O sprawiedliwości społecznej dyskusja luźna
Moderatorzy: Morg, GawroN, thrackan, Abscessus Perianalis, Valdi, Dąb, puchalsw
Wyroki w kraju zapadają różne...
Chyba najbardziej kuriozalny był ten z grudnia 2002 roku. Wtedy to Trybunał Konstytucyjny uznał, że pobieranie od kierowców opłat w strefach płatnego parkowania jest niezgodne z Konstytucją, (chodziło jak pamiętam) o tryb wprowadzenia i ustalania sposobu pobierania opłat. Jednak jego decyzja miała zacząć obowiązywać od dn. 01 12 2003 r. a więc dopiero po roku od wydania wyroku! A do tego czasu trzeba było nadal płacić, mimo iż było to niezgodne z Konstytucją. No cóż, komentarz jest chyba zbędny... W każdym razie ja w obecną, polską sprawiedliwość nie wierzę.
Chyba najbardziej kuriozalny był ten z grudnia 2002 roku. Wtedy to Trybunał Konstytucyjny uznał, że pobieranie od kierowców opłat w strefach płatnego parkowania jest niezgodne z Konstytucją, (chodziło jak pamiętam) o tryb wprowadzenia i ustalania sposobu pobierania opłat. Jednak jego decyzja miała zacząć obowiązywać od dn. 01 12 2003 r. a więc dopiero po roku od wydania wyroku! A do tego czasu trzeba było nadal płacić, mimo iż było to niezgodne z Konstytucją. No cóż, komentarz jest chyba zbędny... W każdym razie ja w obecną, polską sprawiedliwość nie wierzę.
- Prowler
- Posty: 782
- Rejestracja: 28 wrz 2009, 18:38
- Lokalizacja: Białystok
- Tytuł użytkownika: motórzysta
- Płeć:
cóż zawsze można zmienić kraj na bardziej sprawiedliwy. Nikt nikogo już tu na siłę nie trzyma
Podobno grzeczni chłopcy idą do nieba, a niegrzeczni idą ... tam gdzie chcą
"boga nie ma jest motór"
kanał yt https://www.youtube.com/user/83Prowler/ ... shelf_id=0
"boga nie ma jest motór"
kanał yt https://www.youtube.com/user/83Prowler/ ... shelf_id=0
- Prowler
- Posty: 782
- Rejestracja: 28 wrz 2009, 18:38
- Lokalizacja: Białystok
- Tytuł użytkownika: motórzysta
- Płeć:
RBT, a no to dawaj 

Podobno grzeczni chłopcy idą do nieba, a niegrzeczni idą ... tam gdzie chcą
"boga nie ma jest motór"
kanał yt https://www.youtube.com/user/83Prowler/ ... shelf_id=0
"boga nie ma jest motór"
kanał yt https://www.youtube.com/user/83Prowler/ ... shelf_id=0
- Tanto
- Administrator
- Posty: 1096
- Rejestracja: 26 sie 2007, 19:17
- Lokalizacja: Szczecin
- Gadu Gadu: 1743064
- Płeć:
Niestety tak dobrze nigdy nie będzie, taka już nasza ludzka natura...RBT pisze:...trzeba zaprowadzić sprawiedliwość.

"...wszystkie koty z pyszczkami, które wyglądają, jakby ktoś wkręcił je w imadło, a potem wielokrotnie walił młotkiem owiniętym skarpetą, są Prawdziwmi kotami."
Zirkau - w sytuacji przykrótkiej kołdry wyegzekwowanie swoich praw oznacza odebranie takiej możliwości komu innemu. Nic na to nie poradzisz.
Weź naszą służbę zdrowia - wszyscy wiedzą, że środków jest circa na 20% zapotrzebowania w wersji podstawowej. Wszyscy również wiedzą, że nie da się tym obdzielić wszystkich zainteresowanych. Dlatego wszyscy palą głupa, obserwując rozpisane na lata kolejki do specjalistów, którzy pracują max godzinę dziennie, bo na więcej nie starcza środków. Jakby pracowali osiem godzin dziennie, kolejki by w miesiąc znikły, ale po dwóch miesiącach trzeba by zamknąć na patyk wszystkie przychodnie i szpitale.
W takiej sytuacji musi dochodzić do korupcji czy powstawania szeregu układów, znajomości, koneksji, skutkujących przetasowaniem w kolejkach tak, by biorące miejsca zarezerwować dla swoich, krewnych i znajomych królika, oraz dla tych, których na to po prostu stać.
Reszcie czekających w kolejce pozostaje wyzdrowieć na własną rękę, lub umrzeć. Ich składki pracują na uprzywilejowanych.
I tak jest w innych dziedzinach naszego życia, choć może nie jest to aż tak bardzo widoczne.
Weź naszą służbę zdrowia - wszyscy wiedzą, że środków jest circa na 20% zapotrzebowania w wersji podstawowej. Wszyscy również wiedzą, że nie da się tym obdzielić wszystkich zainteresowanych. Dlatego wszyscy palą głupa, obserwując rozpisane na lata kolejki do specjalistów, którzy pracują max godzinę dziennie, bo na więcej nie starcza środków. Jakby pracowali osiem godzin dziennie, kolejki by w miesiąc znikły, ale po dwóch miesiącach trzeba by zamknąć na patyk wszystkie przychodnie i szpitale.
W takiej sytuacji musi dochodzić do korupcji czy powstawania szeregu układów, znajomości, koneksji, skutkujących przetasowaniem w kolejkach tak, by biorące miejsca zarezerwować dla swoich, krewnych i znajomych królika, oraz dla tych, których na to po prostu stać.
Reszcie czekających w kolejce pozostaje wyzdrowieć na własną rękę, lub umrzeć. Ich składki pracują na uprzywilejowanych.
I tak jest w innych dziedzinach naszego życia, choć może nie jest to aż tak bardzo widoczne.
hm, jak dla mnie to dwie różne rzeczy: zjeść zanim ktoś zje i zabrać jedzenie komus z ręki.MlKl pisze:Zirkau - w sytuacji przykrótkiej kołdry wyegzekwowanie swoich praw oznacza odebranie takiej możliwości komu innemu. Nic na to nie poradzisz. .
Dzielenie wyłącznie na dymanych i dymających - jest niesprawiedliwe, bo ustawia tych lepiej sytuowanych w sytuacji winnych tego, że się im lepiej powodzi niezależnie od sposobu dostania się na poziom wyżej.
Przykład z NFZ - osoba która egzekwuje swoje prawa, nie odbiera tych praw następnemu. Za to odpowiedzialny jest zupełnie kto inny, dwa levele jeszcze dalej.
Ten system może funkcjonować głównie dzięki takiemu samooszukiwaniu się - i to zarówno przez dymanych jak i przez dymających. Dymani zawsze mają nadzieję, że zdążą się załapać, zanim umrą, dymający pocieszają się, że wypchnięci przez nich na koniec kolejki może nie umrą...
Problem polega na ustanowieniu ludziom mnóstwa praw "do" bez oglądania się na realne możliwości realizacji tychże praw. Próby zrealizowania są kwadraturą koła...
Problem polega na ustanowieniu ludziom mnóstwa praw "do" bez oglądania się na realne możliwości realizacji tychże praw. Próby zrealizowania są kwadraturą koła...
MlKl, ale świat na NFZ się nie kończy i stąd IMHO Twój podział nie ma racji bytu.MlKl pisze:Ten system może funkcjonować głównie dzięki takiemu samooszukiwaniu się - i to zarówno przez dymanych jak i przez dymających.
Musisz rozdzielić:
Level I - tych dymanych mimo prawa które je miało chronić, czyli większość Polaków
Level II - tych którzy mogą wykorzystać prawo do ochrony własnych interesów
Level IV - tych którzy z prawa nic sobie nie robią i są "ponad nim",
I powyższy podział działa, niezaleznie jak prawo jest chore. I tylko ta ostatnia grupa nie odczuwa skutków chorego prawa. Level III nie istnieje (marginalne przypadki). Wystarczy że obywatelowi uda się dostać do level II i już ma o niebo lepiej.
Jak w każdej piramidzie każdy kolejny poziom oznacza awans w hierarchii - na drugim faktycznie jest się i dymanym i dymającym jednocześnie, na czwartym już tylko dyma się innych.
Niemniej - skuteczna egzekucja swoich praw, ustawionych na poziomie niemożliwym dla osiągnięcia dla większości populacji - zawsze będzie dymaniem onych. Nie pomoże samooszukiwanie się - innej możliwości po prostu nie ma...
Niemniej - skuteczna egzekucja swoich praw, ustawionych na poziomie niemożliwym dla osiągnięcia dla większości populacji - zawsze będzie dymaniem onych. Nie pomoże samooszukiwanie się - innej możliwości po prostu nie ma...
Armat - offtop, w którym jednym z pierwszych jest post ojca-założyciela, powinien zostać wydzielony do hyde parku. Bo istotnie nie ma nic wspólnego z topicem, ale porusza dość istotną kwestię społeczną.
Przekonanie, że człowiek, który potrafi wyegzekwować, co mu się teoretycznie wedle prawa należy, nie staje się przez to gnębicielem tych, co tego z różnych względów nie mogą, lub nie potrafią, jest podstawą naszego ustroju społecznego.
Opartego na fikcji i zakłamaniu od samego początku.
Dlaczego to, co jest proste i jasne w przypadku rodziny, staje się tak trudne do zrozumienia, gdy zaczynamy rozmawiać na poziomie państwa?
Rodzina ma określony dochód, z którego trzeba opłacić czynsz, konsumpcję, a to, co pozostanie np przeznaczyć na kieszonkowe.
Rodzina liczy powiedzmy 5 osób, zostaje jej na kieszonkowe do podziału 1000 zł (czyli nie uboga ta rodzina) - wychodzi, że każdy może na swoje potrzeby wydać 200 zł. Tymczasem oni se ustalają, że mają kredyt w Providencie, i będą wydawać po tysiąc złotych miesięcznie każde. Jak długo pociągną?
Państwo nie ma żadnych "swoich pieniędzy". Ma tylko to, co zabierze tym, co dochody wypracowują. Im więcej się zobowiąże rozdać, tym więcej musi wpierw zabrać. Politycy myślą w perspektywie najbliższych czterech lat - potem może być potop.
Rozwiązaniem byłoby wpisanie w konstytucję sztywnego progu zadłużenia nie przekraczającego 10% PKB z obowiązkiem spłacenia długu przed zainwestowaniem kolejnych, ukradzionych nam pieniędzy.
Przekonanie, że człowiek, który potrafi wyegzekwować, co mu się teoretycznie wedle prawa należy, nie staje się przez to gnębicielem tych, co tego z różnych względów nie mogą, lub nie potrafią, jest podstawą naszego ustroju społecznego.
Opartego na fikcji i zakłamaniu od samego początku.
Dlaczego to, co jest proste i jasne w przypadku rodziny, staje się tak trudne do zrozumienia, gdy zaczynamy rozmawiać na poziomie państwa?
Rodzina ma określony dochód, z którego trzeba opłacić czynsz, konsumpcję, a to, co pozostanie np przeznaczyć na kieszonkowe.
Rodzina liczy powiedzmy 5 osób, zostaje jej na kieszonkowe do podziału 1000 zł (czyli nie uboga ta rodzina) - wychodzi, że każdy może na swoje potrzeby wydać 200 zł. Tymczasem oni se ustalają, że mają kredyt w Providencie, i będą wydawać po tysiąc złotych miesięcznie każde. Jak długo pociągną?
Państwo nie ma żadnych "swoich pieniędzy". Ma tylko to, co zabierze tym, co dochody wypracowują. Im więcej się zobowiąże rozdać, tym więcej musi wpierw zabrać. Politycy myślą w perspektywie najbliższych czterech lat - potem może być potop.
Rozwiązaniem byłoby wpisanie w konstytucję sztywnego progu zadłużenia nie przekraczającego 10% PKB z obowiązkiem spłacenia długu przed zainwestowaniem kolejnych, ukradzionych nam pieniędzy.
MIkI zrozum wreszcie że często jest jak z psem ogrodnika - sam nie zje a innym nie da.
Nie zawsze trzeba komuś zabierać, czyli być dymającym lub dymanym
.
To tak jak w rodzinie: ot widzimiesie rodziców i jeden synalek może jeździć motorem, a drugiemu tego prawa odmawiają z tzw. troski o jego zdrowie, bo przecież rodzice lepiej wiedzą. I absolutnie nie ma to nic wspólnego z majętnością. Bo tatowym motorkiem mógłby każdy jeździć, ale On ma swojego ulubieńca. Bo kiedy młodszy nie jeździ, to starszy chciałby. I nie blokowałby młodszemu prawa do jazdy, ot dla każdego jest czas. A motorek i tak większośc czasu stoi w garazu nie używany.
Problem chyba twki w definicji dymania
Sytuacja 1:, nie możesz jechać bo teraz młodszy musi pojeździć - to jest dymanie starszego przez młodszego
Sytuacja 2: młodszy chciałby pojeździć, a mimo to starszy bierze motorek - to jest dymanie młodszego przez starszego
Sytuacja 3: nie możesz jechać, bo sobie krzywdę zrobisz - to jest odbieranie praw.
Dla mnie Państwo=prawo/system który istnieje dla wszystkich a wiec = const. Wiec rozważanie dymający/dymany musi odbywać się na niższych levelach. Inaczej wprowadzamy dodatkową, więcej niż jedną zmienną zmienną. W rodzinie, cżłonek pełni również funkcję prawa, ale należy rozdzielić i obraz tworzy się klarowny. Środki są, wszystko jest, tylko prawa odebrano.
Stąd też MIkI - jeśli przyjmiesz powyższą argumentację to jesteśmy w domu, jesli nie, to już mogę Ci napisać: w takim układzie wszyscy są wydymani. Pozostaja Ci którzy niby dymają, ale im sie to tylko wydaje. w końcu ostatecznie Państwo dyma wszystkich, bo gdy ktoś jeśli go stać uciekł do innego Państwa ( podatki i opłaty, względnie utrzymanie własnyhc sił obronnych) - to po prostu zmienił partnera do dymania
Nie zawsze trzeba komuś zabierać, czyli być dymającym lub dymanym

To tak jak w rodzinie: ot widzimiesie rodziców i jeden synalek może jeździć motorem, a drugiemu tego prawa odmawiają z tzw. troski o jego zdrowie, bo przecież rodzice lepiej wiedzą. I absolutnie nie ma to nic wspólnego z majętnością. Bo tatowym motorkiem mógłby każdy jeździć, ale On ma swojego ulubieńca. Bo kiedy młodszy nie jeździ, to starszy chciałby. I nie blokowałby młodszemu prawa do jazdy, ot dla każdego jest czas. A motorek i tak większośc czasu stoi w garazu nie używany.
Problem chyba twki w definicji dymania

Sytuacja 1:, nie możesz jechać bo teraz młodszy musi pojeździć - to jest dymanie starszego przez młodszego
Sytuacja 2: młodszy chciałby pojeździć, a mimo to starszy bierze motorek - to jest dymanie młodszego przez starszego
Sytuacja 3: nie możesz jechać, bo sobie krzywdę zrobisz - to jest odbieranie praw.
Dla mnie Państwo=prawo/system który istnieje dla wszystkich a wiec = const. Wiec rozważanie dymający/dymany musi odbywać się na niższych levelach. Inaczej wprowadzamy dodatkową, więcej niż jedną zmienną zmienną. W rodzinie, cżłonek pełni również funkcję prawa, ale należy rozdzielić i obraz tworzy się klarowny. Środki są, wszystko jest, tylko prawa odebrano.
Stąd też MIkI - jeśli przyjmiesz powyższą argumentację to jesteśmy w domu, jesli nie, to już mogę Ci napisać: w takim układzie wszyscy są wydymani. Pozostaja Ci którzy niby dymają, ale im sie to tylko wydaje. w końcu ostatecznie Państwo dyma wszystkich, bo gdy ktoś jeśli go stać uciekł do innego Państwa ( podatki i opłaty, względnie utrzymanie własnyhc sił obronnych) - to po prostu zmienił partnera do dymania

Offtop o dymaniu nam się nadyma
Zirkau - dymanie w sensie, jakiego użył Tanto, polega na wykorzystywaniu pozycji na drabinie społecznej, do pozyskania większej ilości dóbr, niż wynikająca z przydziału - nawet dla tej akurat grupy. Przy czym przydział to nie to, co obiecuje prawo, a proste podzielenie dostępnych dóbr pomiędzy wszystkich uprawnionych.
W przypadku NFZ sprawa jest prosta - środków jest za mało, więc dyma się społeczeństwo utrudnieniem dostępu i rosnącymi w lata oczekiwania kolejkami na wizytę u specjalisty. W przypadku emerytur jest gorzej, bo to, co się obiecało, miesiąc w miesiąc trzeba wypłacić. A że wcześniej beztrosko puściło się na wcześniejsze emerytury miliony ludzi, to i nie ma skąd wziąć na emerytury dla nich, i trzeba pożyczać na potęgę - przerzucając ciężar zobowiązania na następców - wraz z kolosalnymi odsetkami. I taki emeryt - zupełnie nieświadomie i niechcący dyma jednocześnie aktualnie pracujących, którym zabiera się dla niego 50% wypracowanego przychodu, i ich potomstwo, które będzie spłacać zaciągnięte na jego emeryturę długi.
System emerytalny musi się bilansować - a to oznacza, że dziś wiek emerytalny powinien być gdzieś w okolicach siedemdziesiątki. A wcześniejsza emerytura może być wyjątkiem, a nie powszechnym standardem.
Problem jest w za krótkiej kołdrze, a nie w złośliwości władzy. Nasi politycy narozdawali przywilejów rozmaitym grupom społecznym, nie dbając o to, że nie mają na to żadnego pokrycia. I teraz władza musi się gimnastykować, jak to ludziom zabrać, żeby nie doszło do rewolucji. A zabrać te przywileje trzeba, bo inaczej Polska zbankrutuje jak Grecja.

W przypadku NFZ sprawa jest prosta - środków jest za mało, więc dyma się społeczeństwo utrudnieniem dostępu i rosnącymi w lata oczekiwania kolejkami na wizytę u specjalisty. W przypadku emerytur jest gorzej, bo to, co się obiecało, miesiąc w miesiąc trzeba wypłacić. A że wcześniej beztrosko puściło się na wcześniejsze emerytury miliony ludzi, to i nie ma skąd wziąć na emerytury dla nich, i trzeba pożyczać na potęgę - przerzucając ciężar zobowiązania na następców - wraz z kolosalnymi odsetkami. I taki emeryt - zupełnie nieświadomie i niechcący dyma jednocześnie aktualnie pracujących, którym zabiera się dla niego 50% wypracowanego przychodu, i ich potomstwo, które będzie spłacać zaciągnięte na jego emeryturę długi.
System emerytalny musi się bilansować - a to oznacza, że dziś wiek emerytalny powinien być gdzieś w okolicach siedemdziesiątki. A wcześniejsza emerytura może być wyjątkiem, a nie powszechnym standardem.
Problem jest w za krótkiej kołdrze, a nie w złośliwości władzy. Nasi politycy narozdawali przywilejów rozmaitym grupom społecznym, nie dbając o to, że nie mają na to żadnego pokrycia. I teraz władza musi się gimnastykować, jak to ludziom zabrać, żeby nie doszło do rewolucji. A zabrać te przywileje trzeba, bo inaczej Polska zbankrutuje jak Grecja.