Ci z Was, którzy mają rodziny, wiedzą, że oprócz "zasuwania w fabryce" żeby nasze Nowe Zabaweczki móc sfinansować, od czasu do czasu trzeba spędzić weekend z najbliższymi

Po takim weekendzie mamy wymówkę na krótki wypad, ewentualnie parę punktów nazbieraliśmy na dłuższy wyjazd.
Ci z Was, którzy (jeszcze) hołdują stanowi kawalerskiemu, wkrótce dowiedzą się, co mam na myśli.
Tak też było ze mną w ten weekend. Wyjechaliśmy rodzinnie do Krutyni. W planie było spłynięcie w piątek po południu na odcinku Krutyń - Rosocha, a w sobotę cały dzień aż od ujścia Krutyni z Jeziora Krutyńskiego do Ukty. Ponieważ spływałem z rodziną i naszymi przyjaciółmi, nocowanie pod chmurką nie chodziło w rachubę, jednak planowaliśmy mały postój z piknikiem w sobotę około 13:00.
Piątek był nieco chłodniejszym dniem. Do południa padało, jednak jak na zawołanie po południu się wypogodziło. NA szlaku było tylko parę kajaków. Generalnie było cisza i spokój. Nie nastawiałem się za bardzo na podziwianie widoków, ponieważ musiałem przyuczyć Żonę do współpracy przy pagajowaniu (na kanoe, koordynacja dziobu z rufą to podstawa). Dziewczyna okazała się szybkim i sprawnym członkiem zespołu. Czasami nawet za szybkim. Aż trudno było podziwiać widoki, tak napierała.
W sobotę zaczęliśmy u ujścia z jeziora. Pogoda była rewelacyjna. Wręcz idealna na spływ. No i te komary... Właściwie to ich brak! Przez cały pobyt nie ukąsił mnie żaden komar, insekt, czy inny skorpion. Mimo podmokłego terenu, bagien i trzęsawisk

A teraz krótko o spływie. Moje uwagi proszę traktować jako zachętę i ostrzeżenie jednocześnie, dla tych, którzy planują spływ tym szlakiem.
Co mi się podobało?
- okoliczności przyrody. Rzeka wraz z otaczającymi terenami jest po prostu przepiękna. Nieregulowana, wody podmywają brzegi i drzewa. Walące się konary tworzą malownicze przeszkody na szlaku. Brzegi porośnięte są gęsto roślinnością bagienną. Grube pierzyny mchu porastają gnijące kłody. Od czasu do czasu z wody wystają pojedyncze głazy, gałęzie, które skutecznie skupiają naszą uwagę i odganiają nudę. Swojego czasu Parthagas świetnie to określił ten klimat :... Tylko czekać aż krokodyl nadpłynie...
- fauna - woda jest bardzo czysta. Wokół łódek wciąż pływają ryby (czekają na kawałki chleba). Kromka wrzucona w nurt, po prostu zaczyna żyć własnym życiem, aż znika. Dzikiego ptactwa jest zatrzęsienie. W ogóle nie widziałem gryzoni czy innych zwierząt. Raz wydaje mi się, że mignęła mi wydra... Ale mogę się mylić. Lepiej nie zbliżać się do łabędzi. Widziałem jak potężny samiec bronił młodych i przegonił kolorowy kajak z wąsatym brzuchaczem na pokładzie i jego spasionymi dzieciakami.
- szlak: bardzo łatwy do łatwego. Prąd jest tak spokojny, że przy lekkim wysiłku można płynąć w górę rzeki. Głęgokośc nie przekracza 1.5-1.8, Miejscami znajdują Sie łachy piaskowe, gdzie można zrobić sobie stojący odpoczynek po kolana w wodzie. Polecam początkującym kajakarzom i kanuistą. Szczególnie, jeśli ktoś zabiera ze sobą rodzinę, dzieci i trzeba zapewnić im minimum komfortu.
Co mi się nie podobało?
- szarańcza, bydło, chamstwo, dresiarstwo, swołocz.... Tak bym opisał tłum, który "był wyległ" na szlak w sobotę. Rozwrzeszczana ciżba, nieokrzesanych ludzi, wciąż na siebie wpadających, zatapiających wzajemnie, odpychających wiosłami... Po prostu Polskie Piekiełko.
- czasami sytuacja wręcz była komiczna. Oto pewien pan chcąc pokazać żonie, jaki to on szybki jest wbił się kajakiem w szuwary. Wściekłe łabędzie dziobią panią po trwałej, a on zblokowany "cholernym trawskiem" nie może wycofać kajaku.
Oto inna scenka. Pani stoi smętnie po kolana w wodzie, mokre włosy oblepiają jej zapłakaną twarz, a szanowny małżonek z zatopionego kajaka wyciąga rozmokłe dokumenty, komórkę. Obrazek zamyka scena, w której pani z żałosną miną wylewa wodę z damskiej torebki... Czy wy ludzie nie potraficie myśleć?! Ile kosztuje mocny worek na śmieci, do którego można schować cenne rzeczy? 20 groszy?
- jednak nie zawsze było tak wesoło. Worki ze śmieciami zalegające na brzegach. Puszki po piwie i napojach, zerwane lilie wodne…. To obraz nędzy i rozpaczy na szlaku Kretyni po takiej właśnie sobocie
Sfrustrowani hałasem, postanowiliśmy zatrzymać się przy jednym z prywatnych pól namiotowych, i przeczekać kolorową ciżbę spływającą rzeką. Ten czas wykorzystaliśmy na smażenie kiełbasek, gotowanie fasolki po bretońsku i opalanie. Okazało się, że była to świetna decyzja. Kiedy spławiliśmy ponownie łódki o 17:00 malownicza Skrutynia była nasza… Pełna malowniczych widoków, upstrzona jarzębinami, i pachnąca mchem.
Wnioski:
- Szlak Kretyni jest przepiękny. Miejscami aż dech zapiera
- baza turystyczna i kajakowa jest dostępna, powszechna i tania.
- oprócz terenu Rezerwatu, jest wiele miejsc, na których można się rozbić i spędzić noc. Dodatkowo nie brakuje pól namiotowych
- unikać jak ognia sobót. Lepiej spłynąć rano lub wieczorem.
- dla piwoszy i smakoszy nie brakuje portów, przystani i przeniosek ze smażalniami ryb, budkami z piwem… trzeba uważać, ponieważ w tym tempie do Ukty można wzbogacić lokalną faunę o jeszcze jeden okaz… Paw Królowej
Generalnie poza górnym sezonem Szlak Kretyni świetnie nadaje się na cichy wypad i spływ połączony z obozowaniem na dziko. W sezonie i weekendy… tragedia.