Czy warto impregnować buty, czy chodzić w szybkoschnących.
Moderatorzy: Morg, GawroN, thrackan, Abscessus Perianalis, Valdi, Dąb, puchalsw
Czy warto impregnować buty, czy chodzić w szybkoschnących.
Posiedziałem, podumałem i doszedłem do wniosku, że nie spotkałem się z butami które by nie przemokły. Stosowałem rożne impregnaty, obserwowałem kolegów z którymi byłem na wypadach i doszedłem do wniosku że prędzej czy później każda impregnacja i membrana puści wodę. Dzień, dwa, trzy i w końcu przemokną jeśli poruszamy w mokrych warunkach. Do tego im bardziej zaimpregnowane buty, tym bardziej poci się stopa. Chodząc nie raz w przemoczonych butach doszedłem do wniosku, że dopóki jest mi ciepło w nogi, to nie jest problem to że stopy są mokre. Więc teraz zamiast marnować godziny na impregnację i wynajdywanie kolejnych sposobów na zrobienie buta wodoodpornym, przerzuciłem się na dwa zestawy butów. Pierwsze to szybko przemakające i schnące buty, jak na razie to trampki, drugie nie puszczające wody czyli gumofilce. Pierwszy typ używany kiedy jest względnie ciepło, drugi oczywiście kiedy jest zimno. Moje przemyślenia nie dotyczą poruszania się w górach powyżej granicy lasów, bo nie mam wielkiego doświadczenia w takim terenie. Ciekawy jestem czy ktoś doszedł do podobnych wniosków jak ja. Zapraszam do dyskusji.
https://www.instagram.com/whittling_bushcraft/
Cała tajemnica wiedzy puszczańskiej, tkwi tylko i wyłącznie w chęci jej zdobycia. Nie są potrzebne do tego niezmierzone odmęty pierwotnej puszczy. Nie jest potrzebny super sprzęt czy ubranie rodem z kosmicznych technologi. Wystarczy chcieć, oglądać, czytać i próbować. Nie zrażać się niepowodzeniami. Proste - ale to cała tajemnica. Szkoda, że większość adeptów leśnej ścieżki nie potrafi tego zrozumieć...
"Płyń pod prąd - z prądem płyną tylko śmieci "
Cała tajemnica wiedzy puszczańskiej, tkwi tylko i wyłącznie w chęci jej zdobycia. Nie są potrzebne do tego niezmierzone odmęty pierwotnej puszczy. Nie jest potrzebny super sprzęt czy ubranie rodem z kosmicznych technologi. Wystarczy chcieć, oglądać, czytać i próbować. Nie zrażać się niepowodzeniami. Proste - ale to cała tajemnica. Szkoda, że większość adeptów leśnej ścieżki nie potrafi tego zrozumieć...
"Płyń pod prąd - z prądem płyną tylko śmieci "
- thrackan
- Posty: 911
- Rejestracja: 16 cze 2009, 03:38
- Lokalizacja: Warszawa
- Gadu Gadu: 2123627
- Tytuł użytkownika: Manufaktura strużyn
- Płeć:
- Kontakt:
Mam podobne spostrzeżenia, ale zestaw butów stosuję trzyczęściowy:
- sandały, gdy jest stosunkowo ciepło (temperatura w dzień, w czasie marszu powyżej 10-13 stopni, przy czym przy dolnej granicy zakładam coś cieplejszego na postojach), do chodzenia w łatwym terenie, w błocie, w rzekach.
- tradycyjne, skórzane buty trekkingowe bez membrany - gdy jest stosunkowo zimno, lub teren staje się uciążliwy w przejściu (ostre skały, upierdliwa roślinność)
- piankowe kalosze - gdy jest zimno, lub występują niesprzyjające fauna i flora, a planuję pokonywać tereny mocno wilgotne typu torfowisk i łąk podmokłych.
Jak na razie system się sprawdza, bo kalosze i sandały ważą razem ok. 1,3kg (rozmiar 13 UK) i mogę je spokojnie nosić ze sobą. Taki podział zapewnia duży komfort w praktycznie każdym terenie przy większości warunków pogodowych (pomijam okoliczności wymagające woderów i płetw
).
Swojego czasu chodziłem w tenisówkach zamiast sandałów, ale wymagały częstej wymiany bo szybko gniły bez rychłej możliwości wyschnięcia. A szkoda, bo fajnie się w nich brodzi w błocie
A co do butów skórzanych - nie stosuję zbytnio wymyślnej pielęgnacji. Ot, w domu spłukuję błoto, a po wyschnięciu wsmarowuję wosk poprzedzony ewentualnie tłuszczem. Nie zajmuje to wiele czasu.
- sandały, gdy jest stosunkowo ciepło (temperatura w dzień, w czasie marszu powyżej 10-13 stopni, przy czym przy dolnej granicy zakładam coś cieplejszego na postojach), do chodzenia w łatwym terenie, w błocie, w rzekach.
- tradycyjne, skórzane buty trekkingowe bez membrany - gdy jest stosunkowo zimno, lub teren staje się uciążliwy w przejściu (ostre skały, upierdliwa roślinność)
- piankowe kalosze - gdy jest zimno, lub występują niesprzyjające fauna i flora, a planuję pokonywać tereny mocno wilgotne typu torfowisk i łąk podmokłych.
Jak na razie system się sprawdza, bo kalosze i sandały ważą razem ok. 1,3kg (rozmiar 13 UK) i mogę je spokojnie nosić ze sobą. Taki podział zapewnia duży komfort w praktycznie każdym terenie przy większości warunków pogodowych (pomijam okoliczności wymagające woderów i płetw

Swojego czasu chodziłem w tenisówkach zamiast sandałów, ale wymagały częstej wymiany bo szybko gniły bez rychłej możliwości wyschnięcia. A szkoda, bo fajnie się w nich brodzi w błocie

A co do butów skórzanych - nie stosuję zbytnio wymyślnej pielęgnacji. Ot, w domu spłukuję błoto, a po wyschnięciu wsmarowuję wosk poprzedzony ewentualnie tłuszczem. Nie zajmuje to wiele czasu.
- Prowler
- Posty: 782
- Rejestracja: 28 wrz 2009, 18:38
- Lokalizacja: Białystok
- Tytuł użytkownika: motórzysta
- Płeć:
z przemakającymi szybko i szybko schnącymi butami według mojego doświadczenia jest jeden problem w naszym klimacie. Przemakają szybko ,ale z tym szybkim schnięciem to raczej kiepsko. Chodziłem i chodzę sporo w junglach i wkurza mnie zawsze długo otrzymująca się wilgoć do tego ja jak mam długo mokro w bucie to zdarza się ,że łapie otarcia czy odciski. Teraz mam buty które dość długo opierają się wodzie i junglówki będę tylko stosował na bagniskach
. Ja osobiście nie wyobrażam sobie marszu z obciążeniem w sandałach, trampkach czy gumofilcach - oczywiście na znaczną odległość.

Podobno grzeczni chłopcy idą do nieba, a niegrzeczni idą ... tam gdzie chcą
"boga nie ma jest motór"
kanał yt https://www.youtube.com/user/83Prowler/ ... shelf_id=0
"boga nie ma jest motór"
kanał yt https://www.youtube.com/user/83Prowler/ ... shelf_id=0
- unabomber
- Posty: 228
- Rejestracja: 16 sie 2009, 18:52
- Lokalizacja: Beskid Niski
- Tytuł użytkownika: wirus homo sapiens
- Płeć:
Re: Czy warto impregnować buty, czy chodzić w szybkoschnącyc
Dąb pisze:Posiedziałem, podumałem i doszedłem do wniosku, że nie spotkałem się z butami które by nie przemokły. Stosowałem rożne impregnaty, obserwowałem kolegów z którymi byłem na wypadach i doszedłem do wniosku że prędzej czy później każda impregnacja i membrana puści wodę. Dzień, dwa, trzy i w końcu przemokną jeśli poruszamy w mokrych warunkach. Do tego im bardziej zaimpregnowane buty, tym bardziej poci się stopa. Chodząc nie raz w przemoczonych butach doszedłem do wniosku, że dopóki jest mi ciepło w nogi, to nie jest problem to że stopy są mokre. Więc teraz zamiast marnować godziny na impregnację i wynajdywanie kolejnych sposobów na zrobienie buta wodoodpornym, przerzuciłem się na dwa zestawy butów. Pierwsze to szybko przemakające i schnące buty, jak na razie to trampki, drugie nie puszczające wody czyli gumofilce. Pierwszy typ używany kiedy jest względnie ciepło, drugi oczywiście kiedy jest zimno. Moje przemyślenia nie dotyczą poruszania się w górach powyżej granicy lasów, bo nie mam wielkiego doświadczenia w takim terenie. Ciekawy jestem czy ktoś doszedł do podobnych wniosków jak ja. Zapraszam do dyskusji.
Tak, doszedłem do takich samych wniosków. Jak jest zimno to gumofilce. Na bardzo śliskie podłoże glany, które też są wykonane z cienkiej skóry i względnie szybko schną. Jak ciepło to byle jakie buty (Jungle, Panamy w trudny teren albo trampki, na dłuższe trasy po miękkim podłożu) - byle by dało się szybko wysuszyć. Swoją drogą Jungle to poważnie jest przełomowy wynalazek.
W zasadzie nigdy nie stosowałem żadnych impregnatów, do skórzanych butów stosuję pastę własnej produkcji (3cz. łoju na 1 cz. wosku i odrobina terpentyny jak jest pod ręką) albo po prostu smaruję kawałkiem naturalnego tłuszczu, właściwego dla danej skóry (czyli po prostu kawałkiem słoniny dla większości butów). Nigdy nie noszę też drugiej pary butów, nawet nie dlatego, że swoje ważą ale dlatego, że i tak nie chciało by mi się ich zmieniać. Nauczyłem się tylko, że zimą brody trzeba przekraczać na bosaka i tyle...

Z tego co zauważyłem to wszyscy mający trochę rozumu i doświadczenia dochodzą do podobnych wniosków. Jak człowiek już swoje w życiu przejdzie to okazuję się że wszystkie Hi - tech membrany to tylko marketing i tak samo dobrze jest bez nich. Liczą się tylko wełniane skarpety...
E: Prowler, zacznij wełniane, dziergane skarpetki nosić to zobaczysz, ze woda w butach może nie mieć większego znaczenia.
Ostatnio zmieniony 21 sie 2010, 23:30 przez unabomber, łącznie zmieniany 1 raz.
Zima weryfikuje.
- Prowler
- Posty: 782
- Rejestracja: 28 wrz 2009, 18:38
- Lokalizacja: Białystok
- Tytuł użytkownika: motórzysta
- Płeć:
stosowałem. Możliwe ,że mam zbyt delikatne stopkiunabomber pisze:E: Prowler, zacznij wełniane, dziergane skarpetki stosować to zobaczysz, ze woda w butach może nie mieć większego znaczenia.

edit. i nadal stosuje ale jedynie zimą.
Podobno grzeczni chłopcy idą do nieba, a niegrzeczni idą ... tam gdzie chcą
"boga nie ma jest motór"
kanał yt https://www.youtube.com/user/83Prowler/ ... shelf_id=0
"boga nie ma jest motór"
kanał yt https://www.youtube.com/user/83Prowler/ ... shelf_id=0
- thrackan
- Posty: 911
- Rejestracja: 16 cze 2009, 03:38
- Lokalizacja: Warszawa
- Gadu Gadu: 2123627
- Tytuł użytkownika: Manufaktura strużyn
- Płeć:
- Kontakt:
* z wyjątkiem niszczenia samych butów, jeżeli nie są całkowicie wykonane z materiałów nie chłonących wodyunabomber pisze:E: Prowler, zacznij wełniane, dziergane skarpetki nosić to zobaczysz, ze woda w butach może nie mieć większego znaczenia.

Jedne buty skórzane rozeszły mi się dosłownie na zgięciach i łączeniach z podeszwą po kilkunastu godzinach na torfowisku...
Kilka zdjęć: http://www.23hq.com/thrackan/album/list
Dlatego jak już mam katować buty to desanty/trampki są idealnym rozwiązaniem, w desantach, bez większej pielęgnacji, przy skrajnych warunkach można pochodzić koło roku. W trampkach trochę mniej, ale czego oczekiwać za dychę. A membranowych butków za 6 stówek byłoby mi poprostu szkoda topić w torfie, albo innym bagnisku.
Właśnie wadą takiego rozwiązania jest to, że stopy kiedy są mokre "rozmiękają się" i łatwiej o otarcia, chociaż jak na razie ten problem zdarzył mi się tylko raz, do tego otarcie było minimalne i można było spokojnie dalej robić kilometry. Zastanawiam się nad jakimiś, niedrogimi butami trampko podobnymi ( wyłączając jungle), aby były bardziej wytrzymałe od trampek, jakieś sugestie?
edit
Yoger gdzie kupujesz trampki za dychę?
edit
Yoger gdzie kupujesz trampki za dychę?
Ostatnio zmieniony 22 sie 2010, 21:07 przez Dąb, łącznie zmieniany 1 raz.
https://www.instagram.com/whittling_bushcraft/
Cała tajemnica wiedzy puszczańskiej, tkwi tylko i wyłącznie w chęci jej zdobycia. Nie są potrzebne do tego niezmierzone odmęty pierwotnej puszczy. Nie jest potrzebny super sprzęt czy ubranie rodem z kosmicznych technologi. Wystarczy chcieć, oglądać, czytać i próbować. Nie zrażać się niepowodzeniami. Proste - ale to cała tajemnica. Szkoda, że większość adeptów leśnej ścieżki nie potrafi tego zrozumieć...
"Płyń pod prąd - z prądem płyną tylko śmieci "
Cała tajemnica wiedzy puszczańskiej, tkwi tylko i wyłącznie w chęci jej zdobycia. Nie są potrzebne do tego niezmierzone odmęty pierwotnej puszczy. Nie jest potrzebny super sprzęt czy ubranie rodem z kosmicznych technologi. Wystarczy chcieć, oglądać, czytać i próbować. Nie zrażać się niepowodzeniami. Proste - ale to cała tajemnica. Szkoda, że większość adeptów leśnej ścieżki nie potrafi tego zrozumieć...
"Płyń pod prąd - z prądem płyną tylko śmieci "
- unabomber
- Posty: 228
- Rejestracja: 16 sie 2009, 18:52
- Lokalizacja: Beskid Niski
- Tytuł użytkownika: wirus homo sapiens
- Płeć:
Oczywiście. Znasz Cichołazy Bagienne? inna nazwa: Cichobiegi. Niestety - coraz trudniej kupić, ale jak już posiądziesz to można się zakochać. Teraz nazywają w ten sposób różne buty ale za komuny to były jedne (robione raczej na eksport) buty z cienkiego, miękkiego zamszu z grubą podeszwą, w zasadzie bez bieżnika, taką lekko pofalowaną. Jak znajdę jakieś foto to wkleję...
Ostatnio zmieniony 22 sie 2010, 21:12 przez unabomber, łącznie zmieniany 1 raz.
Zima weryfikuje.
Nie znam a google wyrzuca różne rzeczy.
https://www.instagram.com/whittling_bushcraft/
Cała tajemnica wiedzy puszczańskiej, tkwi tylko i wyłącznie w chęci jej zdobycia. Nie są potrzebne do tego niezmierzone odmęty pierwotnej puszczy. Nie jest potrzebny super sprzęt czy ubranie rodem z kosmicznych technologi. Wystarczy chcieć, oglądać, czytać i próbować. Nie zrażać się niepowodzeniami. Proste - ale to cała tajemnica. Szkoda, że większość adeptów leśnej ścieżki nie potrafi tego zrozumieć...
"Płyń pod prąd - z prądem płyną tylko śmieci "
Cała tajemnica wiedzy puszczańskiej, tkwi tylko i wyłącznie w chęci jej zdobycia. Nie są potrzebne do tego niezmierzone odmęty pierwotnej puszczy. Nie jest potrzebny super sprzęt czy ubranie rodem z kosmicznych technologi. Wystarczy chcieć, oglądać, czytać i próbować. Nie zrażać się niepowodzeniami. Proste - ale to cała tajemnica. Szkoda, że większość adeptów leśnej ścieżki nie potrafi tego zrozumieć...
"Płyń pod prąd - z prądem płyną tylko śmieci "
- Rzez
- Posty: 667
- Rejestracja: 03 mar 2008, 23:16
- Lokalizacja: Mölndal
- Gadu Gadu: 2437677
- Tytuł użytkownika: F&L
- Płeć:
- Kontakt:
Żeby nie było, że z byle dupy daję poniższą kombinację (i proponuję aby każdy uczciwie podał gdzie i jak stosował, bo przejscie 30 km to żadno doświadczenie) - sprawdziło się na:
Islandii - ~460 km, Inov8 Terroc 330, skarpety coolmax,
Kieracie - 100km+, Salomon XT Wings, Bridgedale UL Trail (obecnie sądzę, że skarpety tylko superciankie wełniane + domieszka),
Polarnym spacerze - ~360 km, zestaw jw., wiele poniżej granicy lasu - np. Rapadalen.
Chodzić trza w butach do biegania + Hirsch Talg Spezial (lub inny tłusty krem) + (jeżeli delitatkne stopy/długie dystanse do biegania) lubrykant z dimethicone (Poli(dimetylosiloksan) (PDMS)).
Do przetestowanai tej zimy:
Buty do biegania + VB (Vapour Barrier) + overboot + rakiety śnieżne.
Islandii - ~460 km, Inov8 Terroc 330, skarpety coolmax,
Kieracie - 100km+, Salomon XT Wings, Bridgedale UL Trail (obecnie sądzę, że skarpety tylko superciankie wełniane + domieszka),
Polarnym spacerze - ~360 km, zestaw jw., wiele poniżej granicy lasu - np. Rapadalen.
Chodzić trza w butach do biegania + Hirsch Talg Spezial (lub inny tłusty krem) + (jeżeli delitatkne stopy/długie dystanse do biegania) lubrykant z dimethicone (Poli(dimetylosiloksan) (PDMS)).
Do przetestowanai tej zimy:
Buty do biegania + VB (Vapour Barrier) + overboot + rakiety śnieżne.
,,I don't know what's wrong with me, but I love this shit.''
Z tym tłuszczem, to się już kiedyś zastanawiałem po przeczytaniu książek Piaseckiego, który jako przemytnik czy agent potrafił zrobić masę kilometrów przez granicę. Opisywał jak dbał o nogi, oprócz dokładnego mycia i przycinania paznokci wcierał wazelinę, a raz z braku laku jakiś olej. Więc coś musi w tym być, ten tłuszcz czy lubrykant ma za zadanie nie dopuścić do rozmiękania stóp?
Aciepk te Palladium całkiem fajnie się prezentują.
Moim celem nie jest wyłącznie napieranie, więc nie ma co się porównywać, bo ja to skromny łazior leśny jestem i jak na razie trampki dają radę, zobaczymy później jak pochodzę dłużej jakie będę miał odczucia , bo jak na razie zaczynam dopiero w nich śmigać po lasach.
Aciepk te Palladium całkiem fajnie się prezentują.
Moim celem nie jest wyłącznie napieranie, więc nie ma co się porównywać, bo ja to skromny łazior leśny jestem i jak na razie trampki dają radę, zobaczymy później jak pochodzę dłużej jakie będę miał odczucia , bo jak na razie zaczynam dopiero w nich śmigać po lasach.
https://www.instagram.com/whittling_bushcraft/
Cała tajemnica wiedzy puszczańskiej, tkwi tylko i wyłącznie w chęci jej zdobycia. Nie są potrzebne do tego niezmierzone odmęty pierwotnej puszczy. Nie jest potrzebny super sprzęt czy ubranie rodem z kosmicznych technologi. Wystarczy chcieć, oglądać, czytać i próbować. Nie zrażać się niepowodzeniami. Proste - ale to cała tajemnica. Szkoda, że większość adeptów leśnej ścieżki nie potrafi tego zrozumieć...
"Płyń pod prąd - z prądem płyną tylko śmieci "
Cała tajemnica wiedzy puszczańskiej, tkwi tylko i wyłącznie w chęci jej zdobycia. Nie są potrzebne do tego niezmierzone odmęty pierwotnej puszczy. Nie jest potrzebny super sprzęt czy ubranie rodem z kosmicznych technologi. Wystarczy chcieć, oglądać, czytać i próbować. Nie zrażać się niepowodzeniami. Proste - ale to cała tajemnica. Szkoda, że większość adeptów leśnej ścieżki nie potrafi tego zrozumieć...
"Płyń pod prąd - z prądem płyną tylko śmieci "
- Rzez
- Posty: 667
- Rejestracja: 03 mar 2008, 23:16
- Lokalizacja: Mölndal
- Gadu Gadu: 2437677
- Tytuł użytkownika: F&L
- Płeć:
- Kontakt:
Krem - tłusta skóra wolniej nasiąka wodą; zabezpiecza naskórek + przyspiesza jego regenrację; skóra jest elastyczna; zmniejsza tarcie (szczegolnie między palcami).
Lubryaknt - zabezpiecza skórę przed nasiąkanie, zmniejsza tarcie.
Na napieranie.pl i Backpackinglight temat impregnowania jest już przegadany, sporo przydatnych informacji można znaleźć.
Lubryaknt - zabezpiecza skórę przed nasiąkanie, zmniejsza tarcie.
Na napieranie.pl i Backpackinglight temat impregnowania jest już przegadany, sporo przydatnych informacji można znaleźć.
,,I don't know what's wrong with me, but I love this shit.''
-
- Posty: 726
- Rejestracja: 25 paź 2009, 10:06
- Lokalizacja: z kanapy przed TV
- Tytuł użytkownika: awski
- Płeć:
Zazwyczaj używam gumofilców, trampek (wysokich do kostki) i sandałów. Do pracy w trudnych warunkach (budowa kładki wędkarskiej albo karczowanie trzcin, kapelonów itp. zielska co zarasta miejscówki) używam albo trampek albo zakupionych kiedyś butów do nurkowania (?) / chodzenia po wodzie (???). Te buciki to pełna guma ale z dziurkami więc woda która się dostanie do środka zaraz się wylewa. Przeznaczenie tego typu obuwia to łażenie po nadmorskich skałkach i zazwyczaj są niskie ale jak się dobrze poszuka to można znaleźć wysokie z dobrym mocowaniem, które nie będą spadać nawet w głębokim błocku. Wada - ewentualne odparzanie.
- puchalsw
- Posty: 1742
- Rejestracja: 07 lis 2009, 13:36
- Lokalizacja: Zielona Białołęka
- Tytuł użytkownika: Skandynawski Oprawca
- Płeć:
Dąb, Z tymi gumowcami to faktycznie coś jest na rzeczy. Ojciec mój mieszka w Kanadzie.
Powiedział mi, że oni tam po lasach chodzą w takich "outdorowych gumiakach".
Wygląda to jak dobry solidny kalosz. Ma tylko rozcięcie na cholewie (pod spodem zabezpieczone pasem gumy, żeby woda się nie wlewała) ze sznurówkami i ściągacze u góry.
Do środka ojciec wkłada się rożne wkładki, w zależności od temperatury. Od grubych filcowych botków, po lżejsze ocieplacze.
Noski są zbrojone, podeszwy przeciwpoślizgowe. Podobno żaden impregnowany but za kostkę nie da rady takiemu myśliwskiemu kaloszowi. Trzeba mieć tylko suche skarpety na podorędziu. Inaczej grzybica....
Powiedział mi, że oni tam po lasach chodzą w takich "outdorowych gumiakach".
Wygląda to jak dobry solidny kalosz. Ma tylko rozcięcie na cholewie (pod spodem zabezpieczone pasem gumy, żeby woda się nie wlewała) ze sznurówkami i ściągacze u góry.
Do środka ojciec wkłada się rożne wkładki, w zależności od temperatury. Od grubych filcowych botków, po lżejsze ocieplacze.
Noski są zbrojone, podeszwy przeciwpoślizgowe. Podobno żaden impregnowany but za kostkę nie da rady takiemu myśliwskiemu kaloszowi. Trzeba mieć tylko suche skarpety na podorędziu. Inaczej grzybica....
F..k it, I'll Do It Myself!
- thrackan
- Posty: 911
- Rejestracja: 16 cze 2009, 03:38
- Lokalizacja: Warszawa
- Gadu Gadu: 2123627
- Tytuł użytkownika: Manufaktura strużyn
- Płeć:
- Kontakt:
Polski produkt najbardziej cieszy gębę, ale rozszerzając lokalny patriotyzm na Europę można jeszcze wspomnieć o Nokianie: http://www.nokianfootwear.fi/eng/Ciek pisze:a produkuje je, między innymi Fagum - Stomil.
Ciekawostka - mają modele przystosowane do wiązań narciarskich.
- Prowler
- Posty: 782
- Rejestracja: 28 wrz 2009, 18:38
- Lokalizacja: Białystok
- Tytuł użytkownika: motórzysta
- Płeć:
cóż, kwestia jeszcze przyzwyczajenia. Ja 90% czasu (wolnego i 100% czasu w pracy) gdy mam buty na nogach to są to buty wysokie- ciężkie skórzane lub skóra z jakąś szmatą. I o takie buty trzeba dbać i je impregnować co by skóra jak najdłużej nam służyła.Rzez pisze:Chodzić trza w butach do biegania
Buty sportowe do biegania mam tylko wówczas na nogach gdy (co nie do pomyślenia) wtedy kiedy biegam


Podobno grzeczni chłopcy idą do nieba, a niegrzeczni idą ... tam gdzie chcą
"boga nie ma jest motór"
kanał yt https://www.youtube.com/user/83Prowler/ ... shelf_id=0
"boga nie ma jest motór"
kanał yt https://www.youtube.com/user/83Prowler/ ... shelf_id=0
- Parthagas
- Posty: 816
- Rejestracja: 28 sie 2007, 08:46
- Lokalizacja: Mława
- Tytuł użytkownika: kumpel staffików
- Płeć:
Podobne dylematy też próbuję rozstrzygnąć, choć teraz, po zabiegu operacyjnym, mam około miesiąca zasłużonego odpoczynku. Trampki testowałem całe dzieciństwo, gdyż nic innego, po prostu, nie było. Na ogół scenariusz wyprawy wyglądał następująco:
1. poranny wymarsz na wschodnią część lasu. ok 3km
2. łażenie po starej części lasu - zapamiętywanie ścieżek, drzew o ciekawym wyglądzie, miejsc do ukrycia, ambon ok. 5km
3. brykanie po bagnach - 1km.
W 3 pierwszych zabawach dawały radę, schły szybko, ale trzeba było je na postoju zdjąć, wylać wodę, trochę wyżąć, wycisnąć skarpety, nałożyć i wszystko super.
Czwarty element działań niestety "nieco" je pogrążał jako buty w teren i deprecjonował jako obuwie traperskie. Była to kilkugodzinna walka na proce na terenie byłej kopalni piachu. Brak zszycia języka z resztą buta oraz otworki wentylacyjne sprawiały, że piach dostawał się do wnętrza i system napędowy wojowników szybko ulegał zatarciu. Kto wydawał się teoretycznie cwańszy, zrzucał buty i biegał na bosaka, do czasu, dopóki nie wlazł na gałęzie głogu lub tarniny, a rosło tego trochę w okolicy.
Do domu wracaliśmy na bosaka, a buty i skarpety dumnie powiewały na niesionych przez nas lancach. Alternatywą, oczywiście gorszą, były tenisówki. Sandały kojarzyły się na ogół z garderobą damską lub butami innych orientacji (hasło: tylko p...ły noszą sandały!) i wszyscy odnosiliśmy się do tego typu obuwia z ogólną dezaprobatą podciętą nutą szyderstwa, pogardy, a nawet nienawiści.
W poprzednie wakacje, chcąc pokazać synowi moje ulubione miejsca z dzieciństwa, które jeszcze się ostały, przeszliśmy ponownie tę trasę. On miał nike ze skaju, jakieś halówki, ja gromy Protektora. Pierwsze sto metrów starolasu jakość poszło, ale później splątane gęstwiny jeżyn zatrzymały Młodego na dłużej. Nim powyciągał jeżynowe kolce ze skarpet i butów, minęło kilka ładnych minut. W tym momencie odżył mit ojca-opiekuna - z prętem leszczynowym w jednej ręce a maczetą w drugiej torowałem mu ścieżkę ku zbawieniu obolałych nóg. Z uśmiechem na twarzy i potężnym neonem "KU...A" w głowie brnęliśmy tak prze jakieś 1,5 kilometra. Gdy weszliśmy do lasu średniego moje buty były tak podrapane, jakby wszystkie krety Rzeczypospolitej chciały jednocześnie spędzić w nich choć chwilę, a materiał corduropodobny musiałem w domu ogolić, gdyż nosił cechy stroju Yeti.
Dalej było już świetnie - piękny mieszany las z kępami jałowca, paprociami i leszczyną i pachnącą mchem ściółką. Nie mogłem doczekać się momentu, gdy pokaże synowi "moje nieprzebyte bagna". No i pokazałem - zamieniły się w otoczony krzaczkami zaropiały stawek, w którym jakiś nieszczęśnik po drugiej , bardzo bliskiej stronie, próbował coś złowić. Nie zamieniliśmy z nim zdania, gdyż widok dwóch zamaskowanych obwiesi z nożami i patykami w dłoniach ryczących ze śmiechu na widok "terenów bagiennych" wyraźnie go zdeprymował. Zniknął po kilku sekundach przypadkowo zapominając o leszczynowej wędce. Pobawiliśmy się nią trochę, ale bez rezultatów.
Jeszcze nędzniej przedstawiła się naszym oczom kopalnia piachu - zwykłe wiejskie śmietnisko porośnięte zielskiem, wikliną, z dominującym smrodem wylewanej tu często gnojówki.
Podczas końcowego postoju czułem się trochę zniesmaczony, ale widząc przy ognisku zadowoloną twarz syna, humor mi błyskawicznie wrócił.
Wnioski:
1. Syn już wie, że jak do lasu, to nie w halówkach.
2. Ja wiem, że czasy dzikich ostępów, nieokiełznanej wolności już się powoli kończą. Coraz mniej też "nosicieli trampek", choć chyba jeszcze raz się skuszę. A trampki chińskie rzeczywiście są po 9,90, możliwe, że od lipca coś się zmieniło.
1. poranny wymarsz na wschodnią część lasu. ok 3km
2. łażenie po starej części lasu - zapamiętywanie ścieżek, drzew o ciekawym wyglądzie, miejsc do ukrycia, ambon ok. 5km
3. brykanie po bagnach - 1km.
W 3 pierwszych zabawach dawały radę, schły szybko, ale trzeba było je na postoju zdjąć, wylać wodę, trochę wyżąć, wycisnąć skarpety, nałożyć i wszystko super.
Czwarty element działań niestety "nieco" je pogrążał jako buty w teren i deprecjonował jako obuwie traperskie. Była to kilkugodzinna walka na proce na terenie byłej kopalni piachu. Brak zszycia języka z resztą buta oraz otworki wentylacyjne sprawiały, że piach dostawał się do wnętrza i system napędowy wojowników szybko ulegał zatarciu. Kto wydawał się teoretycznie cwańszy, zrzucał buty i biegał na bosaka, do czasu, dopóki nie wlazł na gałęzie głogu lub tarniny, a rosło tego trochę w okolicy.
Do domu wracaliśmy na bosaka, a buty i skarpety dumnie powiewały na niesionych przez nas lancach. Alternatywą, oczywiście gorszą, były tenisówki. Sandały kojarzyły się na ogół z garderobą damską lub butami innych orientacji (hasło: tylko p...ły noszą sandały!) i wszyscy odnosiliśmy się do tego typu obuwia z ogólną dezaprobatą podciętą nutą szyderstwa, pogardy, a nawet nienawiści.
W poprzednie wakacje, chcąc pokazać synowi moje ulubione miejsca z dzieciństwa, które jeszcze się ostały, przeszliśmy ponownie tę trasę. On miał nike ze skaju, jakieś halówki, ja gromy Protektora. Pierwsze sto metrów starolasu jakość poszło, ale później splątane gęstwiny jeżyn zatrzymały Młodego na dłużej. Nim powyciągał jeżynowe kolce ze skarpet i butów, minęło kilka ładnych minut. W tym momencie odżył mit ojca-opiekuna - z prętem leszczynowym w jednej ręce a maczetą w drugiej torowałem mu ścieżkę ku zbawieniu obolałych nóg. Z uśmiechem na twarzy i potężnym neonem "KU...A" w głowie brnęliśmy tak prze jakieś 1,5 kilometra. Gdy weszliśmy do lasu średniego moje buty były tak podrapane, jakby wszystkie krety Rzeczypospolitej chciały jednocześnie spędzić w nich choć chwilę, a materiał corduropodobny musiałem w domu ogolić, gdyż nosił cechy stroju Yeti.
Dalej było już świetnie - piękny mieszany las z kępami jałowca, paprociami i leszczyną i pachnącą mchem ściółką. Nie mogłem doczekać się momentu, gdy pokaże synowi "moje nieprzebyte bagna". No i pokazałem - zamieniły się w otoczony krzaczkami zaropiały stawek, w którym jakiś nieszczęśnik po drugiej , bardzo bliskiej stronie, próbował coś złowić. Nie zamieniliśmy z nim zdania, gdyż widok dwóch zamaskowanych obwiesi z nożami i patykami w dłoniach ryczących ze śmiechu na widok "terenów bagiennych" wyraźnie go zdeprymował. Zniknął po kilku sekundach przypadkowo zapominając o leszczynowej wędce. Pobawiliśmy się nią trochę, ale bez rezultatów.
Jeszcze nędzniej przedstawiła się naszym oczom kopalnia piachu - zwykłe wiejskie śmietnisko porośnięte zielskiem, wikliną, z dominującym smrodem wylewanej tu często gnojówki.
Podczas końcowego postoju czułem się trochę zniesmaczony, ale widząc przy ognisku zadowoloną twarz syna, humor mi błyskawicznie wrócił.
Wnioski:
1. Syn już wie, że jak do lasu, to nie w halówkach.
2. Ja wiem, że czasy dzikich ostępów, nieokiełznanej wolności już się powoli kończą. Coraz mniej też "nosicieli trampek", choć chyba jeszcze raz się skuszę. A trampki chińskie rzeczywiście są po 9,90, możliwe, że od lipca coś się zmieniło.
"Mężczyzna musi mieć nałogi, najlepiej wyszukane, w przeciwnym wypadku nie ma się z czego wyzwalać."
http://prymitywnetechnikiprzetrwania.blogspot.com/
http://prymitywnetechnikiprzetrwania.blogspot.com/
Też śmigałem za dzieciaka w trampkach , moje były jeszcze reliktem PRL, takie granatowe, dość mocne, te co później miałem już z CHRL, nie były tak pancerne. Nie raz ktoś narzeka, że buty krótkie czy trampko podobne ewentualnie kaloszo podobne nie trzymają kostki i przez to łatwiej o skręcenie, może trochę tak, ale śmigając ciągle w wysokich butach, które usztywniają kostkę, moim zdaniem robimy błąd , ponieważ osłabiamy znacznie mięśnie i ścięgna, które naturalnie mają spełniać rolę stabilizatorów. Staram się zawsze, jak oglądam jakiś program, wyłapywać szczegóły dotyczące autochtonów. Widziałem nie raz w telewizji, jak tubylcy potrafią śmigać po górach czy innym trudnym terenie w "adidaskach" czy sandałach, zresztą przez tysiące lat ludzie chodzili w butach które nie usztywniają kostki. Ale jest też druga strona medalu, wyskoczenie w wysokie góry mieszczucha, który jest przyzwyczajony do płaskich chodników, nie jest dobrym pomysłem. Ponieważ nie ma wzmocnionych odpowiednio stabilizatorów, oraz dlatego że ludzi którzy żyją w naturze albo dużo w niej przebywają, chodzą o wiele uważniej, patrzą gdzie stawiają stopy, mają „wyczucie” podłoża.
Co do gumowców, w tamtą zimę je dokładnie przetestowałem i mi pod pasowały. Mają tą przewagę nad sznurowanymi butami z gumy, że jest większa wentylacja w nich.
Co do gumowców, w tamtą zimę je dokładnie przetestowałem i mi pod pasowały. Mają tą przewagę nad sznurowanymi butami z gumy, że jest większa wentylacja w nich.
https://www.instagram.com/whittling_bushcraft/
Cała tajemnica wiedzy puszczańskiej, tkwi tylko i wyłącznie w chęci jej zdobycia. Nie są potrzebne do tego niezmierzone odmęty pierwotnej puszczy. Nie jest potrzebny super sprzęt czy ubranie rodem z kosmicznych technologi. Wystarczy chcieć, oglądać, czytać i próbować. Nie zrażać się niepowodzeniami. Proste - ale to cała tajemnica. Szkoda, że większość adeptów leśnej ścieżki nie potrafi tego zrozumieć...
"Płyń pod prąd - z prądem płyną tylko śmieci "
Cała tajemnica wiedzy puszczańskiej, tkwi tylko i wyłącznie w chęci jej zdobycia. Nie są potrzebne do tego niezmierzone odmęty pierwotnej puszczy. Nie jest potrzebny super sprzęt czy ubranie rodem z kosmicznych technologi. Wystarczy chcieć, oglądać, czytać i próbować. Nie zrażać się niepowodzeniami. Proste - ale to cała tajemnica. Szkoda, że większość adeptów leśnej ścieżki nie potrafi tego zrozumieć...
"Płyń pod prąd - z prądem płyną tylko śmieci "