W Puszczy Słupeckiej odbywa się jakaś wycinka pojedynczych drzew (prześwietlanie, profilaktyka, Thrackan Wam powie...)
W każdym bądź razie, przytargałem czeczote brzozową wielkości kokosa (nieźle się napociłem, żeby ten guz dopiłować), z której za rok, jak już wyschnie piękne okładziny do nożyka będą, i kawał kory brzozowej też.
Zaraz po powrocie, czeczotę z kory obrałem i wrzuciłem na półkę między książki. Jak sobie o niej za rok przypomnę a nie popęka, to coś z niej będzie

Płat kory, natomiast wsadziłem do miski z wodą i zostawiłem na noc.
W niedzielę, pogoda już się zaczęła psuć, a i z Rodziną czasu trochę trzeba było spędzić. Wieczorem zacząłem główkować co ja z tej kory mogę zrobić...
Nosiłem się już z planem od pewnego czasu, wykonania małego modelu kanu indiańskiego, ale jakoś szkoda mi było takiego ładnego kawałka na pierdoły i zabawki.
I tak powstało ONO:
- materiały: rzemień ze skóry świńskiej, kora brzozowa, olej lniany, kawałek gałęzi osiki
- narzędzia: ostry nóż, dratwa do przepychania rzemienia, i szydło do robienia otworów, piła do drewna (do wycięcia zamknięcia z osiki)
Jak skończyłem, miałem nerwy jak postronki. Diabli mnie biorą od tego przepychania rzemienia, i nie mam cierpliwości do takiej roboty.
Teraz nie wiem nawet do czego to ma służyć. Pewnie krzesiwo i podpałkę będę w tym nosił, a i tego jeszcze nie wiem na pewno...
Mimo wszystko spodobało mi się to pudełko, i postanowiłem małą sesję zrobić.
Efekty poniżej: