Ernest Thompson Seton - "Rolf w lasach"

Moderatorzy: Morg, GawroN, thrackan, Abscessus Perianalis, Valdi, Dąb, puchalsw

Awatar użytkownika
Gryf
Posty: 1091
Rejestracja: 19 wrz 2007, 07:53
Lokalizacja: Wrocław
Płeć:
Kontakt:

Ernest Thompson Seton - "Rolf w lasach"

Post autor: Gryf »

Ernest Thompson Seton

Rolf w Lasach


BIBLIOTECZKA WALDEN



SPIS TREŚCI
1 WIGWAM POD SKALĄ 9
2 CHŁOPIEC ROLF 10
3 ROLF I JEGO NOWY PRZYJACIEL 12
4 POLOWANIE NA SZOPA 13
5 ROLF ODCHODZI Z FERMY 15
6 PRZYJAŹŃ ZE SKUKUMEM 16
7 WSPOMNIENIA Z PRZESZŁOŚCI 18
8 CZWORONODZY WŁAŚCICIELAMI 20
9 KIEDY ŁUK JEST LEPSZY OD STRZELBY 22
10 PIERWSZY ZAROBEK ROLFA 24
11 BURZA I ROZNIECANIE OGNIA 26
12 POLOWANIE NA ŚWISTAKI 28
13 WALKA Z DEMONEM GŁĘBIN 29
14 RADNY HORTON 32
15 DO LASÓW PÓŁNOCY 35
16 ŻYCIE U HOLENDERSKIEGO KOLONISTY 38
17 W GÓRNYM BIEGU RZEKI HUDSON 41
18 ZWIERZĘTA NAD RZEKĄ 43
19 ŚLADY NA BRZEGU RZEKI 45
20 TRAPERSKA CHATA 46
21 PIERWSZA ZDOBYCZ ROLFA 48
22 ŁAŃCUCH POTRZASKÓW 50
23 BOBROWY STAW 52
24 KOLCZATKA 53
25 ZJEŻDŻALNIA WYDR 54
26 Z POWROTEM DO CHATY 56
27 CHORY SKUKUM 57
28 SAM JEDEN W DZICZY 59
29 ŚNIEŻNE RAKIETY 61
30 POLOWANIE NA LISY 63
31 PO ŁOWCZEJ ŚCIEŻCE 64
32 SPĘTANE JELENIE 66
33 PIEŚŃ CHWAŁY 69
34 NACZYNIA Z KORY BRZOZOWEJ 70
35 ŁOWIENIE KRÓLIKÓW ŚNIEŻNYCH 73
36 BOBROWE SIDŁA ZAGROŻONE 74
37 PĘKAŃ 75
38 SREBRNY LIS 77
39 UPOKORZENIE SKUKUMA 78
40 NAJCENNIEJSZE FUTRO 80
41 TWIERDZA WROGA 81
42 SKUKUM WYTROPI PUMĘ 84
43 NIEDZIELA W LAS ACH 86
44 ZAGUBIONY ZWÓJ FUTER 88
45 HOAG ZŁAPANY 90
46 ROLF PIELĘGNUJE HOAGA 93
47 HOAG POWRACA DO DOMU 95
48 ROLF ŚLEDZI JELENIA 99
49 ROLF ZABŁĄDZI W LESIE 102
50 DO SKŁADNICY WARRENA 106
51 PONOWNIE U VAN TRUMPERSA 108
52 NOWA SUKNIA ANUSI 110
53 W DRODZE DO WIELKIEGO MIASTA 114
54 ALBANY 116
55 POWRÓT BILLA 119
56 CHORY WÓŁ 121
57 CAŁA TRÓJKA W ALBANY 124
58 POWRÓT NAD JEZIORO 125
59 LEKARSTWA VAN CORTLANDTA 127
60 PRZYGODA VAN CORTLANDTA 128
61 DLACZEGO CORTLANDT BYŁ KIEPSKIM STRZELCEM 131
62 CZAR PIEŚNI 132
63 PRZEBACZENIE DLA CORTLANDTA 133
64 KOLACJA U GUBERNATORA 135
65 PERKOZI PIEJĄCA MYSZKA 137
66 ROLF UCZY SIĘ BYĆ ZWIADOWCĄ 140
67 WALKA ROLFA Z PIŻMAKAMI 142
68 WOJNA 144
69 OGDENSBURG 147
70 DEPESZE URATOWANE 149
71 PORT SACKETTA 152
72 WILCZE TOWARZYSTWO 154
73 WYTRZYMAŁOŚĆ ZWYCIĘŻA 156
74 PONOWNIE U RODZINY TRUMPERSÓW 157
75 ZWIAD W KANADZIE 160
76 STARCIE WLESIE 162
77 TROCHĘ HISTORII 164
78 NOCNE PRZEDSIĘWZIĘCIE McGLASSINA 167
79 KRWAWY SARANAC 169
80 BITWA O PLATTSBURG 171
81 NAZWIADACHDLAMACOMBA 173
82 OSTATNIE SŁOWA JERZEGO PREYOSTA 176
83 ROLF ODKRYWA ZASADZKĘ 177
84 LAZARET, JEŃCY I DOM 180
85 NOWE PASMO SUKCESÓW 184
86 OSTATNIA PODRÓŻ QUONABA 185

WIGWAM POD SKAŁĄ
Na chwilę przed wschodem wiosennego słońca wyszedł Quonab - ostatni ze szczepu myanoskich Sinawów ze swojego płóciennego wigwamu przytroczonego do skalnej ściany górującej nad wschodnim brzegiem strumienia Asamuk. Stał w milczeniu i oczekiwał pojawienia się pierwszych promieni porannego słońca nad powierzchnią morza miedzy Connecticut i Seawanaką.
Cicha modlitwa do Wielkiego Ducha popłynęła z jego ust. Kiedy spoza ciągłego pasa chmur przebił się snop słonecznych promieni, zaśpiewał na cześć wschodzącego słońca tajemniczą indiańską pieśń, wzywającą boga światła:

Ty, który powstałeś z porannej zorzy, Ty, który płoniesz wysoko na niebie, bądź pozdrowiony, wzniosły i szczytny!

Śpiewał następne zwrotki pieśni, równocześnie uderzając w mały tam-tam, aż wielki bóg światła rozdzielił chmury, a czerwony cud wschodzącego słońca ukazał się w pełni na niebie.
Następnie Indianin wrócił do wigwamu, obmył swoje ręce w misie z lipowego drewna i począł przygotowywać swoje proste śniadanie. Miedziany kociołek wiszący nad ogniem napełniony był do połowy wodą. Kiedy woda poczęła kipieć, wrzucił do niej trochę kukurydzianej mąki oraz parę ostryg i pozostawił strawę na ogniu.
Wziął gładko wierconą skałkówkę i przeszedł wzdłuż wąskiego grzbietu pagórka, chroniącego przed północno-zachodnim wiatrem. Bystrym wzrokiem ogarnął rozległy staw przegrodzony wysoką bobrową zaporą, która zatrzymywała wodę w małej dolinie Asamuk.
Lodowa pokrywa leżała jeszcze na powierzchni wodnego zbiornika, lecz na mieliznach nie można było dostrzec lodu. Na krawędzi lodowej pokrywy poruszał się piżmoszczur. Muno znacznej odległości Indianin rozpoznał go na pierwszy rzut oka.
Gdyby Quonab przeczołgał się koło stawu, mógłby łatwo oddać celny strzał, lecz Indianin powrócił do wigwamu i zamienił strzelbę na broń swoich przodków - łuk, strzały i długi sznur rybacki. Szybko okrążył staw, aż dotarł na odległość dziesięciu metrów od zwierzęcia, które w dalszym ciągu gryzło korzenie wodnej rośliny. Zwinięty sznur ułożył na ziemi, a jeden z jego końców przymocował do strzały. Naprężył łuk, strzała wzbiła się w powietrze, rozwinęła błyskawicznie sznur i przeszyła piżmoszczura. W jednej chwili zwierzę znikło pod lodem. Drugi koniec sznura tkwił w ręce strzelca. Ciągnął ostrożnie, aż szczur ukazał się nad powierzchnią wody. Kawałkiem drewna przybliżył zwierze do brzegu. Gdyby użył strzelby, skutek byłby odwrotny.
Quonab powrócił do swojego wigwamu, zjadł lekkie śniadanie i nakarmił małego żółtawego wilczura przywiązanego do gałęzi. Pieczołowicie ściągał skórę z piżmoszczura. Najpierw ostrożnie naciął skórę brzucha, przeciągając ją jak rękawicę aż do nosa. Wsunął doń mocny, zgięty pręt. Następnie oczyszczony tułów zwierza zawiesił w cienistym miejscu, z przeznaczeniem na późniejszy posiłek. Po upływie jednego dnia skóra będzie sucha i zdatna do sprzedaży.


CHŁOPIEC ROLF

Człowiek, który stale mówi, przelewa z pustego w próżne.
Z sentencji Si Sylvanna

Był miesiąc wron - tak nazywano po indiańsku marzec. Miesiąc zielonej trawy - kwiecień był tuż tuż. Po niebie ciągnęły od wybrzeża na północ chmary gawronów, kracząc z wysokości radosną wieść, że przeżyty miesiąc głodu - luty, a ciepła wiosna wkracza w świat przyrody. Dzięcioł wybijał znajomy rytm, głuszec wabił w sośninie, a dzikie kaczki leciały do swojego celu, żywo poruszając skrzydłami. Któż by się dziwił, że Indianin również chciał wyrazić swoją radość, bębniąc na tam-tamie i śpiewając ojczyste pieśni?
W tej chwili na południową stronę skalnego wzgórza wkroczył Quonab, jakby sobie co przypomniał. Znalazł tam, podobnie jak w minionych latach o tej porze, niebieskie kwiaty trojanku - pierwsze wiosenne kwiaty. Nie zerwał ich, lecz usiadł i podziwiał ich urodę. Nie śmiał się, nie śpiewał, nic nie mówił, bo wiedział, że znajdzie je tutaj i dlatego przyszedł. Czy mógłby ktoś wątpić w to, że piękno tych kwiatów poruszy jego duszę?
Wyciągnął swoją fajkę i worek na tytoń. Uświadomił sobie, że jest on pusty, więc powrócił do wigwamu. Ze skrytki nad łóżkiem wyjął rulon napiętych skór - dziesięć piżmoszczurowych i jedną minka - łasicy kanadyjskiej. Niosąc skóry, szedł ścieżką przez las na południe, aż ujrzał błonie Stricklandu. Po jakimś czasie dotarł do portowego miasta Myanos. Nad drzwiami domu, do którego miał zaraz wejść, widniał napis: SILAS PECK KUPIEC.
Paru mężczyzn i kilka kobiet zajętych było prowadzeniem interesu, sprzedażą i zakupem towarów. Indianin stał nieśmiało i czekał, aż wszyscy zostaną obsłużeni. Potem kupiec - pan Peck, zawołał:
- Halo, Quonabie, co masz do sprzedania?

-10-

Quonab pokazał mu skóry, które kupiec dokładnie obejrzał. Następnie powiedział:
- Skóry, które przyniosłeś, nie są takie jak niegdyś, nie mogę ich zaliczyć
do pierwszego gatunku. Sezon już się skończył. Nie dam więcej jak siedem
centów za każdego piżmoszczura i siedemdziesiąt pięć za minka; wszystko
w towarze.
Indianin zabrał z powrotem skóry. Silas Peck szybko powiedział:
- No dobrze, to dziesięć centów za szczura.
- Dziesięć centów za szczura, dolar za minka, potem kupię to, co zechcę -
brzmiała odpowiedź Indianina.
Silas Peck nie mógłby znieść tego, aby któryś z jego klientów przeszedł przez ulicę i wstąpił do sklepu, nad którym wisiał szyld: SILAS MEAD KUPIEC.
W ten sposób Indianin ubił dobry interes. Z zapasem tytoniu, herbaty i cukru opuścił kram.
W ciągu godziny doszedł do Dumpłingskiego Stawu, skąd skierował swoje kroki prosto przez las na catrocką szosę. Ta doprowadziła go do zaniedbanej chaty Micky Kitteringa. Słyszał, że właściciel tej fermy może sprzedać świeżą skórę jelenia. Kroczył prosto w kierunku jego domu. Micky wychodził właśnie ze stodoły, kiedy zobaczył Indianina. Zaklął przeraźliwie, podbiegł do Indianina, chcąc go przepędzić. Było jasne, co ma zamiar zrobić. Indianin obrócił się szybko, zatrzymał się i spokojnie popatrzył na farmera.
Niektórzy ludzie nie widzą różnicy między lękiem, a tchórzostwem, jednak w pewnym momencie to pojmują. Coś ostrzegło białego mężczyznę: Uważaj, ów czerwonoskóry jest niebezpieczny! Micky zamruczał: - Odejdź stąd, inaczej poślę po policję! Indianin stał w miejscu i z odwagą patrzył mu w twarz. Farmer zszedł z pola widzenia. Potem Indianin obrócił się i oddalił się w kierunku lasu.
Micky Kittering to człowiek bez charakteru. Twierdził, że był żołnierzem i rzeczywiście tak wyglądał. Szorstki biały wąs wznosił się pysznie do góry, koło czerwonego nosa, jak dwoje rogów. Ramiona miał graniaste, a krok wyniosły. Z upodobaniem używał ordynarnych słów, które zwłaszcza w cichym kraju Connecticut brzmiały niezwykle, ponieważ takiego arsenału wulgarnych wyrazów jeszcze nikt tu nie słyszał. Późno się ożenił, a jego żona byłaby pewnie dobrą małżonką, gdyby jej dał ku temu okazję. Niestety Micky był pijakiem i do spożywania alkoholu namawiał także swoją żonę Prue. Nie mieli dzieci, a przed kilkoma miesiącami wzięli na wychowanie bratanka Rolfa. Ten będąc dobrze traktowanym, byłby pewnie błogosławieństwem dla domu. Jednak Micky zaszedł za daleko, rum rozłożył doszczętnie jego dobrotliwą i miękką naturę. Chełpliwy i nadęty, dzielił ludzi na dwa gatunki: przełożonych, przed którymi czołgał się i podwładnych, do których zwracał się grubiańsko, męczył, a nawet tyranizował. W chwilach, gdy nie był pijany lub nie dręczył go kac, w jego zachowaniu pojawiał się błysk serdeczności i uprzejmości.
Cale szczęście, że syn zmarłego brata nie odziedziczył niczego z tych cech. Odwrotnie, swoją postawą i rozumem był podobny do matki - córki uczonego duchownego. Ojciec zapewnił jej staranne wykształcenie. Po śmierci ojca Rolfa, matka pozostała bez materialnego zabezpieczenia i możliwości zarabiania na życie własnymi siłami. Krótko potem zmarła, a Rolf został sam. Znał tylko to, czego nauczyła go szkoła podstawowa i dwie książki. Było to Pismo święte i Robinson Crusoe.
Po cichym i skromnym pogrzebie opuścił miasteczko Redding, gdzie wzrastał jako młody chłopak. Wybrał się w drogę do wujka Michaela, o którym wiedział niewiele, tylko to, że posiada fermę. Miał nadzieje, że znajdzie tam nowy dom.
W pierwszym dniu przeszedł pieszo piętnaście kilometrów. Przespał się w przydrożnej stodole. W drugim dniu przebył kolejnych czterdzieści kilometrów, aż wreszcie dotarł na miejsce.
- Wejdź dalej, chłopcze - usłyszał przyjazny głos wuja Michaela. Z całą pewnością tęgi piętnastoletni chłopak przedstawiał dla fermy cenny nabytek.
Awatar użytkownika
rob30
Posty: 247
Rejestracja: 02 sty 2010, 23:18
Lokalizacja: Sosnowiec/Spojené kr
Płeć:

Post autor: rob30 »

Awatar użytkownika
Gryf
Posty: 1091
Rejestracja: 19 wrz 2007, 07:53
Lokalizacja: Wrocław
Płeć:
Kontakt:

Post autor: Gryf »

rob30 pisze: The Wolf That Changed America
http://www.pbs.org/wnet/n...tal-traps/4329/
"Lobo, król wilków" i "Wilk z Winnipeg" oraz szereg innych opowiastek E.T. Setona są przetłumaczone na j. polski i były wydawane już od lat 10-tych XX w. również współcześnie jest prowadzona świetna myśl edytorska nad tytułami książek Setona.
Dziś książki Setona dostępne są na Allegro i w innych serwisach aukcyjnych jak i w tradycyjnych antykwariatach. Poza tym vide Biblioteczka WALDEN
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowieści ukryte w szumie drzew”