Obozując nad kanałem Świniec,postanowiłem dołączyć do mojej survivalowej diety,rybie mięso.Z wierzbowej witki zrobiłem wędkę,"żyłkę" zastąpiłem długim pędem jeżyny,tylko najpierw nożem zorałem kolce.Jak wyrwałem ten pęd z ziemi, to wyszedł razem z korzonkami.Zostawiłem jeden na przypon,tylko, zdjąłem z niego otoczkę i został ,biały,giętki i dość mocny rdzeń.Można wiązać supełki i inne węzełki.Haczyk zrobiłem z dwóch kolców dzikiej róży,które związałem razem nitką.Wpierw posmarowałem dwa kolce,żywicą sosnową.Wystarczy troszkę na czubek noża.Lepiej się trzyma przy związywaniu nitką. Powstała taka dwuramienna kotwiczka.Nad przyponem przywiązałem kamyk,taki podłużny.Wszystko zajęło mi niecałe dwie godziny.Najgorzej było z przynętą,tzn; z założeniem dżdżownicy na hak.Za pomocą noża udało się i to.Krótki zasięg wędki sprawił,że łowiłem blisko brzegu.Po zarzuceniu wędki poszedłem poszukać kłączy pałki wodnej.Jak wróciłem na końcu "wędki" szamotał się niezły jazgarz.Po godzinie miałem ich pięć.Szkopuł w tym,że ryby te głęboko łykają haczyk.Jakoś dałem radę.Pieczone rybki z pieczoną w popiele pałką to coś pięknego.Kto zna jeszcze jakieś sposoby na legalną,prymitywną wędkę?Może coś z sieci?
[ Dodano: 2009-02-03, 17:40 ]
Dobry materiał na przypony uzyskamy jeszcze ze świerkowych korzonków.Można je łatwo znaleźć w miejscach,gdzie buchtowały dziki.Super są także białe "nitki"z wyjątkowo dużych liści babki większej.Podobno też paseczki kory z gałęzi wiązu ale nie próbowałem(żywych bym nie mógł a ściętych nie spotkałem)