
Przesiadując całymi dniami w robocie człowieka szlag trafia, że tam gdzieś za oknem są piękne tereny, które aż czekają, żeby po nich połazić. Tak więc i ja staram się wykorzystać każdy moment wolny od pracy. A oto co z tego wyszło (historie z morałem

/ z góry przepraszam za karygodnie marną jakość zdjęć, ale często jedynym źródłem foto były telefony…/
Gołubie - Uniradze - Stare i Nowe Czaple - Krzeszna - Wieżyca
(mapka sytuacyjna)
09-10.10.2012
Plan był prosty. Nieduży kilometraż, łazęga, napawanie się Naturką, nocowanie w jakimś zacisznym miejscu, znów łazęga i powrót. Głównym celem dnia pierwszego było „Cmentarzysko kurhanowe Uniradze-Przewóz”


Bardzo ładnie usytuowane, zadbane, dobrze oznaczone. Warto tam zajrzeć będąc w okolicy.
Niestety już na kurhanach pogoda zaczęła nam się powoli psuć. Nie zważając na lekką mżawkę Tomasz opatulił się pałatką, ja narzuciłam na grzbiet poncho i poszliśmy dalej. Po drodze grzybów cała masa…

…jednak nie grzybobranie było naszym celem (z resztą mieliśmy sporo żarcia, więc nie było potrzeby zbierania czegokolwiek..).
Po drugim śniadaniu zjedzonym w Smokowie (:D ) w przydrożnym, nieczynnym (chyba) przystanku PKS ruszyliśmy w mżawkę szukać grodziska nad jez. Zamkowym. Po grodzisku (a raczej ‘zamiast grodziska’) pozostała ino tablica informacyjna – niepyszni i lekko zawiedzeni ruszyliśmy dalej robiąc mały przystanek na pomoście wygrzewając przez moment stare kości (na chwilę przestało padać

Na nocleg wybraliśmy miejsce przy jez. Ostrzyckim obok „głazu narzutowego” zaznaczonego na jednej z map. Zanim jednak tam dotarliśmy rozpadało się na dobre. Początkowy dobry humor zaczął nieco przygasać a w pespektywie była jeszcze co najmniej godzina drogi w strugach deszczu.
Lało masakrycznie, wiatr wiał koszmarnie, przemokliśmy do suchej nitki. Zziębnięci i mokrzy już nawet nie zastanawialiśmy się jak rozłożymy tarpa w tej paskudnej pogodzie. W sumie to było nam już wszystko jedno.
Jednak nasze trudy zostały wynagrodzone! Nieopodal „głazu narzutowego” (którego nota bene nigdy nie znaleźliśmy…) ukazało się naszym oczom wybawienie:
/foto robione już następnego dnia rano/

Wdrapaliśmy się na górę i układając się między dziurami w podłodze (i starając się jak najmniej ruszać

Następnego dnia rano rozpaliliśmy ognisko i zjedliśmy w końcu ciepły posiłek popijając pyszną, gorącą herbatkę. W rozpalaniu ogniska uratowała nas kora brzozowa zebrana dnia poprzedniego.

Tak posileni udaliśmy się nieco okrężną drogą w stronę Wieżycy. Pogoda już była ładna, słonko grzało, zapomnieliśmy więc o trudach dnia poprzedniego. Nazbieraliśmy grzybów i pomknęliśmy kolejką do 3miasta…
Wnioski i błędy:
- zabrałam za mało rzeczy na przebranie. Skutkowało to przebieraniem się z mokrych ciuchów na „mniej mokre” co w efekcie doprowadziło do przeziębienia (w sumie do tej pory nie mogę się wyleczyć

- poncho Hornhilla w ulewnym deszczu daje rade, JEDNAK pałatka daje radę bardziej!
- stuptuty Hornhilla dają radę
- impregnujcie buty! Doceniłam błąd, gdy po 2 czy 3 latach noszenia obuwia bez jakiejkolwiek impregnacji butki zawiodły mnie w najgorszym momencie (przemokły)
- i tak było warto!

czarnym szlakiem na obiad
18.10.2012
Korzystając z dnia wolnego i braku chęci (i pomysłu) na gotowanie postanowiliśmy zjeść w terenie. Bez żadnego planu a tylko z kiełbadronem i ciastem na podpłomyki ruszyliśmy w teren.

Pogoda tym razem była wyśmienita!


Pojedli, popili, wrócili cali, zdrowi i szczęśliwi

Wnioski:
- obiad nie musi być w domu! Zobacz jak jest fajnie za rogiem w lesie!
smętarz
23.10.2012
Było smętnie. Dzień był smętny. Pogoda była smętna. My też byliśmy smętni.
Ale mieliśmy wolne. Odrzucając więc kołaczące się gdzieś myśli („Trzeba posprzątać! Trzeba zrobić pranie!”) ruszyliśmy na łazikowanie. Kroki same nas niosły w okolice góry Donas. A stamtąd już tylko rzut beretem… na smętarz, czyli smętny cmentarz




Wnioski:
- jak jest smętnie – idź na smętarz

idziemy do Tesco

31.10.2012
Dnia pewnego zmogła nas wielka chętka wypicia złocistego trunku. Jednak takowego w domu nie było. Sklep za rogiem trącił nieco lenistwem, stwierdziliśmy więc, że pójdziemy do Tesco (oddalonego o jakieś 25 min drogi na piechotę). Ale lasem. To już było trudniejsze, bo po drodze żadnego lasu ni ma.
Wsiedliśmy więc w autobus, który zwiózł nas z Dąbrowy na Witomino (tak Miśka, byliśmy niedaleko Ciebie


Kierując się szlakiem czerwonym („Szlak Wejherowski”) oraz czarnym („Szlak Zagórskiej Strugi”) trafiliśmy do Rezerwatu Kacze Łęgi (który jest dość ładny i wart nieco dłuższej kontemplacji). Po drodze spotkaliśmy też pana jadącego zaprzęgiem. Osiem psin husky miało wielką frajdę

Rezerwat Kacze Łegi (foto pobrane z www.ave.net.pl)

Wnioski:
- nie chlej piwska siedząc w domu i przeglądając Recona – wyjdź!

pójdę nocą.. z Demptowa na Dąbrowę
20.11.2012
Już od dłuższego czasu staramy się intensywnie penetrować północną część TPKu. Tym razem postanowiliśmy przejść ją wszerz. Trasa „bezszlakowa”, kierunek Demptowo – Dąbrowa.
Dnia poprzedniego wszystko ustaliliśmy, zapakowaliśmy mapę, ciepłą wodę z sokiem do termosu, piersióweczkę z wiśniówką made by my mom i przegryzkę. Dopieszczając szczegóły nieco się zagadaliśmy i na tarczy zegara ukazała się nam szatańska godzina 3 w nocy. Niewiele myśląc stwierdziliśmy „hej! Jedźmy teraz!”

Tak też zrobiliśmy. Po ok 40-minutowej podróży autobusem stanęliśmy na skraju ciemnego lasu. Czołówki zapalone, uśmiechy na pyszczkach. Dość szybko zgubiliśmy nasze położenie na mapie, co w ogóle nas nie przeraziło, gdyż mieliśmy kompas i szliśmy na azymut. Po drodze las pokazywał nam swoje nocne życie. Spotkaliśmy stado saren i kilka mniejszych drapieżników błyskających na nas oczami. Przekraczając „estakadę Kwiatkowskiego” obserwowaliśmy życie nocne miasta.

Magiczna noc jednak szybko ustępowała przed dniem i ok godziny 6 już zaczęliśmy spotykać ludzi w lesie. Przysiedliśmy pod leśną wiatą i jedząc śniadanie już w blasku słońca zlokalizowaliśmy się na mapie. Do domu dotarliśmy ok. 9.
Wnioski:
- warto jest umieć się posługiwać kompasem. Okazał się on niezbędnym narzędziem nocnych wojaży.
- łazić po lesie można też w nocy. Wówczas leśne ostępy ukazują zupełnie inne oblicze
