

Po jakichś 500m zgubiliśmy szlak, cóż... mapa, stąd wyruszyliśmy a tam idziemy, a zatem na przełaj, ech... co za widoki...






i wreszcie... odnaleźliśmy szlak !

a za chwilę wyjaśniło się dlaczego go zgubiliśmy

i zadziwiające co można znaleźć w lesie


oczywiście szlak znowu zgubiony, zatem mapa i... z objawami szczerej wesołości zorientowaliśmy się, że żaden z nas nie umie jej czytać, zatem dalej na wyczucie

i znów te boskie tereny



kolega znalazł narty


i wreszcie znów odnaleźliśmy szlak

a chwilę później zobaczyliśmy wieżę widokową na Sowie


zatem ognicho i kiełbacha

była taka smaczna że aż kot jakiś się wprosił


jeszcze pamiątkowa fota pod wieżą i powrót

a gdy wracaliśmy do domu słonko chowało się za górami

jednak na powrót nie starczyło sił, zeszliśmy tylko do Sokolca a stamtąd zadzwoniliśmy po samochód.
Ot i jedna z moich wypraw.