nie załatwia - właściwie załatwia niewiele.
Tj.? Co miałeś na myśli?
Dragonfly pisze:Wspomniałem o brezencie - uważam, że był lepszy niż ortalion... Dlaczego ? Ano, dlatego, że był w pewnym stopniu, niewielkim, przewiewny. Więc nawet lekki wiaterek powodował odprowadzanie ciepła. Jeżeli było ono zbyt intensywne - zakładano dodatkową warstwę cienkiej bielizny. Najlepiej z mieszanki bawełny z jedwabiem. :-) Regulacja była precyzyjna i skuteczna...
Ok. To ile CLO miały ówczesne materiały? Precyzyjnie proszę :)
Dragonfly pisze:Bardzo pouczające może być przestudiowanie konstrukcji odzieży, której używano w czasach Amundsena, Scotta, Pearyego czy innych... Lekka i skuteczna.
Zawsze jest tak, że technologia, jedną ręką coś nam dając, drugą coś zabiera. :-)
Co do Scotta to bym polemizował:)

Z wagą (wg ciebie ich rzeczy były lekkie) również - zapodaj listę ich sprzętu z wagą to zobaczymy jakie wyjdą różnice.

Amundsen - i nie chce mu ani trochę umniejszać, ponieważ człowiek był niesamowicie zorganizowany i genialnie wręcz planował swoje działania - również opierał się na psach, nie na sile ludzkich mięśni. Natomiast idealnie dobrał ubranie i buty (przy czym narzekali np. na śpiwory). I na podstwie jego zapisow powstają obecne buty na wypady zimowe - np. Alfa Modre Extreme (który mimo to, jest wcale kiepski - ma łamliwą podeszwę i przecierający się botek wełniany).
Dragonfly pisze:Jeszcze raz proszę: nie weź tego za puste wymądrzanie się w rodzaju: gdziejaniebyłemiczegotojaniewiem.
Może jednak coś z tych przemyśleń się komuś przyda ? :-)
Spoko :) tylko trochę widzę, że probujesz trochę uzasadnić:
a) że postępu w dziedzinie materiałow nie ma/nie jest potrzebny,
b) że to jak dawniej się ubierano ma być wyznacznikiem tego, jak ubierać się teraz (zapominając o założeniach - do czego kiedyś było przystosowane ubranie).

To tyle polemiki. Jakieś kolejne pomysły/patenty/przemyślenia?
,,I don't know what's wrong with me, but I love this shit.''
Awatar użytkownika
slaq
Posty: 675
Rejestracja: 20 wrz 2007, 08:39
Lokalizacja: Warszawa
Płeć:

Post autor: slaq »

Rzez pisze:To tyle polemiki. Jakieś kolejne pomysły/patenty/przemyślenia?
To w końcu kompana szukasz czy jak wyżej ? :mrgreen:
Awatar użytkownika
Rzez
Posty: 667
Rejestracja: 03 mar 2008, 23:16
Lokalizacja: Mölndal
Gadu Gadu: 2437677
Tytuł użytkownika: F&L
Płeć:
Kontakt:

Post autor: Rzez »

slaq pisze:
Rzez pisze:To tyle polemiki. Jakieś kolejne pomysły/patenty/przemyślenia?
To w końcu kompana szukasz czy jak wyżej ? :mrgreen:
Toż napisałem ze jadę sam :) Więc raczej kwestie sprzetowo/patentowo/jedzeniowe.
,,I don't know what's wrong with me, but I love this shit.''
Awatar użytkownika
katny
Posty: 34
Rejestracja: 08 sty 2011, 19:49
Lokalizacja: Poznań
Płeć:
Kontakt:

Post autor: katny »

hej,

świetny wyjazd- pozazdrościć!
Ale tę listę ekwipunku musisz jeszcze mocno przemyśleć, zwłaszcza jeśli chodzi o żarcie i, co za tym idzie, gary. Poczytaj sprawdzone patenty u Marka Kamińskiego czy Liv Arnesen, polecam też stronę FBC- może tam znajdziesz jakieś podpowiedzi...
Ja bym na Twoim miejscu zabrał MSRa (btw: też dużo słyszałem o zawodności jego pompki), ten 2 litrowy gar Primusa, 1l termos na jedzenie, kubek 0,5 l i termos na picie. Moje śniadania to wszelkiego rodzaju musli, mleko w proszku plus łycha masła orzechowego:
http://moje-u-gory.blogspot.com/2010/12 ... oc-po.html
zatem rano gotujesz 2 l wody= ok. pół litra wlewasz do termosa z musli, pół litra do kubka z piciem (ja wożę kawę kopiko 3w1- bo lubię) i litr do termosa na drogę. W trasie corny itp. (chipsy bym sobie darował), a wieczorem znów gotujesz 2 l wody i podobnie postępujesz z kolacją na bazie kuskus, puree ziemniaczanego, chińskiego makaronu, pesto czy co tam lubisz plus termos picia do śpiwora.
Smalec bym sobie darował, jeśli już to wolę sało (przynajmniej nie trzeba słoików)
http://moje-u-gory.blogspot.com/2011/01/sao.html
Pulki- te parisy nie są drogie, ale może wystarczą Ci takie zrobione z sanek dziecięcych (ja polecam prosperplast- mogę wysłać Ci kilka zdjęć), a na pewno nie inwestowałbym w uprząż- i tak chcesz zabrać mały plecak, wystarczy doszyć 2 solidne D-ringi do pasa biodrowego i masz uprząż, a w plecaku nosisz termos, spota, kurtkę puchową, snacki...
Moim zdaniem za dużo trochę tych ubrań, zwłaszcza że, z tego co zrozumiałem, większości z nich nie masz- dopiero planujesz kupić. Wejdź na youtube i obejrzyj filmiki NOLS- powinieneś znaleźć podpowiedź- jak dobrze wykombinujesz powinno ci starczyć kilka warstw na sobie plus kurtka puchowa, bielizna na zmianę, dodatkowy polar, kilka czapek i rękawic...
Sporo na liście elektroniki, a to waży i woła baterii.
Ważne są też drobiazgi: krzesiwko fajne (raz mi uratowało dupę), ale wolałbym wziąć kilka pudełek zapałek i miniBiców (w kieszeni, w plecaku, w pulce...), podobnie warto wziąć 2-3 łyżki/sporki, sik- butelki i worka na śmieci (najtańszy rolowany) na liście widziałem...

udanego wyjazdu!!!
Awatar użytkownika
Rzez
Posty: 667
Rejestracja: 03 mar 2008, 23:16
Lokalizacja: Mölndal
Gadu Gadu: 2437677
Tytuł użytkownika: F&L
Płeć:
Kontakt:

Post autor: Rzez »

katny pisze:hej,

świetny wyjazd- pozazdrościć!
Ale tę listę ekwipunku musisz jeszcze mocno przemyśleć, zwłaszcza jeśli chodzi o żarcie i, co za tym idzie, gary. Poczytaj sprawdzone patenty u Marka Kamińskiego czy Liv Arnesen, polecam też stronę FBC- może tam znajdziesz jakieś podpowiedzi...
Ja bym na Twoim miejscu zabrał MSRa (btw: też dużo słyszałem o zawodności jego pompki), ten 2 litrowy gar Primusa, 1l termos na jedzenie, kubek 0,5 l i termos na picie. Moje śniadania to wszelkiego rodzaju musli, mleko w proszku plus łycha masła orzechowego:
http://moje-u-gory.blogspot.com/2010/12 ... oc-po.html
zatem rano gotujesz 2 l wody= ok. pół litra wlewasz do termosa z musli, pół litra do kubka z piciem (ja wożę kawę kopiko 3w1- bo lubię) i litr do termosa na drogę. W trasie corny itp. (chipsy bym sobie darował), a wieczorem znów gotujesz 2 l wody i podobnie postępujesz z kolacją na bazie kuskus, puree ziemniaczanego, chińskiego makaronu, pesto czy co tam lubisz plus termos picia do śpiwora.
Spoko, przerabiałem już wszystk ona bazie mleka i jednak wolę robić jedzenie bardziej przypominające obiad ;) Kamińskiego mam przeczytanego 3 razy :) Garnek też chyba jednak 2 L zabiorę...
katny pisze:Smalec bym sobie darował, jeśli już to wolę sało (przynajmniej nie trzeba słoików)
http://moje-u-gory.blogspot.com/2011/01/sao.html
Dzięki! Wypróbuję!!
katny pisze:Pulki- te parisy nie są drogie, ale może wystarczą Ci takie zrobione z sanek dziecięcych (ja polecam prosperplast- mogę wysłać Ci kilka zdjęć), a na pewno nie inwestowałbym w uprząż- i tak chcesz zabrać mały plecak, wystarczy doszyć 2 solidne D-ringi do pasa biodrowego i masz uprząż, a w plecaku nosisz termos, spota, kurtkę puchową, snacki...
Parisy już akurat mam, natomiast dziecięce są małe i niezbyt wytrzymałe.
katny pisze:Moim zdaniem za dużo trochę tych ubrań, zwłaszcza że, z tego co zrozumiałem, większości z nich nie masz- dopiero planujesz kupić. Wejdź na youtube i obejrzyj filmiki NOLS- powinieneś znaleźć podpowiedź- jak dobrze wykombinujesz powinno ci starczyć kilka warstw na sobie plus kurtka puchowa, bielizna na zmianę, dodatkowy polar, kilka czapek i rękawic...
Wszystkie ubrania mam i praktycznie każde już przerobiłem, oprócz zestawu SS. Tak na prawdę to sporo waży zestaw SS z Montane. Reszta rzeczy jest lekka i mała objętościowo. NOLS oglądałem oczywiście ;)

I właśnie te kilka warstwa mam - bielizna/VB/odpowiednik stretcha/sweterek puchowy/ss/kurtka puchowa. Jedną warstwę biorę dodatkowo - do testów - żeby zobaczyć co się spisze najlepiej w tamtejszych warunkach - czy zestaw oparty o kilka warstwa i VB czy też może np. tylko SS.
katny pisze:Sporo na liście elektroniki, a to waży i woła baterii.
GPS w razie white-out. SPOT - głównie dla rodziny i znajomych, żeby się nie martwili, zasięgu nie będzie. Komórka/czołówka/aparat - chyba wiadomo.
katny pisze:Ważne są też drobiazgi: krzesiwko fajne (raz mi uratowało [...]), ale wolałbym wziąć kilka pudełek zapałek i miniBiców (w kieszeni, w plecaku, w pulce...), podobnie warto wziąć 2-3 łyżki/sporki, sik- butelki i worka na śmieci (najtańszy rolowany) na liście widziałem...
Zapalniczki - pewnie wezmę 2, faktycznie są przydatne. Łyżka jedna, nie ma sensu brać więcej. A do swojej ciężkiej norweskiej łyżki mam ogromny sentyment :)

Sik butla będzie ;)
katny pisze:udanego wyjazdu!!!
Dzięki za komentarz!

PS. Na razie się zastanawiam czy jednak nie uderzyć do Sarek ;)
,,I don't know what's wrong with me, but I love this shit.''
Awatar użytkownika
Dragonfly
Posty: 313
Rejestracja: 06 wrz 2010, 20:53
Lokalizacja: Mazowsze
Tytuł użytkownika: Sceptyk
Płeć:

Post autor: Dragonfly »

Rzez - przepraszam, że późno odpowiadam, ale przywalony jestem robotą.
Rzez pisze:Poza tym, nie wiem czemu wyjaśniasz oczywistości...?
- hm... Wiesz, nie piszemy tu wyłącznie do siebie i dla siebie. To, co jest oczywistością dla Ciebie, może być całkiem odkrywcze dla innych. Bo popatrz, jak ludzie buty dobierają i noszą - but to nie prezerwatywa. :-)
Rzez pisze:Zauważ, że ludzie którzy żyli w zimnym klimacie:
a) bardzo często wykorzystywali zwierzęta pociągowe - psy, konie etc. coś co nie wymaga od ciebie zbyt wiele wysiłku;
b) nie byli bardzo aktywni (przykład - eskimos stojący na przeremblem kilka godzin w oczekiwaniu na fokę);
c) nie przygotowywali się na wyczynowe (np. nie biegali ultramaratonów jak to się dzieje obecnie na Antarktydzie) działanie w warunkach zimowych.
Piszesz rzeczy arcyciekawe ! Mnie się wydaje, że pomimo iż ludzie żyjący w zimnym klimacie wykorzystywali zwierzęta pociągowe, to jednak podróżowanie wymagało od nich dużo wysiłku (szczególnie w psich zaprzęgach), byli bardzo aktywni (Eskimos nie mieszkał nad przeręblem a wypreparowanie i przytachanie foki do domu to ho, ho !) i często właśnie biegali ultramaratony (której to nazwy nie znali) a dla uczczenia niektórych ich wyczynów dzisiaj organizuje się zawody.
Rzez pisze:Co miałeś na myśli?
- dokładnie te elementy odzieży, które dla przykładu opisałem - pelerynka kryjąca otwory wentylacyjne, częściowe wszycie rękawa w dole pachy, tzw. "otwierany dół" z pionowymi otworami wentylacyjnymi. Oraz inne jeszcze, dzisiaj zarzucone, rozwiązania konstrukcyjne, pozwalające efektywnie i w sposób dokładnie regulowany przewietrzyć przestrzeń pod odzieżą wierzchnią. Oczywiście, niektóre z dzisiaj spotykanych rozwiązań mają jakieś szczątkowe pozostałości po dobrej konstrukcji, jednak są to elementy zazwyczaj dalece niewystarczające. A świadomość użytkowników ?
Dzisiaj, gdzie się nie spojrzy, widzi się gościa w ultranowoczesnej, z użyciem materiałów rodem z kosmicznej technologii, uszytej kurtce, opiętej i zapiętej po oczy na dwa suwaki i listwę a dołem zasznurowanej ściągaczem. Na łbie czapa, kaptur, szalik pod szyją a gostek zap...rza pod górę przy -5 gradusach.
Jeżeli więc dla Ciebie jest oczywiste, że zarówno ubranie jak i obuwie powinno zapewniać pewien luz - nie znaczy to, że ta świadomość jest powszechna. Jak widać wokół - wprost przeciwnie - rzadka raczej.

Hm... "Marketingowych" współczynników ówczesnej polarnej odzieży nikt nie liczył. Z prostej przyczyny - nikt tych rozwiązań nie sprzedawał, żeby wycisnąć z nich maksymalny zysk. A odzież Scotta była równie dobra, jak Amundsena. No, a śpiwory chyba lepsze, skoro w pamietnikach nie ma śladu narzekania na nie ? :-)
Scott popełnił sporo błędów, fatalne miał pożywienie. Ale odzież dobrą...
Rzez - polarnicy w tamtych czasach też hołdowali ideii UL. Przecież nie wybierali elementów odzieży, tak, żeby czuli się dociążeni, bo było im za lekko. Nie ? :-)

Pytasz, czy zaszedł postęp technologiczny od czasów epoki Amundsena ? Niewątpliwie zaszedł. Niekoniecznie jednak efekty tego postępu zasługują na zainteresowanie w dziedzinie, o której obecnie mówimy. Prosty przykład: zamek błyskawiczny... Dzisiaj nie ma wyczynowej odzieży bez tego elementu. Więcej - nie ma torby, czy plecaka. No, prawie, bo niektóre "militarne" rozwiązania uparcie trwają przy klasycznych rozwiązaniach. Czyż jednak zamek błyskawiczny stanowi istotny postęp ? Gdzie decydujące znaczenie ma szybkość rozpinania ? Głównie w kwestiach okołorozporkowych. Zastanówmy się nad plecakiem z dolną komorą, zapinaną na zamek błyskawiczny... Otóż, do czego będzie nadawał się Twój plecak, jak zamek Ci się w trasie rozleci ? Gdyby plecak miał zapięcie klasyczne: troki, sznurowanie lub guziki, każda awaria któregoś z tych elementów może być łatwo i szybko usunięta i sprawność plecaka przywrócona. A co z zamkiem ? Klapa... :-)
Stąd własnie ten upór wojskowych... Mnie zawsze bardzo bawi, kiedy jako jedną z wad plecaka BW podaje się brak pasa biodrowego z prawdziwego zdarzenia. Mało kto wie, że prototyp tego plecaka długo i starannie testowany był z różnymi, porządnymi pasami biodrowymi i to, co po testach zostało to efekt naprawdę starannych przemyśleń i wynik długich i dokładnych badań. Dociekliwi mogą sobie poszukać w necie - rzecz opisana była dosyć dokładnie na stronach jakiegoś niemieckiego badawczego instytutu wojskowego: pas biodrowy w rzeczywistości bardzo rzadko spełnia przypisywaną mu rolę przeniesienia ciężaru z ramion na biodra w tej klasie plecaków i przy przewadze postawy całkowicie wyprostowanej (im większy plecak i człowiek nachylony tym pas efektywniejszy), zdecydowanie natomiast psuje charakterystykę worka, jako zasobnika przewożonego różnymi środkami transportu. To, co z idei pasa pozostało zapewnia wymaganą stabilizację plecaka - zabezpiecza przed majtaniem się dołu.

W ogóle, Rzez, to trochę się różnimy też jeżeli idzie o metody badawcze... Ot, choćby ten MSR - wiesz, ja uważam, że jeżeli sprzęt spełnił swoją rolę tu i tam, kilka razy - to jest to informacja nieistotna, żadna... Bardzo cenna natomiast byłaby informacja, że gdzieś zawiódł. Jeszcze cenniejsza byłaby wiedza - dlaczego zawiódł. :-)
Zawodzącą kuchenkę MSR widziałem na własne oczy. Kilka razy. Moim zdaniem - zdecydowanie zbyt często. A w ogóle wydaje mi się, że np. Kamiński posługiwał się Optimusem Hikerem.
Od dłuższego już czasu zastanawiam się, jaką istotną przewagę mają kuchenki zasilane z butelki, nad tymi zintegrowanymi ? Wygląd mają zdecydowanie bardziej "new tech" niż te oklepane od lat "samowarki". Ale co poza tym ?

Postęp w dziedzinie materiałów i technologii istnieje niezależnie od tego czy uważany jest za potrzebny, czy też nie... Widzisz Rzaz, za czasów królowej Wiktorii postęp doprowadził do rozkwitu technologii żelaza. Wszystko było żelazne - nawet meandrzaste, roślinne zdobnictwo z tamtych czasów. Dziś np. płotów z kutego, czy lanego żelaza raczej się nie robi a jeśli już, to rzadko. A jeszcze nie wymyślono nic lepszego. Tyle że czas zweryfikował niektóre zastosowania i budowniczowie płotów wrócili do bardziej tradycyjnych technologii i materiałów.
Czasem śmiać mi się chce, jak widzę reklamę etui na komórkę z goreteksu... To też uważasz za postęp ? :-)

S. Lem we wstępie do aryciekawej książki "Summa technologiae" napisał (cytuję z pamięci):
technologia jest środkiem prowadzącym do osiągania upatrzonych celów ale też prowadzi do osiągnięcia celów, których nikt osiągnąć się nie spodziewał lub - co gorsza - nie chciał osiągnąć.
Rzez pisze:to jak dawniej się ubierano ma być wyznacznikiem tego, jak ubierać się teraz
- a jeżeli dawniej ubierano się dobrze ? Np. Amundsen ?
Czy to, że postęp technologiczny dał nam nowe, lepsze (czy zawsze ?) materiały oznacza, że należy zapomnieć o tym, co osiągnieto kiedyś ? Czy zastosowanie membran, czy rurkowej włókniny ocieplającej oznacza, że zarzucić należy latami wypracowane, dobre konstrukcje kroju odzieży ? A tak się dzieje...
Rzez pisze:Jeżeli nie osadza się szron to widocznie wysiłek jest mały
- ???
Szron może nie osadzać się z dwóch powodów:
mały wysiłek więc i brak pocenia
wewnętrzna strona wierzchniej odzieży jest przewietrzana i ogrzewana

Zauważ - dzisiejsze kosmiczne technologie oferują materiały doskonale odprowadzające wilgoć od ciała i jednocześnie stanowiące doskonałą izolację termiczną. Jeżeli masz kurtkę założoną na taką odzież - wewnętrzna powierzchnia kurtki ma temperaturę bliską temperatury otoczenia, bo izolacja termiczna odcina dopływ ciepła od Twojego ciała (uniemożliwiając tym samym usunięcie nadmiaru ciepła - czyli się przegrzewasz) a jednocześnie wilgoć swobodnie przez izolację termiczną przechodzi więc osadza się na zimnej warstwie wewnętrznej w postaci szronu. I cóż z tego, że technologia super hiper, skoro jej sposób zastosowania urąga zdrowemu rozsądkowi i stoi w sprzeczności do doświadczenia zbieranego latami przez poprzednie pokolenie arktycznych podróżników ?

Nie chodzi o to, żebyś na swoją wyprawę zamiast nowoczesnej odzieży zabrał drelich, wełnę i płócienne gacie. Dobrze byłoby, gdybyś mógł podzielić się przemyślanymi ale krytycznymi uwagami na temat ew. niedostaków sprzętu i wyposażenia. Naprawdę - nie ma znaczenia lapidarne stwierdzenie, że coś "dało radę". Kapitalne znaczenie ma analiza niespełnionych oczekiwań.

Rzez - nie uważam tej naszej wymiany poglądów za polemikę. Po prostu - dobrze jest wyłuszczyć swój punkt widzenia (mój już znasz). Dla innych, bo może jakoś skorzystają - w tym miejscu skromnością nie grzeszę... Czekam więc na relację i ciąg dalszy tego, co powyżej :-)
Odszedł Jon Lord, jeden z największych herosów rocka, mistrz organów Hammonda. Ku pamięci - http://tinyurl.com/yzbkwyk
Mistyk wystygł, wynik - cynik...
Awatar użytkownika
thrackan
Posty: 911
Rejestracja: 16 cze 2009, 03:38
Lokalizacja: Warszawa
Gadu Gadu: 2123627
Tytuł użytkownika: Manufaktura strużyn
Płeć:
Kontakt:

Post autor: thrackan »

Dragonfly, trzeba przyznać, że potrafisz milczeć, ale jak już coś napiszesz, to warto zaparzyć herbatę i dopiero zasiąść do lektury. ;-)
Dragonfly pisze:Prosty przykład: zamek błyskawiczny... Dzisiaj nie ma wyczynowej odzieży bez tego elementu. Więcej - nie ma torby, czy plecaka. No, prawie, bo niektóre "militarne" rozwiązania uparcie trwają przy klasycznych rozwiązaniach. Czyż jednak zamek błyskawiczny stanowi istotny postęp ? Gdzie decydujące znaczenie ma szybkość rozpinania ? Głównie w kwestiach okołorozporkowych. Zastanówmy się nad plecakiem z dolną komorą, zapinaną na zamek błyskawiczny... Otóż, do czego będzie nadawał się Twój plecak, jak zamek Ci się w trasie rozleci ? Gdyby plecak miał zapięcie klasyczne: troki, sznurowanie lub guziki, każda awaria któregoś z tych elementów może być łatwo i szybko usunięta i sprawność plecaka przywrócona. A co z zamkiem ? Klapa... :-)
Piszesz o zamku błyskawicznym jako o wadzie. Zauważ, że dobry zamek błyskawiczny stanowi najlepszy kompromis między najłatwiejszym w obsłudze i najszybszym zapięciem. Jeżeli do maszynek zamka są przymocowane choćby zwykłe sznurki, to można je łatwo obsłużyć w grubych rękawicach jednopalczastych. Już nie tak łatwo jest w takim odzieniu zapinać guziki, sznurować, czy bawić się skórzanymi paskami i sprzączkami. Jedyna realna konkurencja to system ściągania wora sznurkiem ze stoperem i nakrywania klapą spinaną klamrami z tworzywa.

Z moich obserwacji wynika, że producenci plecaków i toreb wykazują się skąpstwem i wszywają bardzo często za słabe zamki do tych produktów oraz źle rozmieszczają lub nie umieszczają wcale troków zabezpieczających. Stąd bierze się statystyczna awaryjność tego rozwiązania. Jeżeli buty będziemy sznurować nitką, to mimo prostoty rozwiązanie to nie zda egzaminu. Mam pewien nieduży plecak - 27 litrów pojemności. Niosłem go już przez kilka-kilkanaście kilometrów załadowanego do pełna kamieniami na obozach geologicznych i nic się nie stało. Jak będzie okazja do spotkania w Warszawie lub okolicy - zapraszam do zapoznania się z tą konstrukcją.

Co do napraw plecaka z zamkiem błyskawicznym - prawie zawsze można zaimprowizować zamykanie otworu na guziki - wystarczy je doszyć po jednej stronie wora, a oczka po drugiej. W przypadku każdej, ale to każdej awarii - najważniejsze są: pomysłowość, zręczność i odpowiednie narzędzie. A gdy mamy plecak z klapą na górze i z suwakiem na dole, który akurat odmówił posłuszeństwa - zawsze możemy ów zamek zaszyć, otrzymując wór z jednym otworem. W każdym powyższym przypadku najważniejsze jest chyba posiadanie poczciwej igły i solidnej nici. :-)

Pozdrawiam
Awatar użytkownika
Dragonfly
Posty: 313
Rejestracja: 06 wrz 2010, 20:53
Lokalizacja: Mazowsze
Tytuł użytkownika: Sceptyk
Płeć:

Post autor: Dragonfly »

Thackran - zamek błyskawiczny sam w sobie nie jest żadną "wadą" a na pewno jest efektem technologicznego postępu. Ale jak każda rzecz ma zalety i wady. Zalety podkreśliłeś, wad starasz się nie dostrzegać lub je marginalizować... Nienaprawialność to tylko jedna z wad, last but not least... :-)
Problem powstaje tam, gdzie nowinki technologiczne nie wnoszą żadnej nowej funkcjonalności - są równie dobre jak dotychczasowe rozwiązania - natomiast ich zastosowanie może wiązać się z wystąpieniem poważnego problemu, gdy zawiodą.
To raz... Dwa - wypieranie oklepanych, ale sprawdzonych rozwiązań, przez nowości, które aby się dobrze sprzedawały, nafaszerowane są - z sensem, czy bez - nowoczesną technologią a reklamowane za pomocą pseudorzeczowego, reklamiarskiego bełkotu. Czasami te nowości się sprawdzają i wówczas wchodzą do kanonu. Ale tylko czasami...
Co do rozwalonego zamka błyskawicznego - srebrna taśma... :-)

Jak chcesz poczytać sobie jeszcze:
viewtopic.php?p=47787#47787 :-)
Odszedł Jon Lord, jeden z największych herosów rocka, mistrz organów Hammonda. Ku pamięci - http://tinyurl.com/yzbkwyk
Mistyk wystygł, wynik - cynik...
Awatar użytkownika
thrackan
Posty: 911
Rejestracja: 16 cze 2009, 03:38
Lokalizacja: Warszawa
Gadu Gadu: 2123627
Tytuł użytkownika: Manufaktura strużyn
Płeć:
Kontakt:

Post autor: thrackan »

Dragonfly pisze:Zalety podkreśliłeś, wad starasz się nie dostrzegać lub je marginalizować... Nienaprawialność to tylko jedna z wad, last but not least... :-)
Zauważ, że sam nie podałeś wad innych rozwiązań do zamykania bagażu. Dlatego też skupiłem się na zaletach ;-) Oczywiście zamek błyskawiczny jest nienaprawialny w pewnych przypadkach, choć, jak wcześniej napisałem, da się to obejść improwizując prostszy system zapinania na jego miejsce. Czasem w ZB może się też "wcinać" jakiś materiał, luźne nici itp. Więcej wad, szczerze mówiąc, nie spotkałem. Podaj, jeżeli możesz.

Jak dla mnie to trochę, jak rozmawianie o klimatyzacji w samochodzie. Nowoczesne, skomplikowane rozwiązanie. Nie ma sensu się go bać. W razie awarii wystarczy przejść na prostszy system - otworzyć zwyczajnie okno. Analogicznie - w razie nienaprawialnego padnięcia ZB (a często wystarczy tylko zacisnąć maszynkę, bo się rozgięła), można doszyć guziki. To przecież nie problem dla przeciętnego człowieka.
Dragonfly pisze:Co do rozwalonego zamka błyskawicznego - srebrna taśma... :-)
Tego się po Tobie nie spodziewałem. Faworyzujesz to nowomodne rozwiązanie nad igłą i nitką? Przecież srebrna taśma odpadnie przy dużej wilgotności... ;-)
Dragonfly pisze:Dwa - wypieranie oklepanych, ale sprawdzonych rozwiązań, przez nowości, które aby się dobrze sprzedawały, nafaszerowane są - z sensem, czy bez - nowoczesną technologią a reklamowane za pomocą pseudorzeczowego, reklamiarskiego bełkotu. Czasami te nowości się sprawdzają i wówczas wchodzą do kanonu. Ale tylko czasami...
O tym, czy coś się sprawdza i tak ostatecznie decyduje klient. Jeżeli coś nie zdaje egzaminu, po pewnym czasie nie jest kupowane/wytwarzane.
Awatar użytkownika
Prowler
Posty: 782
Rejestracja: 28 wrz 2009, 18:38
Lokalizacja: Białystok
Tytuł użytkownika: motórzysta
Płeć:

Post autor: Prowler »

Dragonfly, lubię czytać Twoje posty. Zawarta jest w nich wiedza przekazana w prosty do zrozumienia sposób ,ale czasem odnoszę wrażenie ,że uparcie trzymasz się "dawnych czasów" a wszelkie nowinki nawet te dobre traktujesz jak zło wcielone (podobnie było z moim dziadkiem. Dopiero pod koniec życia przekonał się ,że jednak uprawa ziemi przy pomocy ciągnika to nic złego, a koń chodź piękne i mądre to zwierze to jednak praca ciągnikiem jest wydajniejsza i wygodniejsza :mrgreen: )
Podobno grzeczni chłopcy idą do nieba, a niegrzeczni idą ... tam gdzie chcą
"boga nie ma jest motór"
kanał yt https://www.youtube.com/user/83Prowler/ ... shelf_id=0
Awatar użytkownika
Dragonfly
Posty: 313
Rejestracja: 06 wrz 2010, 20:53
Lokalizacja: Mazowsze
Tytuł użytkownika: Sceptyk
Płeć:

Post autor: Dragonfly »

Prowler - a wcale nie ! :-)
Zdziwiłbyś się, gdybym wyliczył ile stosuję nowoczesnych rozwiązań. Wszystkie klamerki np. zamieniam na fasteksy, Goretexu używam niemal na codzień, itd, itp... :-)
Plecaków z zamkami błyskawicznymi używam również... :-)

Generalnie - najczęściej chodzi mi o to, żeby starać się oddzielać ziarno od plew. Dam Ci przykład z całkiem innego podwórka: internet... Ogromna wygoda i nieprzebrane źródło informacji, dosłownie na dotyk. Ale istnieje i odmienny punkt widzenia - net to ogromne szambo, gdzie wszakże długo nurkując, znaleźć można perełki... :-)

Wiesz, nie dość, że informacji o tym, co nas interesuje też szukamy w necie... Mnie - i nie tylko - wydaje się, że obecnie rynek sprzętu - wyprawowego, powiedzmy - stał się podobny do netu.
Inaczej rzecz ujmując, o wielu producentach i sprzedawcach wyposażenia wyraziłbym się jak Mistrz Jan Sztaudynger w pewnej fraszce: "Przed wieprze nikt się nie przeprze".

Dzieki ! Miło mi, że ktoś czyta te moje "gazety"... :-)
Odszedł Jon Lord, jeden z największych herosów rocka, mistrz organów Hammonda. Ku pamięci - http://tinyurl.com/yzbkwyk
Mistyk wystygł, wynik - cynik...
Awatar użytkownika
Rzez
Posty: 667
Rejestracja: 03 mar 2008, 23:16
Lokalizacja: Mölndal
Gadu Gadu: 2437677
Tytuł użytkownika: F&L
Płeć:
Kontakt:

Post autor: Rzez »

Żeby nie rozwalać wątku i nie zajmować się filozofowaniem :)

Zamki - przydatna rzecz, tylko szkoda że jak wyżej wspomniano:
- często niedostosowana do warunków;
- stosunkowo mało odporna;
- popularna - obecnie praktycznie nie znajdzie się namiotu wyprawowego z tradycyjnym zamknięciem - czyli ściągny tunelik
Obrazek

Przy okazji polecam lekturę tej stronki :) A także co nieco u ubraniu - rownież Scotta.
Ostatnio zmieniony 29 sty 2011, 17:14 przez Rzez, łącznie zmieniany 1 raz.
,,I don't know what's wrong with me, but I love this shit.''
Awatar użytkownika
Dragonfly
Posty: 313
Rejestracja: 06 wrz 2010, 20:53
Lokalizacja: Mazowsze
Tytuł użytkownika: Sceptyk
Płeć:

Post autor: Dragonfly »

thrackan pisze:O tym, czy coś się sprawdza i tak ostatecznie decyduje klient.
- ??? To tak, jak w miłości - on wybiera tę, która jego wybiera ? :-)

Kup kuchenę, weź na wycieczkę, a jak w ogóle nie uda Ci się odpalić zadecyduj - jako klient - że się sprawdziła... Chyba nie to chciałeś powiedzieć... Przynajmniej tak mi się wydaje.

Thrackan - awarii silnika w samochodzie też właściwie nie należy się bać, nie ? Zjedziesz na pobocze i finito, prawda ? Pomyśl - a taka sama awaria silnika w łódce, na Pisie, kiedy ciągniesz na holu ze trzy łódki z Mazur do W-wy ? Rzeka się nie zatrzyma a te łódki kosztują ciutkę... :-)

Widzisz, pomysł z doszywaniem pętelek i guzików jest super... Weż swój plecak, idź do lasu przy np. - 5 i spróbuj. A potem zobacz, jak łatwo po prostu związać troki, kiedy pęknie fastex, czy nawet ten trok doszyć, kiedy oderwie się od tkaniny. Rzecz nie w tym, czy poradzić sobie można w ogóle, bo zazwyczaj można. Mozna też porobić dziury naprzemiennie i przetknąć patykiem. Rzecz w tym, jakim nakładem sił i środków, czy też kosztem, możemy sobie poradzić.

Jak już pisałem tutaj, używam czasami kurtki Columbia. To dobry producent, chociaż ostatnio poszedł w masówkę. Ale chyba też dostrzegł możliwość potencjalnych komplikacji, bowiem moja kurtka ma dwa równoległe zamki. Im, tym Amerykanom, pętelki i guziczki nie przyszły do głowy... :-)
No, kilku innych producentów również te dwa zamki stosuje... :-)

[ Dodano: 2011-01-29, 17:19 ]
Rzez - tzw. kiedyś "górski" namiot w identycznym kolorze, tyle że typu "dwuspadowy" ale z tunelikiem właśnie był moim podstawowym sprzętem w zimowych Tatrach i Biesach, ale też kilka lat wcześniej królował wysoko, w Himalajach wśród profesjonalnych wspinaczy. W połowie lat 70 kosztował krocie i był praktycznie nie do kupienia w Polsce. Mój był produkcji amerykańskiej, przywieziony z Austrii, ciężkawy, choć nie bardzo ciężki, z dosyć grubego brezentu był.

Dziś używam Quechuy T2. :-)
Odszedł Jon Lord, jeden z największych herosów rocka, mistrz organów Hammonda. Ku pamięci - http://tinyurl.com/yzbkwyk
Mistyk wystygł, wynik - cynik...
Awatar użytkownika
thrackan
Posty: 911
Rejestracja: 16 cze 2009, 03:38
Lokalizacja: Warszawa
Gadu Gadu: 2123627
Tytuł użytkownika: Manufaktura strużyn
Płeć:
Kontakt:

Post autor: thrackan »

Dragonfly pisze:Kup kuchenę, weź na wycieczkę, a jak w ogóle nie uda Ci się odpalić zadecyduj - jako klient - że się sprawdziła... Chyba nie to chciałeś powiedzieć... Przynajmniej tak mi się wydaje.
W dzisiejszych czasach można częściowo opierać się na cudzych testach. Prawie zawsze można dotrzeć do opinii kogoś, kto kupił dany sprzęt i go wypróbował. Przecież nie chodzi o to, żeby kupować na ślepo. Jeżeli nowe rozwiązanie się sprawdza w użyciu, ma rozsądną cenę, to po cóż się przed nim usilnie bronić?
Dragonfly pisze:Ale chyba też dostrzegł możliwość potencjalnych komplikacji, bowiem moja kurtka ma dwa równoległe zamki.
Czy jesteś pewien, że zapoznałeś się z tym, o czym piszesz? Drugi zamek jest do wpięcia polara, jako podpinki do kurtki membranowej. Inna sprawa, że niewiele osób z tego korzysta.
Dragonfly pisze:Thrackan - awarii silnika w samochodzie też właściwie nie należy się bać, nie ? Zjedziesz na pobocze i finito, prawda ? Pomyśl - a taka sama awaria silnika w łódce, na Pisie, kiedy ciągniesz na holu ze trzy łódki z Mazur do W-wy ? Rzeka się nie zatrzyma a te łódki kosztują ciutkę... :-)
Hm. Z tymi łódkami podałeś tak abstrakcyjny dla mnie przykład jak testowanie kąpielówek w okolicach Arktyki. Jasne, jakiś promil społeczeństwa robi takie rzeczy, ale to nie standard. Bardziej bym zrozumiał porównanie do silników lotniczych, które przecież są cały czas unowocześniane. Wiek temu temu, gdy pojawiły się pierwsze samochody niektórzy twierdzili, że człowiek nie jest w stanie przeżyć jazdy autem z prędkością powyżej 55 km/h. A jednak się da... ;-)
Wracając do łódek - każdy silnik się może zepsuć. Stary, nowy, drogi, tani, diesel, benzyniak - każdy. I zanim zdążysz go naprawić i tak łódki się poobijają.
Dragonfly pisze:Widzisz, pomysł z doszywaniem pętelek i guzików jest super... Weź swój plecak, idź do lasu przy np. - 5 i spróbuj.
Spoko. Następnym razem w terenie z ekipą warszawską podejmę się tego - chłopaki będą świadkami. Wolę chodzić na co dzień przez kilka, kilkanaście lat z wygodnym, szybkim zapięciem, nosząc zestaw naprawczy i raz go użyć , niż męczyć się co dzień, w mrozie/upale z topornym rozwiązaniem. Dość mi, że płaszcz wizytowy muszę zapinać na guziki na mrozie. W rękawiczkach nie da rady. Przy -20 i silnym wietrze gmeranie gołą dłonią przy guziczkach nie jest specjalnie atrakcyjne. Zdarzało mi się też samoczynne wyskakiwanie guzików podczas zapinania.

Nie boję się nowych rozwiązań. Obawiam się natomiast tandetnego wykonania. Miałem plecak, w którym zepsuł się tandetny i źle wszyty suwak. Miałem też płaszcz, w którym guziki pękały na pół (6 na 9 oryginalnych guzików poszło się paść, po czym wymieniłem resztę dla świętego spokoju). Mój najstarszy, dwudziestoletni plecak z dobrym suwakiem służy mi bezawaryjnie, jako już drugiemu właścicielowi...

Nie rozumiem też, czemu przyszycie guzików do plecaka z suwakiem uważasz za takie złe, skoro jednocześnie piszesz, że jest łatwa do usunięcia usterka plecaka od nowości zapinanego na guziki.
Dragonfly pisze:Mozna też porobić dziury naprzemiennie i przetknąć patykiem. Rzecz w tym, jakim nakładem sił i środków, czy też kosztem, możemy sobie poradzić.
Pisałem o zabezpieczeniu ZB trokami. Z takim zabezpieczeniem nie dość, że odciążany jest zamek, to jeszcze zdublowany jest system zapinania, w przypadku awarii głównego zamka.
Ostatnio zmieniony 29 sty 2011, 18:02 przez thrackan, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
rob30
Posty: 247
Rejestracja: 02 sty 2010, 23:18
Lokalizacja: Sosnowiec/Spojené kr
Płeć:

Post autor: rob30 »

Rzez pisze:Żeby nie rozwalać wątku i nie zajmować się filozofowaniem :)
Sorki, Rzez, ale i ja walnę off-topa.
Proponuję przyznać Dragonfly-owi dożywotni tytuł forumowego Advocatus Diaboli.
To jest zacny człowiek, który udowodni Ci, że wygranie w lotto 11mln zł, sprowadzi na Ciebie ogrom nieszczęść, więc nawet jak na swoim kuponie znalazłeś "szóstkę", lepiej tej kasy nie odbieraj!
Ostatnio zmieniony 29 sty 2011, 18:07 przez rob30, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
thrackan
Posty: 911
Rejestracja: 16 cze 2009, 03:38
Lokalizacja: Warszawa
Gadu Gadu: 2123627
Tytuł użytkownika: Manufaktura strużyn
Płeć:
Kontakt:

Post autor: thrackan »

Rzez pisze:- popularna - obecnie praktycznie nie znajdzie się namiotu wyprawowego z tradycyjnym zamknięciem - czyli ściągny tunelik
Nie miałem pojęcia, że to było kiedyś stosowane do zamykania wejścia namiotu. Rzeczywiście szkoda tego rozwiązania.
Awatar użytkownika
Dragonfly
Posty: 313
Rejestracja: 06 wrz 2010, 20:53
Lokalizacja: Mazowsze
Tytuł użytkownika: Sceptyk
Płeć:

Post autor: Dragonfly »

rob30 pisze:Sorki, Rzez, ale i ja walnę off-topa.
- Rob, Lotto to świetny przykład ! W zeszłym roku, w "Angorze" był artykuł o tych, którzy wygrali... Zdziwiłbyś się pewnie... :-) Tym niemniej życzę Ci wygranej - jako Advocatus Diaboli - ale mogę Ci wyliczyć, że Twoje szanse na wygraną są sporo mniejsze niż np. na śmierć w wypadku drogowym. :-)

A poważniej - do pewnego momentu wymiana poglądów z Rzezem była w pełni merytoryczna i ściśle na temat. A potem te prośby o szczegółowe wyliczenie wszystkich wad ZB, wymienionego jako pierwszy z brzegu przykład, pętelki z guziczkami i klimatyzacje... Jak w starym skeczu "Ale czy to Kuba" - "staropolszczyzny mnie się zachciało". Czujesz ? :-)

Aż mi głupio, że dałem się w wpuscić w maliny i wziąłem udział w zaśmiecaniu konkretnego tematu.
Odszedł Jon Lord, jeden z największych herosów rocka, mistrz organów Hammonda. Ku pamięci - http://tinyurl.com/yzbkwyk
Mistyk wystygł, wynik - cynik...
Awatar użytkownika
thrackan
Posty: 911
Rejestracja: 16 cze 2009, 03:38
Lokalizacja: Warszawa
Gadu Gadu: 2123627
Tytuł użytkownika: Manufaktura strużyn
Płeć:
Kontakt:

Post autor: thrackan »

Hm. Rzeczywiście, niepotrzebnie spowodowałem ten off-top. Bo żaden z nas nie przekona drugiego do swego punktu widzenia. Ot, pozostajemy przy swoich. ;-)
Awatar użytkownika
Rzez
Posty: 667
Rejestracja: 03 mar 2008, 23:16
Lokalizacja: Mölndal
Gadu Gadu: 2437677
Tytuł użytkownika: F&L
Płeć:
Kontakt:

Post autor: Rzez »

Dobra, wracając do tematu ;)

Dragonfly - tak jak stwierdzileś w temacie "Na lekko" - też sądze, że raczej mamy więcej wspólnego i podobne poglady - tylko patrzymy na niektóre rzeczy pod inym kątem. Swoją drogą - książki na wyjazdy wezmę pewnie ze dwie - coś z Lema (przy okazji: Summa technologiae - już dawno temu przeczytana i przemyślana, może wartoby raz jeszcze uciapać?) i może Dostojewskiego?

Żeby wrócić do meritum:
- szukam dobrego sklepu z metalami kolorowymi - takiego, który posiada teowniki, kształtowniki etc. z aluminium - na terenie Warszawy - najlepiej Ochota/Mokotów/Śródmieście.
- znacie porządnych kuśnierzy w terenie Warszawy? Chciałbym doszyć futerko z jenota do dwóch kapturów.
,,I don't know what's wrong with me, but I love this shit.''
Awatar użytkownika
thrackan
Posty: 911
Rejestracja: 16 cze 2009, 03:38
Lokalizacja: Warszawa
Gadu Gadu: 2123627
Tytuł użytkownika: Manufaktura strużyn
Płeć:
Kontakt:

Post autor: thrackan »

Rzez pisze:- szukam dobrego sklepu z metalami kolorowymi - takiego, który posiada teowniki, kształtowniki etc. z aluminium - na terenie Warszawy - najlepiej Ochota/Mokotów/Śródmieście.
Spróbuj tu: http://www.zumi.pl/326700,Prof-Met-Kol- ... firma.html
Awatar użytkownika
Rzez
Posty: 667
Rejestracja: 03 mar 2008, 23:16
Lokalizacja: Mölndal
Gadu Gadu: 2437677
Tytuł użytkownika: F&L
Płeć:
Kontakt:

Post autor: Rzez »

Kolejne sprawy
- czy jakiś sklep w Polsce oferuje tytanowe szekle? Jedyne oferty jakie znalazłem pochodzą z US...
- warsztat na terenie Warszawy gdzie można dorzucić 2 stalowe przelotki do sań.
,,I don't know what's wrong with me, but I love this shit.''
Awatar użytkownika
orety
Posty: 402
Rejestracja: 07 gru 2009, 09:50
Lokalizacja: z innej bajki
Tytuł użytkownika: Podróże kształcą
Płeć:

Post autor: orety »

czy na pewno potrzebujesz szekli z tytanu?
może alu wystarczą (i tak nie wiem, gdzie kupić, ale pewnie byłyby tańsze)

pozdrawiam
maciek
Odmiana: orety oretego oretym poproszę.
Jestem wolny jak konik polny
ODPOWIEDZ

Wróć do „Imprezy, wyprawy oraz spacery”