Samotne wędrowanie.
Moderatorzy: Morg, GawroN, thrackan, Abscessus Perianalis, Valdi, Dąb, puchalsw
Moja przygoda z kłusownikami miała miejsce 20 lat temu - teraz ludzie są bardziej leniwi u nas w okolicy i nawet nie chce im się kłusować. Poza tym "trzeba być KFARDYM a nie MIENTKIM" !!!
VaraVild - Bushcraf, Survival, Wilderness - northern Dalarna, Sweden - ODWAŻYSZ SIĘ !!??
http://www.huskygard.se/index_en.html
http://varavild.se/index_en.html?lang
http://www.huskygard.se/index_en.html
http://varavild.se/index_en.html?lang
- yaktra
- Posty: 823
- Rejestracja: 05 kwie 2010, 18:57
- Lokalizacja: z krainy szaraka
- Tytuł użytkownika: tropiciel/ fotograf
- Płeć:
- Kontakt:
Nuuu, racja. Ale strach to naturalny koleś.
Robiłeś to kiedyś, mam na myśli TO
acha, kłusole nadal kłusują, to tylko kwestia pory roku no i tego czy dany region jest bardziej czy mniej ubogi. Są również regiony gdzie się kłusuje z dziada pradziada. To taka niepisana "tradycja"...
może zrobiłeś się leniwy i dlatego już kłusoli nie widzisz
Robiłeś to kiedyś, mam na myśli TO
acha, kłusole nadal kłusują, to tylko kwestia pory roku no i tego czy dany region jest bardziej czy mniej ubogi. Są również regiony gdzie się kłusuje z dziada pradziada. To taka niepisana "tradycja"...
może zrobiłeś się leniwy i dlatego już kłusoli nie widzisz
Okiem naszych obiektywów http://yaktrafotografia.jimdo.com/
-
- Posty: 722
- Rejestracja: 25 paź 2009, 10:06
- Lokalizacja: z kanapy przed TV
- Tytuł użytkownika: awski
- Płeć:
W rejonach gdzie mam domek nad jeziorem kłusownictwo podupadło. Nie wiem jak to wyglądało ze zwierzętami ale jesli chodzi o ryby to miejscowy element twierdzi, że się już nie opłaca nawet chodzić. Woda jest tak przetrzebiona przez dzierżawcę, że często nawet siecią się nic nie ściągnie. Czasem stawiają jakąś siatkę albo rzucą kilka sznurów ale generalnie to bardziej tylko relaks z wędką w reku. Żeby kłusowac to też trzeba się napracować, stawiasz siatkę nocą, ściągasz o świcie, jest jakieś ryzyko, że ktoś pogoni (niewielkie ), a i sama siatka kosztuje. Tymczasem w siatce zazwyczaj kilka niewymiarowych krąpi, od święta lin.
Ciekawy temat. Widzę wiele wspólnych spostrzeżeń...
Ja ilekroć wypuszczam się gdzieś samotnie, mam mistyczne doznania ducha przyrody - że tak to określę, i to zaspokaja u mnie 'religijne' potrzeby
Będąc samemu poznaję siebie
i przekraczam siebie ale nie czuję się typem samotnika - raczej chodzę sam,
bo nie mam w około nikogo o podobnych zamiłowaniach...
Jestem pozytywnie zaskoczony widząc na reconie ludzi mi podobnych, tylko ta cholerna(to brzydkie słowo?) odległość...
Miałem kilka ciekawych przygód - i myślę że ich moc tkwi właśnie w samotności, ale też w... braku doświadczenia i młodzieńczej brawurze... dopuściłem się wszak kilku 'nieetycznych czynów' - czy jednak życie było by bez tego tym samym...?
Teraz jednak aż mnie rwie do towarzystwa - mam kupę czasu na samotne szwendanie się ale pochmurnie to wygląda - znów sam i sam..
Miałem też przygodę z kłusownikami, a raczej byłem świadkiem efektu ich działań...
nie wiem czy to miejsce na tą opowieść teraz... w każdym razie zostawiłem nożem na drzewach odcisk mej nienawiści do tego co ludzie z przyrodą robią... WTEDY, to wszystko było 3 lata temu..
Ja ilekroć wypuszczam się gdzieś samotnie, mam mistyczne doznania ducha przyrody - że tak to określę, i to zaspokaja u mnie 'religijne' potrzeby
Będąc samemu poznaję siebie
i przekraczam siebie ale nie czuję się typem samotnika - raczej chodzę sam,
bo nie mam w około nikogo o podobnych zamiłowaniach...
Jestem pozytywnie zaskoczony widząc na reconie ludzi mi podobnych, tylko ta cholerna(to brzydkie słowo?) odległość...
Miałem kilka ciekawych przygód - i myślę że ich moc tkwi właśnie w samotności, ale też w... braku doświadczenia i młodzieńczej brawurze... dopuściłem się wszak kilku 'nieetycznych czynów' - czy jednak życie było by bez tego tym samym...?
Teraz jednak aż mnie rwie do towarzystwa - mam kupę czasu na samotne szwendanie się ale pochmurnie to wygląda - znów sam i sam..
Miałem też przygodę z kłusownikami, a raczej byłem świadkiem efektu ich działań...
nie wiem czy to miejsce na tą opowieść teraz... w każdym razie zostawiłem nożem na drzewach odcisk mej nienawiści do tego co ludzie z przyrodą robią... WTEDY, to wszystko było 3 lata temu..
- yaktra
- Posty: 823
- Rejestracja: 05 kwie 2010, 18:57
- Lokalizacja: z krainy szaraka
- Tytuł użytkownika: tropiciel/ fotograf
- Płeć:
- Kontakt:
Odcisk mojej nienawiści to jest to;DłÓgi pisze:odcisk mej nienawiści
kłusownicze urządzenie zostaje TOTALNIE zj****ne, nie nadaje się do ponownego użytku...
Okiem naszych obiektywów http://yaktrafotografia.jimdo.com/
Zawsze myślałam, że ja mam jakieś odchylenia od normy. Samotność, coś najbardziej upragnionego. To prawda, że nie doświadczyłam jej skrajności, ale chciałabym.
Przypominam sobie, że małolatem będąc musiałam wieczorkiem przejść przez jakiś park, jakiś zadrzewiony teren. Mieszkaliśmy w miejscowości Dobra (stary zamek tam był, a w zabudowaniach pofolwarcznych było nadleśnictwo i mieszkania pracowników), tak było dużo różnych szelestów, cieni i innych takich strachów. Oczy mi się robiły wielkie i głowa obracała jak sowie, jakoś potrafiłam, dziecko, powiedzieć sobie - to tylko wiatr - co drżenia nie zmniejszało, ale inaczej się szło. Gdy byłam nieco większa i już w innej miejscowości tato rozbił dla mnie duży namiot wojskowy za stodołą, tam miałam łóżko polowe, mój pies zawsze był pierwszy. W lesie chyba sama nie nocowałam, bo przecież las za oknem... Ale potrafiłam wybiegać kiedy mi się spodobało. Trudno jest czasem wytłumaczyć innym, najbliższym tę potrzebę samotnego wędrowania. Dla mnie jest to nieraz konieczne bo mam taką wadę, że gdy jestem z kimś w towarzystwie, pomijając osoby wyjątkowo nudne, mam przymus zajmowania się, okazywania troski, zainteresowania. Jakbym chciała wynagrodzić wewnętrzny egoizm. Może na tym polega altruizm?
Kiedyś jeździłam rowerem po lesie jako strażnik przeciwpożarowy. Tak pozwalano młodzieży, i mały zarobek i przygoda... Mama mojej koleżanki zapytała mnie czy jest u nas tak źle, że muszę zarabiać?
W mieście nabawiłam się choroby: nie można wychodzić po zachodzie samotnie nawet do ogrodu i koniecznie muszą być okna i drzwi ściśle pozamykane...A w domu rodzinnym, pod lasem nigdy się domu na klucz nie zamykało...
Tu na odcinku drogi polnej do szosy i kawałek szosy do pierwszych zabudowań wiejskich ogarnia mnie irracjonalny lęk.
Dzisiaj poszłam do wsi przez las, we mgle Tak to było piękne. Tak, tu jestem u siebie, spokojna i bezpieczna, o ile śladów bytności człowieka nie zobaczę.
Nie przeszkadza mi sowa, ani dźwięk ocierających się o siebie gałęzi np krzywych sosen. Trzeba się osłuchać z leśnymi dźwiękami.
Nie byłam w takich dziwnych, niewytłumaczalnych miejscach, ale nic mi nie przeszkadza wierzyć, że każde drzewo, każde leśne stworzonko ma swego opiekuńczego ducha,
więc nie jest się samotnym.
Lecz nie w samotności miast, ani pustkowia ale pośród przyrody człowiek dociera do sedna swojego istnienia. Najpierw to jest przygoda, czasem odnalezienie siebie, a potem istnienie. To tak jak dwoje przyjaciół, którzy najpierw nie mogą się nagadać, by potem spotykać się by wspólnie pomilczeć, wtedy ich przyjaźń nabiera właściwej głębi.
I tak nie udało mi się napisać tego co chciałam, bo słowa są jak żaby co nigdy nie będą latać
Las, naturę trzeba smakować, nie każdy to chce lub potrafi.
A w psychologii wymieniają ludzi jako introwertyków oraz ekstrawertyków - o ile czegoś nie pomyliłam
Więc jak ktoś lubi być w kupie to też jest w dobrym, bo na swoim jiejscu. A jak ktoś lubi swoje miasto, jako coś co składa się z historii i sztuki oraz ogromu ludzkiego wysiłku, gdzie każdy kamień coś mówi, to też jest dobre.
Dawniej łatwiej było w las wyskoczyć - nie było komputerów, czas mi oderwać się 9i wypocząć krzynkę)
Przypominam sobie, że małolatem będąc musiałam wieczorkiem przejść przez jakiś park, jakiś zadrzewiony teren. Mieszkaliśmy w miejscowości Dobra (stary zamek tam był, a w zabudowaniach pofolwarcznych było nadleśnictwo i mieszkania pracowników), tak było dużo różnych szelestów, cieni i innych takich strachów. Oczy mi się robiły wielkie i głowa obracała jak sowie, jakoś potrafiłam, dziecko, powiedzieć sobie - to tylko wiatr - co drżenia nie zmniejszało, ale inaczej się szło. Gdy byłam nieco większa i już w innej miejscowości tato rozbił dla mnie duży namiot wojskowy za stodołą, tam miałam łóżko polowe, mój pies zawsze był pierwszy. W lesie chyba sama nie nocowałam, bo przecież las za oknem... Ale potrafiłam wybiegać kiedy mi się spodobało. Trudno jest czasem wytłumaczyć innym, najbliższym tę potrzebę samotnego wędrowania. Dla mnie jest to nieraz konieczne bo mam taką wadę, że gdy jestem z kimś w towarzystwie, pomijając osoby wyjątkowo nudne, mam przymus zajmowania się, okazywania troski, zainteresowania. Jakbym chciała wynagrodzić wewnętrzny egoizm. Może na tym polega altruizm?
Kiedyś jeździłam rowerem po lesie jako strażnik przeciwpożarowy. Tak pozwalano młodzieży, i mały zarobek i przygoda... Mama mojej koleżanki zapytała mnie czy jest u nas tak źle, że muszę zarabiać?
W mieście nabawiłam się choroby: nie można wychodzić po zachodzie samotnie nawet do ogrodu i koniecznie muszą być okna i drzwi ściśle pozamykane...A w domu rodzinnym, pod lasem nigdy się domu na klucz nie zamykało...
Tu na odcinku drogi polnej do szosy i kawałek szosy do pierwszych zabudowań wiejskich ogarnia mnie irracjonalny lęk.
Dzisiaj poszłam do wsi przez las, we mgle Tak to było piękne. Tak, tu jestem u siebie, spokojna i bezpieczna, o ile śladów bytności człowieka nie zobaczę.
Nie przeszkadza mi sowa, ani dźwięk ocierających się o siebie gałęzi np krzywych sosen. Trzeba się osłuchać z leśnymi dźwiękami.
Nie byłam w takich dziwnych, niewytłumaczalnych miejscach, ale nic mi nie przeszkadza wierzyć, że każde drzewo, każde leśne stworzonko ma swego opiekuńczego ducha,
więc nie jest się samotnym.
Lecz nie w samotności miast, ani pustkowia ale pośród przyrody człowiek dociera do sedna swojego istnienia. Najpierw to jest przygoda, czasem odnalezienie siebie, a potem istnienie. To tak jak dwoje przyjaciół, którzy najpierw nie mogą się nagadać, by potem spotykać się by wspólnie pomilczeć, wtedy ich przyjaźń nabiera właściwej głębi.
I tak nie udało mi się napisać tego co chciałam, bo słowa są jak żaby co nigdy nie będą latać
Las, naturę trzeba smakować, nie każdy to chce lub potrafi.
A w psychologii wymieniają ludzi jako introwertyków oraz ekstrawertyków - o ile czegoś nie pomyliłam
Więc jak ktoś lubi być w kupie to też jest w dobrym, bo na swoim jiejscu. A jak ktoś lubi swoje miasto, jako coś co składa się z historii i sztuki oraz ogromu ludzkiego wysiłku, gdzie każdy kamień coś mówi, to też jest dobre.
Dawniej łatwiej było w las wyskoczyć - nie było komputerów, czas mi oderwać się 9i wypocząć krzynkę)
- Mr. Wilson
- Posty: 422
- Rejestracja: 27 paź 2010, 22:55
- Lokalizacja: xyz
- Płeć:
- Kontakt:
Kto chciał, to zrozumiał.Annael9 pisze:Dzisiaj poszłam do wsi przez las, we mgle Tak to było piękne. Tak, tu jestem u siebie, spokojna i bezpieczna, o ile śladów bytności człowieka nie zobaczę.
Nie przeszkadza mi sowa, ani dźwięk ocierających się o siebie gałęzi np krzywych sosen. Trzeba się osłuchać z leśnymi dźwiękami.
Nie byłam w takich dziwnych, niewytłumaczalnych miejscach, ale nic mi nie przeszkadza wierzyć, że każde drzewo, każde leśne stworzonko ma swego opiekuńczego ducha,
więc nie jest się samotnym.
Lecz nie w samotności miast, ani pustkowia ale pośród przyrody człowiek dociera do sedna swojego istnienia. Najpierw to jest przygoda, czasem odnalezienie siebie, a potem istnienie. To tak jak dwoje przyjaciół, którzy najpierw nie mogą się nagadać, by potem spotykać się by wspólnie pomilczeć, wtedy ich przyjaźń nabiera właściwej głębi.
I tak nie udało mi się napisać tego co chciałam, bo słowa są jak żaby co nigdy nie będą latać
Pięknie to ujęłaś, szczególnie ostatnie zdanie :->
Las moim domem i najlepszym przyjacielem
Najczęściej wędruję sam gdyż żaden mój znajomy nie podziela moich zainteresowań (wyjątkiem są górskie wypady na które wybieram się zazwyczaj z kuzynem). Poza tym po całym męczącym tygodniu lubię po prostu odizolować się od wszystkich, pobyć sam ze sobą, odpocząć od ludzi... Najfajniejszy jest ten moment kiedy nie można już złapać telefonem sygnału. Kiedy mamy świadomość że jesteśmy zdani tylko na siebie i nikt nie może nam przeszkadzać. Najmilej jest w lecie pojechać w pewne dosyć oddalone miejsce gdzie znajduje się ambona, wyjąć z plecaka lornetkę i poszukiwać dzikiej zwierzyny.
Ciekawie jest też spakować plecak, wziąć psa na smycz i iść do lasu ok 3-4 kiedy jest jeszcze ciemnawo (mówię o jesieni i lecie bo wychodzić w zimę o tej porze na spacer to by mi się nie chciało). Wtedy niedaleki las wygląda pięknie, kiedy widać pierwsze promienie słońca odbijające się w kroplach rosy, mgłę między konarami drzew. Zachowując ciszę i uważnie patrząc można zauważyć całkiem sporo zwierzyny. Ostatnio boję się wchodzić z psem do lasu (a przynajmniej pewnego obszaru) gdyż wg. leśniczych zawędrowały w nasze rejony wilki.
Szkoda tylko że trzeba wchodzić co raz głębiej do lasu żeby odetchnąć świeżym powietrzem i nie czuć smrodu śmieci wyrzucanych przez osobniki o mózgu wielkości orzeszka... Irytujące są też odgłosy kładów które zasuwają ścieżkami, na szczęście w bliskich mi lasach spotykam ich głównie na obrzeżach.
Ciekawie jest też spakować plecak, wziąć psa na smycz i iść do lasu ok 3-4 kiedy jest jeszcze ciemnawo (mówię o jesieni i lecie bo wychodzić w zimę o tej porze na spacer to by mi się nie chciało). Wtedy niedaleki las wygląda pięknie, kiedy widać pierwsze promienie słońca odbijające się w kroplach rosy, mgłę między konarami drzew. Zachowując ciszę i uważnie patrząc można zauważyć całkiem sporo zwierzyny. Ostatnio boję się wchodzić z psem do lasu (a przynajmniej pewnego obszaru) gdyż wg. leśniczych zawędrowały w nasze rejony wilki.
Szkoda tylko że trzeba wchodzić co raz głębiej do lasu żeby odetchnąć świeżym powietrzem i nie czuć smrodu śmieci wyrzucanych przez osobniki o mózgu wielkości orzeszka... Irytujące są też odgłosy kładów które zasuwają ścieżkami, na szczęście w bliskich mi lasach spotykam ich głównie na obrzeżach.
- Abscessus Perianalis
- Posty: 919
- Rejestracja: 24 mar 2010, 06:38
- Lokalizacja: CK / Wa-wa
- Gadu Gadu: 1505060
- Tytuł użytkownika: Dziki Dzik
- Płeć:
W zimie las o 3ciej w nocy też jest cudowny - polecam.
"Żyj tak, aby twoim znajomym zrobiło się nudno, kiedy umrzesz."
"Pokonał ich swoją siłą, poraził skrzeniem, oślepił światłem, ogłuszył rykiem, padł na nich strachem, zmógł mocą po stokroć większą niż ich pospólna siła."
Forumowa Facebookowa Grupa Szturmowa: http://www.facebook.com/groups/160111940703089/
"Pokonał ich swoją siłą, poraził skrzeniem, oślepił światłem, ogłuszył rykiem, padł na nich strachem, zmógł mocą po stokroć większą niż ich pospólna siła."
Forumowa Facebookowa Grupa Szturmowa: http://www.facebook.com/groups/160111940703089/
- johnson
- Posty: 146
- Rejestracja: 20 lut 2012, 12:32
- Lokalizacja: NW
- Gadu Gadu: 6318866
- Tytuł użytkownika: Rebel Inside
- Płeć:
Samotny wypad do lasu z noclegiem/ami to mistyczna podroż. Jutro mój pierwszy zimowy i pierwszy w pojedynkę od chyba 10 lat. Miesiąc temu będąc sam w lesie i wypróbowując siekierę w pięknej zimowej scenerii jaką mam też teraz, poczułem nawrót "zewu lasu" albo raczej coś w stylu, że las mnie przygarnia. Zdam relacje. Niech ktoś przytrzyma kciuki
Potrzymam kciuki, czemu nie. Cenię każdy taki wypad nawet jeśli nie dotyczy mnie, a może wtedy bardziej, bo wiem, że duch lasu czuwa i wzywa
Las np dzisiaj, u nas o 3 - 4 godzinie nad ranem jest trochę posępny, mroźny i ciemny. Wydaje mi się, że wtedy lepiej jeśli nie ma wyraźnej potrzeby wędrówki, zostawić go w spokoju. Człowiek o tej porze powinien spać, bo taka jego natura. Zresztą jest to pono czas, że Coś tam w lesie się czasem budzi lepiej nie spotykać
Ale sądzę, że nawet jeśli, zwłaszcza gdy się mieszka pod lasem, warto od czasu do czasu stanąć na progu i popatrzeć w stronę lasu, posłuchać jego głosu, nawet na progu to cenne zjawisko i wystarczy. 10m za bramą mogę nad ranem spotkać dzika
Czasem wychodzę przed dom ale to około 5 - 6 aby sprawdzić czy nasze psy są grzeczne. Zdarza im się właśnie nad ranem gdzieś zniknąć.
Wczoraj ich nie było, poszłam poszukać ale to już około godziny 8-ej. Znalazłam ale dlatego, że szczekały głośno. Dwa 5 - miesięczne szczeniaki i jeden stary przybłęda,( który się zadomowił), dość daleko od domu, po drugiej stronie szosy gdzie zobaczyłam tablicę: ostoja zwierzyny ( nie chodziłam tam dotąd ) - osaczyły małego dziczka, stare może uciekły. Nie wiem gdzie była mama szczeniaków. Jak stary pies mnie zobaczył dał nogę a młode patrzyły na mnie zadowolone z siebie. Musiałam jednego, kulawego, wziąć na ręce, dość ciężkie bydlę, by odciągnąć je od tego miejsca. Niosłam kawał drogi, drugi szczeniak szedł za mną póki nie odnalazł tropu starych psów. Poleciał przed siebie i zniknął mi z oczu. Kulawego przeniosłam przez szosę wtedy szedł za mną aż też nie poczuł śladu i popędził, wołałam aby poczekał ( kulawy!) bo ja tak szybko nie mogę. Nic to. Zachodzę do domu a tam stare psy udają, że wcale nigdzie nie chodziły ( niewiniątka! ) a drugiego szczeniaka nie ma No tak idzie ściśle po śladach a poza tym są i inne ciekawe ślady. Pokrzyczałam, schowały nosy i co z nimi zrobić, dzikusy jedne. Siatka u nas stara, a to duże potrafi drut rozerwać. Zęby już potraciły na tej sztuce.
Las np dzisiaj, u nas o 3 - 4 godzinie nad ranem jest trochę posępny, mroźny i ciemny. Wydaje mi się, że wtedy lepiej jeśli nie ma wyraźnej potrzeby wędrówki, zostawić go w spokoju. Człowiek o tej porze powinien spać, bo taka jego natura. Zresztą jest to pono czas, że Coś tam w lesie się czasem budzi lepiej nie spotykać
Ale sądzę, że nawet jeśli, zwłaszcza gdy się mieszka pod lasem, warto od czasu do czasu stanąć na progu i popatrzeć w stronę lasu, posłuchać jego głosu, nawet na progu to cenne zjawisko i wystarczy. 10m za bramą mogę nad ranem spotkać dzika
Czasem wychodzę przed dom ale to około 5 - 6 aby sprawdzić czy nasze psy są grzeczne. Zdarza im się właśnie nad ranem gdzieś zniknąć.
Wczoraj ich nie było, poszłam poszukać ale to już około godziny 8-ej. Znalazłam ale dlatego, że szczekały głośno. Dwa 5 - miesięczne szczeniaki i jeden stary przybłęda,( który się zadomowił), dość daleko od domu, po drugiej stronie szosy gdzie zobaczyłam tablicę: ostoja zwierzyny ( nie chodziłam tam dotąd ) - osaczyły małego dziczka, stare może uciekły. Nie wiem gdzie była mama szczeniaków. Jak stary pies mnie zobaczył dał nogę a młode patrzyły na mnie zadowolone z siebie. Musiałam jednego, kulawego, wziąć na ręce, dość ciężkie bydlę, by odciągnąć je od tego miejsca. Niosłam kawał drogi, drugi szczeniak szedł za mną póki nie odnalazł tropu starych psów. Poleciał przed siebie i zniknął mi z oczu. Kulawego przeniosłam przez szosę wtedy szedł za mną aż też nie poczuł śladu i popędził, wołałam aby poczekał ( kulawy!) bo ja tak szybko nie mogę. Nic to. Zachodzę do domu a tam stare psy udają, że wcale nigdzie nie chodziły ( niewiniątka! ) a drugiego szczeniaka nie ma No tak idzie ściśle po śladach a poza tym są i inne ciekawe ślady. Pokrzyczałam, schowały nosy i co z nimi zrobić, dzikusy jedne. Siatka u nas stara, a to duże potrafi drut rozerwać. Zęby już potraciły na tej sztuce.
yaktra
cymrus
Ktoś tu pisał o ekstra i intro wertykach, ale ja siebie uważam za i jedno i drugie...
Jasne tylko że rozwalając im 'robotę' pokazałem się im jednocześnie, z resztą tamtego dnia widziano mnie w okolicy i sobie -że tak powiem- ograniczyłem swobodę poruszania się po terenie.kłusownicze urządzenie zostaje TOTALNIE zj****ne, nie nadaje się do ponownego użytku...
cymrus
hehe jak bym siebie samego czytał - dokładnie! z tym że ja telefonu to w ogóle nie zabieram... że też mieszkasz tak daleko!... :-/Najczęściej wędruję sam gdyż żaden mój znajomy nie podziela moich zainteresowań (wyjątkiem są górskie wypady na które wybieram się zazwyczaj z kuzynem). Poza tym po całym męczącym tygodniu lubię po prostu odizolować się od wszystkich, pobyć sam ze sobą, odpocząć od ludzi... Najfajniejszy jest ten moment kiedy nie można już złapać telefonem sygnału...
Ktoś tu pisał o ekstra i intro wertykach, ale ja siebie uważam za i jedno i drugie...
- yaktra
- Posty: 823
- Rejestracja: 05 kwie 2010, 18:57
- Lokalizacja: z krainy szaraka
- Tytuł użytkownika: tropiciel/ fotograf
- Płeć:
- Kontakt:
Samotne wędrowanie kojarzy mi się ze skupieniem nad tym co robisz, wlewasz się w teren, myślisz jak zwierz, widzisz, słyszysz, słuchasz.DłÓgi pisze:Jasne tylko że rozwalając im 'robotę' pokazałem się im jednocześnie
KONTROLUJESZ TEREN.
Jeśli jesteś pewien, że jesteś "tu" sam to czemu NIE.
A teraz pomyśl "mózgiem" kłusola - ktoś był, ktoś widział, ktoś zniszczył, czy zgłosił? dobre pytanie. Napiętnowany kłusol albo odstrzeli ci łeb (choć takich w moim terenie już nie ma), albo ZAWIESI chwilowo "działalność" albo zmieni miejsce. Jakiś zwierz jednak przeżyje, czyż nie? a chyba o to idzie...ryzyk fizyk, ja nie odpuszczam. Co nie znaczy, że się nie boję.
Zgłosiłeś? bo ja zawsze zgłaszam...
to ważne, markuj rozmowę przez telefon...