A gdyby tak ją złapać i skroplić? Pamiętam,że paląc niegdyś ognisko typu „nodia”,na płonące, suche bale,dołożyliśmy długą,mokrą kłodę brzozową. Ogień objął ją całą,ale około 30cm kłody,wystawało ponad ognisko. Z tej końcówki,buchała para, bardzo silnym i gorącym strumieniem. Trwało to dosyć długo,aż kłoda nie została strawiona przez ogień.
Będąc na terenowej wycieczce,postanowiłem wykonać mały eksperyment. Najpierw zapłonęło normalne,niewielkie ognisko. Następnie,gdy już nazbierało się dość dużo żaru,włożyłem w nie kawał brzozowej gałęzi-grubej jak pięść i długiej na pół metra(gałąź odzyskałem z powalonej przez bobry brzozy,niestety leżała już dość długo i trochę podeschła).
Po jakimś czasie,gdy drewno już się ładnie zajęło, z końca zaczęła wydostawać się para. Na tą końcówkę, zawinąłem foliowy worek. Po dłuższej chwili,w woreczku zaczęła się skraplać woda.
Z racji tego,że gałąź była niewielka to i wody nie nazbierało się w woreczku wiele. Z takiego kawałka drewna,uzyskałem dobry kieliszek wody. Żółtej barwy,w smaku ohydna-mieszanka dymu i soku z brzozy- ale zawsze to woda. Pewnie aby osiągnąć większe ilości wody z drewna,należało by wykorzystać w tym celu grubszy pień i większe ognisko(nodia). Nie wiem ,także jakie gatunki drzew nadają się do tego celu najlepiej. Na przykładzie brzozy działa.
To oczywiście TYLKO rodzaj ciekawostki,bo z reguły tam gdzie są drzewa,tam jest i woda(ale mogą też być wyjątki). Wycinanie żywych drzew,jest zabronione i absolutnie nie namawiam nikogo do takich czynów.


