W tym wątku będę starał się sumiennie opisywać moje spacery po Świętych Ługach i okolicach w tym roku.
25-26 luty 2012
Ponieważ po mroźnych tygodniach zima nieco odpuściła i trafił się wolny weekend postanowiłem spożytkować ten czas na spacer po lesie i zdać relacje szanownemu forumowemu gremium.
Uroczysko Święte Ługi stanowi część większego kompleksu leśnego w moich okolicach, który rozcina droga nr 483 na część wschodnią i zachodnią. Część zachodnia z Uroczyskiem przyciąga więcej niedzielnych turystów i wędkarzy a wschodnia to z tego co zauważyłem miejscówka myśliwych. Ja wybrałem się pierwszego dnia na część wschodnią gdzie planowałem nocleg w paśniku z siankiem. Szedłem więc wzdłuż rzeki Pilsi. Z mapy wynika, że wzdłuż niej znajdują się stawy. Jednak jeżeli ktoś z Was tu kiedyś będzie niech ich nie wypatruje. Może i kiedyś tu były stawy ale teraz pozostały mokradła/bagna gęsto zarośnięte lub podmokłe łąki, które ściągają tu bobry.
[center]
Zmierzając w kierunku wsi Zbyszek postanowiłem odbić nieco od rzeczki i wejść głębiej w las sosnowy. Natknąłem się na sarny; ale weź tu człowieku uproś je by tak szybko nie uciekały i poczekały aż wyciągniesz aparat. Tym razem dzików nie spotkałem ale sporo wciągu całego spaceru widziałem po nich śladów.
[center]
Minąłem wieś Zbyszek i szedłem dalej odwiedzając miejsca, w których jeszcze nie byłem.
[center]
[center]
Torfowisko to częsty widok na Ługach.
[center]
Doszedłem do miejsca gdzie myśliwi mają swoją miejscówkę. Zauważyłem pewną możliwość dla reconnetowca; ale o tym później.
[center]
Kręcąc się po okolicy zlokalizowałem zniszczoną bobrową zaporę. Zastanawiam się czy bobry jednak nie są mile widziane w tych okolicach czy raczej jakieś inne naturalne czynniki miały na to wpływ.
[center]
Słońce chyliło się ku zachodowi a ja byłem już niedaleko mojej planowanej miejscówki. Okazało się jednak, że sianko wyparowało.
[center]
Wybrałem się na wypad z kaszlem, który z czasem przybierał na silę. Wokół mokro i zimno. Postanowiłem wrócić do myśliwych. Po krótkim szpiegowaniu wgramoliłem się na strych mniejszego z dwóch budynków. Trochę przysposobiło kłopotu ale jak się łazi z "połkniętą piłką" to takie przeciwności losu człowieka spotykają


[center]
Poranek u myśliwych. Dla rekonetowca to istny raj. Nawet wychodek tam mają.
[center]
Nie miałem jednak wiele czasu na poranna toaletę. Od rana wydzwaniał Grigor, z którym byłem umówiony w ramach reconnetowych Łódzkich spotkań w części zachodniej. Pomaszerowałem więc co tchu na zachód.
Mimo iż słoneczko z samego rana się uśmiechało potem olało nas i cały dzień było pochmurnie, wietrznie i mroźnie. Kierując się w stronę ośrodka kolonijnego, gdzie postanowiliśmy przygotować sobie ciepły posiłek odwiedziliśmy jeszcze lisią norę. To miejsce jest dla mnie swoistym magazynem. Zawsze znajdę tam jakieś kości do ćwiczenia wyróbki narzędzi pierwotnych. Śniadanko nieco nam się przedłużyło. Żaden z naszych paliczków na dyktę nie chciał z nami współpracować. Dopiero p długim oczekiwaniu i próbach doczekaliśmy się czegoś ciepłego. Ta strata czasu wpłynęła na zmianę planowanej trasy. Następnym razem po prostu ognisko rozpalimy.
Ruszyliśmy w kierunku bunkrów, które są częścią pozostałości po Armi Łódź. Grigor jak zobaczył okopy i bunkry złapał za patyk i do wszystkiego chciał z żołędzi strzelać. O sami zobaczcie:
[center]
[center]
[center]
Dalej ruszyliśmy w kierunku wsi Rogóźno. Po drodze planowałem odnaleźć jeszcze przejście przez bagna jednak bez skutecznie. Mapa zaprowadziła nas aż do wsi Chrząstawa.
Permanentna inwigilacja
[center]
Marsz przebiegał dość przyjemnie. Na gadkach o beleczym i planowaniu kolejnych Łódzkich eskapad. Może dołączą i Łodziaki.
[center]
Pozdrowienia z Łógów i zapraszam rekonetowców.
Kopek.