Rodzice a survival
Moderatorzy: Morg, GawroN, thrackan, Abscessus Perianalis, Valdi, Dąb, puchalsw
Rodzice a survival
Chciałbym poznać Wasze opinie na temat stosunku rodziców do survivalowych wypraw ich nieletnich synów (i córek). Interersują mnie wasze doświadczenia na temat: Czego boją się rodzice? Dlaczego nie chcą puścić na survival? Co zrobić, żeby się zgodzili na wyjazd? Czy tylko pełnoletni opiekun jest rozwiązaniem?
Część z Was będzie patrzeć już na sprawę z pozycji rodziców, część z pozycji dzieci. I o to mi chodzi.
Część z Was będzie patrzeć już na sprawę z pozycji rodziców, część z pozycji dzieci. I o to mi chodzi.
- Okruch
- Posty: 238
- Rejestracja: 14 wrz 2007, 17:30
- Lokalizacja: Tarnów, Małopolska
- Tytuł użytkownika: Czciciel BK-7
- Płeć:
Sytuacja, w której rodzice dowiadują się o survivalowych (na przykład) zainteresowaniach dziecka w chwili, gdy oznajmia on im, że jedzie na wyjazd, jest dla mnie niezrozumiała. Może mieć miejsce w dwóch przypadkach:
- dziecko "dostało szwunga" na początku "kariery survivalowca", kupiło nóż z 20 zł, bierze zapałki i jedzie bawić się w Robinsona. Wytłumaczyć, że to nierozsądne, że trzeba zdobyć doświadczenie, że góry nie zdobywa się od wierzchołka...
- dziecko interesowało się survivalem od dawna, ma określone doświadczenie, jednak było przez rodziców totalnie ignorowane. Dopiero informacja o wyjeździe jest dla nich sygnałem, że dziecko dorasta, ale w odruchu obronnym - w stosunku do własnej opiekuńczości! - "spada szlaban", bo nieletni, bo co ty wiesz i potrafisz, gówniarzu, bo ja w twoim wieku to książki, kino...
W normalnej sytuacji rodzic wie, czym zajmuje się dziecko, obserwuje jego rozwój i grupę, z którą się spotyka (o ile grupa istnieje, np. drużyna harcerska). W odpowiednim momencie rodzic powinien uznać, że czas pozwolić dziecku na pierwszy wylot z gniazda, pod opieką instruktora lub -ideał... - podczas wspólnej wyprawy poza miasto, gdzie dziecko ma okazję wykazać się przed rodzicem...
- dziecko "dostało szwunga" na początku "kariery survivalowca", kupiło nóż z 20 zł, bierze zapałki i jedzie bawić się w Robinsona. Wytłumaczyć, że to nierozsądne, że trzeba zdobyć doświadczenie, że góry nie zdobywa się od wierzchołka...
- dziecko interesowało się survivalem od dawna, ma określone doświadczenie, jednak było przez rodziców totalnie ignorowane. Dopiero informacja o wyjeździe jest dla nich sygnałem, że dziecko dorasta, ale w odruchu obronnym - w stosunku do własnej opiekuńczości! - "spada szlaban", bo nieletni, bo co ty wiesz i potrafisz, gówniarzu, bo ja w twoim wieku to książki, kino...
W normalnej sytuacji rodzic wie, czym zajmuje się dziecko, obserwuje jego rozwój i grupę, z którą się spotyka (o ile grupa istnieje, np. drużyna harcerska). W odpowiednim momencie rodzic powinien uznać, że czas pozwolić dziecku na pierwszy wylot z gniazda, pod opieką instruktora lub -ideał... - podczas wspólnej wyprawy poza miasto, gdzie dziecko ma okazję wykazać się przed rodzicem...
- Młody
- Posty: 898
- Rejestracja: 01 sty 2009, 19:19
- Lokalizacja: Tychy
- Gadu Gadu: 9281692
- Płeć:
- Kontakt:
sam jestem takim niepełnoletnim "dzieckiem lasu".Początki były trochę trudne ale jakoś przekonałem Mamę że mnie [nie zjedzą potwory,wilki,niedźwiedzie itd ( tekst Mamy
)]
najlepiej stosować metodę małych kroczków (pierw dzienne wypady potem na noc następnie jeszcze dłużej i jeszcze...aż rodzice przywykną do tekstu :"mamo idę do lasu będę za parę dni")

najlepiej stosować metodę małych kroczków (pierw dzienne wypady potem na noc następnie jeszcze dłużej i jeszcze...aż rodzice przywykną do tekstu :"mamo idę do lasu będę za parę dni")
Forum to nie agencja towarzyska-NIE DOGODZIMY KAŻDEMU !
Życie należy przeżyć tak, aby gołębie przelatujące nad Twoim grobem zesrały się z wrażenia.
https://www.fasttrans.com.pl/
Życie należy przeżyć tak, aby gołębie przelatujące nad Twoim grobem zesrały się z wrażenia.
https://www.fasttrans.com.pl/
Ja tam stary byk jestem, dziadkiem bym mógł być. To tak, żeby było jasne z jakiej perspektywy.
Pewnie bym się cholernie martwił, ale puszczał. CO do opiekuna grupy - myślę, że wskazany (a nawet ze dwóch/dwoje i to nie po 19 lat, a raczej ze 30), ale NIE zw względu na samą młodzież (i tak nie upilnuje do końca), a raczej ze względu na otoczenie. Mniej prawdopodobne, że się ktoś do młodzieży przyczepi - a i jak coś trzeba załatwić, to spokojniej będzie.
Pewnie bym się cholernie martwił, ale puszczał. CO do opiekuna grupy - myślę, że wskazany (a nawet ze dwóch/dwoje i to nie po 19 lat, a raczej ze 30), ale NIE zw względu na samą młodzież (i tak nie upilnuje do końca), a raczej ze względu na otoczenie. Mniej prawdopodobne, że się ktoś do młodzieży przyczepi - a i jak coś trzeba załatwić, to spokojniej będzie.
- Rzez
- Posty: 667
- Rejestracja: 03 mar 2008, 23:16
- Lokalizacja: Mölndal
- Gadu Gadu: 2437677
- Tytuł użytkownika: F&L
- Płeć:
- Kontakt:
Początki jak zwykle, a to wilk zje, a to ktoś nikczemny będzie się szwędał nocą po lesie, a to myśliwi...
Najpierw po prostu chodziłem w większości za dnia, bez noclegów i bytowania. Potem coraz dłużej i konkretniej. W pewnym momencie mija się granicę, po której rodzice akceptują to co się robi i ufają, że się nie utopisz etc. Ogólnie warto chyba sobie jednak wyrobić nawyk mówienia gdzie, z kim, na jak długo i po co się idzie. Wynikają z tego trzy korzyści:
- jedno to dla naszego własnego bezpieczeństwa (znana jest okolica, znani są inni uczestnicy, jest możliwość kontaktu itp.), proponuję przejrzeć historię kilku ostatnich wypadków w Tatrach, działają na wyobraźnię;
- po drugie jak ktoś za dużo naściemnia, a potem rodzice wywiedzą się prawdy (od kolegów, ze zdjęć, cokolwiek) to zaczną narzekać w co się ty pakujesz etc. (bynajmniej, ja takich doświadczeń nie miałem, ale obserwuję w otoczeniu). Podobnie, gdy stanie się kuku, aby rodzice nie byli zdziwieni, gdzie to ich potomsto polazło...
- po trzecie, dla własnego sumienia, coby nie kłamać.
Nie miałem problemów, w stylu że "nie możesz tam iść". Raczej, "Idź (jeżeli już musisz), i uważaj na siebie". Sądzę, że rodzice zdawali sobie sprawę, że jak gdzieś będę chciał się przejść to i tak pojdę, nie zatrzymają mnie. Z drugiej strony, warto dawać co jakiś czas jakieś sygnały życia (wysłać smsa/zadzwonić). Jak byłem w wieku ok. 14 lat to raczej na oboz jakiś dłuższy nie dostałbym zgody. Wydaje mi się, że główną obawą jest możliwość, że dziecku stania się jakaś fizyczna krzywda.
Teraz panuje coś w stylu cichego wsparcia. Czasami, gdy ryzyko na wyjeździe jest trochę większe rodzice kręcą nosem, ale pomagają w przygotowaniach etc. Sytuacja w której mieliby robić jakieś przeszkody, zabraniać itp. wydaje mi się całkowicie niezrozumiała.
Sądze, że pełnoletni opiekun nie jest rozwiązaniem. Mało który rodzic zaufa (najczęściej obcemu) człowiekowi (gdy mowa o wyjeździe dziecko+opiekun). Sądzę, że jedną opcją są wyjazdy na jakiś większe obozy lub technika małych kroków i powolnego ewoluowania podejścia rodziców do tematu.
Najpierw po prostu chodziłem w większości za dnia, bez noclegów i bytowania. Potem coraz dłużej i konkretniej. W pewnym momencie mija się granicę, po której rodzice akceptują to co się robi i ufają, że się nie utopisz etc. Ogólnie warto chyba sobie jednak wyrobić nawyk mówienia gdzie, z kim, na jak długo i po co się idzie. Wynikają z tego trzy korzyści:
- jedno to dla naszego własnego bezpieczeństwa (znana jest okolica, znani są inni uczestnicy, jest możliwość kontaktu itp.), proponuję przejrzeć historię kilku ostatnich wypadków w Tatrach, działają na wyobraźnię;
- po drugie jak ktoś za dużo naściemnia, a potem rodzice wywiedzą się prawdy (od kolegów, ze zdjęć, cokolwiek) to zaczną narzekać w co się ty pakujesz etc. (bynajmniej, ja takich doświadczeń nie miałem, ale obserwuję w otoczeniu). Podobnie, gdy stanie się kuku, aby rodzice nie byli zdziwieni, gdzie to ich potomsto polazło...
- po trzecie, dla własnego sumienia, coby nie kłamać.
Nie miałem problemów, w stylu że "nie możesz tam iść". Raczej, "Idź (jeżeli już musisz), i uważaj na siebie". Sądzę, że rodzice zdawali sobie sprawę, że jak gdzieś będę chciał się przejść to i tak pojdę, nie zatrzymają mnie. Z drugiej strony, warto dawać co jakiś czas jakieś sygnały życia (wysłać smsa/zadzwonić). Jak byłem w wieku ok. 14 lat to raczej na oboz jakiś dłuższy nie dostałbym zgody. Wydaje mi się, że główną obawą jest możliwość, że dziecku stania się jakaś fizyczna krzywda.
Teraz panuje coś w stylu cichego wsparcia. Czasami, gdy ryzyko na wyjeździe jest trochę większe rodzice kręcą nosem, ale pomagają w przygotowaniach etc. Sytuacja w której mieliby robić jakieś przeszkody, zabraniać itp. wydaje mi się całkowicie niezrozumiała.
Sądze, że pełnoletni opiekun nie jest rozwiązaniem. Mało który rodzic zaufa (najczęściej obcemu) człowiekowi (gdy mowa o wyjeździe dziecko+opiekun). Sądzę, że jedną opcją są wyjazdy na jakiś większe obozy lub technika małych kroków i powolnego ewoluowania podejścia rodziców do tematu.
,,I don't know what's wrong with me, but I love this shit.''
- Fredi
- Posty: 1015
- Rejestracja: 07 kwie 2008, 09:42
- Lokalizacja: Skierniewice
- Tytuł użytkownika: Fredne Zło..
- Płeć:
po pierwsze małe kroki
po drugie rodzice muszą z dziećmi rozmawiać i to nie tylko o survivalu
po trzecie starszy opiekun, którego znają rodzice (patrz: Abyss)
po czwarte dzieci muszą być uświadomione (bo wiadomo co takim 13-17 latkom w głowach siedzi), a koedukacyjny kilkudniowy obóz daje wiele okazji, nie tylko do treningu survivalowego (choć i tak na to można patrzeć)
Okruchowe ideały niestety zdarzają się niezmiernie rzadko i to najczęściej w rodzinach myśliwych, zamiłowanych turystów, albo niektórych z nas (co już wodzą swoje pacholęta po kniejach).
po drugie rodzice muszą z dziećmi rozmawiać i to nie tylko o survivalu
po trzecie starszy opiekun, którego znają rodzice (patrz: Abyss)
po czwarte dzieci muszą być uświadomione (bo wiadomo co takim 13-17 latkom w głowach siedzi), a koedukacyjny kilkudniowy obóz daje wiele okazji, nie tylko do treningu survivalowego (choć i tak na to można patrzeć)

Okruchowe ideały niestety zdarzają się niezmiernie rzadko i to najczęściej w rodzinach myśliwych, zamiłowanych turystów, albo niektórych z nas (co już wodzą swoje pacholęta po kniejach).

"Nie sztuką jest umrzeć, znacznie trudniej jest żyć."
Zaufanie do opiekuna.
Kiedyś trzech harcerzy z kadry mojej drużyny zrobiło sobie wycieczkę do Kotliny Kłodzkiej. Najmłodszy był Kaczor (13) a najstarszy Misiek (17). Któregoś dnia Kaczor dostał takich bóli że zeszli w doliny i poprosili o pomoc w ośrodku kolonijnym. Panie udzieliły pomocy ale były bardzo zdziwione że nie ma z nimi nikogo pełnoletniego i zadzwoniły do rodziców Kaczora. Porozmawiały chwilę z jego ojcem i oddały słuchawkę Miśkowi. I co usłyszał od tegoż ojca? "Misiek, co to za wariatki mi tu dzwonią? Trochę je uspokoiłem, ale jak Kaczorowi będzie lepiej to się stamtąd zmywajcie bo jeszcze policję wezwą i z wypadu będą nici."
Jak widać nie potrzeba pełnoletniego - wystarczy że jest odpowiedzialny i znany rodzicom.
Kiedyś trzech harcerzy z kadry mojej drużyny zrobiło sobie wycieczkę do Kotliny Kłodzkiej. Najmłodszy był Kaczor (13) a najstarszy Misiek (17). Któregoś dnia Kaczor dostał takich bóli że zeszli w doliny i poprosili o pomoc w ośrodku kolonijnym. Panie udzieliły pomocy ale były bardzo zdziwione że nie ma z nimi nikogo pełnoletniego i zadzwoniły do rodziców Kaczora. Porozmawiały chwilę z jego ojcem i oddały słuchawkę Miśkowi. I co usłyszał od tegoż ojca? "Misiek, co to za wariatki mi tu dzwonią? Trochę je uspokoiłem, ale jak Kaczorowi będzie lepiej to się stamtąd zmywajcie bo jeszcze policję wezwą i z wypadu będą nici."
Jak widać nie potrzeba pełnoletniego - wystarczy że jest odpowiedzialny i znany rodzicom.
Nie wycinaj lasów bo i ty możesz zostać partyzantem.
No ale to znowu sytuacja idealna: rozsądna młodzież + mądrzy rodzice. To nie jest standard.bogdan pisze:Zaufanie do opiekuna.
Jak widać nie potrzeba pełnoletniego - wystarczy że jest odpowiedzialny i znany rodzicom.
A tak swoją drogą to chyba też nie jest dobre jak rodzice mówią do dzieci "uciekajcie przed policją"

No tak. Ale trzeba jeszcze znaleźć przepis na nierozsądnych rodziców.bogdan pisze:Czyli jak:
Rozsądne dzieci i rodzice, którzy o tym wiedzą.
A jednym z objawów rozsądku jest stopniowe wchodzenie w survival.
Każdy może mieć dziecko, a więc nie każde dziecko musi trafić na "fajnych" rozsądnych rodziców.
No i nie każde dziecko jest rozsądne.
I tutaj rola różnych organizacji (harcerstwo, Strzelec, kluby sportowe), które z jednej strony uczą rozsądku dzieci (a za ich pośrednictwem także rodziców) z drugiej strony pewnymi metodami braki w tymże rozsądku na bieżąco uzupełniają (praca zespołowa).
- Palmer
- Posty: 10
- Rejestracja: 13 lut 2009, 17:23
- Lokalizacja: Szczecinek
- Gadu Gadu: 13709813
- Tytuł użytkownika: I look like a Palm.
- Płeć:
No cóż...Mój tata zdziwił się,że tak nagle zmieniłem zainteresowanie.Ucieszył się trochę...Właściwie to najgorsze jest to,że ON się tym nie interesuje.Ale planujemy na cieplejsze dni udać się do lasu.Najgorsze jest to,że tata nie ma zamiaru gdzieś się dalej oddalać...Ogółem jest za...Sam był w wojsku,harcerzem miał te książkę Meisnnera ale przestał się tym interesować(ku mojemu smutkowi).Teraz tylko gra i gra...I cieszy się,że jestem teraz harcerzem i,że wziąłem się za trening fizyczny...A tak nawiasem to z mojego ojca został tylko cień tamtego dawnego dzielnego żołnierza...
Nóż,Krzesiwo,Manierka.
Wola Przetrwania
Sam survival przynosi radość...
Wola Przetrwania
Sam survival przynosi radość...
- Fredi
- Posty: 1015
- Rejestracja: 07 kwie 2008, 09:42
- Lokalizacja: Skierniewice
- Tytuł użytkownika: Fredne Zło..
- Płeć:
No to zaproponuj ojcu coś z czego oboje będziecie czerpać. np. wspólną wędrówkę po górach, albo spływ kajakowy?
Można zacząć od jednodniowych wycieczek - ale z konkretnym scenariuszem....
może uda ci się obudzić tego śpiącego w nim małego chłopca
Można zacząć od jednodniowych wycieczek - ale z konkretnym scenariuszem....
może uda ci się obudzić tego śpiącego w nim małego chłopca

"Nie sztuką jest umrzeć, znacznie trudniej jest żyć."
Ja mam 15 la od 4 lat jestem w harcerstwie i na początku nie Bisz się na pewno chcesz jechać i takie tam np jak jechaliśmy na biwaki i z czasem Joz mniej a teraz mowie mamie albo tacie mamo mam biwak o to fajnie a ile np 40 zł to masz a jak ostatni wyjechałem z tekstem mamon idę do lasu a mama o widzę że nie siedzisz przed kompem to idź tylko się nie zgub a jak pozwiedzałem że na noc to mam Oki ale z tatą no i poszyłem z tatą na 2 dni moj ojciec był 4 lata w woju i ja wszystko robiłem i on mówił o mały człowieczek lasu z ciebie no i tak z tatą spędziłem cały weekend a teraz będę się pytał czy mogę sam
Bardzo Cię proszę (jeszcze) abyś zedytował swój post bo jest NIECZYTELNY!
Bardzo Cię proszę (jeszcze) abyś zedytował swój post bo jest NIECZYTELNY!
Ostatnio zmieniony 04 mar 2009, 12:58 przez rufuscik, łącznie zmieniany 1 raz.
Rufuścik: Pochodzę z Gdyni więc tylko udzielę Ci ostrzeżenia za kompletny bigos w poście: Ani ortografii, ani kropek nawet litery połykasz.
Co to jest Bisz? Mamy tu kilku D..ków ale Ty bijesz ich na głowę.
Są sposoby na błędy (np. zamiast IE korzystać z Firefoksa który zaznacza błędy).
A poza tym - witamy na forum

Są sposoby na błędy (np. zamiast IE korzystać z Firefoksa który zaznacza błędy).
A poza tym - witamy na forum

Nie wycinaj lasów bo i ty możesz zostać partyzantem.
Do każdej sytuacji trzeba podejść indywidualnie, ale zawsze niemal rozmowa i zaufanie procentują. Swoją drogą jak już wspomniano samotne wyprawy na dłużej w las mogą zwyczajnie być nie do końca bezpieczne dla 16-latka z przyczyn zewnętrznych, więc czasem obawy rodziców nie są do końca bezzasadne. Jeśli chodzi o grupę małoletnich, nawet najbardziej rozsądnych, czy nie będzie też to problem prawny?
Ja rasowym survivalowcem nie jestem, ale w sumie moje turystyczne zainteresowania to częściowo przynajmniej też zasługa rodziców. Jeździliśmy jak byłem dzieckiem na wczasy w dość mało cywilizowane rejony zamiast do kurortów, a z czasem ze względów także finansowych przerzuciliśmy się na namiot, a potem przyczepę campingową, no i teraz innych opcji sobie już nie wyobrażam
Żadnych hoteli i zatłoczonych miejsc, co to za wypoczynek? Od ojca dostałem też pierwszy scyzoryk 
Z drugiej strony rodzice bywają przeczuleni na punkcie jedynaków i/lub na wybranych polach-sam jeszcze będąc starym osłem, bo studentem, się nasłuchałem jakie to niebezpieczne są kajaki itd. Ale wynika to z tego, że dawno temu mamy koleżanka się w taki sposób utopiła no i trochę uraz pozostał...
Ja rasowym survivalowcem nie jestem, ale w sumie moje turystyczne zainteresowania to częściowo przynajmniej też zasługa rodziców. Jeździliśmy jak byłem dzieckiem na wczasy w dość mało cywilizowane rejony zamiast do kurortów, a z czasem ze względów także finansowych przerzuciliśmy się na namiot, a potem przyczepę campingową, no i teraz innych opcji sobie już nie wyobrażam


Z drugiej strony rodzice bywają przeczuleni na punkcie jedynaków i/lub na wybranych polach-sam jeszcze będąc starym osłem, bo studentem, się nasłuchałem jakie to niebezpieczne są kajaki itd. Ale wynika to z tego, że dawno temu mamy koleżanka się w taki sposób utopiła no i trochę uraz pozostał...
U mnie z rodzicami bedzie ciezko, lecz fakt ze jeszcze mlody jestem. Ciezko bedzie szczegolnie z tata. Na nic sie nie godzi, a jeszcze zeby pojsc ze mna do lasu na dwa dni - to chyba moglbym tylko pomarzyc :-/ Nie wiem czemu ale moj tata to jest inny typ czlowieka, na malo co mi w ogole pozwala. Jak robilem sobie kuchenke z puszki to powiedzial " po co ci takie badziewie, ktore i tak sie na nic nie przyda"..
Moze w pozniejszym wieku pojde na cos dluzszego, bo teraz nie szans
Co prawda tata duzo mi opowiadal co robil jak byl w mlodym wieku. Akurat nic takiego co teraz, lecz rozne inne rzeczy, m.in. gospodarstwo domowe...
Moze macie jakis pomysl jak mogl bym go przekonac? Tylko z gory mowie, ze on jest malo w domu z powodu wyjazdow do pracy i nawiazanie kontaktu jak przyjezdza jest trudne, bo ciagle robi wszystko wbrew mi. :-/
Moze w pozniejszym wieku pojde na cos dluzszego, bo teraz nie szans

Moze macie jakis pomysl jak mogl bym go przekonac? Tylko z gory mowie, ze on jest malo w domu z powodu wyjazdow do pracy i nawiazanie kontaktu jak przyjezdza jest trudne, bo ciagle robi wszystko wbrew mi. :-/
No cóż, u mnie dość cięzko z tym. Mimo, że ponad dwa lata byłem w harcerstwie, moje militarno survivalowe podejście do życia się objawia od dłuższego czasu(ładnych lat parę) to mama dalej mi mówi, a to o żulach w lesie, zwięrzętach i dresach. Ja rozumiem ze może byc jakis pijak szwędajacy sie po lesie tak tuż przy mieście, albo w parku, ale chyba raczej w dzikiej głuszy takich osobników jest mniej. Właściwie z tatą troche lepiej jest (nawet mi dwa dni temu nożyk sprezentował
):prowadze z nim rozmowy na tematy typu uzdatnianie wody itp. mam zamiar wybrać sie na taki pierwszy wypad stricte do lasu ( w sensie z noclegiem i bytowaniem) w ostatni weekend kwietnia( po tym jak mój kuzyn napisze egzaminy razem z moim kumplem. Może sie przekona ze jednak wilcy mnie nei zjedzą. Oczywiscie nie mam zamiaru bawić sie coś w stylu nożyk z bazaru zapałki i poluj pan na dzika, tylko coś takiego bardziej spokojnego. Jestem raczej dobrej myśli w przeciwieństwie do mamy
[ Dodano: 2009-03-07, 14:55 ]
karoca, spróboj w ten sposób. Porozmawiaj z mamą najpierw, przedstaw swój plan, powiedz co i jak, jeśli idziesz z kimś to powiedz z kim i najlepiej niech to bedzie znana i szanowana przez nią osoba. Jak tata przyjedzie, to prócz Ciebie, niech mówi także mama. Ja robię to tak. Jak potrzebuje przeforsowac jakis pomysł to idę do mamy. Mówie jej dokładnie o co chodzi i proszę by wieczorem pogadała z tatą. Maja oni taki zwyczaj zę wieczorem siadają w gabinecie u taty piją herbate i rozmawiają. Nastepnego dnia idę i przedstawiam pomysł tacie. W 90 % skuteczny sposób

[ Dodano: 2009-03-07, 14:55 ]
karoca, spróboj w ten sposób. Porozmawiaj z mamą najpierw, przedstaw swój plan, powiedz co i jak, jeśli idziesz z kimś to powiedz z kim i najlepiej niech to bedzie znana i szanowana przez nią osoba. Jak tata przyjedzie, to prócz Ciebie, niech mówi także mama. Ja robię to tak. Jak potrzebuje przeforsowac jakis pomysł to idę do mamy. Mówie jej dokładnie o co chodzi i proszę by wieczorem pogadała z tatą. Maja oni taki zwyczaj zę wieczorem siadają w gabinecie u taty piją herbate i rozmawiają. Nastepnego dnia idę i przedstawiam pomysł tacie. W 90 % skuteczny sposób

Kommt die Kunde, daß ich bin gefallen,
Daß ich schlafe in der Meeresflut
Daß ich schlafe in der Meeresflut
-
- Posty: 722
- Rejestracja: 01 lut 2008, 02:11
- Lokalizacja: Górny Śląsk
- Tytuł użytkownika: DD Hammocks
- Kontakt:
W dzikiej głuszy prędzej spotkasz Yeti niż jakiegoś dresaRysiek92 pisze: ... to mama dalej mi mówi, a to o żulach w lesie, zwierzętach i dresach. Ja rozumiem ze może byc jakis pijak szwędajacy sie po lesie tak tuż przy mieście, albo w parku, ale chyba raczej w dzikiej głuszy takich osobników jest mniej...

Ale właśnie o to chodzi, że ja wiem, że dresa w głuszy się nie spotka (brak odpowiednich czynników srodowiskowych, charakterystycznych dla miejsc bytowania tego gatunku
). Pozostaje pytanie jak uzmysłowić moją mamę w tej materii, która ma bzika na punkcie tego typu rzeczy

Kommt die Kunde, daß ich bin gefallen,
Daß ich schlafe in der Meeresflut
Daß ich schlafe in der Meeresflut
- Hakas
- Posty: 209
- Rejestracja: 03 lip 2008, 00:08
- Lokalizacja: Pomorze Zachodnie
- Tytuł użytkownika: KAPKANCZYK
- Płeć:
Witajcie!
Powiem krótko. Sam włóczę się samotnie po leśnych ostępach od 12 roku życia ( od 5 włóczyłem się pod opieką dorosłych - nie licząc jednej mojej eskapady jak miałem ok 4 lata była samotna i szukano mnie parę ładnych godzin- spałem w paprociach ok 7 km od domu) Teraz sam mam syna który ma 13 lat i nic nie mam przeciwko jego samotnym wyprawą do lasu. Ma nóż, krzesiwo , jedzenie, picie zna te tereny bo od 5 roku życia włóczy się ze mną świadomie po tych lasach - wcześniej robił to mniej świadomie jeżdżąc na moich plecach lub drepcząc na własnych małych wówczas nóżkach cały szczęśliwy i zafascynowany otaczającą go przyrodą choć nie zawsze przyjazną ( żmije i mrówki nie licząc os). Osobiście uważam, że nic mu w lesie nie grozi i nie podzielam obaw innych rodziców o bezpieczeństwo w lesie.
Pozdrawiam Hakas
Powiem krótko. Sam włóczę się samotnie po leśnych ostępach od 12 roku życia ( od 5 włóczyłem się pod opieką dorosłych - nie licząc jednej mojej eskapady jak miałem ok 4 lata była samotna i szukano mnie parę ładnych godzin- spałem w paprociach ok 7 km od domu) Teraz sam mam syna który ma 13 lat i nic nie mam przeciwko jego samotnym wyprawą do lasu. Ma nóż, krzesiwo , jedzenie, picie zna te tereny bo od 5 roku życia włóczy się ze mną świadomie po tych lasach - wcześniej robił to mniej świadomie jeżdżąc na moich plecach lub drepcząc na własnych małych wówczas nóżkach cały szczęśliwy i zafascynowany otaczającą go przyrodą choć nie zawsze przyjazną ( żmije i mrówki nie licząc os). Osobiście uważam, że nic mu w lesie nie grozi i nie podzielam obaw innych rodziców o bezpieczeństwo w lesie.
Pozdrawiam Hakas
Wędruję poprzez świat polując, walcząc
i uzdrawiając
Przeklęty, kto miecz swój trzyma z dala od krwi - Bellicosa anima
Damnatus, qui gladio suo ab sanguem reservat - Bellicosa anima
i uzdrawiając
Przeklęty, kto miecz swój trzyma z dala od krwi - Bellicosa anima
Damnatus, qui gladio suo ab sanguem reservat - Bellicosa anima