Tatry Zachodnie

Relacje, zaproszenia i pomysły na ...

Moderatorzy: Morg, GawroN, thrackan, Abscessus Perianalis, Valdi, Dąb, puchalsw

Awatar użytkownika
Rzez
Posty: 667
Rejestracja: 03 mar 2008, 23:16
Lokalizacja: Mölndal
Gadu Gadu: 2437677
Tytuł użytkownika: F&L
Płeć:
Kontakt:

Tatry Zachodnie

Post autor: Rzez »

http://picasaweb.google.pl/rzez.immi/GranTatrZachodnich

Później postaram się coś doskrobać albo pododawać komentarze.
,,I don't know what's wrong with me, but I love this shit.''
Awatar użytkownika
marynarz89
Posty: 30
Rejestracja: 27 sie 2007, 16:50
Lokalizacja: Łaziska Górne
Gadu Gadu: 3979171
Płeć:

Post autor: marynarz89 »

No no :) ładny wypadzik, super fotki, czekamy na te doskrobanie ;).
Mam takie laickie pytanie: fotka nr. 9, na prawym braku małe i białe... co to?
Treasure Hunter
Posty: 722
Rejestracja: 01 lut 2008, 02:11
Lokalizacja: Górny Śląsk
Tytuł użytkownika: DD Hammocks
Kontakt:

Post autor: Treasure Hunter »

To chyba termometr.

No całkiem ładnie- cały czas mieliście taka pogodę?
Awatar użytkownika
Młody
Posty: 893
Rejestracja: 01 sty 2009, 19:19
Lokalizacja: Tychy
Gadu Gadu: 9281692
Płeć:
Kontakt:

Post autor: Młody »

ooo jak fajnie śnieżno...Tatry zimą są piękne...a zimne tatry dobre :P
Forum to nie agencja towarzyska-NIE DOGODZIMY KAŻDEMU !

Życie należy przeżyć tak, aby gołębie przelatujące nad Twoim grobem zesrały się z wrażenia.
https://www.fasttrans.com.pl/
Awatar użytkownika
Rzez
Posty: 667
Rejestracja: 03 mar 2008, 23:16
Lokalizacja: Mölndal
Gadu Gadu: 2437677
Tytuł użytkownika: F&L
Płeć:
Kontakt:

Post autor: Rzez »

Termometr (wzięty z lodówki:)

Pogodę mieliśmy cały czas wyżową. Niebo praktycznie bezchmurne, czasami jakieś cirrusy błąkały się nad głowami. Temperatury wahały się od ok. 0 (lub plusowych na mocno nasłonecznionych stokach) do ok. -10 w dzień i od ok. -6 do ok. -15/-20 w nocy (-20 przy uwzględnieniu wiatru). Z racji niskiej wilgotności, nie odczuwało się tak bardzo mrozu.

Oczywiście, jak się człowiek nie ruszał to palce w nogach drewniały, i dłonie też trzeba było dbać. Ogólnie trochę problemów mieliśmy z kończynami, nogi z rana i na wieczór (składanie/rozkładanie namiotu) były najczęściej lekko zdrewniałe. Po ok. 1 h wszystko wracało do normy. Buty trzymaliśmy w śpiworach, ale i tak z rana je trochę mroziło i dopiero po kilkudziesięciu minutach chodzenia odtajały.

Idea wpadła do głowy jeszcze pod koniec paxdziernika i miała zostać wprowadzona w życie w czasie długiego weekendu listopadowego, ale z powodu lekkiej zawieruchy musiała zostać odłożona na później. Informacje o przejściu grani można znaleźć w internecie, poza tym, informacji udzielił również kolega sekcyjny, który przeszedł grań rok wcześniej.

Na grań wybrałem się z Alexem, kolegą z sekcji wspinaczkowej. Trasę zaczęliśmy w dol. Chochołowskiej, najpierw do schroniska a potem na Grzesia, za Grzesiem poprzez Dlugi Upłaz wleźliśmy na Rakoń. Mi za bardzo nie chciało się już chodzić, a że i w ciągu 30-40 minut miało zajść słońce postanowiliśmy rozłożyć się pod Wołowcem. Z powodu sypkiego sniegu musieliśmy wykopać platformę pod namiot (zakotwiczenie czekanami i kijkami teleskopowymi praktycznie wbitymi w zamarznięte podłoże). Na dodatek złego, nie chciała się odpalić maszynka benzynowa. W międzyczasie obok rozłozyły się również 3 inne namioty ;) Już prawie dalismy za wygraną w wojnie z palnikiem (sąsiedzi nawet własne gazówki nam dali) i mieliśy ponure widoki na dalszą częśc trasy, gdy wreszcie udało ustalić się przyczynę... I faktycznie, działała jak spawarka (MSR XGK II), w mniej więcej 20 minut ze śniegu uzyskuje się 1 litr wrzątku. Dodatkowym efektem jest ogrzanie całego namiotu (mozna siedzieć w bieliźnie), niestety, ma to też swoej ujemne strony, potem cala wilgoć zamarza i namiot zamienia się w skorupę ;) spiwory dotykają ścian, przymarzaja do nich.

Do jedzenia standardowo, rano musli (jedzone mało chętnie), na wieczor zupka chińska+kuskus+przyprawy+suszone mięso. Oprocz tego takie dodatki jak czekolady, batony, chałwa, cukierki etc.

Drugiego dnia wchodzimy z rana na Wołowiec, i zasuwamy do przełęczy pod Starobociańskim. Po drodze mijamy sporo nawisów, dużo niesamowitych form nawianego sniegu (min. bramę:). Narciarz powoduje małą lawinę (na ktorej zjeżdża), ale obywa się bez jakichkolwiek problemów. Alex dobija trochę swoje kolano. Poza tym, zaczynają się problemy z jego butami. Śnieg się do nich klei, z wnętrza nie może odparować pot, wszystko zamarza, wewnątrz jest lód. Na nastepny dzień jeden but jest klejony szarą taśmą, a w drugim Alex wkłada torebkę jednorazową pod koszyk do raka. W nocy podziwiamy rozgwieżdzone niebo.

Kolejny dzień, przechodzimy przez Starobociański do Hlińskiej Przełęczy pod Smerczyńskim. Na Błyszczu mocno wieje, zaś Kamienista wita nas fantastycznymi formami lodowo-śnieznymi. Z kolanem coraz gorzej, szczególnie podczas schodzenia. Rozkładamy się w rowie tektonicznym na przełęczy. Nad ranem słychać jakieś tupanie wokół namiotu, ale nie widać żadnych śladów, dziwne.

Spotykamy 2 osoby. idą od 5:30 zza Starobociańskiego, na lekko. Też w stronę Ciemniaka. Wchodzimy na Tomanową, po drodze mijając świetne miejsce na namiot (tuż pod nawisami:). Alexowe kolano się buntuje, chłopakom na przełęczy rozwala się prymus, schodzą do doliny. We dwóch ładujemy się na Grań Stołów, ktoś wcześniej szedl, ale miejsami już trochę zawiane. Prowadzę w śniegu po kolana. Nie jest tak źle, robimy trochę inny wariant niż zaproponowany przez kolegę. Mijamy miejsce biwakowe pod Gładzistą Turnią, nawisy z którymi zleciał pan H. rok wcześniej. Robi się lawiniasto. Zejście na przełączkę, znowu inny wariant. Trawersujemy stok, lawiniasto, ale na skałę i zasuwanie przez komin nie mamy szans z rozwaloną noga. Raz gorąco od slońca, raz zimno od wiatru i tak aż do końca. Trawers, w gorę, trawers. Łazimy po nawisach. Alex daleko w tyle, kolano padło, idzie powoli i klnie. Nie podejdę, śnieg może być za słaby.

Wreszcie.., szybka decyzja, kimamy na Krzesanicy, jest dosyć płasko, ale będzie wiało. Rozłożenie namiotu, pizga nie zbyt mocny, ale cholernie zimny wiatr, na grani, 5 kresek na komórce, ciężko z zasięgiem jednak, ehh. Alexa skarpetki są zlodzone, na palcach i na pięcie, ja mam trochę szronu na zewnętrznej skarpecie.

Późniejsza pobudka, należało się. Idziemy na Kasprowy. Przechodzimy przez Kopę Kondracką, 1,5 h później i bylibyśmy świadkami kolejnej lawiny. Alex kuleje, ale się nie poddaje. Idziemy przez Suche Czuby, ściśle granią (szlak letni prowadzi dołem...), ostry trawers i kilka stromych kroków bez chwytu czekanem... Potem już bez większych problemów. Po drodze idzie rodzina, bez raków, w butach letnich..., jeden za drugim, bez odstępów. Na szczeście udaje się przekonać głowę rodziny, że może warto wrocić, i nie ryzykować z owym trawersem i stromizną na Suchych. Po drodze fajna grań, 6 metrow długości, mniej niż 1 m szerokości i do tego wiatr, nie ma gdzie oprzeć kijka lub czekana.

Alex walczy do końca. Wreszcie dochodzimy do Kasprowego. Żenada. Nie dość, że nie ma normalnego wejścia pieszego (narciarze...) to jeszcze wszędobylskie szpileczki, spódniczki, futerka i inne pierdoły sesemesują, dzwonią, tloczą się. Zjeżdżamy kolejką, znowu żenada. W mieście teren bardziej sliski niż na grani, tutaj raki chyba jeszcze bardziej się nadadzą:) W centrum, pizza, 1 h panowie poczekają, na luzie, ciepło, lans w lokalu z nartami i w kombinezonie. Wreszczie można odpocząć, piwo smakuje dobrze.
,,I don't know what's wrong with me, but I love this shit.''
Awatar użytkownika
Tanto
Administrator
Posty: 1072
Rejestracja: 26 sie 2007, 19:17
Lokalizacja: Szczecin
Gadu Gadu: 1743064
Płeć:

Post autor: Tanto »

Rzez pisze:...lans w lokalu z nartami i w kombinezonie.
Nie zrobiłeś jakichś zdjęć? Ostatnio żona mi wmawiała że do restauracji itp. nie chodzi się z nartami itp., miałbym namacalny dowód że racja jest po mojej stronie ;-) ...jechać na Krupówki tylko po to żeby postawić na swoim to mi się nie chce :-P
"...wszystkie koty z pyszczkami, które wyglądają, jakby ktoś wkręcił je w imadło, a potem wielokrotnie walił młotkiem owiniętym skarpetą, są Prawdziwmi kotami."
Awatar użytkownika
Rzez
Posty: 667
Rejestracja: 03 mar 2008, 23:16
Lokalizacja: Mölndal
Gadu Gadu: 2437677
Tytuł użytkownika: F&L
Płeć:
Kontakt:

Post autor: Rzez »

Niestety Tanto :)
...ale następnym razem będę pamiętał :D
,,I don't know what's wrong with me, but I love this shit.''
erwinw
Posty: 90
Rejestracja: 08 lut 2008, 14:58

Post autor: erwinw »

Tanto pisze:do restauracji itp. nie chodzi się z nartami itp.,
nie??? a mi się zawsze wydawało że spora grupa tylko tam właśnie narty zabiera ze sobą, a na stokach ich zobaczyc raczej ciężko

coby nie offowac, super wycieczka, mnie niestety kontuzja w domu trzyma... :cry:
ODPOWIEDZ

Wróć do „Imprezy, wyprawy oraz spacery”