Przede wszystkim ustal sobie cały charakter wyjazdu. Jedzenie kupujesz i śpisz na dziko, czy śpisz na dziko i jesz na dziko. Jeżeli jedzenie będzie bardzo drogie pierwsza opcja jest najgorsza. W drugiej nie będziesz w stanie poruszać się tak szybko jak w pierwszej. Dobór opcji zależy ile rzeczy chcesz pozwiedzać i czym chcesz się dostać do Szwecji.
Na większość jezior trzeba mieć wykupioną "licencję" na połów. Jest bardzo tania (gdzieś znalazłem takie info). Z opłat są zwolnione 2 największe jeziora w Szwecji i jakieś jeszcze inne. Nie wiem zbyt dokładnie jak to jest z kontrolami tych licencji, ale na taką kontrolę jest większa szansa gdy łowisz w weekend i na jakimś "sławnym" łowisku. Ryb jest podobno bardzo dużo i spokojnie mogą stanowić alternatywę dla kupowania jedzenia.
W kwestii spania na dziko słyszałem, że jeżeli nie jest to środek miasta lub czyjaś posesja to możesz biwakować ile chcesz. Dla świętego spokoju po jednej nocy przesuwasz trochę namiot i zostajesz na następną noc. Nikt nie powinien żadnych nieprzyjemności z tego powodu robić. Jedyny i najważniejszy warunek to musisz zostawić miejsce w takim stanie w jakim go znalazłeś. 0 śladu, że tam kiedykolwiek byłeś.
Takie informacje znalazłem na różnych forach polskojęzycznych i obcojęzycznych jakiś czas temu.
Przed wyjazdem wypadałoby się również zapoznać z podstawowymi zwrotami w ich języku. Np. Przepraszam czy mówisz po angielsku; Dziękuję; Do widzenia; Dzień dobry; Chodźmy na piwo. Tak jest IMHO kulturalniej i wygodniej, gdy zaczynasz i kończysz rozmowę w ich ojczystym języku. Zwroty są łatwe i jeżeli ktoś chce się ich nauczyć to nie powinno być z tym żadnego problemu.
unabomber podał trochę informacji w swoim temacie.
unabomber pisze:Słuchajcie, mam plan pojechać latem na jakiś miesiąc do Szwecji. Znaczy jadę tam na bank. Jest to jakiś 1000 km idealnie na północ od Karlskrony (czyli miejsca gdzie wysiada się z promu). Byłem tam już kiedyś, siedziałem tam miesiąc i bardzo miło to wspominam. Przede wszystkim za nie skażoną przyrodę. Olbrzymie obszary, pełne jezior, lasów i torfowisk. Panuje tam dzień polarny także w nocy jest jasno (nie całkiem ale dawałem radę czytać książkę nocą w namiocie), lato jest krótkie trwa jakieś 1.5 miesiąca i właśnie w tym czasie chciałbym się tam wpasować. Pogoda optymalna - ciepło (chociaż bez męczących upałów), przerywana krótkimi deszczami. Pod koniec pobytu (zakładam równo miesiąc) w nocy robi się zimniej.
Teren wygląda dokładnie tak: http://www.ubileones.wolf...ia/16_viru.html (dzięki za linka)
Cała frajda polega na tym, że są to olbrzymie obszary, bardzo bogate więc można tam robić totalnie to na co się ma ochotę i nikt nam w paradę nie wejdzie. Jeziora są pełne ryb; nie miałem żadnego doświadczenia w wędkarstwie a codziennie wyciągałem kilka okoni, szczupaków i płotek. Za jakieś 5 kronor można było kupić sprężynowe pułapki na szczupaki (u nas to podchodzi pod kłusownictwo) które miały niesamowitą skuteczność (w zasadzie 100%). Olbrzymie ilości jagód, jotronu (malina moroszka) i borowików. Mam zamiar wziąć ze sobą tylko niewielką ilość mąki a resztę zdobywać na miejscu. Jest to możliwe, byłem tam, znam te tereny. Kolejnym plusem są niskie koszta - są to tylko koszta przejazdu (prom to jakieś 150 zł, dalej - jeszcze nie wiem, w grę wchodzi partyzantka albo jakaś tania szwedzka komunikacja). Jest opcja redukcji kosztów (albo nawet zarobienia tam kasy, poprzednio przywiozłem 2000 zł), bo można tam zbierać i sprzedawać w skupie Hjotron (malinę moroszkę). Za kilogram płacili od 30 do 50 zł.
Zagrożeniem na miejscu są - niedźwiedzie. W jednej komunie (gminie) było ich 120 par. Znajomi Szwedzi, mieszkający w pobliżu, resztki żarcia zostawiali na schodkach swojego domu, w nocy przychodziła niedźwiedzica i się nimi zajmowała.
Komary są problemem. Są wielkości naszych gzów i gryzą przez jeansy i pałatkę. Na szczęście są na nie sprawdzone sposoby. Przede wszystkim środek na ukąszenia a zapobiegawczo frotki na nadgarstki nasączone dużą ilością środka (Autan w sztyfcie). Po jakiś dwóch tygodniach mój organizm się zaszczepił na ukąszenia i w ogóle ich nie odczuwałem. Co więcej szczepienie okazało się na tyle skuteczne, że przez kolejne dwa lata, nie odczuwałem ukąszeń komarów (zero swędzenia, bąbla).
Natomiast faktycznie niebezpieczne są te cholerne meszki. Atakują w takich ilościach, że ciężkie staje się oddychanie. Raz przeprowadziły taki zmasowany atak, że aby zebrać śpiwory i uciec do samochodu musieliśmy używać Off'a w roli miotacza ognia! Mówię poważnie nie dało się oddychać a my torowaliśmy sobie drogę ogniem, bo krztusiliśmy się meszkami. Napuchliśmy tak, że nie mogłem rozpoznać twarzy mojego towarzysza. Na szczęście występują one tam tylko punktowo, nie przemieszczają się. Z daleka widać taką "plagę" i najlepszym sposobem unikania kontaktu z meszkami jest - omijać je.
W takim miejscu człowiek jest zdanym tylko na siebie. Znikąd pomocy i o tym należy pamiętać. Jakakolwiek poważna rana, złamanie - może być nie fajnie, także trzeba się przygotować na wszystko. W związku z tym moją propozycję kieruję do doświadczonych forumowiczów. Jest ktoś chętny na przygodę?
_________________
Link to tematu.