Pomysł wyjazdu na Północ zrodził się w mojej głowie jakiś czas temu. Wiązał się nierozłącznie z zainteresowaniem kulturą nordycką oraz historią Skandynawii, które to żywiłem od kilku już lat. Początkowo celem miała być daleka Północ - rejon Tromso, Alpy Lyngeńskie oraz Lofoty. Miałem już nawet ułożone trasy oraz zdobyte co ważniejsze informacje nt. tych terenów. Niestety koszty oraz trudności logistyczne, które niewątpliwie spotkałbym podczas samotnego podróżowania spowodowały, że pomysł ten musiał zostać odsunięty w przyszłość. Dlatego też zdecydowałem się wybrać w góry Jotunheimen (norw. Dom Olbrzymów) oraz na płaskowyż Hardangervidda (norw. vidda - płaskowyż). Setki zdjęć krążących w internecie, ukazujących piękno obu parków narodowych tylko potwierdzały ten wybór.
Do załatwienia pozostało kilka rzeczy.
Transport.
Jedzenie.
Ubiór i sprzęt.
Transport
Najpierw samolotem do Oslo, później zaś autobusem ekspresowym do miejscowości Lom. Lecąc liniami Norwegian można załapać się na okazję rzędu 40 EUR w jedną stronę (ze wszystkimi opłatami). Oprócz tego samoloty lądują na lotnisku w Gardemoen (Oslo Lufthavn), przez które kursują ekspresowe autobusy do Bergen.
Późniejszy transport odbywał się na stopa (dosyć ciężko czasami bywa, również ze względu na częstotliwość spotykanych samochodów), autobusami i pociągiem.
Powrót pociągiem ze stacji Finse (1222 m npm.) najwyżej położonej stacji kolejowej w Europie, nie dochodzi tam droga asfaltowa. Pociąg relacji Bergen-Oslo.
Jedzenie
Zdecydowałem się na 2 posiłki dziennie - śniadanie i obiad, ponieważ z praktyki wiedziałem, że zazwyczaj szans na robienie obiadu nie ma, poza tym po jego zjedzeniu o godzinie 14 zmniejsza się ochota dalszej eksploracji

Na śniadanie składały różne płatki zbożowe, 2 typy musli (firmy Sante), rodzynki, suszone morele, ziarna słonecznika, ziarna sezamu, wiórki kokosowe, olej sezamowy, pełnotłuszczowe mleko w proszku. Wszystko to w różnej ilości, aby śniadania w chociaż minimalny sposób różniły się między sobą. Jedna porcja śniadaniowa ważyła ok. 300 gram.
http://picasaweb.google.pl/rzez.immi/Jo ... 5015173954
Obiady były dużo prostsze. Miałem 3 przepisy.
1) Zupka chińska, kuskus, kostka rosołowa, suszone mięso.
2) Granulat sojowy, przyprawy, suszone mięso.
3) Purée ziemniaczane, przyprawy, mleko w proszku pełnotłuszczowe, suszone mięso.
Każda porcja ważyła ok. 270 gram.
http://picasaweb.google.pl/rzez.immi/Jo ... 9902646994
http://picasaweb.google.pl/rzez.immi/Jo ... 1649784594
Mięso zostało wysuszone korzystając z przepisu Bogdana, tyle że wykorzystałem z polędwicę staropolską oraz szynkę staropolską (pomysł podsunięty przez rodziców). Oba kawałki mięsa były bardzo suche na początku, wystarczyło pokroić to na frytki, wrzucić to do piekarnika i potem podsuszyć w domu. Trzeba przy tym pamiętać, że takie mięso zawiera minimalne ilości tłuszczu i najlepiej suszyć jest je na grillu, a nie na tacy (tłuszcz później śmierdzi). Jak pokazała przyszłość suszone mięso było strzałem w dziesiątkę.
http://picasaweb.google.pl/rzez.immi/Jo ... 2701552482
http://picasaweb.google.pl/rzez.immi/Jo ... 6268837106
http://picasaweb.google.pl/rzez.immi/Jo ... 7766649234
Oprócz tego zabrałem ze sobą batony zbożowe (takie dla dzieci; zawierają mnóstwo węglowodanów), gorzkie czekolady, cukierki o smaku mięty, gumy do żucia, multiwitaminy, tabletki MgB6, herbaty różnych smaków i gatunków, kawę, cukier oraz mleko w proszku pełnotłuszczowe.
Przy okazji chciałbym podziękować Sławkowi "Slaqowi" za załatwienie odpowiedniej ilości białego proszku (mleka) oraz Piotrkowi "PA" za konsultacje w kwestii jedzenia

Ubiór i sprzęt
Wyszukując informacji, czytając kilka relacji oraz przeglądając zdjęcia z września próbowałem dostosować braną odzież do panujących warunków. Na pewno trzeba było przygotować się na temperatury ujemne, deszcz, śnieg oraz wiatr. Jak się okazało na miejscu, obecne lato należy do jednego z najcieplejszych i warunki we wrześniu nadal były bardzo dobre do turystyki (zarówno w rejonie Jotunheimen oraz Hardangerviddy). Prawdę powiedziawszy z całego wyjazdu, na 19 dni (realnie 17 dni) około 3-4 dni było mniej sprzyjających do wędrowania.
Sprzęt:
- śpiwór puchowy z komfortem do ok. -9 st. C (750 gram puchu 700 CUI) (ponieważ zakładałem spanie w namiocie wilgoć i wilgotność były mniej niebezpieczne), wkładka bawełniana do śpiwora;
- mata samopompująca;
- namiot jednoosobowy (duży jak dla jednej osoby), 2 warstwowy, dodatkowa podłoga;
- czołówkę i zapasowe baterie;
- palnik na gaz (zakręcany, primus);
- łyżkę, menażkę stalową, 2 ściereczki z mikrofibry (świetny patent, wcześniej przetestowany), kubek stalowy;
- pokrowiec przeciwdeszczowy na plecak;
- apteczkę i grubą folię NRC;
- 10 metrów repsznura 5 mm;
- aparat fotograficzny z pokrowcem, 2 zestawy baterii, 2 karty pamięci;
- ładowarka do telefonu, ładowarka do baterii do aparatu (obie rzeczy niepotrzebne);
- okulary korekcyjne ze szkłami przeciwsłonecznymi, ściereczki do wycierania;
- scyzoryk;
- butelka aluminiowa 1,5L;
- 2x butelki 0,5 PET od napoju, z szerokim wlewem;
- zestaw map, kompas, mapnik;
- kijki trekkingowe;
Odzież:
- 2 pary rękawiczek - cieńsze z Powerstretch, grubsze z ociepliną;
- ciepła czapka;
- komplet odzieży z wełny merynosów: 2 pary bokserek, bluzkę dł. rękaw 240 g/m kw, bluzę długi rękaw z golfem 280 g/m kw;
- komplet bielizny z dzianiny syntetycznej: dł. rękaw i bokserki;
- kamizelka z ociepliną syntetyczną;
- lekką kurtkę przeciwdeszczową (użyta raz);
- bardzo lekką kurtkę przeciwwiatrową;
- soft-shell;
- zimowe spodnie soft-shellowe z warstwą polaru wewnątrz oraz zintegrowanymi stuptutami (użyte kilka razy);
- spodnie turystyczne z odpinanymi nogawkami;
- 2 pary grubych skarpet (wełniane), jedna para cienkich skarpet, jedna para średnich skarpet (niepotrzebne);
- kalesony (użyte raz);
- buff (używany cały czas);
- kapelusz bawełniany (używany cały czas);
Przygotowany byłem na warunki zimowe, ponieważ szczególnie w rejonie Hardangervidda obawiałem się bardzo mocnych wiatrów oraz załamań pogody, jak się okazało trochę niepotrzebnie, ale bazowałem na relacji z roku 2007.
Całość ważyła 33 kg. Przetransportowałem wszystko w 2 sztukach bagażu, torba podróżna beznadziejnej jakości (jednorazówka) została wyrzucona na lotnisku.
Jeżeli chcecie, aby napisał konkretnie producenta i model sprzętu/odzieży to proszę o info.
Relacja, część I, Jotunheimen
Zdjęcia z tej części opublikowane zostały pod adresem:
http://picasaweb.google.pl/rzez.immi/Jotunheimen2008
Dzień 1 i 2
Nie spałem wiele tej nocy, bynajmniej nie dlatego że nurtowały mnie myśli o czekającej przygodzie. Po prostu późno wróciłem do mieszkania i miałem tylko niecałe 4 godziny snu przed sobą. Jedzenie było już przygotowane i posortowane, sprzęt i ubrania wybrane, pozostało jeszcze tylko kilka kwestii do załatwienia. Musiałem skoczyć po torbę (na szczęście miły pan dał mi przesyłkę, mimo iż oficjalnie biuro było zamknięte), kupić miętusy, napoje (chodziło o butelki z szerokim wlewem, w razie czego mogą służyć jako pojemnik na mocz i termofor) i parę innych drobiazgów.
Wszystko spakowałem, zjadłem byle szybciej obiad, krótka rozmowa z rodzicami i jazda na autobus. Czasu było dużo, na lotnisku tylko czekałem i myślałem jak będzie tam...
Lot minął szybko, samolot wzniósł się ponad chmury kłębiące się nad miastem. Zza okna widok na czerwono-białe morze kłębiących się chmur. Tak zachód Słońca, jego ostatnie promienie uciekały.
Na lotnisku przepakowanie, czekanie na autobus. Bilet studencki, o 4 rano miałem być na miejscu. Nie spałem prawie, lekka drzemka. Na miejscu wysiadka, co robić? Trzeba się gdzieś przespać. Szybkie rozstawienie namiotu, jest zimno, śpiwora nie wyjmuję, za dużo zabawy, Leże i telepię co jakiś czas, 2-3 godziny. Rozłożyłem się tuż przy cmentarzu przyłączonym do starego kościoła (Lom kyrkje), jak się okazało w ten weekend obchodził 850-lecie.
http://picasaweb.google.pl/rzez.immi/Jo ... 2922058290
O 8:40 miałem mieć autobus. Miałem. Miała go też mieć para z Belgii - Sem i Charlet. Autobusu do Juvashytta nie było. W międzyczasie kupiłem też ostatni dostępny kartusz na gaz na pobliskiej stacji benzynowej (samolotem się nie przewiezie). Zaczęliśmy łapać stopa. Oni poszli trochę do przodu, złapali szybciej stopa, Ja spokojnie szedłem, przecie i tak do miejsca planowanego obozowiska jest 30 km... Plecak wrzynał się w ramiona, po 2-3 godzinach złapałem jednego stopa, potem godzina marszu pod górę i znowu złapana okazja. Młodzi Norwegowie jechali terenówką na lunch do schroniska (30 km), a potem z powrotem do Oslo. Los się uśmiechnął, po drodze wymijamy Sem i Charlet, dają pod górę...
http://picasaweb.google.pl/rzez.immi/Jo ... 6609480354
Ciepło, niebo dosyć czyste, Słońce świeci, podchodzę bliżej jeziora. Mam przepiękny widok na Kjelen oraz lodowiec znajdujący się poniżej, w cyrku. O 14 jem śniadanie. Potem rozstawianie namiotu, rozglądanie się po okolicy, wejście na Kjelen. Widoki przepiękne. Rozłożyste wzgórza, szerokie doliny. Wszystko tutaj jest olbrzymie.
http://picasaweb.google.pl/rzez.immi/Jo ... 7142709426
Wchodząc polem śnieżnym, a potem rumoszem skalnym dostrzegłem dwójkę Belgów, rozłożyli się przy jeziorze, sąsiedzi. Obchodzę urwisko Kjelen, staję na krawędzi, lufa kilkaset metrów.
http://picasaweb.google.pl/rzez.immi/Jo ... 1895426738
http://picasaweb.google.pl/rzez.immi/Jo ... 0946459778
Schodzę na dół się przywitać, szli 12 km zamiast 18, nie było źle. Poszedłem porobić zdjęcia lodowca. Młoda morena, duże bloki nie w pełni poklinowane, wszystko się rusza, tuż przy lodowcu kamienie oblodzone, ślisko.
http://picasaweb.google.pl/rzez.immi/Jo ... 1826989394
http://picasaweb.google.pl/rzez.immi/Jo ... 2376795090
Pogawędka z Belgami, jutro Galdhoppigen, co wy na to? Ok. Jutro przyjdzie czas na najwyższy szczyt Norwegii, 2469 m npm. Piękny zachód Słońca, okolica skąpana w czerwono-fioletowej barwie. Ogromny Łysy nad schroniskiem.
http://picasaweb.google.pl/rzez.immi/Jo ... 2493547490
Dzień 3
Pobudka rano, wybieram się na lekko, Sem i Charlet chcą przejść przez wierzchołek i dotrzeć do drugiego schroniska - Spiterstulen - więc pakują wszystko. Idziemy do schroniska zapytać się o pogodę. Słyszę Polaków, para z południa Polski, też idą. Wychodzimy dosyć późno, po 10. Przed nami pole głazów, trzeba lawirować, potem pole śnieżne, znowu głazy, lodowiec.
http://picasaweb.google.pl/rzez.immi/Jo ... 9097634802
http://picasaweb.google.pl/rzez.immi/Jo ... 9097634802
Przed lodowcem odpoczywamy (towarzysze targają swoje plecory...). Przechodzi grupa finów, uzbrojeni po zęby - raki, czekany, śruby lodowe, dead-many, karabinki, ekspresy, liny, taśmy, repiki, kaski. Charlet pyta się ze zdziwieniem czy to wszystko na lodowiec i na Galdhoppigen im potrzebne jest... Wątpliwości (ja ich nie miałem, przez lodowiec przechodzą grupy po 50 osób i wycieczki szkolne). Idziemy dalej. Ciepło na lodowcu, większość promieni słonecznych jest odbijana od powierzchni. Dochodzę do skałek, wyraźna linia grani biegnie aż po wierzchołek, na górze małą chatka. Przy okazji poznajemy Jose. Hiszpan, 8 lat mieszkający w Norwegii. Wędrowiec i wspinacz, świetny gość.
http://picasaweb.google.pl/rzez.immi/Jo ... 6157496754
Na szczycie zapierająca dech w piersiach panorama. Postrzępione wierzchołki, częściowo zakryte chmurami, wszystko tonie w błękicie. Belgowie decydują się wracam ze mną i z Jose, droga do Spiterstulen jest bardziej oblodzona, a oni nie mają ani raków, ani czekanów, ani kijków.
http://picasaweb.google.pl/rzez.immi/Jo ... 8060423362
http://picasaweb.google.pl/rzez.immi/Jo ... 9996120402
Schodząc rozmawiam z Jose, o Polsce, o Hiszpanii, o konflikcie w Rosji, o wspinaczce. "Polish climbers are not normal people, you know?:)"
Nowo poznany kolega pokazuje jak hamować czekanem, staczamy się po zboczu i hamujemy, świetna zabawa, która kiedyś może uratować życie.
http://picasaweb.google.pl/rzez.immi/Jo ... 3534983218
Okazuje się z Jose może nas podwieźć do Spiterstulen. Jedziemy najpierw do Lom, ja z tyłu transita. Szybkie zakupy w sklepie i jazda na parking. Kemping nad rzeką. Wspólna kolacja, rozmowy przy jedzeniu, smakowanie piwa, wymiana poglądów. Gwiazdy świecą nad nami, poświata księżyca rozjaśnia okolicę, jarzy się lampa gazowa. Spać, zimno.
http://picasaweb.google.pl/rzez.immi/Jo ... 1815108946
Dzień 4
Wiem, że cały skonstruowany plan weźmie w łeb, już jestem jeden dzień do tyłu. Nie obchodzi mnie to, najważniejsze jest to ognisko, przy którym wspólnie jemy śniadanie, ja wycieram namiot ścierką z rosy (bardzo mało wilgoci pozostaje na tropiku), wykręcam, sąsiedzi korzystają, suszę nad ogniskiem. O 12 wyjeżdżamy, wymiana numerów i adresów, wspólne zaproszenia, wspólne zdjęcie, rozstanie.
http://picasaweb.google.pl/rzez.immi/Jo ... 2413833314
Zaczynam podchodzić na masyw, trasa jest wyliczona na 5 godzin, tia... Plecak ciąży, lekka bryza, zimny wiatr. Wchodzę powoli, nogi zmęczone. Krok po kroku, w sandałach wygodniej. Czerwień dookoła, krzewy, trawy. To potok szumi, jeden, drugi, małe wodospady, idę dalej.
http://picasaweb.google.pl/rzez.immi/Jo ... 8300492978
Wychodzę na równinę, cała usiana głazami, jeziorami. Chmury leżą nisko, nie widać Glittertindu, nie wejdę na drugi najwyższy wierzchołek Norwegii. Na szczycie jest lodowiec, okap, za blisko krawędzi i lądujesz na dole. We mgle się nie spostrzeżesz. Z dolin lodowce wylęgają swe jęzory, nie są idealnie białe, gdzieniegdzie widać morenę.
http://picasaweb.google.pl/rzez.immi/Jo ... 7041861762
Idę, po płaskim idzie się łatwiej niż pod gorę, ale ciągle trzeba wymijać kamienie. Potem pagórki, jeden drugi. Sprawdzam zasięg - jest! Telefon do Polski, pierwszy od trzech dni. Idę wzdłuż jezior. Za mna goni mgła. Schodze niżej, koniec doliny zawieszonej, widok na dolinę główną. Bagno, przepiękne rozlewiska. Rzeka lodowcowa.
http://picasaweb.google.pl/rzez.immi/Jo ... 2432663634
http://picasaweb.google.pl/rzez.immi/Jo ... 3061027826
Jest ciemniej, jest zimniej. Idę w sandałach, biegnę niemal. Plecaka już nie czuć, byle szybciej, byle przed zmrokiem być niedaleko schroniska. Widzę, zza załomu, wreszcie. Szybciej i szybciej, śpiewam, zajadam cukierki. Wolno się przybliża, czasami wręcz biegnę. Glitterheim. Trasa na 5 godzin, zajęło 7,5.
Dochodzę, jest mróz, ostatnich kilkanaście minut mimo to idę w sandałach. Palce marzną, drewnieją. Szybko nakładam buty. Zaczyna padać lekki śnieg. W ciemnościach rozbijam namiot, słychać szum wodospadów.
Kolacja. Ciepła herbata, para wypełnia namiot. Idę myć zęby, troll patrzy się na mnie. Po zgaszeniu latarki to kopczyk znaczący szlak przemienia się w kreaturę, włącz światło znowu sterta kamieni. Stoję przed namiotem, gaszę czołówkę. Lekka poświata rozjaśnia dolinę, niepowtarzalny widok.
Dzień 5
Mróz, jak każdej nocy (oprócz jednej). Kawałki lodu pływające w butelkach, zmrożony stelaż. Dzisiaj w stronę Gjende. Powoli do góry, kamienie, rzeka. Potem długo w dół, po rozłożystej równinie. Przepiękne jezioro, a nad nim górujące szczyty. Woda niebieska, zimna. Plaże raz kamieniste, raz piaszczyste. Mnóstwo potoków, a zatem i błota. Przechodzę całą długość jeziora. W dolinie są 2 chatki, idę dalej. Dochodzę do małego jeziorka leżącego na końcu doliny, to będzie najdogodniejsze miejsce. Niedaleko potok.
http://picasaweb.google.pl/rzez.immi/Jo ... 2053028514
http://picasaweb.google.pl/rzez.immi/Jo ... 7381173682
http://picasaweb.google.pl/rzez.immi/Jo ... 9206907538
Zmęczony, spocony. Namiot rozstawiony. Czas się wykąpać. 5 dni w brudzie, bez zmiany bielizny. Najpierw głowa, woda lodowata. Czapka na głowę, potem reszta, segmentami, góra-dół. Odświeżony, zajadam kolację. Uśmiech gości na twarzy. Kolejne nocne wyjście przed namiot, pucowanie zębów i naczyń. Ciemno w dolinie, a jak cicho...
Dzień 6
Wstaję. W dolinie cień, w cieniu zimno. Tak zawsze było w Skandynawii, dopóki czegoś nie ocieplą promienie Słońca, zakute w mróz będzie.
Wchodzę z plecakiem na gorę, jakoś mi się nie chce. Ani iść do góry, ani w dół. Z nosa cieknie krew. Chciałem zobaczyć jezioro Bessegen, zawieszone 400 metrów nad Gjende (romans obu tych akwenów często miał odbicie w sztuce i kulturze norweskiej). Na horyzoncie kłębią się ciemne chmury, nad Bessegen nadciąga mgła. Wracam, promów na pewno nie z Gjendheimu, nie zobaczę jednego z najsławniejszych widoków, bywa, inne wędrówki i inne drogi przede mną.
http://picasaweb.google.pl/rzez.immi/Jo ... 4837952690
Schodzę na dół, do Memurubu (-bu z norw. domek; heim z norw. dom). Niebo czyste, złość, ale idę dalej. Do Gjendbu, przez wzgórza. Markotnieje, nie chce mi się iść, automatycznie, noga ręka, noga ręka. Z nosa krew. Idę, bez uczuć, idę, bo wiem, że w głębi chcę.
Szaro i ponuro dookoła. Humor niby kiepski. Ale po jakimś czasie człowiek odkrywa piękno tej czerwieni, tej szarości, tej pustki co umiera dookoła.
http://picasaweb.google.pl/rzez.immi/Jo ... 9884957730
http://picasaweb.google.pl/rzez.immi/Jo ... 5367711346
Wchodzę wyżej i wyżej, pagórek, dolina, pagórek dolina, pagórek dolina. Myślałem, że to już szczyt, że to już koniec, gdzie tam... Nareszcie znak. Krawędź ściany i przepiękny widok na dolinę poniżej wraz z turkusowym jeziorem. Para z Czech niedaleko, krótka pogawędka. Wieje. Zejście ma być strome.
http://picasaweb.google.pl/rzez.immi/Jo ... 7268019858
I jest. Dwa potknięcie, na szczęście bez dalszych konsekwencji. Z plecakiem trochę ciężko na łańcuchach, kijki zawadzają.
http://picasaweb.google.pl/rzez.immi/Jo ... 4559399010
Dochodzę 200 metrów od Gjendbu. Jest drewno, małe ognisko, nie ważne że to park narodowy, można, twoje prawo. Jedzenie na zewnątrz. Potem do standardowej dawki witamin i magnezu dorzucam aspirynę. Pomaga.
http://picasaweb.google.pl/rzez.immi/Jo ... 2412244162
Dzień 6
Statek przypłynął po grupkę ludzi stojących przy pomoście. Moja droga zaś wiedzie do Olavsbu, wzdłuż przepięknej doliny, pogoda trochę gorsza. W Gjendbu poznaję Jana, młodego Polaka pracującego w schronisku. Pracuje i wchodzi na góry, wszystkie dwutysięczniki muszą być jego. Wymiana kontaktów, może kiedyś wspólna wędrówka, latem czy zimą, kto wie? Pogoda ma być dobra, ponoć najcieplejsze lato od wielu lat. Po mokrym początku sierpnia, wspaniały wrzesień.
Kupiłem pocztówkę. Darmowy znaczek, bo Norwedzy nie stemplują - w Polsce i w Niemczech stemplują. Jedyna pocztówka, do Babci. Chciałem więcej wysłać, ale później z innych miejsc. Ta okazała się jedyna.
http://picasaweb.google.pl/rzez.immi/Jo ... 6677490066
Idę, czas nagli. Trochę błądzenia przy rzeczce. Idę przez las, przez krzaki. Dwójka turystów. Hej. Idę dalej, coś się rusza tam daleko. Zółte...


http://picasaweb.google.pl/rzez.immi/Jo ... 0611585986
Jezioro, góry, chmury trochę nisko. Ładnie. Czerwień przeplata się z zielenią, zaś ta łączy z żółcią. Zaczyna padać, wiatr. Zakładam softa, namaka, ale chroni, wystarcza. Namaka, schnie, namaka. Taki cykl, nie potrzeba kurtki wodoodpornej.
Obchodzę jeziora, bez przystanku, dobra odpocznę za tym kamieniem. Zdziwienie, już widać schronisko. Wewnątrz ciepło, sucho. Krótka pogadanka, rozkładam rzeczy do suszenia, wybieram to co przyjdzie jutro wyprać, jutro odpoczynek. Dochodzą do chatki Urune i Lars.
http://picasaweb.google.pl/rzez.immi/Jo ... 0488823074
Jem, Norwegowie grają, kartki, kości, nalewka. Kończę pisać pamiętnik, mam iść spać. Urune zagaduje, kto, co jak. Może się napijesz? Czemu nie. Pełna kultura. Czysta, potrójnie destylowana, 50% eliksiru, tylko plastikowa butelka mnie drażni. Ja i 4 Norwegów w jednej chatce. Nocne, ciekawe, Polaków i Norwegów rozmowy.
Lars zrobił Urune psikusa, wrzucił mu kamień 5 kg i cały czas się pytał - "Co tak wolno" - (Urune zazwyczaj prowadził na szlaku:)
Dzień 7
Dzień rozpoczęty uśmiechem. Wcale nie jestem na pustyni, reszta też, każdy (no prawie) zna umiar

http://picasaweb.google.pl/rzez.immi/Jo ... 2814414978
http://picasaweb.google.pl/rzez.immi/Jo ... 0854128162
Pranie, kąpiel w ciepłej wodze (podgrzewanej w dużym kotle stojącym na piecyku). Pogoda piękna, idealna na wyjście, ale buty muszą wyschnąć, nogi muszą odpocząć.
Czytam o szturmowaniu Noszaka, o wyprawie podczas której krzepła rtęć. Mój ulubiony autor literatury wspinaczkowej, w pewien sposób autorytet. Przy okazji przeglądam książki i czasopisma pozostawione w chatce. Śpiewnik jest genialny, pochodzi z klubu studenckiego z Bergen. Chris wyjaśnił co i jak, pogaducha o systemie kształcenia w Norwegii.
Gra w kości, rzucasz i zgadujesz ile razy pojawia się liczba oczek, stara Skandynawska gra, czytałem o niej. Lars raz ma niesamowitego fuksa, siedem kostek, siedem szóstek.
Kolejni goście, tym razem rdzenni mieszkańcy Tromso, obecnie na wygnaniu na południu, ale wrócą. Rozmowy w nocy. Dlaczego wyjeżdżają? Historia, różnice, wyjaśnianie i zrozumienie. Powoli pastuję buty ciepłym woskiem, dobrze wchodzi w skórę. Rozmowy o butach, skarpetach, wyjazdach. Wymiana kontaktów, do zobaczenia w Oslo, do zobaczenia w Krakowie lub Warszawie.
http://picasaweb.google.pl/rzez.immi/Jo ... 5821298546
Dzień 8
Jedzenie. Wspólne sprzątanie, kuchnia, każdy po sobie pokój. Wszystko gotowe. Zamykamy i w drogę.
Ja wyruszam na południowy zachód, do Skogdalsboen, a dokładniej do Vomreli. Dzień piękny, jasny, ale nie gorący. Czasami zawieje, ale tafla wygląda niczym lustro.
http://picasaweb.google.pl/rzez.immi/Jo ... 2514304242
Idę dalej. Długo. Powoli coraz niżej i niżej. Robi się błotnisto, tereny podmokłe. Pojawiają się drzewa i mchy.
http://picasaweb.google.pl/rzez.immi/Jo ... 5120515266
http://picasaweb.google.pl/rzez.immi/Jo ... 1386533106
http://picasaweb.google.pl/rzez.immi/Jo ... 8774683170
Bez przeszkód i problemów dochodzę do Skogdalsboen. Jest nawet waga, 28 kg. Już się przyzwyczaiłem. Nie czuć aż tak bardzo, powyżej 30 kg jest ciężko, ale nie do takich ciężarów plecak był zrobiony.
http://picasaweb.google.pl/rzez.immi/Jo ... 9685923586
http://picasaweb.google.pl/rzez.immi/Jo ... 9143798402
Jest 17:00. Patrzę na mapę, kilometr, może dwa. Będę za godzinę w Vormeli, chatce bez obsługi. Idę na górze, szlakiem. Trzeba "tylko" zejść na dół. Ścieżka kluczy, niknie w roślinności. Błoto. Czasami koryto wyschniętego strumyka. Zwalone pniaki, ślisko, mokro, robi się ciemniej. Zejście na dół, do potoku. Chwila odpoczynku. Wspinaczka błotna. Pracują ręce i nogi. Raz dziesięć, raz 7 metrów. Nieprzyjemnie, poślizg i w dól, do potoku.
http://picasaweb.google.pl/rzez.immi/Jo ... 4642461058
Prywatny mostek, twoje ryzyko. Bagnisto, wodnisto. Z godziny zrobiły się trzy. Jest już ciemnawo, jestem w Vormeli.
http://picasaweb.google.pl/rzez.immi/Jo ... 2221935506
Chata drwali, chata rodziny, która żyła z polowań na niedźwiedzie. Chata z XIX wieku. Odnowiona, ale kamienne ruiny zostały. Lokuje się w części drewnianej, stół, krzywe stołki, posłania z trocinami. Stare czasopisma, książki, klimat niesamowity. W kamiennej sieni piły, liny wspinaczkowe, baza do Hurrungane. Wpisy do księgi. Prezent, dwie książki zamiast opłaty.
Mało drewna, trochę napalone, miłe ciepło. Nie wystarcza do wyschnięcia. Noc, zimny poranek. Mokre buty.
Dzień 9
http://picasaweb.google.pl/rzez.immi/Jo ... 6079387330
http://picasaweb.google.pl/rzez.immi/Jo ... 1137375026
Mokre. Mokro, wszędzie. Mgły, mżawki. Pod gorę, dookoła, najpierw z powrotem do Skogdalsboen. W gorę, przez trawy, lasy, bagna, rzeki. Po godzinie mokro w stopach, pół godziny i chlupocze. Nie zwracam już uwagi. Piękne, męczące, ale dające poczucie wartości. Tylko silna wola i upór. Zejście do mostu, dalej sandały.
http://picasaweb.google.pl/rzez.immi/Jo ... 0176334402
Chata i jeszcze tylko 5 godzin. Las, potem półeczki, kamienie. Pada, mgła, 20-30 metrów, nie więcej. Wiatr, mżawka. Mokry, ale nie zatrzymuje się. Lubię iść w taka pogodę, nie trzeba robić zdjęć, nie trzeba podziwiać, bo i tak nic nie widać. Trzeba po prostu iść.
http://picasaweb.google.pl/rzez.immi/Jo ... 2543971618
Schodzę niżej, dawna wioska w zakolu rzeki. Już niedaleko. Kolejna chatka na nocleg, dzisiaj będzie sucho, mimo że chatka wśród bagien i traw. Może wysuszę buty?
http://picasaweb.google.pl/rzez.immi/Jo ... 8303780722
http://picasaweb.google.pl/rzez.immi/Jo ... 7667123682
http://picasaweb.google.pl/rzez.immi/Jo ... 4094144162
http://picasaweb.google.pl/rzez.immi/Jo ... 2269353890
Ingjerdbu. Chata duża, za duża. Idę do mniejszej, dwuosobowej. Dookoła rozstawiają namioty Duńczycy, studenci na kursie turystyki.
Jest piecyk, będzie ciepło. Rozkładam rzeczy. Palę. Rozgrzane pomieszczenie. Ciepła kolacja, do spania. Za gorąco. Otwarte okna, otwarte drzwi, za gorąco. Sauna. Żywica wychodzi z młodych desek, wszystkie rzeczy schną. 5 razy otwieram i zamykam drzwi, redukuję dopływ tlenu do piecyka, nie mogę zasnąć w samej wkładce do śpiwora, klei się do mokrego ciała.
Dzień 10
http://picasaweb.google.pl/rzez.immi/Jo ... 6277535938
http://picasaweb.google.pl/rzez.immi/Jo ... 9195867426
Wychodzę. Szybko. Vettifossen, największy wodospad Norwegii. Dzisiaj muszę się dostać do Finse, na Hardangervidda. 3 godziny z plecakiem wzdłuż doliny. Trochę strome zejście, potem żwir, asfalt. Złapana okazja, jestem w Ovre Ardal, na dworcu.
http://picasaweb.google.pl/rzez.immi/Jo ... 9446768082
http://picasaweb.google.pl/rzez.immi/Jo ... 2930832690
Bilet do Voss, z Voss do Finse, pociągiem. Brakuje 50 koron, karta nie zadziałała, uprzejma Norweżka. Pociąg złapany w ostatniej chwili. 19:00. Jestem w Finse, jestem na Hardangervidda.



cdn...