Jak w temacie:
Trzydniowy spacer dookoła Jeziora Nidzkiego.
27 - 29 kwietnia.
Długość trasy - minimum 35, maksimum 50 km.
Spacer, obozowanie, spacer.
Zapraszam! 2-3 chętnych forumowiczów.
Wyprawa dookoła Jeziora Nidzkiego.
Moderatorzy: Morg, GawroN, thrackan, Abscessus Perianalis, Valdi, Dąb, puchalsw
- Marshall
- Posty: 696
- Rejestracja: 25 lut 2011, 23:27
- Lokalizacja: Gdańsk, Łomża
- Gadu Gadu: 63140
- Tytuł użytkownika: f o t o g r a f
- Płeć:
- Kontakt:
Wyprawa dookoła Jeziora Nidzkiego.
Sent from my Baobab Tree. Marshall® | Adam Marczak
- Q_x
- Posty: 589
- Rejestracja: 19 lut 2011, 15:30
- Lokalizacja: G-dz
- Tytuł użytkownika: człowiek-samodział
- Płeć:
Ponieważ wcześniej się nie wybrałem, to prawdopodobnie w tym terminie (to mój pierwszy wolny moment) albo tydzień później będę gdzieś w tych okolicach. Prawdopodobnie, bo mam życie pokomplikowane ostatnio czasowo i przestrzennie i wszystko może wziąć w łeb z jakiegoś błahego powodu.
W każdym razie, jeżeli nocami będzie w okolicach +5, w dzień nie będzie lało, to bym się wybrał. W terenie byłbym w czwartek przed tym weekendem, w poniedziałek zjadę do Ostródy.
Planowałem przejście z Rucianego do Szczytna dość pokrętną trasą, ale nie mam nic przeciwko przejściu w drugą stronę, w weekend wylądowałbym gdzieś w tej okolicy, w której Ty będziesz. Nie mam ciśnienia na wyrabianie kilometrażu, chcę się nacieszyć spacerem, w zależności od tego, na co trafię po drodze, albo ile czasu stracę błądząc. Samo Jez. Nidzkie, tak coś czuję, będzie bublem z pierwszym rzutem turystów, z rowerami wodnymi, psami, łódkami, wędkami, rowerami, wózkami, dziećmi, samochodami, "hej, sokołami" i papierzakami po krzakach. Może się mylę i ludziska zaczekają tydzień i uderzą w las dopiero na majówkę.
W każdym razie, jeżeli nocami będzie w okolicach +5, w dzień nie będzie lało, to bym się wybrał. W terenie byłbym w czwartek przed tym weekendem, w poniedziałek zjadę do Ostródy.
Planowałem przejście z Rucianego do Szczytna dość pokrętną trasą, ale nie mam nic przeciwko przejściu w drugą stronę, w weekend wylądowałbym gdzieś w tej okolicy, w której Ty będziesz. Nie mam ciśnienia na wyrabianie kilometrażu, chcę się nacieszyć spacerem, w zależności od tego, na co trafię po drodze, albo ile czasu stracę błądząc. Samo Jez. Nidzkie, tak coś czuję, będzie bublem z pierwszym rzutem turystów, z rowerami wodnymi, psami, łódkami, wędkami, rowerami, wózkami, dziećmi, samochodami, "hej, sokołami" i papierzakami po krzakach. Może się mylę i ludziska zaczekają tydzień i uderzą w las dopiero na majówkę.
- Marshall
- Posty: 696
- Rejestracja: 25 lut 2011, 23:27
- Lokalizacja: Gdańsk, Łomża
- Gadu Gadu: 63140
- Tytuł użytkownika: f o t o g r a f
- Płeć:
- Kontakt:
OK, bliżej terminu będziemy się kontaktować w takim razie.
Fajnie byłoby gdybyś dołączył.
Jeśli chodzi o turystów to na pewno tłumów nie będzie ale można się ich będzie spodziewać na pewno w Rucianym, Krzyżach i Karwicy. Poza tym sama trasa to las, las, las.
Tłumów na pewno nie będzie.
Fajnie byłoby gdybyś dołączył.
Jeśli chodzi o turystów to na pewno tłumów nie będzie ale można się ich będzie spodziewać na pewno w Rucianym, Krzyżach i Karwicy. Poza tym sama trasa to las, las, las.

Tłumów na pewno nie będzie.

Sent from my Baobab Tree. Marshall® | Adam Marczak
- Q_x
- Posty: 589
- Rejestracja: 19 lut 2011, 15:30
- Lokalizacja: G-dz
- Tytuł użytkownika: człowiek-samodział
- Płeć:
Na ten weekend planuję przedwypad z noclegiem gdzieś niedaleko domu. Dowiem się jak bardzo będę marzł
Na razie na ten właściwy weekend prognozują nocą chłodek i wiaterek icon_twisted. Jeżeli przeżyję ten spacer w dobrym zdrowiu, to w środę będę wiedział wszystko na 100%, przede wszystkim kiedy i na jak długo będę mógł wybyć (odezwę się w środę późnym wieczorem na PW), o ile plany wypalą, to w czwartek ruszę ze Szczytna i w piątek pod wieczór powinienem być w okolicach Rucianego. Na sobotę powinienem dać radę dojść w dowolne miejsce dookoła Jez. Nidzkiego.
Nie mam GPSa, mapy targam raczej takie pro forma, bo najciekawsze miejsca to te, w których się można pogubić. Gdzie będziesz zaczynał? Ruciane?

Nie mam GPSa, mapy targam raczej takie pro forma, bo najciekawsze miejsca to te, w których się można pogubić. Gdzie będziesz zaczynał? Ruciane?
- Marshall
- Posty: 696
- Rejestracja: 25 lut 2011, 23:27
- Lokalizacja: Gdańsk, Łomża
- Gadu Gadu: 63140
- Tytuł użytkownika: f o t o g r a f
- Płeć:
- Kontakt:
Fajnie!Q_x pisze:(...)Na sobotę powinienem dać radę dojść w dowolne miejsce dookoła Jez. Nidzkiego.
Nie mam GPSa, mapy targam raczej takie pro forma, bo najciekawsze miejsca to te, w których się można pogubić. Gdzie będziesz zaczynał? Ruciane?

Start z Rucianego na południe. No to będziemy w kontakcie!
Sent from my Baobab Tree. Marshall® | Adam Marczak
- Q_x
- Posty: 589
- Rejestracja: 19 lut 2011, 15:30
- Lokalizacja: G-dz
- Tytuł użytkownika: człowiek-samodział
- Płeć:
Minirelacja
Pomyślałem, że tu się wypiszę, bez zaczynania nowego wątku.
Nową przygodę zacząłem w czwartek od podróży pociągiem do Szczytna. Tam zaprowiantowałem się w Biedronce i udałem się Szlakiem Tatarskim nad Jez. Wałpuskie. Po kilku kilometrach odbiłem ze szlaku w las, dotarłem do wsi Jerutki. Dalej szedłem lasem, żeby po kilku godzinach wyjść na drogę prowadzącą do Świętajna.
O ile Szczytno swoim charakterem kojarzy mi się z Brodnicą, to Świętajno to dla mnie miasteczko z Przystanku Alaska - poukładane, słoneczne, z fryzjerem... Zadbałem o kolację i poszedłem dalej. Dzień zakończyłem w pobliżu linii wysokiego napięcia w lesie za wsią Kolonia.
W piątek okazało się, że wzdłuż linii nie da się iść, każde kolejne bagno było coraz trudniejsze do przejścia lub obejścia. Przy jednym z takich bagien łaził sobie łoś - pierwszy raz widziałem łosia! Same trzęsawiska są bardzo malownicze i dzikie, do tego zamieszkuje tam cała masa ptaków, ciężko było się wyspać w tym hałasie, akustycznie zdecydowanie dominowały żurawie. Rano przeszedłem przez Spychów, wieczorem doszedłem do Nidy. W lesie trwała wycinka i zwózka, od 6 do 18 słychać było ciężki sprzęt.
W sobotę rano połączyliśmy siły - tą część wyprawy z radością pooglądam na zdjęciach Marshalla, poczytam też relację (mam nadzieję, że kapownik nie zaginął icon_twisted ). Dotarliśmy razem aż za Karwicę.
Co warto wspomnieć:
Marshall świetnie znał teren,
Pierwszy raz widziałem kleszcza-karimatożercę,
Trafiliśmy na miejscówkę dokładnie wg. wydumanego życzenia,
Mieliśmy trójnóg jak z marketu,
Coś nas w nocy obwąchało,
Jajecznica była super!!!
Wydarzył się też niewielki zonk - na trasie Ełk - Pisz - Szczytno - Olsztyn jeżdżą dwa pociągi dziennie tam i dwa nazad. Żeby jeszcze jeździły z sensem, ale nie... Do Olsztyna mogłem się dostać albo rano, albo wcale. Idąc dookoła Jez. Nidzkiego mógłbym nie zdążyć na poniedziałkowy pociąg. Odpowiedzialnie zdecydowałem się na zmianę planów, w niedzielę pożegnałem się i poszedłem przez Karwicę do Spychowa. Droga była dość monotonna i prosta, ale udało mi się pobłądzić na grób tych panów: http://pl.wikipedia.org/wiki/Marian_Maskuli%C5%84ski.
W nocy był przymrozek (a ja w hamaku, w śpiworku w ciężarówki...). Miejscówka za to była całkiem ciekawa - 20 minut spychowskiego od dworca , ale już w środku lasu:D
Bilans:
milion drzew, jeden łoś,
7 kleszczy,
4 dni, 101 km (wg. Google Earth)
2 dni słoneczne, 1 pochmurny i 1 w kratkę
zero pęcherzy na nogach
opalone jedno ucho
40 zdjęć czeka na wywołanie (poczeka jeszcze trochę, bo budżetu nima, podzielę się w swoim czasie)
w łapaniu kleszczy: karimata vs. Q_x 1:0 (mam nadzieję)
kleszcz, co zamieszkał w sweterku: nadal MIA (pewnie wiecie z czym mieliśmy największe problemy)
zagubiona jedna metalowa spinka do papieru, nie tęsknię
zużyta ostatnia para wełnianych skarpet
zapalenie oskrzeli i gorączka gratis (tak to jest, jak się porządnie przeziębi przeziębienie w sobotę i jeszcze poprawi w niedzielę).
Nową przygodę zacząłem w czwartek od podróży pociągiem do Szczytna. Tam zaprowiantowałem się w Biedronce i udałem się Szlakiem Tatarskim nad Jez. Wałpuskie. Po kilku kilometrach odbiłem ze szlaku w las, dotarłem do wsi Jerutki. Dalej szedłem lasem, żeby po kilku godzinach wyjść na drogę prowadzącą do Świętajna.
O ile Szczytno swoim charakterem kojarzy mi się z Brodnicą, to Świętajno to dla mnie miasteczko z Przystanku Alaska - poukładane, słoneczne, z fryzjerem... Zadbałem o kolację i poszedłem dalej. Dzień zakończyłem w pobliżu linii wysokiego napięcia w lesie za wsią Kolonia.
W piątek okazało się, że wzdłuż linii nie da się iść, każde kolejne bagno było coraz trudniejsze do przejścia lub obejścia. Przy jednym z takich bagien łaził sobie łoś - pierwszy raz widziałem łosia! Same trzęsawiska są bardzo malownicze i dzikie, do tego zamieszkuje tam cała masa ptaków, ciężko było się wyspać w tym hałasie, akustycznie zdecydowanie dominowały żurawie. Rano przeszedłem przez Spychów, wieczorem doszedłem do Nidy. W lesie trwała wycinka i zwózka, od 6 do 18 słychać było ciężki sprzęt.
W sobotę rano połączyliśmy siły - tą część wyprawy z radością pooglądam na zdjęciach Marshalla, poczytam też relację (mam nadzieję, że kapownik nie zaginął icon_twisted ). Dotarliśmy razem aż za Karwicę.
Co warto wspomnieć:
Marshall świetnie znał teren,
Pierwszy raz widziałem kleszcza-karimatożercę,
Trafiliśmy na miejscówkę dokładnie wg. wydumanego życzenia,
Mieliśmy trójnóg jak z marketu,
Coś nas w nocy obwąchało,
Jajecznica była super!!!
Wydarzył się też niewielki zonk - na trasie Ełk - Pisz - Szczytno - Olsztyn jeżdżą dwa pociągi dziennie tam i dwa nazad. Żeby jeszcze jeździły z sensem, ale nie... Do Olsztyna mogłem się dostać albo rano, albo wcale. Idąc dookoła Jez. Nidzkiego mógłbym nie zdążyć na poniedziałkowy pociąg. Odpowiedzialnie zdecydowałem się na zmianę planów, w niedzielę pożegnałem się i poszedłem przez Karwicę do Spychowa. Droga była dość monotonna i prosta, ale udało mi się pobłądzić na grób tych panów: http://pl.wikipedia.org/wiki/Marian_Maskuli%C5%84ski.
W nocy był przymrozek (a ja w hamaku, w śpiworku w ciężarówki...). Miejscówka za to była całkiem ciekawa - 20 minut spychowskiego od dworca , ale już w środku lasu:D
Bilans:
milion drzew, jeden łoś,
7 kleszczy,
4 dni, 101 km (wg. Google Earth)
2 dni słoneczne, 1 pochmurny i 1 w kratkę
zero pęcherzy na nogach
opalone jedno ucho
40 zdjęć czeka na wywołanie (poczeka jeszcze trochę, bo budżetu nima, podzielę się w swoim czasie)
w łapaniu kleszczy: karimata vs. Q_x 1:0 (mam nadzieję)
kleszcz, co zamieszkał w sweterku: nadal MIA (pewnie wiecie z czym mieliśmy największe problemy)
zagubiona jedna metalowa spinka do papieru, nie tęsknię
zużyta ostatnia para wełnianych skarpet
zapalenie oskrzeli i gorączka gratis (tak to jest, jak się porządnie przeziębi przeziębienie w sobotę i jeszcze poprawi w niedzielę).
- Marshall
- Posty: 696
- Rejestracja: 25 lut 2011, 23:27
- Lokalizacja: Gdańsk, Łomża
- Gadu Gadu: 63140
- Tytuł użytkownika: f o t o g r a f
- Płeć:
- Kontakt:
Wyprawa udana - było super! 
W sumie wyszło ok. 51.5 km borem, lasem, drogą.
Tereny PIĘKNE!!
W tym miejscu chciałbym podziękować za towarzystwo i wspólny spacerek Q_x'owi i Phobix'owi!
Relacja i zdjęcia wkrótce!
[ Dodano: 2013-05-02, 23:24 ]
OK, napisałem, wrzuciłem zdjęcia.
Trasa: Ruciane Nida – Pranie – Krzyże – Karwica – Wiartel – Szeroki Bór – Ruciane-Nida. Dystans ok. 52 km.
Pozwólcie, że nie będę przeklejał - opis, zdjęcia - całość jest tutaj: Wyprawa dookoła Jeziora Nidzkiego
[center]
[/center]

W sumie wyszło ok. 51.5 km borem, lasem, drogą.
Tereny PIĘKNE!!
W tym miejscu chciałbym podziękować za towarzystwo i wspólny spacerek Q_x'owi i Phobix'owi!
Relacja i zdjęcia wkrótce!
[ Dodano: 2013-05-02, 23:24 ]
OK, napisałem, wrzuciłem zdjęcia.
Trasa: Ruciane Nida – Pranie – Krzyże – Karwica – Wiartel – Szeroki Bór – Ruciane-Nida. Dystans ok. 52 km.
Pozwólcie, że nie będę przeklejał - opis, zdjęcia - całość jest tutaj: Wyprawa dookoła Jeziora Nidzkiego
[center]

















[/center]
Sent from my Baobab Tree. Marshall® | Adam Marczak