
Początkowo planowałem wyjazd w sobotę a nawet w piątek, ale przez infekcję gardła musiałem odkładać wyjazd o kolejne dni. W niedzielę jak tylko poczułem się trochę lepiej wyruszyłem. Najwyżej będę musiał to odchorować, ale co tam

W terenie spędziłem trzy nocki. Przeszedłem w tym czasie 60 km (zaleta marca - ciemno robi się dopiero koło 19 i na więcej można sobie pozwolić). Trasę rozpocząłem w Ptuszy na północ od Piły, a skończyłem w Łubowie (dwie stacje kolejowe od Czaplinka). Pierwotnie planowałem iść do Czaplinka, ale wyszło co innego. Na końcu w Czaplinku w jednej pasiece nakupiłem miodu (15 słoików, prawie 19 kg + waga słoików), co było jednym z celów wypadu w tamte regiony. Niby szczegół, ale pakując plecak nad każdą rzeczą zastanawiałem się dwa razy. Zastanawiałem się jak na końcu wyprawy ten dodatkowy bagaż zabiorę. Wyszło więc przy okazji minimalistycznie.
Była to moja pierwsza całkowicie samotna kilkudniowa wyprawa tego typu. Nie nudziłem się, nawet siedząc samotnie kilka wieczorów przy ognisku. Niesamowita cisza (jedynie szum wiatru ją przerywał) połączona z piękną zimową przyrodą była niesamowita. Można było delektować się bez końca - z żalem każdego wieczora kładłem się spać.
Podczas samotnej wyprawy trzeba jednak o wszystko zadbać samemu, co było dla mnie nowym doświadczeniem. Po męczącej wędrówce trzeba było trochę się nabiegać nad zorganizowaniem sobie miejscówki (drewno, ognisko, itp.) Typowo takimi pracami dzielimy się w grupie.
Relacja z wyprawy ze zdjęciami jest pod linkiem:
http://konto.bydgoszcz.wsinf.edu.pl/~dl ... 2013Z.html