soohy pisze:Ja nie ogarniam, o czym Wy tu piszecie. Ten temat nie ma sensu
... I dlatego ty pierwszy pójdziesz do kotła;-)
Panowie
Nie wiem, czy to się da tak w jednym poście...
Wydaje mi się, że w takich przygotowaniach, należy wziąć pod uwagę to, że nasze otoczenie (po wielkim Ka-Bum) będzie zmieniało się "fazowo". Oznacza to też, że w każdej z faz, rzeczywistość będzie stawiała przed nami inne wyzwania, i będziemy musieli sprostać innym wymaganiom.
Faza Pierwsza: OK! Zdarzyło się KA-BUM! Albo był to proces stopniowego rozpadu organizacji państwa, i w efekcie doprowadził on do kompletnego chaosu, i anarchii. Albo nastąpiła Piękna Katastrofa, i w jednej chwili, godzinie, dniu, a może kilku dniach, nastąpił "koniec świata, jaki znamy"... Co nie oznacza, że świat, jako taki się skończył. Do tego wariantu nie ma się, co przygotowywać. Po co?:D
Tak czy inaczej Coś Się Wydarzyło, ale nam udało się przeżyć. Teraz w zależności od tego, co to była za Piękna Katastrofa (flara słoneczna, wysyp grzybów atomowych, globalna zapaść gospodarki światowej i upadek struktur państwowych, itp..) możemy się spodziewać, że wokół nas znajdują się miliony głodnych, okaleczonych, wycieńczonych, napromieniowanych, spanikowanych ludzi (niepotrzebne skreślić).
Jeśli Piękna Katastrofa nie miała bardzo gwałtownego przebiegu, możemy się spodziewać, że jeszcze przez jakiś czas ludność będzie miała niewielkie zapasy żywności, wody pitnej, benzyny.
W tej fazie musimy skupić się na jak najszybszej ewakuacji z dużych aglomeracji. Ewakuując się, zabieramy ze sobą to, co może nam być potrzebne w najbliższej przyszłości. Żywności, środki opatrunkowe, leki, ciepłą odzież, schronienie.
Jeśli wiemy, że Piękna Katastrofa ma charakter tymczasowy, i zdajemy sobie sprawę, że wszystko wróci do normy po jakimś czasie (np. powódź), zabieramy dodatkowo dokumenty tożsamości, dokumenty prawa własności, polisy, zdjęcia, najbliższe naszemu sercu pamiątki, (ale nie wazon kryształowy od Cioci z Budapesztu).
Jeśli Piękna Katastrofa to było klasyczne KA-BUM!, Wtedy nasz komfort znacznie spada, i po prostu trzeba spierniczać.
Cele i priorytety w tej fazie, jakie powinny nam przyświecać to:
- pozostać żywym, i ochronić najbliższych przed bezpośrednim zagrożeniem spowodowanym KA-BUM!
- pozostać witalnym, zdrowym, i w miarę najedzonym
- oddalić się od dużych aglomeracji, ośrodków przemysłowych, czy administracyjnych. Zaraz napisze, dlaczego.
- zdążyć z ewakuacją przed falami uchodźców któe zaleją drogi.
- dostać się do naszego "punktu zbornego" - czy to ma być nasz dom rodzinny na wsi, czy też miejsce spotkania naszej Grupy Wzajemnego Wsparcia:D
Jeśli los dał nam taką możliwość, i wystarczającą wyobraźnię, to udało nam się przeprowadzić te działania, jeszcze zanim nastąpiła Piękna Katastrofa. Jeśli nie, wtedy liczy się czas.
Aby mieć jak najlepszy wynik w tej fazie potrzebujemy:
- Bag-Out-Bag plus zapasy żywności na 48h- temat już szeroko opisany i omówiony w Internecie
- przygotowane drogi ewakuacji, mapy (dajmy sobie spokój z GPSami)
- środek transportu
Wiele wskazuje na to, że w tej pierwszej fazie, reagując odpowiednio wcześnie uda nam się "wyrwać przed tłum". Ten tłum w pierwszej fazie będzie oniemiały, sparaliżowany, spanikowany, wystraszony. Jeszcze nie głodny, agresywny, i gotowy ograbić nas z zapasów, i skrzywdzić naszych najbliższych.
Tutaj liczy się PLAN i CZAS.
Miałem niewątpliwą "przyjemność" uczestniczenia raz w takie fazie. Kiedy w 1997 do Wrocławia nadchodziła Wielka Powódź, wspólnie z moją ówczesną narzeczoną postanowiliśmy uprzedzić fakty i uciekać. Tego mieliśmy już kupione spore ilości puszek, i wody mineralnej. Nasz skromny dobytek i 5 miesięcznego bulliego zapakowaliśmy do mojej leciwej Fiesty, i "zaczęliśmy" uciekać z Wrocławia. Była chyba godzina 19:00. Mieśmy jechać do opolskiego. Okazało się, że większość mostów we Wrocławiu była już zamknięta, a jedyną drogą ucieczki była trasa w kierunku Zielonej Góry. Wyjeżdżając z Wrocławia mijaliśmy gejzery
gławna tryskające ze studzienek kanalizacyjnych, a część dróg była już ledwo przejezdna (pamiętajcie, że spora część Wrocławia zalała woda wydostająca się z kanalizacji, tylko Kozanów "dostał" prosto od Odry). Gdybyśmy opóźnili wyjazd o 1 h, nie udałoby nam się już wyjechać. A nasz blok był zalany przez 2 tygodnie. Gdybym był bardziej przewidujący, zamiast jechać przez pół Polski, wyjechalibyśmy drogą na Opole bez żadnych problemów i opóźnień.
Oczywiście ta faza całkiem inaczej będzie wyglądała w przypadku osób już mieszkających z dala od dużych miast. Podobnie też inaczej powinien wyglądać nasz plan, jeśli jesteśmy singlami, a inaczej w przypadku dużej rodziny.
Faza Druga: Do tłumu dotarło już, co się wydarzyło. Tysiące i miliony zdało sobie sprawę, że policja już ich nie ochronni, wojsko nie dowiezie wody, a ciężarówki nie przywiozą świeżego mięsa do sklepów. Zaczyna się exodus. Szlaki komunikacyjne są zapchane, dochodzi do masowej grabieży sklepów i magazynów, tłumy głodnych uchodźców zdążają w każdym kierunku, byle tylko dalej od miejsca gdzie zdarzyło się KA-Bum!
Jeśli katastrofa miała przebieg bardzo gwałtowny, wielu już zginęło. Wielu umrze w pierwszych dniach od ran, wyziębienia i wycieńczenia. Inni będą już umierać wkrótce na skutek głodu, chorób, podczas najbliższej zimy. Drogi zapełnią się ciałami, porzuconym dobytkiem, wrakami samochodów. Spowoduje to zablokowanie szlaków komunikacyjnych, skażenie rzek. Wkrótce wśród uciekinierów pojawią się choroby zakaźne, wszy, infekcje, biegunka, dur brzuszny, może i cholera. Dalsze ofiary...
Co my powinniśmy robić w tym czasie?
Powinniśmy już być w naszym docelowym "punkcie zbornym. Powinniśmy wiedzieć ile mamy zapasów i na jak długo nam wystarczą. Już na tym etapie trzeba racjonować, i planować. I myśleć o uzupełnieniu ewentualnych braków.
Dodatkowo, musimy upewnić się, że "bogactwa" naszej grupy, nie rzucają się w oczy. Budowa umocnień, jak to ktoś tutaj pisał w tym wątku, i strzelanie do nadchodzących tłumów nic nie da. Najlepiej znajdować się jak najdalej od głównych szlaków komunikacyjnych, trzymać "niski profil" ... nie wychylać się.
Czyli nasze cele i priorytety na tą fazę to:
- nadal pozostać żywym i witalnym
- dotrzeć do "punktu zbornego"
- zorganizować naszą grupę tak, aby odpowiednio racjonować żywność
- unikać konfrontacji z tłumami uchodźców, i pozostać niezauważonymi
- być przygotowanym na pierwsze spotkanie z agresywnymi bandami i rabusiami, jeśli zostaniemy dostrzeżeni.
Innymi słowy, staramy się przeczekać. Przeczekać, co? Ano skutki Katastrofy. Skutkami będą z pewnością wysoka śmiertelność wśród uchodźców, kompletne załamanie organizacji państwa, głód, epidemie, przemoc.
Jeśli będziemy mieli szczęście, państwo się jakoś podniesie po tej zadymce, i odrodzi w takiej czy innej postaci. A my będziemy żywi w i w miarę dobrej formie.
Pytanie ile to będzie trwało? Podobno najgorsza będzie pierwsza zima... Po tej zimie populacja będzie już bardzo przetrzebiona, a więc teoretycznie mniej gęb do wyżywienia...
Moim zdaniem, ta druga faza może trwać od roku do dwóch lat. To nam daje wyobrażenie, jakie powinniśmy mieć zapasy, na ile osób, jakiej żywności, na jak długo...
Nie wiem jak duża powinna być ta grupa. Te 100 osób, których
Parthagas wspominał (dorośli plus dzieci) wydaje się rozsądne. Ale taka grupa przyciąga uwagę. Jeśli będzie dobrze uzbrojona, to OK...
Nie wiem, czy jedna, dwie rodziny dadzą radę. Chyba, że uda im się doskonale ukryć.
Najgorsze, co może nam się przydarzyć w tej fazie, to konieczność ewakuacji. To oznacza opuszczenie naszego schronienia, konieczność transportu i ochrony zapasów, rywalizację z ludnością lokalną na terenach, na które się przeniesiemy.
Faza Trzecia. OK. Państwo się nie odbudowało, "świat, jaki znamy" już nie wróci. Teraz nasza grupa (lub rodzina, jeśli mieliśmy szczęście) musi się odnaleźć w nowej rzeczywistości.
Z pewnością, na gruzach państwa zaczną sie tworzyć nowe jednostki organizacyjne. Im większe, lepiej zorganizowane, im więcej "unikalnych i cennych zasobów" będą posiadały (ziemia rolna, bydło, rzemiosło, umiejętność produkcji broni, narzędzi, etc) tym lepszy będą miały start. Start oznacza nawiązanie relacji handlowych z sąsiednimi grupami, tworzenie aliansów, wzajemna obrona przed bandami...
Większe grupy będą chciały wchłonąć te mniejsze. Na koniec dnia będzie sie liczyła liczebność, siła przerobowa, i zdolność do obrony.
Naszymi priorytetami w tej fazie powinny być:
- rozwinięcie umiejętności produkcji żywności, i podstawowych narzędzi
- nawiązanie wymiany handlowej z innymi grupami
- wzmocnienie obronności, przez przyłączenie się do nowo-powstałych organizmów, zalążków państwowości.
Jeśli udało nam się przeżyć do tego okresu tylko w małej grupie, naczelnym priorytetem jest przyłączenie się do jednej z większych społeczności. Jeśli wędrowaliśmy, i nie mamy ziemi, która może rodzić płody rolne, lepiej żebyśmy mieli w ręku fach, którym zarobimy na gotowanego ziemniaka i kromkę chleba dla naszej rodziny. Adwokaci, handlowcy, urzędnicy (truchła większości polityków, pewnie już dawno pospadają ze stryczków - rozżalony tłum, na kimś będzie musiał wyładować frustrację) o miękkich dłoniach będą mieli ciężko. Lekarze, pielęgniarki, rzemieślnicy, ślusarze, rolnicy, majsterkowicze, osoby nie bojące się pracy fizycznej, żołnierze dadzą sobie radę i jakoś się w tym nowym świecie odnajdą...
Generalnie temat rzeka
