Akurat, tak się składa, że mnie nie trzeba specjalnie przekonywać do "odchudzania" odzieży i wyposażenia. Rzez ma 100 % racji, twierdząc iż stosowanie niektórych technik "survivalowych" pozwala ograniczyć ilość kg zabieranych na wyprawę. Skuteczność podjętych działań jest wprost proporcjonalna do wiedzy i doświadczenia. Jednak - rzetelnej wiedzy i wymiernego, powtarzalnego doświadczenia. Entuzjazm, zapałi ślepa wiara niekoniecznie wiodą dobrą drogą.
Jedną z rzeczy, której autentycznie nie cierpię, jest pseudonaukowy, "autorytatywny" bełkot reklamowy. Zazwyczaj bywa tak, że ci, którzy usiłują bazować na takich wywodach, płacą wygórowane ceny za rzeczy absolutnie pozbawione oczekiwanej funkcjonalności i mają szczęście, jeśli to, co kupili w ogóle się do czegokolwiek nadaje.
Żeby daleko nie szukać - wskazany w linku Vick pisze:
"Obie zbudowane są z rozciągniętego politetrafluoroetylenu (ePTFE) i są membranami porowatymi o bardzo wysokiej oddychalności i wodoodporności - otwarte pory membrany są mniejsze niż kropla wody, a większe niż cząsteczka pary wodnej" - to opis uproszczonego, lecz poprawnego modelu zjawiska, jakim jest paroprzepuszczalność tkanin membranowych (w istocie zjawsiko to jest kombinacją wielu niezmiernie złożonych procesów fizycznych).
Lecz dalej czytamy:
"Gore zabezpieczyło membranę przed zabrudzeniem dodając cieniutki warstwę poliuretanu, przez co pot musi się najpierw skroplić, żeby został przetransportowany przez membranę. eVent jedynie zmniejszył prześwit porów, dzięki czemu pot jest wyrzucany na zewnątrz już w formie pary" - skoro jednak dodano gdzieś warstwę poliuretanu, to tkanina stała się wodoszczelna; jeśli pot się skroplił, to nie będzie wszak w stanie "przecisnąć" się przez pory, które przepuszczają tylko cząsteczki pary; zmniejszenie "prześwitu porów" niczego nie wniosło, skoro i przedtem przepuszczały tylko cząsteczki pary, natomiast znakomicie ułatwiło zatykanie porów przez zanieczyszczenia.
Źródło:
http://vick-gear.blogspot.com/, "Oddychalność membran - wyścig zbrojeń"
Na marginesie - zawsze zastanawiałem się od kogo, czy czego, właściwie "niezależna" jest NGT ? Vick i "Wyjatkowy sklep Grappa" to jedno, bodajże ? Reklama dźwignią handlu. Czasem, zaglądając na tamto forum, mam wrażenie, że owa niezależność prawdziwa bywa tylko w odniesieniu do zdrowego rozsądku.
Jeszcze bliżej:
"Jeśli wilgotność przy skórze będzie stuprocentowa nasza skóra przestanie wytwarzać pot i tracić ciepło" - owszem, przy stuprocentowej wilgotności otoczenia (ale również kilku innych, spełnionych warunkach) nasza skóra przestanie tracić ciepło, bowiem pot przestanie parować więc i pobierać potrzebną do tego energię, jednak czy przestaniemy się pocić ? Jakoś osoby przebywające w tropikach, w warunkach bliskich stuprocentowej wilgotności, zeznają zgoła coś innego... Że o saunie nie wspomnimy...
"VB dodaje nam maksymalnie około 10-15 stopni ciepła" - skąd ta energia się bierze, i w którym miejscu się uzewnętrznia - przecież temperatura naszego ciała to circa 36,6 gradusów, więc dodatkowe 10 do 15 by nas zabiło, natomiast temperatura otoczenia może i chwilowo by się podniosła, gdybyśmy np. VB spalili, ale na pewno nie wzrośnie, kiedy się folią owiniemy. Wymierne, powtarzalne doświadczenie w tej materii: próby ogrzewania się zimą, przy sporym wietrze i mocno ujemnej temperaturze za pomocą nakładania kombinezonu OP1 - poprawa "termiki" przez 15 - 30 min. a potem powrót masakrycznego zimna.
"Nie dość, że nie będziemy czuli chłodu pochodzącego z wilgoci odparowywanej z tych warstw, to zanim pójdziemy spać będą one suche po ogrzaniu ciepłem naszego ciała. W naszym wdzianku i polarkach możemy się położyć spać w śpiworze. Gwarantuję, że zarówno ubranie jak i śpiwór będą suche jak pieprz" - nie bardzo rozumiem, gdzie się podziewa wydalona z organizmu woda ? Ogrzewanie wody nie doprowadzi przecież do jej zniknięcia ? Wchłonie się z powrotem do organizmu, czy jak ? W skrajnym przypadku możnaby oczekiwać, że VB działać będzie jak pampers - nawet zesikać by się w to można i ciecz też by zniknęła (pampers wiąże cząsteczki wody chemicznie - ale one nie znikają) ?
Żeby ze świata ułudy wrócić do rzeczywistości, proponuję intelektualny eksperyment - mamy do przebycia w lutym, w Karelii, trasę między dwiema miejscowościami, odległość 75 km. Temperatura w momencie rozpoczęcia - minus 12, może (nie musi) spaść lub wzrosnąć o kilka stopni. Należy liczyć się z wiatrem i/lub deszczem. Pokrywa śnieżna - 1 m, pod nią - błoto. Droga przez całkowite odludzie, z grubsza przetarta, wcale lub bardzo mało uczęszczana, brak zasięgu jakiejkolwiek sieci telefonii komórkowej. Ew. opał występuje bardzo rzadko (tundra) na powierzchni pokrywy śniegowej, częściej można znaleźć pod sniegiem. Dla ułatwienia dodam, że jeżeli planuje się uzyskiwanie wody przez topienie śniegu - zakładana ilość niezbędnego paliwa płynnego odpowiadać powinna mniej, więcej ilości wody, która nam będzie niezbędną (wraz z rezerwą).
Eksperyment polega na wyznaczeniu optymistycznego i pesymistycznego czasu wędrówki, zaproponowaniu listy niezbędnego wyposażenia, odzieży i pokarmu i oszacowaniu wagi wszystkiego.
Miłej zabawy - jeżeli ktoś pobawić się w to chce... Chętnym odpowiem, jak wyglądała wyposażeniowa praktyka podczas takiej - i podobnych - wędrówki.
