A wracając do mysliwych, taki krzywy obraz, rozbijającego sie dobrą terenówką, szybkich niedokładnych strzelań, i wyciągnięcie z jednego polowania więcej niż jednej sztuki - to w moim przykładzie obraz Warszawki.
Ale teraz nie uwierzycie - dzięki tej Warszawce zwierzyny jest dużo. Sprzeczność? Jak to rozumieć? Zapyta nie jeden z Was. Już tłumacze.
W sąsiadujacyh z moim obrębem polowań ma 5 innych kół łowieckich, z czego dwa należą do kół warszawskich. Dalekie zachodnie rubieże kraju. A że mają daleko, to nie polują na codzień. To z ich powodu mamy problemy

. Bo jak nikt nie poluje, to w tych obrębach zwierzyna ma schronienie. Dziki, sarny mnożą się ponad miarę i przechodzą na nasz teren, gdzie również czynią szkody. a jak pisałem wcześniej, już dziś brakuje ludzi - a przecież mieszkajacych na miejscu, do obstawienia przynajmniej 2/3 stanowisk, w celu minimalizacji strat w rolnictwie. W kole liczba myśliwych spora, ale faktycznie polujących ciągle, nie wielu - praca, praca.....
Tak więc jeśli ktoś stoi z boku, nie zawsze co jest, a widzi to co mu się wydaje. A nie wszystko złoto co się świeci. Bo jak widzi się pijanych mysliwych po polowaniu, to nie znaczy że na polowaniu pił, a jeśli pił czy w ogóle użył broni lub czy ją w ogóle miał. Bo nawet na polowaniach grupowych, jest dużo takich co tylko wędrują z bronią na plecach.
A ilości tych na trzeźwo, nasz umysł w ogóle nie rejestruje.
Nie zwrócimy uwagi na cale stade białych owiec, ale o ten jednej czarnej, wyróżniającej sie z tłumu opowiadać będziemy długo. A buduje obraz dla osób nie związanych z tematyką, że tych czarnych owiec jest najwięcej.
Aha, na poczatku poruszono sprawe wyginięcia tura - ten wyginął przez ludzi ale nie mysliwych, karczowano lasy, polany zamieniano na pola, zabrakło po prostu dla niego miejsca. A tylko dzięki tym, że polowanie na tego zwierza były trudne, a wiec godne adnotacji, to wiemy tylko z relacji myśliwych, kiedy ostatni padł na polowaniu,
ale nie w ogóle.
.