A miało być tak pięknie - Puszcza Knyszyńska
Moderatorzy: Morg, GawroN, thrackan, Abscessus Perianalis, Valdi, Dąb, puchalsw
- Prowler
- Posty: 782
- Rejestracja: 28 wrz 2009, 18:38
- Lokalizacja: Białystok
- Tytuł użytkownika: motórzysta
- Płeć:
A miało być tak pięknie - Puszcza Knyszyńska
Kolejne spotkanie z Puszczą. Zaplonowany był jedynie termin wyjścia. Czas trwania i trasę miałem ustalać na bieżąco. Prowiantu spakowałem na cztery dni obżarstwa. Przy oszczędniejszym spożywaniu starczyło by pewnie na wiele dłużej. Jak zwykle dzień poprzedzający spędziłem na pakowaniu , sprawdzaniu pogody no i oczywiście na marzeniach
Ranek dnia 5 sierpnia był dość pochmurny i chłodny. Parę minut po szóstej byłem już gotowy do drogi. Około siódmej byłem już na obrzeżach puszczy. Zostało tylko przekroczyć most na rzece Supraśl.
[/u]
Wskakuję na zielony szlak w Jurowcach. Jako człowiek pracujący w nocy nie jestem przyzwyczajony do rannego wstawania ,więc dość szybko musiałem zrobić przerwę na drzemkę i kubek kawy pod dębem.
Nie jestem w lesie jednak sam
Ambona (zamknięta na klucz) i widok z niej.
Pamiątki po dawno zapomnianych praktykach.
Jeśli ktoś Puszcze Knyszyńską wyobraża sobie jako teren płaski jak klatka Marcy ze „ Świata według Bundych” to się może miejscami zdziwić .
Drobne oszustwo. Skróciłem szlak idąc po linii oddziałowej.
Rzeka Krzemianka. Kolejny postój i pomysł na następny wypad.
Pod drobnych zakupach we wsi Wólka Przedmieście postanowiłem iść na przełaj na wschód – bo tam musi być cywilizacja . Monokultura sosnowa.
I ścieżka leśnej braci z której pozwoliłem sobie skorzystać.
Krótka przerwa.
W towarzystwie żuczka pijaka.
Który dał cynk rodzince ,że darmowa wyżerka i popijawa się szykuje.
Jesień już się zbliża
Grabowa aleja w kierunku wsi ,a raczej osady Ożynnik.
Wieś Ożynnik i niespotykany już dzisiejszych czasach widok.
Znów na przełaj.
Przecinam w poprzek wąskotorówkę i już świta mi w głowię plan marszu na następny dzień.
Zaczyna się ściemniać czas rozbić obóz , zaplanować trasę, wypić piwko i szykować się do spania.
W nocy miałem nieoczekiwanego gościa . Ze snu wyrwał mnie odgłos łamanych gałęzi i dzikich podskoków zaledwie paręnaście metrów ode mnie. W pierwszej chwili myślałem , że to stadko dzików nieświadome mojej obecności bawi się w najlepsze. Odgłosy „szczekania” uświadomiły mi ,że to jednak kozioł urządził sobie zaloty . Chciałem zapalić latarkę i obejrzeć sobie tego hałaśliwego jegomościa ,ale po chwili zrezygnowałem. Po co straszyć zwierzaka. Jeszcze trochę nie dawał mi spać i spokojnie odszedł w swoją stronę. Słoneczny poranek.
Szybkie śniadanie. Zwijanie obozu i o 9.30 byłem gotów do drogi.
Pierwsze kilometry żwirówką. A później linią oddziałową prosto do wąskotorówki.
O ile późną jesienią i zimą wąskotorówką idzie się komfortowo to latem jest to dość ciężka droga przez zwisające leszczyny, paprocie i pokrzywy
Zmieniająca się szata roślinna dała mi znać że powoli zbliżam się do rzeki Sokołda i wsi Kopna Góra.
Sokołda i most kolejowy.
Oczekiwanie na pociąg który nigdy nie nadjedzie.
Drogowskaz w Kopnej Górze. Mój cel – Waliły Stacja
Konik w Lipowym Moście. Uzupełnienie zapasów wody w jednym z domostw - pyszna zimna woda ze studni nie ma nic lepszego , no chyba ,że woda ze strumienia . No i mam już plan na następny dzień – Szlak wzgórz Świętojańskich .
Chylący się ku upadkowi krzyż tuż za wsią. Skryty wśród drzew. I o ile bardziej dumny i wartościowy niż ten w Warszawie ? Czemu nikt o takie krzyże nie walczy ? Czyżby za mało polityczne ?
Mój ulubiony puszczański szlak.
Rzeczka Radulinka.
I rzeczka Średnia.
Upał niesamowity więc zimna woda zdrowia doda
Od mniej więcej rz. Średniej szlak zaczyna biec na przełaj lasem, wąskimi ścieżynkami, niektóre z nich zapewne rzadko czują na sobie ludzkie stopy.
Droga jest malownicza. Ale dość ciężko się idzie. Nie ze względu na teren ,lecz na bardzo kiepskie oznaczenie, zręby i niekompatybilność zaznaczonego szlaku na mapie z tym co jest w terenie ( na mapie pokazane jest ,że szlak idzie drogą ,a w rzeczywistości wija się przez las). Także trzeba się pilnować. Jeszcze krótki spacer lasem.
Wchodzę na brukowaną drogę w kierunku wsi Waliły Stacja. Idzie się dość szybko. Widoki ładne ale trzeba przyśpieszyć kroku. W końcu trzeba jeszcze odskoczyć trochę od Walił żeby się rozbić. Idę poboczem. Nagle drogę przegradza mi straszna przeszkoda. Kupka siana. Przejdę po niej. Kto jak kto ale ja dam radę . No i oczywiście zaplątałem się w to sianko albo w jakiś śnurek którego trochę tam naplątane było i grzmotnąłem kolanem w kamień. Troszkę poleżałem na poboczu. Chyba się nic nie stało więc idę dalej. Waliły Stacja – „kto zwalił ten wysiada” jak mawiają konduktorzy
Z kolanem nie jest chyba tak dobrze jak myślałem – zaczyna boleć . Posiedziałem chwilę na krawężniku. Trochę podzwonił z nudów, kupiłem piwo i wodę na dalszą drogę. Obejrzałem kolano i już byłem pewien że zabawa się zakończyła. Kolano spuchło jak bańka. Miałem jeszcze trochę wątpliwości czy wracać, może zaczekać do rana ? Jednak wracam szkoda zdrowia. Do domu na 4 piętro ledwo się wgramoliłem decyzja o powrocie była jednak słuszna.
Do zobaczenia na szlaku.
Ranek dnia 5 sierpnia był dość pochmurny i chłodny. Parę minut po szóstej byłem już gotowy do drogi. Około siódmej byłem już na obrzeżach puszczy. Zostało tylko przekroczyć most na rzece Supraśl.
[/u]
Wskakuję na zielony szlak w Jurowcach. Jako człowiek pracujący w nocy nie jestem przyzwyczajony do rannego wstawania ,więc dość szybko musiałem zrobić przerwę na drzemkę i kubek kawy pod dębem.
Nie jestem w lesie jednak sam
Ambona (zamknięta na klucz) i widok z niej.
Pamiątki po dawno zapomnianych praktykach.
Jeśli ktoś Puszcze Knyszyńską wyobraża sobie jako teren płaski jak klatka Marcy ze „ Świata według Bundych” to się może miejscami zdziwić .
Drobne oszustwo. Skróciłem szlak idąc po linii oddziałowej.
Rzeka Krzemianka. Kolejny postój i pomysł na następny wypad.
Pod drobnych zakupach we wsi Wólka Przedmieście postanowiłem iść na przełaj na wschód – bo tam musi być cywilizacja . Monokultura sosnowa.
I ścieżka leśnej braci z której pozwoliłem sobie skorzystać.
Krótka przerwa.
W towarzystwie żuczka pijaka.
Który dał cynk rodzince ,że darmowa wyżerka i popijawa się szykuje.
Jesień już się zbliża
Grabowa aleja w kierunku wsi ,a raczej osady Ożynnik.
Wieś Ożynnik i niespotykany już dzisiejszych czasach widok.
Znów na przełaj.
Przecinam w poprzek wąskotorówkę i już świta mi w głowię plan marszu na następny dzień.
Zaczyna się ściemniać czas rozbić obóz , zaplanować trasę, wypić piwko i szykować się do spania.
W nocy miałem nieoczekiwanego gościa . Ze snu wyrwał mnie odgłos łamanych gałęzi i dzikich podskoków zaledwie paręnaście metrów ode mnie. W pierwszej chwili myślałem , że to stadko dzików nieświadome mojej obecności bawi się w najlepsze. Odgłosy „szczekania” uświadomiły mi ,że to jednak kozioł urządził sobie zaloty . Chciałem zapalić latarkę i obejrzeć sobie tego hałaśliwego jegomościa ,ale po chwili zrezygnowałem. Po co straszyć zwierzaka. Jeszcze trochę nie dawał mi spać i spokojnie odszedł w swoją stronę. Słoneczny poranek.
Szybkie śniadanie. Zwijanie obozu i o 9.30 byłem gotów do drogi.
Pierwsze kilometry żwirówką. A później linią oddziałową prosto do wąskotorówki.
O ile późną jesienią i zimą wąskotorówką idzie się komfortowo to latem jest to dość ciężka droga przez zwisające leszczyny, paprocie i pokrzywy
Zmieniająca się szata roślinna dała mi znać że powoli zbliżam się do rzeki Sokołda i wsi Kopna Góra.
Sokołda i most kolejowy.
Oczekiwanie na pociąg który nigdy nie nadjedzie.
Drogowskaz w Kopnej Górze. Mój cel – Waliły Stacja
Konik w Lipowym Moście. Uzupełnienie zapasów wody w jednym z domostw - pyszna zimna woda ze studni nie ma nic lepszego , no chyba ,że woda ze strumienia . No i mam już plan na następny dzień – Szlak wzgórz Świętojańskich .
Chylący się ku upadkowi krzyż tuż za wsią. Skryty wśród drzew. I o ile bardziej dumny i wartościowy niż ten w Warszawie ? Czemu nikt o takie krzyże nie walczy ? Czyżby za mało polityczne ?
Mój ulubiony puszczański szlak.
Rzeczka Radulinka.
I rzeczka Średnia.
Upał niesamowity więc zimna woda zdrowia doda
Od mniej więcej rz. Średniej szlak zaczyna biec na przełaj lasem, wąskimi ścieżynkami, niektóre z nich zapewne rzadko czują na sobie ludzkie stopy.
Droga jest malownicza. Ale dość ciężko się idzie. Nie ze względu na teren ,lecz na bardzo kiepskie oznaczenie, zręby i niekompatybilność zaznaczonego szlaku na mapie z tym co jest w terenie ( na mapie pokazane jest ,że szlak idzie drogą ,a w rzeczywistości wija się przez las). Także trzeba się pilnować. Jeszcze krótki spacer lasem.
Wchodzę na brukowaną drogę w kierunku wsi Waliły Stacja. Idzie się dość szybko. Widoki ładne ale trzeba przyśpieszyć kroku. W końcu trzeba jeszcze odskoczyć trochę od Walił żeby się rozbić. Idę poboczem. Nagle drogę przegradza mi straszna przeszkoda. Kupka siana. Przejdę po niej. Kto jak kto ale ja dam radę . No i oczywiście zaplątałem się w to sianko albo w jakiś śnurek którego trochę tam naplątane było i grzmotnąłem kolanem w kamień. Troszkę poleżałem na poboczu. Chyba się nic nie stało więc idę dalej. Waliły Stacja – „kto zwalił ten wysiada” jak mawiają konduktorzy
Z kolanem nie jest chyba tak dobrze jak myślałem – zaczyna boleć . Posiedziałem chwilę na krawężniku. Trochę podzwonił z nudów, kupiłem piwo i wodę na dalszą drogę. Obejrzałem kolano i już byłem pewien że zabawa się zakończyła. Kolano spuchło jak bańka. Miałem jeszcze trochę wątpliwości czy wracać, może zaczekać do rana ? Jednak wracam szkoda zdrowia. Do domu na 4 piętro ledwo się wgramoliłem decyzja o powrocie była jednak słuszna.
Do zobaczenia na szlaku.
Podobno grzeczni chłopcy idą do nieba, a niegrzeczni idą ... tam gdzie chcą
"boga nie ma jest motór"
kanał yt https://www.youtube.com/user/83Prowler/ ... shelf_id=0
"boga nie ma jest motór"
kanał yt https://www.youtube.com/user/83Prowler/ ... shelf_id=0
- puchalsw
- Posty: 1742
- Rejestracja: 07 lis 2009, 13:36
- Lokalizacja: Zielona Białołęka
- Tytuł użytkownika: Skandynawski Oprawca
- Płeć:
Dzisiaj siedzę w biurze od 8:00. Wciąż tutaj jestem, i wiem że nie zobaczę domu i rodziny wcześniej niż o 22:00...
Prowler, Dzięki Ci za te zdjęcia... podtrzymałeś mnie stary na duchu. Warto ryć i i zasuwać po pachy, żeby można było później robić takie rzeczy....
PS: czy to "jesienne drzewo" to nie jest czasami kasztan zaatakowany przez szrotówkę? Wprawdzie nie wygląda ten teren na zdziczały park, ale kasztany czasami pojawiają się w lasach mieszanych...
Pozdrawiam
Puchal
Prowler, Dzięki Ci za te zdjęcia... podtrzymałeś mnie stary na duchu. Warto ryć i i zasuwać po pachy, żeby można było później robić takie rzeczy....
PS: czy to "jesienne drzewo" to nie jest czasami kasztan zaatakowany przez szrotówkę? Wprawdzie nie wygląda ten teren na zdziczały park, ale kasztany czasami pojawiają się w lasach mieszanych...
Pozdrawiam
Puchal
F..k it, I'll Do It Myself!
- Hillwalker
- Posty: 271
- Rejestracja: 03 wrz 2009, 09:10
- Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza
- Płeć:
- yaktra
- Posty: 823
- Rejestracja: 05 kwie 2010, 18:57
- Lokalizacja: z krainy szaraka
- Tytuł użytkownika: tropiciel/ fotograf
- Płeć:
- Kontakt:
He he dobre.Hillwalker pisze:jedyny plus że po alkoholu
Nic się nie przejmuj Prowler, grunt aby noga doszła do siebie. Wybrałem sobie wczoraj średnio trudny szlak ( średnio trudny. czyt. 20 km ) po Puszczy Bukowej. Wchodzę pod niewielkie wzniesienie (aby kliknąć pomnik Gene) i jestem prawie na szczycie kiedy prawa stopa łapie poślizg. Aby nie potłuc aparatu zjeżdżam jakieś pięć może siedem metrów w dół podpierając się prawą ręką. Połamana niegdyś prawa stopa nie znosi takich obciążeń i protestuje silnym bólem przez dobrą godzinę. Przez jakiś czas, może pół godziny, siedziałem na pieńku wystawiając stopę na zimny deszcz. Kiedy poczułem większą ulgę dopiero założyłem skarpetę i buta aby ruszyć do domu. Ja również wracałem na skróty do domu obawiając się kontuzji. Dziś rano wstałem i czując, że ze stopą ok ruszyłem na nieco krótszy szlak bo około 13 km.
Powodzonka życzę
ps; fajny foto reportaż
Okiem naszych obiektywów http://yaktrafotografia.jimdo.com/
- Prowler
- Posty: 782
- Rejestracja: 28 wrz 2009, 18:38
- Lokalizacja: Białystok
- Tytuł użytkownika: motórzysta
- Płeć:
To daj znać wcześniejZax pisze:Za jakiś czas tam zawitam
dokładnie.puchalsw pisze:Warto ryć i i zasuwać po pachy, żeby można było później robić takie rzeczy....
szczerze to zdjęcie zrobione na dużym przybliżeniu. Nie rozpoznałem go z daleka. W okolicy było parę dębów i tak jakoś pomyślałem ,że to też pewnie dąb.puchalsw pisze:to nie jest czasami kasztan
ten po tym jak wyjąłem go z puszki po wcześniejszym przelaniu piwa do kubka od razu zagrzebał się w trawę tylko tyłek wystawałHillwalker pisze:jedyny plus że po alkoholu nie śpiewają, leżą tylko na plecach i machają nóżkami
yaktra pisze:Nic się nie przejmuj Prowler, grunt aby noga doszła do siebie
nie martwię się nic a nic . A noga już ok. i czekam tylko wolnego
Podobno grzeczni chłopcy idą do nieba, a niegrzeczni idą ... tam gdzie chcą
"boga nie ma jest motór"
kanał yt https://www.youtube.com/user/83Prowler/ ... shelf_id=0
"boga nie ma jest motór"
kanał yt https://www.youtube.com/user/83Prowler/ ... shelf_id=0
- Doczu
- Posty: 1284
- Rejestracja: 25 mar 2009, 10:25
- Lokalizacja: Pinecity
- Tytuł użytkownika: Litewski Cham
- Płeć:
hehehe fajna relacyjka
Zuki opoje są absolutnym hitem
Słuszna uwaga odnośnie krzyża.
Gratuluję wycieczki i trzymam kciuki za kolano.
Swoją drogą jak to tylko "woda w kolanie" to mam kolegę, który sobie kiedyyś sam "spuszczał wodę" z kolana.
Raz niechcący przy zmianie kołpaka w aucie, dziabnął się nożem w kolano w którym miał wodę i od tamtej pory robi to samodzielnie co prawda nie przy pomoc noża, ale dużej strzykawki.
Zuki opoje są absolutnym hitem
Słuszna uwaga odnośnie krzyża.
Gratuluję wycieczki i trzymam kciuki za kolano.
Swoją drogą jak to tylko "woda w kolanie" to mam kolegę, który sobie kiedyyś sam "spuszczał wodę" z kolana.
Raz niechcący przy zmianie kołpaka w aucie, dziabnął się nożem w kolano w którym miał wodę i od tamtej pory robi to samodzielnie co prawda nie przy pomoc noża, ale dużej strzykawki.