Fredi pisze:włóczykij nie ma domu! jego domem jest droga....
eee tam

Dla mnie włóczykij jest właśnie łagodniejszą wersją "włóczęgi". To trochę ciekawski podróżnik, obieżyświat, bushcrafter, woodcrafter itp. Ma dom ale nie lubi w nim długo "grzać miejsca" (antydomator)
Puszczaństwo wymienione kilka postów wcześniej to raczej domena harcerzy i skautów (woodcraft?). Czyli ludzi zrzeszonych w organizacjach.
Natomiast nie można nazwać survivalem czegoś co survivalem nie jest. Bardzo fajnie, definicję survivalu ujął Bogdan na swojej stronie. Potraktował go jako szkolenie (szkoła przetrwania) z etapami: teoria, ćwiczenia, próba, wielka próba.
Moja wersja jest troszkę uproszczona i składa się z 3 elementów:
1. Teoria - zdobywanie wiedzy z książek, filmów, netu i opowiadań
2. Praktyka - ćwiczenia mające na celu sprawdzenie teorii (zaliczenie ćwiczenia = uzyskanie oczekiwanego efektu)
3. Egzamin - sytuacja zmuszająca nas do wykorzystania wiedzy zdobytej przy pomocy praktyki wspartej teorią.
Reasumując. Survivalem (szkołą przetrwania), byłyby wszystkie
świadome czynności wykonywane w celu podniesienia własnych umiejętności, mających docelowo zagwarantować poradzenie sobie w sytuacji ekstremalnej.
Przykład: Jeśli człowiek idzie z aparatem do lasu tylko żeby zrobić zdjęcie stadku saren to nie ma to nic wspólnego z nauką przetrwania. Jeśli ćwiczy tropienie i podchodzenie zwierzyny
mając na uwadze, że kiedyś w przyszłości może będzie musiał zastąpić aparat bardziej śmiercionośnym narzędziem -> zdobywa doświadczenie praktyczne.
[edit]
P.S.
Teorię można znaleźć w bardzo dziwnych miejscach. Co jakiś czas robię u teściowej wycinanki z "Wróżki". Łukasz Łuczaj publikuje w tym czasopiśmie artykuły o roślinach.
