Jako że czuję się wywołany do tablicy to skreślę kilka słów (swoją drogą Puchal nieźle się wykręcił z napisania relacji ;D )
Puchal odebrał mnie z Tarnowa ok 10.00 i ruszylismy ku przygodzie.
Zaczynaliśmy od zachodniej cześci Bieszczad a konkretniej od Rzepedzi. Przy cerkwi zostawiamy samochód i ruszamy doliną Rzepedki. Po dojściu do przełęczy powyżej Rzepedzi zastaje nas mrok więc nocujemy. udaje się rozpalić ogień. Są jakies kiełbaski, coś na rozgrzewkę, choć w sumie za zimno nie było (raptem coś ok -5 st.)
Rano zwijamy się, powrót nieco inna trasą do samochodu, a tu mamy surprajsa bo nasz samochód jest zastawiony ze wszystkich stron. Zachodzimy w głowę jakim cudem, przecież to czwartek i w dodatku przed południem, dopiero potem przypominamy sobie o prawosławnym Bożym Narodzeniu. No nic - decydujemy sie poczekać do końca nabożeństwa, ale że nie mamy ciśnienia czasowego, to ja udaję się do cerkwi, ponieważ nie miałem okazji w niej być, a i na nabożeństwie prawosłanym także nie byłem. Puchal w tym czasie się rozpakowuje. Po jakimś czasie pojawia się właściciel samochodu, który nas blokował i przeprosił za zablokowoanie. w sumie nic wielkiego się nie stało odpowiadam.
Z Rzepedzi jedziemy do Cisnej przez piękne okolice Doliny Osławy. Rejon ten zasługuje na szczególną uwagę dla ludzi, którzy cenią sobie spokój i brak tłumów.
W Cisnej oczywiscie zaraz po zaparkowaniu obskakują nas lokalni pijaczkowie z prośba o wsparcie. Przyznam ze zaczyna mnie to juz męczyć i traci już element humorystyczno-folklorystyczny, no ale w końcu ulegamy ich "czarowi" i wspieramy ich. Puchalowi obiecalem pokazać Siekierezadę, a że po zmianie ajenta znacznie poprawiła się tam kuchnia, to korzystamy z Barszczyku Ukraińskiego (naprawdę przedni) i pierogów ruskich (nie nadzwyczajne, ale smaczne), no i oczywiście z grzanego wina z kija.
Po posileniu się czas ruszać w drogę na Jasło. Zeszło nam trochę na dole i w sumie nie mieliśmy szans by "na widno" dojść choćby na Małe Jasło. na domiar złego nie zaimpregnowałem przed wyjazdem obuwia i już w połowie drogi mi przemokło :/
Ochłodziło się też dzięki wiatrowi z południa. wszystko to zaowocowało zmianą planów i noclegiem na Czerteżu pod Małym Jasłem.
O ognisku nie mogło być mowy, bo wszystko zamrożone i pokryte szadzią. Boleliśmy strasznie nad brakiem ogniska, zwłaszcza moje przemoczone skarpety :/
Posiłek zatem przygotowywaliśmy na palnikach i co dalej robić ? Poszliśmy spać

Była chyba 19:00. Już dawno nie szedłem spać tak wcześnie

Pomimo wczesnego spoczynku dlugo nie mogliśmy się wygramolić ze śpiworów. Temp min w nocy -7,4, w namiocie -5,6
Postanawiamy, że w związku z silnym wiatrem dajemy spokój z Jasłem i schodzimy stokówką z Małego Jasła do Cisnej.
Puchalowi poleciłem naleśnik Gigant w Chacie Wędrowca w Wetlinie, więc uwijaliśmy się by jak najszybciej się posilić tym specjałem. Niestety srodze sie rozczarowaliśmy odbijając się od zamkniętych drzwi :/ Wogole na wschód od Cisnej to już lipa ze zjedzeniem czegoś na ciepło :/ Wszystko pozamykane. Zmitrężyliśmy sporo czasu na poszukiwaniu jakiejś jadlodajni - bezskutecznie, a do Cisnej już nie chcieliśmy wracać. Postanawiamy zatem realizować dalsze nasze plany i jedziemy w kierunku Mucznego. Jeszcze tylko po drodze foto-stop na Przełęczy Wyżnej i po serpentynach (droga utrzymana na biało) zjeżdżamy do Berehów i dalej do UG i Mucznego. Samochód zostawiamy przy wypale i idziemy ku Sanowi. Tam nocujemy i rano spotyka nas mocne rozczarowanie - odwilż na całego. Wszystko płynie. Śnieg mokry i ciężki :/ Po drodze do samochodu postanawiamy że rezygnujemy z dalszej cześci wypadu (miało byc Bukowe Berdo) bo po pierwsze na drodze jest bardzo ślisko, a po drugie wędrówka w takiej pogodzie to żadna przyjemność, zwłaszcza, że po szczytach widać było że tam także jest odwilż :/
Tak zakończył się nasz wypad z Puchalem. Szkoda że pogoda trochę pokrzyżowała plany (jakoś nie mam szczęścia do ładnej pogody zimą w Bieszczadach).
Na koniec kilka zdjęć ode mnie:
http://picasaweb.google.com/doczu30/Bieszczady69012010