Od jakiegoś czasu, po części przez Wasze relacje, miałem wielką ochotę na zimową
nockę w lesie:) Ceny zimowych śpiworów studziły mój zapał, ale w końcu udało mi się
załatwić od ojca leciwy puchowy śpiwór, także nic już nie stało na przeszkodzie.
Jednakże ludzie z mojego otoczenia pukali się po głowach, wieszczyli mi rychłą zgubę,
i śmierć we śnie po mnie przychodzącą:) Poprosiłem więc jakiś czas temu na forum o
opinię, dzięki czemu uspokoiłem sumienie:), a i przy okazji towarzysz chętny na zimowe
bytowanie z forum się znalazł. Sylwester2091 zaproponował Beskid Mały.
Chętnie się zgodziłem, ponieważ nigdy nie byłem w tamtych okolicach.
Auto zostawiliśmy na parkingu kawałek za ośrodkiem Czarny Groń w Rzykach,
skąd podreptaliśmy dalej drogą mijając stok narciarski.
Następnie źółtym szlakiem którego jak na razie nie ma na mapach:)
kontynuowaliśmy podejście w kierunku szczytu Smrekowica.
Chwilę po wejściu do lasu gdy zostawiliśmy już za sobą ruchliwe okolice stoku narciarskiego,
na drogę 20m przed nami wyszła sarna i beztrosko sobie na niej przez dłuższą chwilę stała.
Standardowo uciekła w momencie gdy już rozpinałem futerał od aparatu:)
Docieramy na grań, niestety mgła nie pozwala cieszyć się widokami, ale ma też
swój urok:)
Wszystko ładnie pooznaczane trzeba przyznać.
Idąc wzdłuż grani udajemy się w do źródełka Zimna Woda, któremu zapomniałem zrobić
zdjęcie

Następnie opuszczając szlak schodzimy w dół na przeciwległa stronę pasma do Groty Komonieckiego.
Środkiem zamarzniętego wodospadu płynie woda.
Przy grocie posilamy się nieco, i idziemy dalej wzdłuż strumienia w dół w poszukiwaniu
dogodnego miejsca na nocleg.
To wydaje się niezłe:), ale jest stosunkowo jeszcze blisko groty, przy której pałętają się
ludzie.
Po drodze planowo mijamy mały wodospad - spodziewaliśmy się większego

Po jakimś czasie odbijamy od strumienia, i znajdujemy dogodne płaskie miejsce z dala od
ścieżek. W koło wala się sporo suchego drewna, także ze znalezieniem dobrego opału nie
mamy problemu.
Pomny rad żeby sobie nie żałować zeżarłem pół kilową porcję karkówki coby dobrze mi się spało:)
Żarcie uzupełniła herbatka świerkowa.
Po zmierzchu temperatura wyraźnie spadła i zrobiło się dość mroźno. Koło 21 położyliśmy
się spać. Schronienie miałem zbudowane z poncha bw, na ziemi folia nrc i samopompa.
Do śpiwora załadowałem się w zasadzie tak jak stałem zdjąwszy jedynie buty rzecz
jasna:) i kurtkę. Spałem w pojedynczych skarpetkach, kalesonach, spodniach, cienkim
polarze i cienkiej kurtce goretexowej bw, i w sumie był pełen luz:) Przez moment było mi
jedynie chłodno w stopy, ale po chwili pocierania jednej o drugą było już ok. Dodatkowych
skarpet, backupowego śpiwora, grubego polara, nie wspominając o ciężkich pałatkach nie
użyłem.
Poranek powitał chłodem większym jak dzień wcześniej, ale za to zeszła mgła.
Po śniadaniu zebraliśmy obóz i ruszyliśmy w drogę powrotną. Częściowo szlakiem żółtym,
który ktoś poprowadził raczej bez polotu, na strzała w górę:), częściowo na przełaj.
Docieramy z powrotem na skrzyżowanie na grani, skąd pozostaje jedynie droga w dół
do auta, znaną już z poprzedniego dnia ścieżką.
Po drodze w dół nie obeszło się bez zaliczenia kilku gleb, gdyż ziemia, i śnieg były bardzo
mocno zmrożone.
Coś od siebie może dopisze sylwester2091
Borem Lasem
xGh0st