Samotny spływ kajakowy Wisłą 24.04 - 29.04.2011
Moderatorzy: Morg, GawroN, thrackan, Abscessus Perianalis, Valdi, Dąb, puchalsw
Samotny spływ kajakowy Wisłą 24.04 - 29.04.2011
Już jutro rozpoczynam mój pierwszy spływ kajakowy Wisłą.
Startuję w Józefowie nad Wisłą, a planuję dopłynąć do Modlina.
Na spływ mam 5 dni i ok. 180km do przepłynięcia. Biwaki na dziko.
Z planowanych atrakcji:
- samo płynięcie nieuregulowanym odcinkiem Wisły:),
- rozbijanie i zwijanie obozowiska,
- olbrzymie skupisko ptactwa wodnego – liczę na udane zdjęcia,
- ACE 250 i poszukiwania skarbów (które jak wiadomo, mogą się kryć wszędzie),
- wędkowanie,
Relację zdam po majowym weekendzie!
Pozdrawiam
Batura
Startuję w Józefowie nad Wisłą, a planuję dopłynąć do Modlina.
Na spływ mam 5 dni i ok. 180km do przepłynięcia. Biwaki na dziko.
Z planowanych atrakcji:
- samo płynięcie nieuregulowanym odcinkiem Wisły:),
- rozbijanie i zwijanie obozowiska,
- olbrzymie skupisko ptactwa wodnego – liczę na udane zdjęcia,
- ACE 250 i poszukiwania skarbów (które jak wiadomo, mogą się kryć wszędzie),
- wędkowanie,
Relację zdam po majowym weekendzie!
Pozdrawiam
Batura
- puchalsw
- Posty: 1742
- Rejestracja: 07 lis 2009, 13:36
- Lokalizacja: Zielona Białołęka
- Tytuł użytkownika: Skandynawski Oprawca
- Płeć:
Kucze! Dołączył bym do Ciebie na długości Warszawy... Niestety w piątek Parthagas skonfiskował moją dłubankę, a na nową odbieram dopiero po długim weekendzie.
Baw się dobrze chłopie, jak skończysz, wrzuć zdjęcia i daj znać jak będziesz coś następnym razem planował. Jest tutaj parę łódek w okolicach Wawy. Ja planuję spływ weekendowy dolnym Bugiem do Zegrza. Tak w okolicach czerwca, może lipca... Dam znać
Połamania wiosła.
Baw się dobrze chłopie, jak skończysz, wrzuć zdjęcia i daj znać jak będziesz coś następnym razem planował. Jest tutaj parę łódek w okolicach Wawy. Ja planuję spływ weekendowy dolnym Bugiem do Zegrza. Tak w okolicach czerwca, może lipca... Dam znać
Połamania wiosła.
F..k it, I'll Do It Myself!
Przyszedł czas na relację...
Na początku były nerwy, czy aby kajak dotrze na czas. Miał być już we wtorek, a finalnie pojawił się dopiero w ostatnim dniu przed wyprawą. Okazało się, że firma spedycyjna źle oszacowała długość przesyłki. Pewnie rzadko zdarza się im przewozić ponad 5-cio metrowe paczki.
Na zdjęciu kot zapoznaje się z nową zabawką

Wystartowałem 24 kwietnia w miejscowości Kępa Gostecka (333km Wisły).
Dostarczony na miejsce. Teraz trzeba to wszystko jakoś zmieścić…

I w drogę!

Wystartowałem około godziny 15:00 i pierwszego dnia, w rzęsistym zresztą deszczu, przepłynąłem prawie 20km. Przy prawym brzegu przywitał mnie koziołek. Był wyraźnie niezadowolony z mojej obecności i długo mnie obszczekiwał.

Ale nie ma zmiłuj, gdzieś trzeba się rozbić. (zdjęcie zrobione już rano drugiego dnia wyprawy).

Poranne słońce powoli suszyło moje rzeczy po wczorajszej ulewie.

Znajdowałem się na 352 km Wisły.

Udało mi się złowić sporego leszcza (ok. 30 cm)… niech sobie dalej rośnie…

I przyszedł najwyższy czas, żeby wyruszyć dalej…

Cdn…
Na początku były nerwy, czy aby kajak dotrze na czas. Miał być już we wtorek, a finalnie pojawił się dopiero w ostatnim dniu przed wyprawą. Okazało się, że firma spedycyjna źle oszacowała długość przesyłki. Pewnie rzadko zdarza się im przewozić ponad 5-cio metrowe paczki.
Na zdjęciu kot zapoznaje się z nową zabawką


Wystartowałem 24 kwietnia w miejscowości Kępa Gostecka (333km Wisły).
Dostarczony na miejsce. Teraz trzeba to wszystko jakoś zmieścić…

I w drogę!

Wystartowałem około godziny 15:00 i pierwszego dnia, w rzęsistym zresztą deszczu, przepłynąłem prawie 20km. Przy prawym brzegu przywitał mnie koziołek. Był wyraźnie niezadowolony z mojej obecności i długo mnie obszczekiwał.

Ale nie ma zmiłuj, gdzieś trzeba się rozbić. (zdjęcie zrobione już rano drugiego dnia wyprawy).

Poranne słońce powoli suszyło moje rzeczy po wczorajszej ulewie.

Znajdowałem się na 352 km Wisły.

Udało mi się złowić sporego leszcza (ok. 30 cm)… niech sobie dalej rośnie…

I przyszedł najwyższy czas, żeby wyruszyć dalej…

Cdn…
- siux
- Posty: 374
- Rejestracja: 19 gru 2010, 17:27
- Lokalizacja: ŚNIEŻYCOWY JAR, Wlkp
- Tytuł użytkownika: Karol
- Płeć:
Ile kosztowała Cię ta żółta przyjemność??? 

"nikt jeszcze nie wie, czy stare słońce zarysuje nowy dzień..."
https://picasaweb.google.com/traper.w
https://picasaweb.google.com/traper.w
Dzień Drugi.
I płynę… a po drodze przepiękne krajobrazy. Pogoda też iście letnia.


W oddali widać już drewniany wiatrak, czyli do Kazimierza Dolnego już niedaleko.

Na lewym brzegu paralotniarz próbuje wystartować. Przez pierwsze 30 sekund nawet całkiem nieźle mu to szło, ale potem… no cóż, lądowanie w tych krzakach musiało boleć…

I jestem już w Kazimierzu.

Na wodzie generalnie pusto, jak do tej pory spotkałem tylko jedną łódź wędkarzy i jeden prom, za to nad wodą aż się „gotowało” od wędkarzy

I nudy… jakieś ptactwo

Ostrogi…

…dziury w wodzie
;

I wreszcie Puławy

A w mieście, typowy Polski widoczek. Pewnie pięknie od ulicy, a pier...lnik od strony rzeki.

… i znowu ptactwo

Mijam Dęblin…

Najwyższy czas na nocleg. To już 50 kilometrów. Jak na jeden dzień, to aż nadto…

W towarzystwie nic nie robiącego sobie z mojej obecności Bobra, chowam kajak w krzaki i szykuję obozowisko.


Cdn…
I płynę… a po drodze przepiękne krajobrazy. Pogoda też iście letnia.


W oddali widać już drewniany wiatrak, czyli do Kazimierza Dolnego już niedaleko.

Na lewym brzegu paralotniarz próbuje wystartować. Przez pierwsze 30 sekund nawet całkiem nieźle mu to szło, ale potem… no cóż, lądowanie w tych krzakach musiało boleć…

I jestem już w Kazimierzu.

Na wodzie generalnie pusto, jak do tej pory spotkałem tylko jedną łódź wędkarzy i jeden prom, za to nad wodą aż się „gotowało” od wędkarzy

I nudy… jakieś ptactwo

Ostrogi…

…dziury w wodzie


I wreszcie Puławy

A w mieście, typowy Polski widoczek. Pewnie pięknie od ulicy, a pier...lnik od strony rzeki.

… i znowu ptactwo

Mijam Dęblin…

Najwyższy czas na nocleg. To już 50 kilometrów. Jak na jeden dzień, to aż nadto…

W towarzystwie nic nie robiącego sobie z mojej obecności Bobra, chowam kajak w krzaki i szykuję obozowisko.


Cdn…
- BRAT_MIH
- Posty: 352
- Rejestracja: 21 sty 2011, 17:29
- Lokalizacja: Szczecin
- Gadu Gadu: 5219235
- Tytuł użytkownika: Mihu
- Płeć:
Kurcze narobiłeś mi ochoty, w tym roku Colorado bankowo spływ odbędzie, tylko ja liczę jakieś 20 km na dzień, bo to jednak tylko dmuchaniec. Dawaj dalszy ciąg 
A i poproszę jeszcze fotę dokładniejszą tego czegoś do spania, kajak masz za tyle kasy, a namiot wygląda jakby bezdomni robili :p

A i poproszę jeszcze fotę dokładniejszą tego czegoś do spania, kajak masz za tyle kasy, a namiot wygląda jakby bezdomni robili :p
"Nie ma nikt na świecie domu jak my mamy, jest zielony latem , zimą śnieżnobiały, mamy dach z gałęzi, z mchu miękkiego łóżko, lampą jest nam księżyc ponad leśną dróżką. Idą, idą leśni, kompas mają z gwiazd ... "
Dzień trzeci.
Pobudka o 6:31… czyli jak zwykle
. Trochę połowiłem, ale bez rezultatów, zwijam obozowisko i przed 9:00 jestem już na wodzie.
Zaczął wiać silny wiatr…

… który nasilił się koło południa I podnosząc piasek z piaszczystych plaż, dość skutecznie utrudniał obserwację przepięknych krajobrazów.

Po południu zrobiło sie już spokojniej….

… no prawie …

… ale przynajmniej pojawiło sie z za „piaskowej zasłony”, ukryte do tej pory piękno…

… piękno elektrowni w Kozienicach. A to oznacza, że jestem na 425km, czyli ponad 20km już za mną.
Najwyższy czas na małą przerwę.

Nie wiem co to za zwierzak szedł w moim kierunku, ale najwyraźniej na mój widok musiał zmienić zdanie.

Płynę dalej, po drodze trochę więcej wysp i robi się przytulniej (tzn. brzegi trochę bliżej ).

Kilometry lecą…, choć nie do końca wiem jak duzo…

Najwyższy czas na obozowisko, jest już ok 19:00, jestem na 445km Wisły, nocuję na dużej wyspie.

Cdn.
Pobudka o 6:31… czyli jak zwykle


Zaczął wiać silny wiatr…

… który nasilił się koło południa I podnosząc piasek z piaszczystych plaż, dość skutecznie utrudniał obserwację przepięknych krajobrazów.

Po południu zrobiło sie już spokojniej….

… no prawie …

… ale przynajmniej pojawiło sie z za „piaskowej zasłony”, ukryte do tej pory piękno…

… piękno elektrowni w Kozienicach. A to oznacza, że jestem na 425km, czyli ponad 20km już za mną.
Najwyższy czas na małą przerwę.

Nie wiem co to za zwierzak szedł w moim kierunku, ale najwyraźniej na mój widok musiał zmienić zdanie.

Płynę dalej, po drodze trochę więcej wysp i robi się przytulniej (tzn. brzegi trochę bliżej ).

Kilometry lecą…, choć nie do końca wiem jak duzo…

Najwyższy czas na obozowisko, jest już ok 19:00, jestem na 445km Wisły, nocuję na dużej wyspie.

Cdn.
Dzień Czwarty.
Pobudka, jest już 6:31!.
Obchód wyspy. Ktoś był tu już wcześniej. I pozostawił po sobie wyraźne ślady.

Ups! To nie o te ślady chodziło, tym bardziej, że tu niewątpliwie doszło do kłótni w rodzinie.

Na wyspie był ktoś większy i pozostawił po sobie zdecydowanie trwalsze ślady.

Qrde. Znowu nie to zdjęcie. Tym razem wreszcie właściwe. Ciekawe kto, jak długo i w jakim celu w ten sposób nocował na tej wyspie?

A to już moje obozowisko.

Płynę.

Mewa Śmieszka… chyba..

Kaczka obserwuje jak sarna przechodzi przez wodę na drugi brzeg wpadającego do Wisły strumienia…

Następne 20 kilometrów to zmieniający się brzeg, widoki, woda … kontemplacja, cisza, spokój i … i nagle mosty. Góra Kalwaria. Jestem na 476km.

I po spokoju. Dwa helikoptery zaczynają latać nad Wisłą w tę i z powrotem. Jakieś szkolenie, czy ki diabeł?.

W oddali widać już kominy elektrociepłowni Siekierki. Jestem na 491km Wisły i najwyższy czas na nocleg. Tym razem nocuję na olbrzymiej piaszczystej łasze. Mam już powoli dość tego piasku. Jest wszędzie. Jest w namiocie, w aparacie fotograficznym, w zupie chińskiej i w porannej kawie.
W promieniach krwawo zachodzącego słońca…

…szykuję obozowisko.

Pierwszy wieczór bez ogniska. Mam taki widok, że nie jest ono potrzebne.

Cdn…
[ Dodano: 2011-05-07, 17:04 ]
Dzień piąty – piątek 29.05
Poranna kawa i do roboty – zwijam obozowisko.

I płynę.

Pogłębiarka na wysokości plaży naturystów w Miedzeszynie.

Zbliżam się do Warszawy.

Kilka ujęć Warszawy z wody:



Piękna pogoda, więc sporo ludzi wyległo nad Wisłę. Znalazła się nawet ktoś na tyle odważny, żeby się w Wiśle wykąpać!

Dziewczyny opalają się toples. Mam więcej zdjęć, ale niestety wyszły nieostre.

Ostatnie spojrzenie na Warszawę.

Most śląsko-dąbrowski. Jak pomyślę, że normalnie to bym tkwił w podobnym korku…

Ostatni most w budowie…

… i jestem z powrotem na dzikiej Wiśle



Jestem na około 540km Wisły. Najwyższy czas poszukać pięknego miejsca na biwak.

Cdn.
[ Dodano: 2011-05-07, 19:19 ]
Dzień szósty – ostatni.
Zdjęcie ostatniego obozowiska. Trochę już jestem zmęczony tym składaniem i rozkładaniem wszystkich tych zabawek.

Płynę dalej. Plan na dzisiaj to przepłynąć ok. 15 km do Zakroczymia, na umówione miejsce końca spływu.
W oddali przelatuje klucz kormoranów.

Mijam most do Nowego Dworu i dopływam do Modlina.



Mijam most drogowy za Modlinem – trasa Gdańska – i przepływam przy znaku 555 kilometr Wisły. To oznacza że pokonałem już 200 km Wisłą.

Dwa kilometry dalej wpływam w starorzecze Wisły i tu kończę spływ. Jest godzina 12:00.

Jestem zmęczony, ale i zadowolony z udanej wyprawy. Teraz szybko do domku…, jeszcze w tym momencie nie zdawałem sobie sprawy, że już jutro będę na 3-dniowym spływie rzeką Rabką.
Podsumowując od poniedziałku do soboty przepłynąłem łącznie 202 km. Podczas całego spływu spotkałem dwie łodzie wędkarskie, trzy promy, trzy pracujące pogłębiarki i jedną motorówkę policyjną, która podpłynęła do mnie natychmiast jak wpłynąłem do Warszawy.
Jak na największą rzekę w Polsce, to zadziwiająco mało się nad nią dzieje. A szkoda. Bo jest to przepiękna rzeka.
Trafiłem na wyjątkowo piękną pogodę.
Dziękuję za uwagę i za miłe komentarze.
Pozdrawiam.
PS. To żółte cudo, wcale nie jest żółte, a w kolorze mango. Jest to kajak marki Prijon typ Posejdon.
Pobudka, jest już 6:31!.
Obchód wyspy. Ktoś był tu już wcześniej. I pozostawił po sobie wyraźne ślady.

Ups! To nie o te ślady chodziło, tym bardziej, że tu niewątpliwie doszło do kłótni w rodzinie.

Na wyspie był ktoś większy i pozostawił po sobie zdecydowanie trwalsze ślady.

Qrde. Znowu nie to zdjęcie. Tym razem wreszcie właściwe. Ciekawe kto, jak długo i w jakim celu w ten sposób nocował na tej wyspie?

A to już moje obozowisko.

Płynę.

Mewa Śmieszka… chyba..

Kaczka obserwuje jak sarna przechodzi przez wodę na drugi brzeg wpadającego do Wisły strumienia…

Następne 20 kilometrów to zmieniający się brzeg, widoki, woda … kontemplacja, cisza, spokój i … i nagle mosty. Góra Kalwaria. Jestem na 476km.

I po spokoju. Dwa helikoptery zaczynają latać nad Wisłą w tę i z powrotem. Jakieś szkolenie, czy ki diabeł?.

W oddali widać już kominy elektrociepłowni Siekierki. Jestem na 491km Wisły i najwyższy czas na nocleg. Tym razem nocuję na olbrzymiej piaszczystej łasze. Mam już powoli dość tego piasku. Jest wszędzie. Jest w namiocie, w aparacie fotograficznym, w zupie chińskiej i w porannej kawie.
W promieniach krwawo zachodzącego słońca…

…szykuję obozowisko.

Pierwszy wieczór bez ogniska. Mam taki widok, że nie jest ono potrzebne.

Cdn…
[ Dodano: 2011-05-07, 17:04 ]
Dzień piąty – piątek 29.05
Poranna kawa i do roboty – zwijam obozowisko.

I płynę.

Pogłębiarka na wysokości plaży naturystów w Miedzeszynie.

Zbliżam się do Warszawy.

Kilka ujęć Warszawy z wody:



Piękna pogoda, więc sporo ludzi wyległo nad Wisłę. Znalazła się nawet ktoś na tyle odważny, żeby się w Wiśle wykąpać!

Dziewczyny opalają się toples. Mam więcej zdjęć, ale niestety wyszły nieostre.

Ostatnie spojrzenie na Warszawę.

Most śląsko-dąbrowski. Jak pomyślę, że normalnie to bym tkwił w podobnym korku…

Ostatni most w budowie…

… i jestem z powrotem na dzikiej Wiśle



Jestem na około 540km Wisły. Najwyższy czas poszukać pięknego miejsca na biwak.

Cdn.
[ Dodano: 2011-05-07, 19:19 ]
Dzień szósty – ostatni.
Zdjęcie ostatniego obozowiska. Trochę już jestem zmęczony tym składaniem i rozkładaniem wszystkich tych zabawek.

Płynę dalej. Plan na dzisiaj to przepłynąć ok. 15 km do Zakroczymia, na umówione miejsce końca spływu.
W oddali przelatuje klucz kormoranów.

Mijam most do Nowego Dworu i dopływam do Modlina.



Mijam most drogowy za Modlinem – trasa Gdańska – i przepływam przy znaku 555 kilometr Wisły. To oznacza że pokonałem już 200 km Wisłą.

Dwa kilometry dalej wpływam w starorzecze Wisły i tu kończę spływ. Jest godzina 12:00.

Jestem zmęczony, ale i zadowolony z udanej wyprawy. Teraz szybko do domku…, jeszcze w tym momencie nie zdawałem sobie sprawy, że już jutro będę na 3-dniowym spływie rzeką Rabką.
Podsumowując od poniedziałku do soboty przepłynąłem łącznie 202 km. Podczas całego spływu spotkałem dwie łodzie wędkarskie, trzy promy, trzy pracujące pogłębiarki i jedną motorówkę policyjną, która podpłynęła do mnie natychmiast jak wpłynąłem do Warszawy.
Jak na największą rzekę w Polsce, to zadziwiająco mało się nad nią dzieje. A szkoda. Bo jest to przepiękna rzeka.
Trafiłem na wyjątkowo piękną pogodę.
Dziękuję za uwagę i za miłe komentarze.
Pozdrawiam.
PS. To żółte cudo, wcale nie jest żółte, a w kolorze mango. Jest to kajak marki Prijon typ Posejdon.
- BRAT_MIH
- Posty: 352
- Rejestracja: 21 sty 2011, 17:29
- Lokalizacja: Szczecin
- Gadu Gadu: 5219235
- Tytuł użytkownika: Mihu
- Płeć:
Super, jednak to obozowisko z innego kąta wygląda zacnie. Kajaczek pierwsza klasa, droższy od mojego samochodu :p Fajna wyprawa.
"Nie ma nikt na świecie domu jak my mamy, jest zielony latem , zimą śnieżnobiały, mamy dach z gałęzi, z mchu miękkiego łóżko, lampą jest nam księżyc ponad leśną dróżką. Idą, idą leśni, kompas mają z gwiazd ... "
Misiakia, nic nie chcieli (chciały?). Podpłyneli na 10 metrów, popatrzyli, powiedziałem im dzień dobry, a oni mi i popłyneli dalej.
Michał, co do czucia sie jak Kamiński, to nie jest łatwo na to pytanie odpowiedzieć, bo nie wiem jak się czuje/czuł Kamiński.
Wiem jak ja się czułem, na takiej wyprawie
, i musze powiedzieć, że bardzo, bardzo dobrze.
Kamińskiemu, muszę podziękowac, bo jego wyprawa Wisłą, zwróciła moją uwagę na te rzekę. Natomiast, nie podobała mi sie formuła jego spływu. Płynął jak na maratonie. To co ja zrobiłem w 6 dni, on przepłynął chyba w dwa. Pływał od brzegu do brzegu witać liczne delegacje, non-stop ktoś go zaczepiał, wypływał mu naprzeciw....
Gdzie tu czas na przyglądanie sie przyrodzie? na czerpanie przyjemności z robienia obozowiska, na wieczorne ognisko, gdzie pewien luz...?
Michał, co do czucia sie jak Kamiński, to nie jest łatwo na to pytanie odpowiedzieć, bo nie wiem jak się czuje/czuł Kamiński.
Wiem jak ja się czułem, na takiej wyprawie

Kamińskiemu, muszę podziękowac, bo jego wyprawa Wisłą, zwróciła moją uwagę na te rzekę. Natomiast, nie podobała mi sie formuła jego spływu. Płynął jak na maratonie. To co ja zrobiłem w 6 dni, on przepłynął chyba w dwa. Pływał od brzegu do brzegu witać liczne delegacje, non-stop ktoś go zaczepiał, wypływał mu naprzeciw....
Gdzie tu czas na przyglądanie sie przyrodzie? na czerpanie przyjemności z robienia obozowiska, na wieczorne ognisko, gdzie pewien luz...?