Po wyremontowaniu starego kajaka przyszedł mi do głowy pomysł aby popływać gdzieś dalej i dłużej. Namówiłem więc swoją lubą, a po przeszperaniu sieci i zasięgnięciu rad zaprzyjaźnionej starszyzny wybór padł na Pisę. Jest to szlak łączący mazury z rzeką Narwią, która to dopływa do zalewu Zegrzyńskiego. Mieliśmy zamiar pokonać cały ten dystans.
Po pokonaniu trudności z pakowaniem maneli do tej naszej "krypy" i próbnym spływie Wkrą, stanęliśmy przed zagadnieniem zawiezienia kajaka do Piszu. Dysponujemy jedynie samochodem z bagażnikiem (jakiej marki zobaczycie na zdjęciach- proszę się nie śmiać:), więc wyboru nie było...
Zaopatrzeni w konserwy, wodę i inne napoje, wyruszyliśmy w drogę do Piszu. O dziwo niczego nie zgubiliśmy, nic się nie urwało i w całości dojechaliśmy na miejsce.
Szybka kawa, wodowanie, dmuchanie kamizelek...
Płyniemy!
Początkowo czuliśmy się trochę nieswojo- daleko od domu, zdani tylko na siebie.
Mijamy rynek w Piszu, później fabrykę sklejki i zaczyna się las...
Widoki takie, że dech zapiera. Ptaki śpiewają, szumi wiatr, wyszło słonko.
Rzeka baaardzo kręta i powiem szczerze że gdyby nie ster, było by dużo trudniej utrzymać kurs, tym bardziej że po drodze zdarzają się zwalone drzewa.
Po bardzo długim i dzikim odcinku rzeki, późnym popołudniem dopływamy do pierwszych zabudowań i zaczynamy rozglądać się za miejscem na nocleg. Problem polega jednak na tym, że brzeg w większości jest albo zarośnięty, albo wysoki i ciężko tam wciągnąć kajak na noc.
Pierwszy nocleg pomiędzy wsiami Jeże i Wincenty. Udało się znaleźć niezłe miejsce, chociaż daleko od lasu- nie było drewna na ognisko.
Zupa w puszce odgrzana przy pomocy radzieckiego palnika, po całym dniu na rzece smakuje wyśmienicie! Zasnęliśmy natychmiast po wgramoleniu się do śpiworów.
W nocy obudziło mnie... śpiewanie


Rano, wszystko mokre od rosy więc rozkładamy na słoneczku do wyschnięcia.
Śniadanko, kawka, pakujemy się i odpływamy.
Okoliczni wędkarze chętnie informują nas, gdzie można po drodze kupic pieczywo i uzupełnić zapasy.
Krajobraz się zmienił. Rzeka dalej kręta, ale dookoła tylko pastwiska lub trzciny.
Przepływamy pod kilkoma mostami. Upał i słońce, więc trzeba się okryć. Spaliłem sobie łydki :-/ Minęliśmy odcinek który przez jakieś 2 godziny płynięcia porośnięty był trzciną i nie było możliwości zatrzymania się choćby na chwilę, żeby skoczyć na stronę- ja to jeszcze pół biedy:) Orientowalismy się na mosty- jedyne charakterystyczne punkty. Dzięki temu wiedzieliśmy gdzie jesteśmy.
Pod wieczór docieramy do wsi Dobrylas. Mijamy most i zaraz za nim stawiamy obóz.
Jesteśmy nieco zmęczeni i tyłki bolą od siedzenia.
Następnego dnia rano pada deszcz. Palnik odpalam pod parasolką.
Kurs do sklepu. Po zwinięciu obozu przestało na szczęście padać. Chcemy już wpłynąć na Narew. Udało się znaleźć po drodze łachę, na której zrobiliśmy pranie. Kajak wyglądał jak pływająca suszarka na bieliznę i w takim "kamuflażu" wypłynęliśmy z Pisy na "szerokie wody" Narwi w miejscowości Nowogród.
Narew w przeciwieństwie do Pisy szeroka, leniwa, i ... nudna.
Nie trzeba manewrować, nic się nie dzieje, słonce praży. Krajobraz też inny- dużo przestrzeni. Wieje dość silny wiatr i trudno wiosłować. Na nocleg zatrzymaliśmy się na łączce która okazała się być pastwiskiem. Rano mieliśmy baardzo ciekawskich gości

Jako że byliśmy naprawdę mocno zmęczeni, spaleni słońcem, a gnaty bolały od siedzenia w tej samej pozycji w kajaku, zdecydowaliśmy nie płynąć do zalewu Zegrzyńskiego.
Dotarliśmy do Ostrołęki, mijając po drodze elektrociepłownię.
Tam, po uprzednim zatelefonowaniu, przybył po nas nasz pojazd.
Nawigacja odbywała się za pomocą mapki oraz opisu szlaku znalezionych na tej stronie:
http://www.splywy.pl/pisa/pisa_dok.htm
Link do galerii:
https://picasaweb.google.com/1139009670 ... erpien2011
Zdjęć mało, bo mam słabe akumulatory.
Ostatnie zdjęcia robione telefonem i trochę się rozmywają...
Był to jeden z lepszych urlopów w moim życiu