Podkleiłem do tego tematu 'rodzinne strony' jako kontynuację szlaku.
Tym razem stricte piwny szlak, fasoli zabrakło.
W sobotę udało nam się zrobić małą rundkę w terenie, wraz z TommyGunem, Grigorem i Mwitkiem. Zdjęć mało, bo za zimno było, żeby aparat wyciągać, zwierza mało, bo zmarznięty śnieg robi tyle hałasu, że słychać nas było z dużej odległości, za to tropów i odchodów sporo. Z rana poćwiczyłem sobie łażenie z mapą i 'czucie kierunków'. Znaleźliśmy szałasy dla zwierzaków, (ewidentnie zamieszkałe nocami - wszędzie tropy, odchody i smród moczu), pod jednym nawet kupsko lisa się wylegiwało. Połaziliśmy po zamarzniętym mokradle obok miejscówki, wypiliśmy piwko w zaprzyjaźnionym barze i popełzliśmy przez las do domu. Z jednej strony chciałoby się zostać dłużej, z drugiej zaś, zwykłe ognisko bez ekranów w taką pogodę pozwala ogrzać co najwyżej stopy i dłonie, więc i do ciepła ciągnęło. Termometru nie braliśmy, ale wycieczka rozpoczęła się o 9tej rano, a temperatura o 6tej rano w ogródku rzeczonego baru wynosiła -28*C, więc zimno było niezmiernie. (ludzie w domach z rana mieli 2-4*C, więc cała wioska od rana walczyła o jako taką temperaturę - piec jednego rozbuchany o poranku zdołał podnieść temperaturę w pomieszczeniu z rzeczonym zaledwie o 12*C, więc mrozy dają ludziom w kość tej zimy)
Tym razem bez kulinarnych rewelacji (poza tym, że jedna kiełbasa została opętana przez szatana, na szczęście zdążyłem ją zeżreć zanim doszło do rękoczynów (mhym.. kiełbasoczynów?)), ale trzeba przyznać, że owocowa herbatka z ogniska dawno nie smakowała tak dobrze.
Następnym razem planujemy wyjść jeszcze po ciemku i od rana konstruować nodię i ekrany, co by wprawić się w podnoszeniu komfortu cieplnego obozowiska - tym razem czas przyczynił się do odpuszczenia sobie - wszak i tak zaraz trzeba uciekać.
Jakieś losowe fotki z netu:
https://picasaweb.google.com/abscessus/ ... directlink
(kolejność też niestety losowa)