Łódkę wybrałem na miejscu. Wielkie gratulacje dla firmy wypożyczającej. Praktycznie od ręki miałem wszystko co potrzebowałem, wsparcie telefoniczne itp. cudowne pola namiotowe, na których nic nie ma, poza Toytoyem i miejscem na ognisko - to jest piękne.
Rzecz która mnie urzekła - można płynąć bardzo długo i nie spotkać centrów cywilizacyjnych. Kilka fotek, niestety wielu nie robiłem, bo ..... wiosłowałem
Pierwszy dzień, Startując ze Starej Brdy, zaskakujaco płytka i nadzwyczaj bogata w różnorodną roślinność wodną oraz ptactwo wodne. Brak polaryzacji i wodoodporności aparatu, uniemożliwił mi sfotografowanie piękna podwodnego swiata

Póżniej, zaczyna zmieniać się w rzekę

jezioro, Szczytno Wielkie, ledwo zdążyłem przed burzą

to samo jezioro, wcześnie rano, mgła i trochę swiatła. Oprócz Nas, tylko wesoła para Szwabów (ze Schwabii)

Ogromne kolonie kormoranów. Dziwne że nikt do nich nie strzela . Mgła nie przeszkodziła wypłynąć: mapnik kompas i w drogę. Ale przy całkowitym braku widoczności nie odwazyłbym się wypłynąć. A w południe, to Klara już ostro dawała i było jak na patelni

a w niedzielę chłosta, schroniliśmy się na przygodnej przystani w lesie. Z uwagi na grząski grunt, jamy bobrów wpadłem po sam pas próbując wyciągnąć łódź na brzeg.

I nagle ogromne zaskoczenie, jakie dziwne kaczki na wodzie pływają

ale w sumie nie ma co się dziwić, rzeka zasobna w ryby, stąd i kormorany i kaczki, żurawie, bociany itp.

A zakończenie w Sąpolnie. Z uwagi na dziecko, nie mogłem sobie pozwolić na podróż w deszczu i noclegi w mokrym namiocie. Nie chodzi o brak beczek czy worków wodoszczelnych, ale sam fakt braku możliwości wysuszenia tego co juz zamokło.
